Nie jest to zdecydowanie drobna roślina kwiatowa, ale jej kwiaty są niepozorne i łatwe do przeoczenia, zaś najwięcej uwagi przykuwa późną jesienią, gdy na gałęziach wiszą jeszcze dojrzałe owoce.
Często krzewy mają dodatkową interesującą cechę - w miarę wzrostu rośliny starzejące się pędy zaczynają pękać wzdłuż. Pęknięcia są stopniowo wypełniane przez tkankę korkową, tworząc jasną bliznę. Widać to wyraźnie zwłaszcza na młodych, dwu-trzyletnich pędach, które mają zieloną korę.
Jednak w przypadku części roślin wzrost tkanki korkowej nie ustaje. Stopniowo tworzy się listwa rozciągnięta wzdłuż pędu, gałązka może być w ten sposób oskrzydlona w dwóch, trzech i więcej miejscach obwodu. To tak zwana skrzydlasta odmiana, pojawia się tylko u części roślin, nie jest wyróżniana jako inny gatunek, nie wiem czy to kwestia genetyki czy warunków siedliska. Zależnie od osobnika osiąga różne natężenie - zazwyczaj przypomina podłużną wypukłość, wyczuwalną w dotyku, wyglądającą jak zmarszczka na powierzchni kory. Czasem wyrasta nad korę na trzy czy cztery milimetry, najwyraźniej na pędach starych i głównym pniu, co nadaje roślinie zimą efektownego wyglądu.
Kora na starych pniach robi się ostatecznie gładka, jasnoszara.
W ogrodach sadzony bywa czasem pochodzący z Japonii gatunek trzmielina oskrzydlona, dla którego korkowe listewki są cechą normalną.
Trzmieliny są niestety roślinami trującymi. Wpływają na układ nerwowy, wywołując początkowo pobudzenie, potem fazę osłabienia tętna, wymioty, obniżenie ciśnienia, śpiączkę i wstrząs. Podaje się, że zjedzenie 35 owoców wraz z pogryzionymi nasionami może być dawką śmiertelną. Przyczyną objawów są toksyny saponinowe, głównie ewonina i ewobiozyd, przypominające w działaniu digitoksynę. Wykryto też cykliczne alkaloidy peptydowe frangulanina, franganina i frangufolina; armepawina, w mniejszym stopniu znaczenie mają alkaloidy purynowe jak teobromina i kofeina.[1], [2]
Nie oznacza to jednak, że rośliny do niczego się nie przydają. Z czerwonych okryw torebek nasiennych można było otrzymać różowy, a z pomarańczowych ośródek żółty barwnik do tkanin. Owoce pozbawione nasion mają też wyraźnie niższą zawartość toksyn i przy bardzo ostrożnym dawkowaniu były kiedyś używane w ziołolecznictwie, jako środek pobudzający i wzmacniający. Dawniej czasem używanym surowcem była kora korzeni; kora gałązek miała być słabszym substytutem. Miał to być środek żółciopędny, pobudzający trawienie, leczący wątrobę, w większych dawkach podrażniający i przeczyszczający. Użyty zewnętrznie miał zabijać wszy, kleszcze i różne pasożyty skórne.[3]
W przypadku podobnego gatunku trzmieliny skrzydlastej, kora i korek listewek pędowych były używane jako składnik leków medycyny chińskiej. Będąca jednym z alkaloidów armepawina znana jest jako substancja przeciwzapalna, hamująca wydzielanie czynnika martwicy nowotworu i czynnika antyjądrowego, którego nadmierne wydzielanie przyczynia się do chorób autoimmunologicznych.[4]
Drewno trzmieliny narasta powoli. Trzeba kilkunastu lat aby krzew wykształcił pień. Najstarszy osobnik jaki znalazłem, mający formę wysokiego na pięć metrów drzewka, miał pień o średnicy 10-12 cm. Dlatego też drewno to jest dość gęste i twarde. Dawniej z kijów trzmielinowych wykonywano drobne części narażone na tarcie - ośliki, wrzeciona przędzalne, szaszłyki, drewniane igły itp. Stąd zwyczajowa angielska nazwa "spindle tree" czyli "drzewo wrzecionowe". Drewno to jest jednak mało trwałe, dlatego nie było specjalnie cenione. Odpowiednio wypalone dawało twardy węgiel drzewny, używany przez artystów do wyraźnych rysunków. W bardzo dobrych warunkach trzmielina potrafi rosnąć do 100 lat. Kilka lat temu za pomnik przyrody uznano drzewo tego gatunku rosnące w Witorożu, o trzech pniach, z których najgrubszy ma pierśnicę 101 cm.[5]
Warto zająć się na koniec sprawą, wokół której panuje dużo błędnych przekonań: trzmielina była przez pewien czas brana pod uwagę jako roślina kauczukodajna, ale nie używa się jej nadal. Jej korzenie zawierają gutaperkę. Wobec ograniczenia dostaw od państw o innym systemie politycznym i braku wewnętrznych źródeł, w ZSRR i państwach w jego zasięgu podejmowano różne próby znalezienia lokalnych źródeł materiałów mogących czymś brakujący kauczuk zastąpić. W pewnym momencie w latach 40. i 50. bardzo promowano uprawy azjatyckiego mniszka Kok-Sagiz, którego korzenie zawierały do 20% kauczuku w mleczku. Często jednak uprawiający kauczukodajny mniszek nie wiedzieli jak go przetwarzać, a centralnej instytucji odbierającej surowiec nie było.
W latach 40. podczas takich poszukiwań stwierdzono, że potencjalnym źródłem może być trzmielina. W zewnętrznej tkance korzeni odkładał się w formie wytrąceń kauczuk małocząsteczkowy, tak zwana gutaperka, dająca masę o mniejszej elastyczności niż kauczuk. Skoro zaś tak, różne instytucje podjęły próby sprawdzające, czy jest sens próbować produkcję z tego materiału. Informację puszczono do ówczesnych mediów jako kolejny element propagandy. Zapewniano, że Instytut Leśnictwa zbadał temat i potwierdził, że roślina nadaje się do przemysłowej produkcji gutaperki, bo w korze korzeni jest tej substancji od 5 do 7%, niektóre osobniki w sprzyjających miejscach miały do 20%. [6]
[6] "O gutaperkę z polskiego lasu", Życie Warszawy 5 czerwca 1952, CMB