250 lat temu doszło do jednego z ostatnich na ziemiach Polskich procesów o czary. Sąd skazał kilka kobiet na spalenie na stos.
Skargę na kobiety złożyli Bartłomiej, Jan i Tomasz Szeliscy, ówcześni właściciele Gorzuchowa. Skargi nie przyjął sąd w Gnieźnie ani w Pobiedziskach[1]. Dopiero sąd w Kiszkowie przyjął skargę. Kobiety zostały trzykrotnie poddane torturom, na których przyznały, że:
są w związku z diabłem i chodzą na Łysą Górę w brzezinie wilkowyjskiej będącą”. Przy okazji tortur wydało się także, że „czarownice zapomniawszy bojaźni Boskiej i przykazań Jego oraz artykułów świętej wiary katolickiej a przywiązawszy się do czarta, którego się na chrzcie wyrzekły i onego sobie do niegodziwych akcyi i niecnót swoich, które czyniły za pomocnika przybrawszy (...) Najświętsze Sakramenta po kościołach kradły, na proszki paliły, po różnych chlewach i różnych miejscach nieuczciwych siekły, krew Przenajświętszą z komunikantów, raz na okup ludzkiego narodu przez Zbawiciela świata wylaną, drugi raz toczyły, różne Inkantacyje i czary z proszków kobylich łbów, żmijów, wężów i wilczej łapy, którą w Zakrzewie z zabitego wilka urżnęły[2]
Łącznie spalono 10 kobiet, były to: "Petronela Kusiewa i jej córka Regina Kusiówna, Maryjanna owczarka i jej córka Katarzyna, Regina Śramina, Małgorzata Błachowa, Zofia Szymkowa, Katarzyna dziewka, Piechowa Banaszka oraz stara Dorota dziewka pańska" . Najmłodsza miała zaledwie 13 lat. Lokalny proboszcz podobno chciał zapobiec spaleniu ale spóźnił się na miejsce.
W 1776 roku sejm zniósł karę śmierci w procesach o czary.
Współcześnie miejsce gdzie spalono kobiety jest porośnięte lasem. Wedle okolicznych mieszkańców tam gdzie stał stos rośnie dziś krąg kilku starych sosen.
Znamienne jest w tym przypadku, że wyrok wydał lokalny sąd, natomiast sądy w większych miastach nie chciały zająć się sprawą. Do XVI wieku takimi procesami zajmowały się sądy biskupie i sprawy były wówczas nieliczne, rzadko kończąc się wyrokami śmierci. Znanych jest kilka przypadków z Krakowa, gdzie oskarżone zostały uniewinnione, gdyż sąd uznał, że susze, gradobicie i zanik mleka u krów to zjawiska naturalne, lub bo oskarżyciel nie miał dowodów. [3] Dopiero przejęcie takich spraw przez lokalne sądy grodzkie zaowocowało wysypem wyroków.
Standardową procedurą były tortury, podczas których oskarżone przyznawały się do kolejnych podsuwanych oskarżeń i wymieniały imiona innych wspólniczek. Te tak zwane "powołania" doprowadzały do postawienia w stan oskarżenia kolejnych osób. Wedle akt z okolic Fordonu pod Bydgoszczą, w latach 1675-1747 na 73 sprawy, 54 skończyły się spaleniem na stosie, kilka ścięciem lub chłostą a tylko jedną sprawę odrzucono.[4] Z samej Bydgoszczy znanych jest zaledwie kilka takich spraw.[5]
-----
* https://www.wilanow-palac.pl/opowiesci_czarownic_zeznania_oskarzonych_o_czary.html
[1] http://www.kleckomilosnicy.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=169:rajd-pieszy-do-zielarek-z-gorzuchowa&catid=1:nowiny&Itemid=18
[2] http://www.informacjelokalne.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=420:proces-o-czary-dziesi-kobiet-spalonych-ywcem&catid=43:skarby-i-tajemnice-powiatu-gnienieskiego&Itemid=50
[3] https://krowoderska.pl/czarownica-z-krowodrzy-krakowski-proces-o-czary/
[4] http://www.bsmz.org/print.php?type=A&item_id=9
[5] https://procesyoczary.wordpress.com/2017/08/03/czarownice-z-fordonu-nie-daja-mi-spokoju/