Kolejnym popularnym mitem o trąbach powietrznych, jest przekonanie że miasta w czymś im przeszkadzają. Przybiera różne wersje - od "nie tworzy się nad miastami" przez "omija miasta" aż do "nie wkracza do dzielnic z wysoką zabudową".
Uzasadnieniem w tym przypadku może być słuszna uwaga, że tornada najczęściej dotykają tereny wiejskie lub małe miasteczka, niekiedy dotykają przedmieść z rzadką zabudową natomiast rzadko wywołują zniszczenia w centrach dużych metropolii, z gęstą, wysokimi budynkami, wręcz z drapaczami chmur. W tej zależności tkwi natomiast błąd statystyczny - porównywaną dla różnych sytuacji częstość zdarzeń powinno się odnosić do nie do całkowitej liczby zdarzeń lecz ilości możliwości, a te nie są dla różnych typów terenu takie same.
Po prostu miasta zajmują dużo mniejszą powierzchnię niż tereny wiejskie i niezabudowane.
W województwie Mazowieckim znajduje się obecnie 86 miast o powierzchni 2 169,19 km² , co stanowi zaledwie 6% powierzchni województwa. Gdyby więc prawdopodobieństwo wystąpienia tornada było na tym obszarze równomierne, to 6% trąb powietrznych dotykałoby któregoś z tych miast. Im bardziej ściśle będziemy definiować "miasto" tym mniejsza będzie liczba przypadków uderzenia w nie trąby powietrznej. Jeśli uznamy że chodzi nam o tereny o gęstej zabudowie, to powierzchnia będzie mniejsza; jeśli uznamy, że chodzi o tereny z zabudową wysoką to ograniczymy się do centr i blokowisk z wieżowcami mieszkalnymi, a przy drapaczach chmur z województwa zostanie nam dosłownie kilka miejsc gdzie stoją takie budynki.
Ponieważ przyczyna powstawania trąb powietrznych leży nad miastami, duża "szorstkość powierzchni" nie ma na ich pojawianie się aż tak dużego wpływu. Pewne symulacje komputerowe sugerują, że skomplikowana, wysoka zabudowa może jedynie lokalnie zmniejszyć siłę wiru ze względu na utrudnienie napływu ciepłego powietrza, natomiast raczej go nie wygasi.
Znanych jest bardzo wiele przypadków gdy trąby powietrzne pojawiały się nad dużymi miastami, niektóre są przez nie nawiedzane bardzo często. Miasto St Louis w stanie Missouri zostało przez nie uderzone 14 razy, najgorsze było to z 1896 roku, gdy zginęło 255 osób. W mieście Moore w obszarze metropolitalnym Oklahoma City między 1998 a 2015 rokiem zdarzyło się 10 tornad. W Polsce mieliśmy dwa przypadki w obrębie Lublina (oraz jeden w obrębie dzisiejszego Lublina ale w czasach gdy teren ten był jeszcze wsią poza miastem).
Paryż
Tornado które przeszło nad Paryżem w 1896 roku było o tyle ciekawe, że cały tor jego szkód przebiegał w obszarze gęstej zabudowy. Zniszczenia zaczęły się w okolicach ścisłego centrum nad Sekwaną w pasie o długości 6 km, w wyniku zdarzenia zginęło 5 osób a kilkadziesiąt odniosło rany. [1], [2]
Fort Worth
Tornado o sile F3 które przeszło w marcu 2000 roku w mieście Fort Worth w stanie Teksas przeszło dokładnie przez dzielnicę z wieżowcami. Jednym z najmocniej uszkodzonych budowli był 35-piętrowy wieżowiec Tower:
Po minięciu dzielnicy wieżowców jego siła się nie zmniejszyła, właśnie tam pojawiły się najmocniejsze niszczenia:
Opole
Także z Polski można podać przypadek gdy trąba powietrzna pojawiła się w pobliżu wysokich budynków. Ten konkretny jest o tyle ciekawy, że chodziło o wir bardzo małej średnicy ale równocześnie dość silny. W czerwcu 2002 roku trąba powietrzna pojawiła się na terenie blokowiska w Opolu. Świadkowie mówili, że widzieli ciemny wir o średnicy zaledwie kilku metrów. Okazał się on tak silny że porwał z parkingu przy ulicy Sosnkowskiego cztery zaparkowane samochody. Trzy przetoczyły się kilka metrów, jeden przeleciał 50 metrów zatrzymując się ostatecznie na barierkach między pasami jezdni, tuż przed przystankiem. Następnie trąba minęła akademiki politechniki przewracając kontenery na śmieci a na ulicy Oleskiej wyrwała jedno drzewo. Samochody nadawały się do kasacji. Tutaj być może zabudowa wpłynęła nieco na tor, lej bowiem przeszedł przez przerwę między punktowcami na osiedlu i ominął budynki politechniki, ale trąba musiała powstać nad samym miastem i gęsta zabudowa jej w tym nie przeszkodziła. [3], [4]
Chorzów
Także zeszłoroczny przypadek z Chorzowa można podać za przykład trąby powietrznej nad terenami miejskimi. Lej dotknął ziemi w okolicy placu Kopernika i przemieścił się w kierunku Siemianowic Śląskich.
------
[1] http://www.retronews.fr/actualite/1896-tornade-paris
[2] Paris Tornado 1896,
[3] http://www.nto.pl/wiadomosci/opolskie/art/3957163,samochody-fruwaly-jak-latawce,id,t.html
[4] Artykuł ze zdjęciami.
poniedziałek, 16 października 2017
niedziela, 8 października 2017
Kup sobie orkan
Podczas ostatniej wichury nad naszym krajem w mediach i na forach pojawiło się małe zamieszanie. Ludzie dziwili się czemu mowa o orkanie Ksawerym skoro taki już kiedyś taki był.
Służby meteorologiczne różnych krajów nadają niżom, a czasem też i wyżom, różne imiona dla porządku, aby było wiadomo o którym znów układzie mowa. System ten wziął się stąd, że dawniej o tym, że znad morza nadchodzi nowy sztorm, dowiadywano się od załóg statków które pierwsze dostały się w jego obrąb i dotarły do portu. Z początku więc sztormom i huraganom nadawano nazwy od nazw statków które pierwsze o nich doniosły lub pierwsze pod jego wpływem zatonęły. Niektórym, które nie zostały w porę zauważone i wywołały znaczne straty w jakiejś miejscowości przybrzeżnej, nadawano nazwę tej miejscowości, stąd na przykład wziął się huragan Galveston. Bardziej ujednolicony system przyjęto w XIX wieku, kolejnym wykrytym układom nadawano alfabetycznie różne imiona żeńskie, w tym czasie bowiem większość statków nosiła żeńskie imiona.
W późniejszych latach w różnych miejscach przyjęto różne systemy, na przykład USA nazywa huragany atlantyckie alfabetycznie imionami żeńskimi i męskimi z sześciu list używanych rotacyjnie w kolejnych latach, stąd często zdarza się, że jednym imieniem oznaczono w różnych latach wiele huraganów. W 1953 roku w sezonie zdarzyło się tak dużo huraganów, że dwa razy wykorzystano imię Alice; aby nie wprowadzać pomyłek uznano potem, że w razie wykorzystania wszystkich imion z listy, następne huragany dostaną imiona będące nazwami liter greckich Alpha, Betha, Gamma itd. W 2005 roku sezon był tak obfity, że ostatni 28 huragan nazwano Zeta.
W Europie oprócz opisanego systemu nazywania od nazw statków przez długi czas używano też nazw świętych na których kościelne wspomnienie przypadł dzień uderzenia w ląd. Każdy kraj nadmorski prowadzący regularne śledzenie, nadaje swoją nazwę takiemu układowi zanim do niego dotrze. W Wielkiej Brytanii i Irlandii regularny system list nazw wprowadzono dopiero w 2013 roku w związku z zamieszaniem medialnym po tym, jak silny sztorm który wywołał wiele zniszczeń został nazwany dopiero przez kanał telewizyjny. Swoje listy prowadzą też Niemcy, Dania, Norwegia. Często bywa, że jeśli służby innych krajów nie zadbały o to wcześniej, przyjmowane jest pierwsze imię jakie nada któryś z krajów. W Polsce zwykle przyjmuje się imię nadane w Niemczech, bo niż musi przejść przez ten kraj zanim do nas dotrze, czasem tylko media spolszczają imię jeśli istnieje odpowiednik, stąd Xavier stał się Ksawerym a Kiryll stał się Cyrylem.
Ale ale. Nie po to pisałem ten artykuł, aby tylko napisać o różnych systemach nazewnictwa, tylko o ciekawostce związanej z tym niemieckim systemem, z którego najczęściej korzystamy.
Początkowo od lat 50. stosowano listy 260 imion męskich i żeńskich i używano ich do nazwania osobnych układów, zarówno niżów i wyżów. Przyjęto tu tradycję biorącą się z nazw statków, aby układy niskiego ciśnienia nazywać imionami żeńskimi, toteż dla odróżnienia wyże nazywano po męsku. Jednak w latach 90. środowiska feministyczne uważały to za kontrowersyjne. W końcu przecież niże zwykle przynoszą złą pogodę a zimowe sztormy straty i ofiary, natomiast wyże kojarzone są z ciepłem i dobrą pogodą. Zastanawiano się jak sprawę rozwiązać, aby każdego zadowolić.
W 2002 roku rozpoczęto program "Adopt A Vortex". Od tego czasu prywatne osoby lub firmy, mogą za odpowiednią opłatą wykupić imię na liście układów niżowych lub wyżowych. Warunków jest kilka: musi być to istniejące imię nadawane ludziom, zgodne z zasadami urzędów, nie może to być złożenie nazw lub słów, więc niż Helmutkohl czy wyż Xenathewarrior nie przejdą. Imię musi być możliwe do zapisania w niemieckim alfabecie, jeśli istnieje niemiecki odpowiednik to przyjmowana jest ta wersja. Nie może to być nazwisko ani nazwa firmy, chyba że funkcjonuje też jako imię.
Osoba zgłaszająca może do informacji o zleceniodawcy dodać adres strony internetowej, dlatego dla niektórych może to być forma reklamy.
Ponieważ w każdym roku układów możliwych do nazwania pojawia się więcej niż jest liter w alfabecie, powtarzają się one średnio co dwa miesiące. Można wykupić imię zaczynające się od jeszcze nie zajętej litery. Jak łatwo zgadnąć, jako pierwsze zostają zajęte litery od których często zaczynają się imiona, wykupione przez osoby chcące uwiecznić własne imię lub imię kogoś kogo bardzo nie lubią, dlatego na koniec zostają zwykle mało popularne litery w rodzaju Y bądź X. Ponieważ mało jest imion na te litery, taki na przykład Xavier powtarza się już drugi raz w tym roku.
Wedle cennika tańsze są niże, bo tych zdarza się w roku średnio więcej, można je nazwać za 199 euro. Każdy nazwodawca otrzymuje certyfikat, oraz dokument z opisem historii nazwanego niżu, ewentualnie mapki rozkładu ciśnienia.
I tak na przykład orkan Cyryl został nazwany na wniosek bułgarskiego biznesmena Kirilla Genova [1] Jest też trochę fundatorów których nazwiska sugerują polskie pochodzenie jak Scarlett Wycisk czy Jutta Czapski, na liście z 2010 roku wyłapałem fundatorkę Alinę Buczynską która opłaciła imię Felice. Czasem wśród wykupionych pojawia się słowiańskie imię, jak na przykład Ludmila w 2014 roku.
-----------
* http://www.met.fu-berlin.de/adopt-a-vortex
[1] http://www.novinite.com/view_news.php?id=75595
Służby meteorologiczne różnych krajów nadają niżom, a czasem też i wyżom, różne imiona dla porządku, aby było wiadomo o którym znów układzie mowa. System ten wziął się stąd, że dawniej o tym, że znad morza nadchodzi nowy sztorm, dowiadywano się od załóg statków które pierwsze dostały się w jego obrąb i dotarły do portu. Z początku więc sztormom i huraganom nadawano nazwy od nazw statków które pierwsze o nich doniosły lub pierwsze pod jego wpływem zatonęły. Niektórym, które nie zostały w porę zauważone i wywołały znaczne straty w jakiejś miejscowości przybrzeżnej, nadawano nazwę tej miejscowości, stąd na przykład wziął się huragan Galveston. Bardziej ujednolicony system przyjęto w XIX wieku, kolejnym wykrytym układom nadawano alfabetycznie różne imiona żeńskie, w tym czasie bowiem większość statków nosiła żeńskie imiona.
W późniejszych latach w różnych miejscach przyjęto różne systemy, na przykład USA nazywa huragany atlantyckie alfabetycznie imionami żeńskimi i męskimi z sześciu list używanych rotacyjnie w kolejnych latach, stąd często zdarza się, że jednym imieniem oznaczono w różnych latach wiele huraganów. W 1953 roku w sezonie zdarzyło się tak dużo huraganów, że dwa razy wykorzystano imię Alice; aby nie wprowadzać pomyłek uznano potem, że w razie wykorzystania wszystkich imion z listy, następne huragany dostaną imiona będące nazwami liter greckich Alpha, Betha, Gamma itd. W 2005 roku sezon był tak obfity, że ostatni 28 huragan nazwano Zeta.
W Europie oprócz opisanego systemu nazywania od nazw statków przez długi czas używano też nazw świętych na których kościelne wspomnienie przypadł dzień uderzenia w ląd. Każdy kraj nadmorski prowadzący regularne śledzenie, nadaje swoją nazwę takiemu układowi zanim do niego dotrze. W Wielkiej Brytanii i Irlandii regularny system list nazw wprowadzono dopiero w 2013 roku w związku z zamieszaniem medialnym po tym, jak silny sztorm który wywołał wiele zniszczeń został nazwany dopiero przez kanał telewizyjny. Swoje listy prowadzą też Niemcy, Dania, Norwegia. Często bywa, że jeśli służby innych krajów nie zadbały o to wcześniej, przyjmowane jest pierwsze imię jakie nada któryś z krajów. W Polsce zwykle przyjmuje się imię nadane w Niemczech, bo niż musi przejść przez ten kraj zanim do nas dotrze, czasem tylko media spolszczają imię jeśli istnieje odpowiednik, stąd Xavier stał się Ksawerym a Kiryll stał się Cyrylem.
Ale ale. Nie po to pisałem ten artykuł, aby tylko napisać o różnych systemach nazewnictwa, tylko o ciekawostce związanej z tym niemieckim systemem, z którego najczęściej korzystamy.
Początkowo od lat 50. stosowano listy 260 imion męskich i żeńskich i używano ich do nazwania osobnych układów, zarówno niżów i wyżów. Przyjęto tu tradycję biorącą się z nazw statków, aby układy niskiego ciśnienia nazywać imionami żeńskimi, toteż dla odróżnienia wyże nazywano po męsku. Jednak w latach 90. środowiska feministyczne uważały to za kontrowersyjne. W końcu przecież niże zwykle przynoszą złą pogodę a zimowe sztormy straty i ofiary, natomiast wyże kojarzone są z ciepłem i dobrą pogodą. Zastanawiano się jak sprawę rozwiązać, aby każdego zadowolić.
W 2002 roku rozpoczęto program "Adopt A Vortex". Od tego czasu prywatne osoby lub firmy, mogą za odpowiednią opłatą wykupić imię na liście układów niżowych lub wyżowych. Warunków jest kilka: musi być to istniejące imię nadawane ludziom, zgodne z zasadami urzędów, nie może to być złożenie nazw lub słów, więc niż Helmutkohl czy wyż Xenathewarrior nie przejdą. Imię musi być możliwe do zapisania w niemieckim alfabecie, jeśli istnieje niemiecki odpowiednik to przyjmowana jest ta wersja. Nie może to być nazwisko ani nazwa firmy, chyba że funkcjonuje też jako imię.
Osoba zgłaszająca może do informacji o zleceniodawcy dodać adres strony internetowej, dlatego dla niektórych może to być forma reklamy.
Ponieważ w każdym roku układów możliwych do nazwania pojawia się więcej niż jest liter w alfabecie, powtarzają się one średnio co dwa miesiące. Można wykupić imię zaczynające się od jeszcze nie zajętej litery. Jak łatwo zgadnąć, jako pierwsze zostają zajęte litery od których często zaczynają się imiona, wykupione przez osoby chcące uwiecznić własne imię lub imię kogoś kogo bardzo nie lubią, dlatego na koniec zostają zwykle mało popularne litery w rodzaju Y bądź X. Ponieważ mało jest imion na te litery, taki na przykład Xavier powtarza się już drugi raz w tym roku.
Wedle cennika tańsze są niże, bo tych zdarza się w roku średnio więcej, można je nazwać za 199 euro. Każdy nazwodawca otrzymuje certyfikat, oraz dokument z opisem historii nazwanego niżu, ewentualnie mapki rozkładu ciśnienia.
I tak na przykład orkan Cyryl został nazwany na wniosek bułgarskiego biznesmena Kirilla Genova [1] Jest też trochę fundatorów których nazwiska sugerują polskie pochodzenie jak Scarlett Wycisk czy Jutta Czapski, na liście z 2010 roku wyłapałem fundatorkę Alinę Buczynską która opłaciła imię Felice. Czasem wśród wykupionych pojawia się słowiańskie imię, jak na przykład Ludmila w 2014 roku.
-----------
* http://www.met.fu-berlin.de/adopt-a-vortex
[1] http://www.novinite.com/view_news.php?id=75595
Subskrybuj:
Posty (Atom)