wtorek, 3 kwietnia 2018

1939 - O ocieplaniu się ziemskiego globu


W dyskusjach na temat zmian klimatycznych co i rusz pojawia się teza, że to nowy wymysł naukowców, coś o czym wcześniej się nie mówiło, w związku z czym jest to sprawa niesprawdzona, za słabo przebadana. Często powtarzanym mitem jest twierdzenie, że ponoć kiedyś mówiono o "ocieplaniu klimatu" a teraz ponoć więcej jest mowa o "zmianach klimatycznych" jakby nie było pewne, w którą stronę zachodzą zmiany. W dyskusjach przewija się opinia, że mówienie o ociepleniu to moda a nie wynik odkryć naukowych.  No bo jak wiadomo, jeśli my o czymś wcześniej nie słyszeliśmy, to tego nie było.

Tymczasem grzebiąc w starej prasie nie miałem problemu ze znalezieniem informacji o obserwowaniu ocieplenia klimatu jeszcze w czasach przedwojennych. Poglądy na temat przyczyn były wówczas nieco inne, ale samo zjawisko jest odnotowywane w prasie codziennej, skierowanej do przeciętnych ludzi, już od początków XX wieku.
Jednym z lepszych przykładów może być ten artykuł z 1939 roku:

Zagadki klimatu Ziemi
Wzrost energii słońca spowodował złagodzenie klimatu naszego globu

   Na oceanie Arktycznym znajduje się kilkadziesiąt stacyj meteorologicznych, które powstały w ciągu ostatnich dwudziestu lat. Stacje te prowadzą stałe obserwacje temperatury, opadów, ruchu lodów etc. co w sumie daje obraz klimatu regionów polarnych. Założone przez rząd sowiecki stacje polarne mają służyć celom dalszym, głownie zaś zorganizowaniu sieci informacyjnej i wykryciu warunków i dróg, umożliwiających bezpośrednią komunikację morską poprzez ocean Lodowaty i cieśninę Beringa z Ameryką Północną.
   Rezultaty stałych obserwacyj i badań prowadzonych przez meteorologów znajdujących się na tych stacjach, dały uboczny wynik, ciekawy ze względów naukowych. Na podstawie tych pomiarów rosyjski profesor, Berg, fizyk stwierdził, iż Południowa granica wiecznych lodów przesunęła się na północ.W związku z czym dało się zauważyć ocieplenie powietrza oraz wód, gdyż w okolicach polarnych pojawiły się ryby i zwierzęta, które bytowały dotąd w rejonach bardziej wysuniętych na południe. Dalej podkreśla prof. Berg, iż w roku 1936-ym lato było bardzo ciepłe we wschodniej Grenlandii, a pokrywa lodowa znikła w połowie lipca aż do 72 stopnia, czego nie obserwowano nigdy jeszcze w tych okolicach.
   Od 1921 roku mnożyły się raporty meteorologów donoszących o stałym ocieplaniu się klimatu w rejonach arktyki. Rzeki północnej Syberii zamarzają później niż zwykle, lody zaś ruszają wcześniej, ptaki przylatują wcześniej, niż w ubiegłych dziesięcioleciach. Sto lat temu trzeba było wiercić studnie w Mezeniu (Syberia Północna) w zlodowaciałej, twardej jak granit ziemi; obecnie zmieniło się to a w roku 1933 obliczono, iż najniższy stopień zamarzania przesunął się o 40 klm. na północ od Mezenia.
  Ale - jak twierdzi prof. Berg - ogólne złagodzenie klimatu nastąpiło nie tylko w okolicach Arktyki, lecz na całym globie ziemskim. Przeciętna temperatura podniosła się nie tylko w północnej Europie i Ameryce, lecz także na półkuli południowej - w Santiago (Chile) w Buenos Aires (Argentyna), w Kapsztadzie (Afryka Południowa), w Bombaju, nawet na wyspie Jawie.
   Wytłumaczenia ścisłego i dokładnego tego zjawiska nie potrafiła jeszcze dać nauka. Niektórzy uczeni wysunęli hipotezę, że w morzach północnych nastąpiło przesunięcie ciepłego prądu Golfstromu. Gdyby tak było, to - twierdzą inni uczeni - nie wystarczyłby jeszcze ten fakt do wytłumaczenia wzrostu ciepłoty na półkuli południowej i w okolicach podzwrotnikowych. Profesor Berg podaje ze swojej strony, jako jedną z przyczyn, wzrost energii słonecznej i zmiany w składzie powietrza otaczającego ziemię, które sprawiły, iż tropo i stratosfera stały się bardziej przepuszczalne dla promieni słonecznych. Ale i on twierdzi w końcu, że całe to zjawisko zawiera dużo jeszcze punktów ciemnych i tajemnych, których nauka nie może wyjaśnić i wytłumaczyć.
    Obserwacje meteorologiczne z innych punktów globu  potwierdzają zgodność zjawisk klimatycznych, które wywołały ogólną zmianę temperatury. znajdujemy się za tym w okresie ogólnego ocieplenia. Jak długo będzie trwał ten proces, na to nie mogą dać odpowiedzi uczeni, ograniczając się na razie do stwierdzenia faktu.

[Łodzianin nr. 57 Niedziela 26 lutego 1939, Łódzka Biblioteka Cyfrowa http://bc.wimbp.lodz.pl/Content/71066/Lodzianin1939_no_057a.pdf ]

Co ciekawsze, podpowiedź co do innych możliwych przyczyn obserwowanych zmian pojawia się w tej samej gazecie, pod artykułem, gdzie w krótkiej notatce autor opisuje energię słońca zgromadzoną pod ziemią w formie złóż węgla, która teraz jest uwalniana przez człowieka.

Wprawdzie hipotezę, iż spalanie paliw kopalnych i wzrost zawartości dwutlenku węgla w powietrzu, którego właściwości gromadzenia energii cieplnej z promieniowania zaobserwował eksperymentalnie, wysunął już w 1898 roku Svante Arrhenius, ale przez długi czas efekt ten był nie doceniany. Nie było za bardzo wiadomo jaka jest czułość klimatu na ten gaz, to jest jak duży musi być wzrost zawartości, aby średnia temperatura globu wzrosła o stopień. Na podstawie ogólnego stężenia oceniano, że efekt jest słaby, dlatego przyczyn obserwowanych zmian szykano w zmianach aktywności słońca lub siły magnetyzmu. Było to w tym czasie o tyle prawdopodobne, że obserwowana aktywność słońca rosła. Jednak począwszy od lat 70. następne maksima aktywności były coraz słabsze, a przyrost temperatur zamiast zahamować, wystrzelił w górę jeszcze wyraźniej.

Co do informacji podanych w artykule - Mezeń to miasto w obwodzie Archangielskim, w pobliżu zatoki mezeńskiej na północ od stolicy obwodu, nad rzeką o tej samej nazwie, w pobliżu Morza Białego. Wedle nowszych danych linia wiecznej zmarzliny, to jest obszaru z ciągłą warstwą gruntu zamarzającego na dłużej niż rok, przesunęła się już poza cieśninę łączącą Morze Białe z Oceanem Arktycznym. W okolicy Mezenia zmarzlina ma już postać izolowanych wysp, głównie w miejscach porośniętych lasem, większe obszary pojawiają się nad samym morzem na zachód od miasta, obszary z ciągłą zmarzliną pojawiają się już na półwyspie Kanin.

Jeśli zaś chodzi o pokrywę lodową latem, to w ostatnich latach zwykle cała mieści się powyżej 75 stopni szerokości geograficznej a podczas minimum z roku 2012 większość mieściła się powyżej 80 stopni:

W porównaniu z minimami notowanymi w latach 20. różnica jest spora:
zasięg lodu w sierpniu 1926 (link)

czwartek, 22 marca 2018

1938 - Cud w Chustkach

Takie zdarzenie:

Radom. Słynna już dziś w całej Polsce miejscowość Chustki pod Radomiem, gdzie na figurze Matki Boskiej po znieważeniu jej przez bezbożnika wystąpiła krew, odwiedzana jest licznie przez tłumy pielgrzymów.
Mieszkańcy Chustek żyją od chwili nadprzyrodzonego zjawiska w podnieceniu, graniczącym z ekstazą, ani chwili nie odstępują miejsca, gdzie ustawiona jest statua. Nastrój czegoś niecodziennego, nadprzyrodzonego udziela się każdemu przybyszowi. Tych zaś przybyło w ciągu kilku dni przeszło 20.000.
W samej wsi Chustki zaprzestano wszelkich zabaw. Mieszkańcy gromadzą się koło figury i ozdabiają ją kwiatami. Z wielką niecierpliwością oczekiwane jest orzeczenie komisji kościelnej, która przeprowadza skrupulatne badania.
Figura Matki Boskiej, z której trysnęła krew, stoi przy szosie radomsko-kieleckiej w odległości 20 km od Radomia. Statuę tę ufundował w roku 1898 właściciel sąsiedniego majątku śp. Kisielewski, a miejsce, gdzie ustawiono figurę, sprzedał później p. Siudakowi. Postać Matki Boskiej wykonana jest artystycznie i zwraca powszechne zainteresowanie przejezdnych. Mieszkańcy wsi Chustki oraz mieszkańcy wiosek sąsiednich już od kilku lat otaczali przydrożną figurę specjalnym kultem.
[ Orędownik na powiaty Nowotomyski i Wolsztyński 14 czerwca 1938 r. WBC]

Cud w Chustkach należał do zdarzeń wywołujących w tych latach największe zainteresowanie, na granicy histerii. W połowie maja dwie dziewczynki zauważyły na twarzy starej, artystycznie wykonanej figury Matki Boskiej czerwoną plamę koło jednego oka. Po zawiadomieniu mieszkańców wsi początkowo próbowano zetrzeć plamę, ale pojawiła się znowu. Tymczasem wieść o cudzie zaczęła się rozchodzić. Krwawe łzy uznano za niechybną zapowiedź wojny lub końca świata, co w nerwowej atmosferze politycznej po zajęciu Austrii przez Hitlera miało uzasadnienie. W szczycie zainteresowania pod figurę przybywało 15 tysięcy pielgrzymów dziennie, czasem blokowali pobliskie drogi.
Szybko pojawiła się opowieść o tym, jak to jakiś niezidentyfikowany "bezbożnik" rzucił w figurę kamieniem a plama pojawiła się w miejscu gdzie trafił. Pojawiały się doniesienia o chorych twierdzących, że zostali uzdrowieni, oraz o rzucaniu pieniędzy pod figurę. W końcu zniecierpliwieni przedstawiciele diecezji postanowili zbadać sprawę:

Nie było cudu we wsi Chustki
Sandomierska Kurja Diecezjalna podaje do wiadomości:
"Wobec ogromnego poruszenia jakie wzbudziło w okolicznej ludności zjawisko zaczerwienienia części twarzy Matki Boskiej znajdującej się we wsi Chustki, powiatu koneckiego, na prośbę Sandomierskiej Kurii Diecezjalnej, Państwowy Zakład Higieny dokona analizy chemicznej i spektroskopowej zaczerwienionych cząstek piaskowca na obecność krwi. Krwi w badanym materiale nie stwierdził. Stwierdzono natomiast zabarwienie barwnikiem anilinowym. Zabarwienie to pochodzi prawdopodobnie z papierowego kwiatka rozmokłego na deszczu, ludność bowiem wsi i wielu miast naszych ma pobożny zwyczaj wieńczyć w miesiącu maju figury Matki Boskiej żywymi i sztucznymi kwiatami.
[Gazeta Kartuska, 5 lipca 1938]

-----
* Kronika Diecezji Sandomierskiej nr.7/8 1938

piątek, 9 marca 2018

Słucham czasem - Stevie Reich

Skoro blog jest o wszystkim, to teraz będzie także o muzyce.

Na kompozycje Steviego Reicha mogliście się przypadkiem natknąć, gdy zostały użyte w filmach lub serialach. Należą do najbardziej znanych kompozycji muzyki współczesnej, będąc przy tym bardziej przystępnymi niż wiele utworów uczestników Warszawskiej Jesieni.

Jeśli chodzi o muzyczny gatunek, Reich startował z pozycji muzyki minimalistycznej, opartej o proste motywy, które w ramach kompozycji są wielokrotnie powtarzane. Efekty muzyczne są tworzone poprzez stopniowe modyfikowanie fraz lub dodawanie nowych instrumentów, przez zmiany rytmiki czy techniki w rodzaju przesunięć fazowych czy wykorzystania wspólnych wielokrotności. Ponieważ muzycy z tej grupy, która ukształtowała się jako nurt w latach 60. w większości odebrali klasyczne wykształcenie kompozytorskie, początkowo były to kompozycje na klasyczne instrumenty: fortepian, skrzypce, czy na orkiestrę symfoniczną. Z czasem wielu z nich zainteresowało się efektami elektronicznymi, natomiast Reich zajął się wykorzystaniem efektów perkusyjnych.
Do najbardziej znanych minimalistów należy Philip Glass, zajmujący się też tworzeniem muzyki filmowej, oraz Terry Rilley.

Ostatecznie styl Reicha przyjął charakterystyczną formę, w której krótkie powtarzalne frazy nakładają się na siebie w dość szybkim rytmie, komponuje w tym stylu do dziś ( ma 82 lata).
Nie wszystkie utwory są udane.
"Four Organs" z 1970 to niezbyt urozmaicona kompozycja oparta o stałe powtarzanie tej samej frazy, tylko granej coraz wolniej, na czterech organach elektronicznych. Wydłużanie akordu granego z pewnym przesunięciem przez wszystkich czterech grających z czasem rozbija melodię, kończąc się nieprzerwanym dźwiękiem. Nie dziwię się opisywanym reakcjom publiczności, która po kilku minutach zaczynała wołać, żeby już skończyli.
Znana "Pendulum music" to raczej zabawa - utwór został skomponowana na cztery mikrofony, zawieszone na kablach różnej długości nad głośnikami; wychylone i puszczone, w różnym momencie sprzęgają się z głośnikami a za wszystkie efekty odpowiada nakładanie się okresów.

Najbardziej podobają mi się utwory bardziej rozbudowane, z wyczuwalną kompozycją. Prosty "Violin Phase" oparty głownie o przesunięcia fazowe frazy granej na dwóch skrzypcach (tu w dodatku wdzięcznie zilustrowany tanecznie):

"Eight Lines" w którym pewna fraza jest przekształcana i rozbijana na fragmenty przez osiem instrumentów:

Bardziej rozbudowany "Sextet" rozpisany na fortepiany, bębny i ksylofony:

"Electric Counterpoint" na gitarę elektryczną:
I najbardziej rozbudowana kompozycja, łącząca w pewnym sensie dwie poprzednie "Music for 18 musicians":
Miłego słuchania.

niedziela, 18 lutego 2018

Daty lustrzane

Zauważyliście może kiedyś, że zapis daty danego dnia ma taką właściwość, że daje się go tak samo odczytać od końca? Takie daty nazywane są lustrzanymi lub palindromowymi i stanowią dużą rzadkość. Ostatnim takim dniem był 21 lutego 2012.

Oczywiście dotyczy to zapisu stosowanego u nas, w Europie, gdzie najpierw podaje się liczbę dnia, potem miesiąca a potem roku. Z tego wynika, że dla drugiego tysiąclecia naszej ery dni takie przypadają w lutym:
01.02.2010
02.02.2020
03.02.2030
04.02.2040
05.02.2050
06.02.2060
07.02.2070
08.02.2080
09.02.2090
10.02.2001
11.02.2011
12.02.2021
13.02.2031
14.02.2041
15.02.2051
16.02.2061
17.02.2071
18.02.2081
19.02.2091
20.02.2002
21.02.2012
22.02.2022
23.02.2032
24.02.2042
25.02.2052
26.02.2062
27.02.2072
28.02.2082
29.02.2092 (rok ten jest przestępny)

Oprócz lutego w tym tysiącleciu daty lustrzane będą też pojawiały się w grudniu, ale to już w XXII wieku, na przykład 18.12.2181, ostatnią będzie 29.12.2192.

W następnym tysiącleciu, daty lustrzane dotyczyć będą marca począwszy od 10.03.3001, w 4 tysiącleciu dni kwietnia, w piątym dni maja, w szóstym dni czerwca, w siódmym dni lipca, w ósmym dni sierpnia a w dziewiątym tysiącleciu dni września. Październikowe daty lustrzane już nastąpiły w II wieku np. 12.10.0121, a listopadowe minęły w XII wieku, przy czym wyróżnia się 11.11.1111.
Najpóźniejsza data lustrzana możliwa w takim układzie, to 29.09.9092.

W amerykańskim sposobie zapisu dat, liczba miesiąca jest zapisywana przed liczbą dnia (02.18.2018). Zapis ten zmienia ilości i lata dat palindromicznych, na przykład w tym stuleciu możliwe są tylko daty 02.02.2020, 03.02.2030, 04.02.2040, 05.02.2050, 06.02.2060, 07.02.2070, 08.02.2080, 09.02.2090, 10.02.2001, 11.02.2011, 12.02.2021 - po jednym drugim dniu miesiąca na dekadę. W następnych stuleciach wygląda to podobnie - 12 dni w trzecim, czwartym, piątym, szóstym, siódmym, ósmym i dziewiątym stuleciu. Ostatnią tak zapisaną datą jest 09.29.9290.

W zasadzie można by ciągnąć dalej - po dziesiątym tysiącleciu liczba roku staje się pięciocyfrowa, w związku z czym punkt symetrii przesuwa się na pierwszą liczbę roku, na przykład osiemnasty lutego roku dwanaście tysięcy osiemdziesiątego pierwszego 18.02.12081. Nikt pewnie nie będzie sobie tym wówczas zaprzątał głowy.



piątek, 2 lutego 2018

1931 - Katastrofa autobusu w Bydgoszczy


Autobus stoczył się w nurty rzeki.
Bydgoszcz. W niedzielę rano wydarzyła się w Bydgoszczy nad rzeką Brdą straszna katastrofa autobusowa, która pociągnęła za sobą 6 śmiertelnych ofiar w ludziach. W wąskim skrawku ulicy, naprzeciw gmachu poczty znajduje się postój autobusów, utrzymujących stałą komunikację między Bydgoszczą a szeregiem okolicznych miast i miasteczek.
Autobus p. Niewidzewskiego z Fordonu, wiozący 18 pasażerów, w chwili wjeżdżania na ulicę Frankego zaczął się staczać w tył, skutkiem silnej gołoledzi, wprost ku rzecze. Szofer autobusu, Gawczyński, usiłował dodać "gazu", by w ten sposób autobus pchnąć naprzód jednak wszystkie jego wysiłki pozostały bezskuteczne.
W ostatniej chwili, gdy samochód znalazł się tuż nad brzegiem Brdy, szofer, jak również właściciel Niewidzewski, pełniący funkcje konduktora zdołali z wozu wyskoczyć i w ten sposób uratować się.
Autobus wraz z pasażerami wpadł do rzeki i zanurzył się w wodzie po dach. Wewnątrz samochodu poczęły się dziać dantejskie sceny. Jeden z pasażerów zdołał otworzyć drzwi autobusu i wypłynąć na powierzchnię rzeki. Reszta poczęła się tłoczyć do otwartych drzwiczek samochodu, przez które momentalnie dostała się woda, zalewając wnętrze aż po strop. Trzech jeszcze pasażerów
zdołało wydobyć się i wypłynąć na wierzch, reszta straciwszy wskutek zachłyśnięcia się wodą przytomność, zaczęła tonąć.
Zaalarmowano straż pożarną, która przybywszy na miejsce, odrąbała siekierami dach samochodu i przez uczyniony w ten sposób otwór, wydobyła 8 pasażerów, nawpół już przytomnych, których zdołano przywrócić do życia. Na dnie autobusu leżały
zwłoki 6 zatopionych pasażerów.
Na miejsce katastrofy zjechała się komisja śledcza.                                                                      [Orędownik Ostrowski 27.01.1931 WBC Poznań]
Co ciekawsze, do najgorszej katastrofy autobusowej w przedwojennej Polsce, doszło w dość podobny sposób - w 1928 roku autobus na linii Białystok-Warszawa wpadł w poślizg i przełamując barierki wpadł do starorzecza Bugu. Utonęło wtedy 28 osób.
----------
* Zdjęcia i dodatkowe informacje o wypadku: http://www.expressbydgoski.pl/bydgoszcz/retro/a/autobus-wpadl-do-brdy-utopilo-sie-6-osob,11718067/
      

niedziela, 21 stycznia 2018

1988 - Wichura we Wrocławiu

Lipiec 1988 był opisywany jako gorący, choć upały nie były jakoś szczególnie wysokie. 24 lipca, tuż przed nadchodzącym frontem chłodnym, zanotowano we Wrocławiu 36,2 stopnia i była to dopiero najwyższa temperatura od początku lata. Nocą natomiast nadszedł chłodny front, który przyniósł burze oraz bardzo silny wiatr:

"Burza nie żartowała"
Już drugą dobę tysiące ludzi w woj. wrocławskim pracuje przy usuwaniu skutków niezwykle silnej, tropikalnej burzy z huraganowym wiatrem, jaka przeszła w rejonie Wrocławia w nocy z 24 na 25 b.m.
Szkody po nawałnicy są ogromne - np. we Wrocławiu jedno wielkie drzewo powalone przez huragan w rejonie parkingu przed Dworcem Głównym PKP zniszczyło 6 samochodów osobowych. W energetyce ekipy remontowe naprawiają powalone słupy sieci przesyłowej oraz zerwane linie średniego i niskiego napięcia.
We Wrocławiu wichura zerwała dachy z ponad 300 budynków mieszkalnych - trwa pilna naprawa.[1]
 Szkody koncentrowały się w pasie zaczynającym w okolicach Wrocławia i idącym ukosem na północny-wschód. W gminach Długołęka i Dobroszyce oraz w rejonie Twardogóry ogłoszono stan klęski żywiołowej. W Dobroszycach zawalił się szczyt wieży kościoła. We wsiach w tym rejonie pojawiło się dużo szkód: zerwane dachy domów, zawalone stodoły, powalone całe połacie lasów. Najbardziej poszkodowaną wsią były Strzelce, gdzie uszkodzone zostały wszystkie budynki.
Szkody w uprawach wywołał też grad wielkości gołębiego jaja i ulewny deszcz do 70 mm.

W samym Wrocławiu oprócz uszkodzonych lub zerwanych dachów, sporo szkód wywołały poprzewracane drzewa, dużo ich padło w parku Szczytnickim i w okolicy Hali Ludowej. [2]
Szkody związane z wichurą i ulewnym deszczem pojawiły się też w okolicach Gdańska, gdzie powalone drzewa zatarasowały tory. Koło Lęborka niedaleko Choczewa ulewa wywołała osuwisko, które zablokowało tor.[3]
W okolicy Twardogóry wiatr powalił 4500 ha lasów, w tym 1830 ha kwalifikowało się tylko do zrębu zupełnego (powalenie wszystkich drzew). Szkody zawierały się w pasie szerokości 4km i długości 10 km, głównie w drzewostanach sosnowych ale też w starych, dwustuletnich dębinach.[4]
Bardziej na zachód, w Legnicy, nie pojawiły się żadne szkody, zaś w na wschód, koło Oleśnicy, nie były zbyt duże.

Czym było to gwałtowne zjawisko? Gazety z tego czasu mówią o wichurze, huraganie i trąbie, z użyciem wymiennie wszystkich tych nazw. Konkretnej wskazówki, która by wskazywała na trąbę powietrzną, nie znalazłem. Sądząc po rozmiarze szkód, zwłaszcza szerokości pasa zniszczeń, możliwe że był to rozległy downburst związany z komórką burzową, może superkomórką, rozwiniętą na zafalowanym froncie.
--------
[1] Trybuna Robotnicza nr. 172, 27 lipca 1988 SBC Katowice
[2] Trybuna Robotnicza nr. 173, 28 lipca 1988
[3] Dziennik Łódzki 26.07.1988, ŁBP
[4] http://bip.lasy.gov.pl/pl/bip/px_dg~rdlp_wroclaw~nadl_olesnica_slaska~elaborat_2013.pdf  str.55

poniedziałek, 15 stycznia 2018

1935 - Lawina nad Morskim Okiem

Tegoroczna zima wypada nader słabo, zatem teraz rzut okiem w którąś z dawniejszych:
 Ogromna lawina w Zakopanem.
Zakopane. . W sobotę po południu usłyszano nad Morskiem Okiem olbrzymi huk, a w chwilę potem chmury gęstej śnieżycy objęły schronisko Przy Morskiem Oku. W tym momencie, jak się później okazało, runęła na Morskie Oko (żlebem między Opalonem a Miedzianem) wielka lawina.
Pod jej naporem 60-centymetrowa warstwa lodu na Morskiem Oku załamała się na przestrzeni około 300 T., a woda spod lodu podniosła się, zalewając prawie całą przestrzeń Morskiego Oka. Na drodze lawiny załamał się mostek i zmiażdżony wpadł do wody. Ostatni raz tak wielką lawinę nad Morskiem Okiem widziano w r. 1912.
[Orędownik na powiat nowotomyski,  14 lutego 1935 WBC]