sobota, 30 marca 2013

Problemy z Wielkanocą

Wygląda na to, że będziemy mieli w tym roku wymarzone białe Święta - tylko nie te. Nie dosyć, że Wielkanoc wypada dosyć wcześnie, to jeszcze zima ani śmie odpuszczać. Dlaczego jednak święto to jest ruchome, i w każdym roku wypada kiedy indziej? I skąd się ono w ogóle wzięło? A trzeba wiedzieć że było z tym w historii niemało zamieszania.

Wzięło się, w jego chrześcijańskim wymiarze, oczywiście z Biblii, będąc upamiętnieniem Zmartwychwstania. W zasadzie jest to najważniejsze ze wszystkich świąt kościelnych, ale ze względu na utrwalone w tradycji rytuały i prezenty, ludzie wolą Boże Narodzenie. Wskazówki odnośnie daty dziennej zawierają ewagnelie: do ukrzyżowania miało dojść w przeddzień Paschy - żydowskiego święta - 14 dnia wiosennego miesiąca Nissan, w czasie pełni księżyca. Stąd też pierwsi chrześcijanie obchodzili to święto zgodnie z kalendarzem hebrajskim, z którym jednak zachodziło pewne zamieszanie.
Kalendarz żydowski należy do tych pradawnych systemów opartych na cyklach księżycowych. Składa się zasadniczo z 12 miesięcy mających po 29 lub 30 dni, zaś rok trwa tylko 354 lub 355 lub 356 dni, zależnie od układu pełni. Tych kilka dni różnicy względem roku słonecznego po pewnym czasie powinno dawać kolosalną różnicę, toteż rozwiązuje się ten problem co trzy lata, gdy różnica urasta do 30-33 dni, dodając miesiąc przestępny Adar mający 29 dni i będący miesiącem zimowym. To zrównuje oba cykle ale nie do końca, toteż co pewien czas dodaje się jeszcze drugi miesiąc przestępny - Adar II, w nieregularnych odstępach powtarzających się co 19 lat, zaś Adar I ma w tym roku 30 dni. Powoduje to, że w podwójnie przestępnych latach rok ma nawet 385 dni. Zawiłe?


Zawiłe jest owszem, ale te wszystkie zmiany mają za zadanie uzgodnić ilość cykli księżycowych z cyklem słonecznym - liczba dni w obu kalendarzach w cyklu 19-letnim jest prawie taka sama. Celem zaś głównym tych zmian jest sprawienie, że dzień Paschy wypada na wiosnę, ta zaś liczona jest od dnia równonocy. 
Wróćmy jednak do naszych pierwszych chrześcijan.
Dość szybko utarło się w zachodnich gminach chrześcijańskich, aby święto odchodzić nie dokładnie w dzień po święcie Paschy, lecz w najbliższą po nim niedzielę, nazywaną Dniem Pańskim, jako że do zmartwychwstania miało dojść tego dnia tygodnia, w związku z czym dzień ukrzyżowania wypadał na piątek przed tym świętem. Natomiast kościoły wschodnie pozostały przy starym zwyczaju, a więc z Dniem Męki dzień przed Paschą a Zmartwychwstaniem trzy dni po tym. Ta rozbieżność zdań początkowo nie miała większego znaczenia, stała się jednak zaczątkiem coraz dalej sięgającego rozłamu. Kościoły Zachodnie opierały się na kulturze rzymskie, Kościoły Wschodnie czerpały z kręgu tradycji helleńsko-semickich.
 Pod koniec II wieku próbowano załatać rosnącą wyrwę sposobem odgórnym, uchwalając na kolejnych soborach, że wielkanoc może być świętowana tylko w niedzielę.
Gdy sobór wysłał list do Polikratesa, będącego biskupem wschodnich kościołów, ten nie uznał uchwały. Więc biskupi sprawujący władzę w Rzymie ekskomunikowali jego i jego wiernych. Grupę tą nazywano Quatrodecimanus ("czternastnicy"). Oznacza to, że pierwszy rozłam w kościele zaszedł z powodu różnicy zdań odnośnie symbolicznej daty święta.

Aby wyjaśnić sprawę ostatecznie w roku 325 n.e. zwołano wielki sobór w Nicei, na który zebrać się mieli wszyscy biskupi ówczesnego chrześcijaństwa. Oprócz uchwalenia wielu dogmatycznych formuł wyznania wiary, ustalono wówczas ostatecznie, że Wielkanoc ma przypadać na pierwszą niedzielę po pierwszej wiosennej pełni księżyca. Taka forma odrywała datę liturgiczną od kalendarza żydowskiego.
Początek wiosny przypadał na dzień równonocy, przypadającą wówczas 21 marca. Jakiego kalendarza? Oczywiście juliańskiego.

Kalendarz Juliański, którego ostateczną formę ustalono w roku 46 p.n.e. za panowania Juliusza Cezara, był w owym czasie najdoskonalszym z używanych. Przedtem w Rzymie używano kalendarza księżycowego, z miesiącami mającymi od 29 do 31 dni. Co dwa lata dodawano miesiąc przestępny i długość roku mniej więcej się zgadzała, ale manipulacje początkiem roku i wyrzucanie lub dodawanie dni zależnie od kaprysów władców tak rozregulowały system, że w I wieku p.n.e pierwszy zimowy miesiąc, odpowiednik grudnia, przypadał we wrześniu. Stąd reforma ustalająca długość roku na 365 dni z dodawanym jednym dniem przestępnym co cztery lata, co daje średnią długość 365,25 dnia.
Nie było to jednak wystarczająco ścisłe. Ustalona obecnie, dokładniejszymi metodami, długość roku słonecznego to 365,2422 dni. Różnica między tymi długościami jest zatem niewielka, ale po odpowiednio długim czasie staje się istotna. Co 128 lat kalendarz juliański naliczał jeden dzień więcej niż powinien. Na dodatek przez kilka dekad aż do roku 8 n.e. lata przestępne nie były wprowadzane co 4 lecz co 3 lata, bądź w ogóle, na wskutek niedbalstwa, co korygowano nie dodając tych dni przez pewien okres. Dopiero od tego czasu można mówić o pełnym systemie - ze wspomnianymi przesunięciami.
Za czasów Cezara równonoc przypadała 25 marca. Do czasów Soboru zdążyła przesunąć się na 21 marca, z powodu tej różnicy. W miarę upływu czasu przesuwała się dalej i w XVI wieku wypadała już 11 marca. Co zatem zrobiono? - zreformowano kalendarz.
Papierz orzekł że po 4 października roku 1582 ma następować od razu 15 października, zaś w pewnych latach dni przestępne mają nie być dodawane, tak aby w okresie 400 lat tych ujętych dni było dokładnie tyle co nadmiarowych, a więc 3. Obecnie każdy uczeń jest jak sądzę w stanie opowiedzieć, że reforma gregoriańska miała na celu zlikwidowanie nadmiarowych dni i zrównanie czasu kalendarzowego z rzeczywistym - i odpowiadając tak będzie w błędzie. Tak na prawdę nasz wyimaginowany "czas rzeczywisty" nikogo właściwie nie obchodził. Chodziło tylko o to, aby zachować porządek w datach Wielkanocy, stopniowo bowiem najwcześniejszy możliwy termin cofał się w tył i wiosenne święto stawało się coraz mniej wiosenne. Postanowiono usunąć nadmiarowe dni, ale nie nadmiar aż do początków kalendarza, lecz do czasów Soboru Nicejskiego - w których to zebrało się już przecież 3 nadmiarowe dni. Reforma nie usuwała tej różnicy.

Jak ostatecznie jest z tym przesuwaniem Wielkanocy?
Jak to już pisałem, Wielkanoc przypada w niedzielę po pierwszej wiosennej pełni księżyca. Wiosna zaczyna się od równonocy, to jest od 21 lub 20 marca, zależnie od układu dni przestępnych. Jeżeli pełnia wypada w niedzielę, to Wielkanoc jest obchodzona w następną. Długość miesiąca księżycowego to 29,5 dnia. Stąd wynika zakres:

Najwcześniejsza Wielkanoc przypada na 22 marca, gdy pełnia następuje w sobotę 21 a pierwszy dzień wiosny 20 marca. Najpóźniejsza następuje gdy wiosna zaczyna się 21 marca i jest to pełnia a następna 19 kwietnia i jest to poniedziałek, w związku z czym następna niedziela to 25 kwietnia.
Wraz z ruchomością Wielkanocy, zmieniają się pory innych świąt - Zielone Świątki, obchodzone po 50 dniach mogą zatem przypaść nawet w lipcu. Inaczej jest w kościele prawosławnym, gdzie nadal używa się kalendarza juliańskiego. Rozbieżność sięgnęła już w naszych czasach 13 dni przez co wszystkie święta są przesunięte, a zakres dat Wielkanocy odpowiada 4 kwietnia - 13 maja naszego kalendarza. Pewne znaczenie ma także różny sposób obliczania tej daty w kościołach - mimo przesunięcia zdarza się, że w obu święta wypadają w tym samym terminie.

Te ciągłe zmiany dla wielu stały się dziś niewygodne, stąd też coraz żywszy jest pomysł, aby ustalić stały dzień na to święto. Najczęstsza propozycją jest druga niedziela kwietnia. Jeszcze inną propozycją jest skłonienie kościołów wschodnich do świętowania w tym samym terminie co zachodnie, lub odwrotnie. Oczywiście wraca tu spór z III wieku - każda grupa uważa, że ich data jest właściwsza. A na razie wszystko po staremu.

post scriptum:
Dodam tu poniżej, by nie zaburzać pierwotnego układu tekstu, jeszcze jedną refleksję.
Gdy Sobór Nicejski ustalał sposób liczenia daty Wielkanocy, jednym z argumentów za taką zmianą, była nieporządna forma kalendarza hebrajskiego i błędy naliczania, powodujące że w latach pomiędzy przestępnymi Pascha mogła wypaść przed równonocą. Naliczone błędne dni kalendarza juliańskiego powodowały, że nowy sposób liczenia całkowicie oddzielał te dwa systemy, tym samym świat chrześcijański odcinał się od swych żydowskich przodków, którzy zaczynali być powoli traktowani prawie jak poganie.
Zastanawiającą kwestią są jednak słowa Anatoliusza Aleksandryjskiego, który uważał za błąd opierać się na cyklach księżyca, uważając je za ważniejsze, gdy słońce jest jeszcze w dwunastym znaku zodiaku, uważanym za znak zimowy. Zatem obchodzenie Zmartwychwstania, wprawdzie skorelowane z rytmami księżycowymi, miało być powiązane przede wszystkim z ruchami Słońca; pierwszorzędnym warunkiem było przekroczenie równonocy i wejście Słońca w znaki wiosenne.
Takie rozumienie było uważane za właściwe przez kościoły zachodnie, kształtujące się w kręgu kultury rzymskiej i używające kalendarza juliańskiego - słonecznego. Można w tym widzieć odejście od dawnych, bardziej pierwotnych kultów lunarnych, na rzecz bardziej rozwiniętych kultów solarnych. Wpływy kultów lunarnych w judaizmie są bardzo wyraźne - począwszy od kalendarza, do poświadczonego w Biblii zwyczaju świętowania w każdy nów księżyca - stąd wysuwane są czasem teorie, że Jahwe pierwotnie był bogiem księżyca. Przesuwając datę Wielkanocy, i uzależniając ją od równonocy, związało się chrześcijaństwo z kręgiem kultów solarnych, czego wyraźne ślady można dostrzec w symbolice - przedstawienia Chrystusa jako wschodzącego słońca, czy zawłaszczenie symboli życia i odradzania się a nawet praktyka orientowania kościołów tak, aby ołtarz wychodził na wschodzie*
Pewnym śladem może być nawet data Bożego Narodzenia - jak to już kiedyś pisałem, nie wiadomo kiedy miałoby ono następować, bo Biblia nie precyzuje pory, lecz na podstawie dowodów pośrednich można stwierdzić, że raczej na początku jesieni. Przyjęta data 25 grudnia była zatem symboliczna. Przyczyny natomiast przyjęcia właśnie jej nie są zupełnie jasne, wydaje się jednak że znów zadecydowały tutaj wpływy kultury rzymskiej.
 25 grudnia w dawnym Rzymie właśnie kończyły się Saturnalia będące czasem rozprężenia obyczajów, dające niewolnikom i sługom większą swobodę; wyznawcy Mitraizmu obchodzili święto narodzin Mitry, a na dodatek na ten sam czas wprowadzono państwowe święto Sol Invictus. Daty tych świąt były bezpośrednio związane z przesileniem zimowym, które w tamtych czasach przypadało na 25 grudnia. Precesja od tego czasu spowodowała przesunięcie, którego nie mogły usunąć poprawki kalendarza. Przyjęcie świętowania w tym dniu miało zatem tą zaletę, że z jednej strony stanowiący dużą część wiernych niewolnicy mieli czas na świętowanie na uboczu, a z drugiej strony nowe święto zastępowało w świadomości wiernych te poprzednie. Tyle że niechcący(?) tym samym po raz kolejny kult chrześcijański został powiązany z solarnym.

Zastanawia zatem czy teraz próby ujednolicenia daty Wielkanocy nie spowodują - świadomie bądź nie - dalszego odcięcia, gdyż daty nie będą już powiązane ani z rytmami księżycowymi ani z równonocą?

--------
* Słowo "orientacja" wywodzi się od "orient" - czyli wschód.
http://en.wikipedia.org/wiki/Easter
http://en.wikipedia.org/wiki/Computus
http://en.wikipedia.org/wiki/First_Council_of_Nicaea
http://en.wikipedia.org/wiki/Paschal_Full_Moon
http://en.wikipedia.org/wiki/Passover
http://en.wikipedia.org/wiki/Hebrew_calendar
http://en.wikipedia.org/wiki/Julian_calendar
http://en.wikipedia.org/wiki/Roman_calendar
http://en.wikipedia.org/wiki/Easter_controversy
http://en.wikipedia.org/wiki/Gregorian_Calendar

 "Lunarne aspekty Judaizmu" Racjonalista.pl

poniedziałek, 25 marca 2013

1926 - Trąba powietrzna we Wrocławiu

Interesujący opis:

   Latający słup piasku                                                                                                                                                   Trąba powietrzna na Górnym Śląsku.
Z Wrocławia donoszą, że na placach
leżących między miejscowościami Marschwitz i
Muckerau pojawiła się olbrzymia, sięgająca
zda się nieba trąba powietrzna, która wśród
strasznych grzmotów posuwała się szybko
ku wschodowi.
Na cmentarzu w Marschwitz trąba ta powyrywała
z korzeniami drzewa,których jeden człowiek
nie byłby w stanie objąć. Trąba skierowała się
następnie ku wsi, gdzie zrywała dachy z domostw
i zwróciła się ku przędzalni, w okolicy której z domów
mieszkalnych również pozrywała dachy, wyrzucając
je ze straszliwą siłą w powietrze.
Tam trąba powietrzna straciła swą siłę i znikła

[Wtorek 23 Marca 1926 Łódzkie Echo Wieczorne]
Kopie tej notki można znaleźć też w innych gazetach z tego okresu - brak jednak daty zdarzenia. Dawne wsie Marshwitz i Muckerau, to Marszowice i Mokra, dziś stanowiące dzielnice Wrocławia. Na terenie dawnego cmentarza w Marszowicach dziś stoi kościół pw.Matki Bożej Nieustającej Pomocy, natomiast przędzalnia to dziś dawne zakłady włókiennicze. Na podstawie tych dwóch punktów można wyznaczyć długość pewnej trasy na ok. 1,2 km. Ponieważ trąba pojawiła się między Marszowicami a Mokrą długość ścieżki kontaktu musiałaby nieco przekroczyć dwa kilometry, ale nie sposób wyznaczyć rzecz dokładniej.
Zerwanie dachów i wyrywanie drzew to siła rzędu F1.

Pewne źródło niemieckie wskazywałoby na datę 3 marca[1], co jest porą zdecydowanie nietypową, zwłaszcza że trąbie miały towarzyszyć grzmoty.
--------
[1] http://lowcyburz.pl/forum/viewtopic.php?p=9961  

środa, 13 marca 2013

1931 - To nie był szczęśliwy tydzień dla aktorów...

Trzy informacje z tego samego wydania:

Autobus z artystami teatr. wywrócił się
przygniatając kilka osób
.

Grodno.
Autobus w którym jechali artyści
teatru objazdowego z Grodna do Białegostoku na
przedstawienie, wywrócił się na przedmieściu Grodna
do rowu i przygniótł jadących. Dyrektor teatru
p. Brokowski i 5 artystów ponieśli podczas katastrofy
ciężkie rany, 6 osób jest lżej rannych. 4 zaś wyszły
bez szwanku.
Ciężko rannych artystów umieszczono w szpitalu miejskim,
życiu ich nie zagraża żadne niebezpieczeństwo.
--
Morderstwo na scenie.
Ludność wioski Hifnerbaden w Czechosłowacji
żyje obecnie pod wrażeniem krwawej tragedji, jaka
rozegrała się w czasie przedstawienia amatorskiego
ochotniczej straży pożarnej. Wystawiono mianowicie
sztukę pt: "Mord na ulicy" a czysty dochód
przeznaczono na kupno kilku hydrantów i drabinek
sznurowych, używanych w pożarnictwie. Kiedy
w drugim akcie rozgrywało się na scenie morderstwo,
wtedy jeden z aktorów 24 letni J. Rezciak,
wyciągnął z kieszeni nóż kuchenny i ugodził nim
śmiertelnie drugiego odtwórcę Józefa Strobia, który
w kilka minut później zmarł w oczach... bijącej
rzęsiste brawa widowni. Publiczność nie przeczuwała
bowiem nic złego i sądząc, że owa scena należy
do sztuki - nagrodziła aktorów oklaskami. Dopiero
później odkryto morderstwo: w teatrze powstała
nieopisana panika. Tłum rzucił się na poszukiwanie
zbrodniarza. W odległości kilkudziesięciu kroków
od budynku teatralnego znaleziono już zwłoki mordercy.
Wskutek podniecenia i zbyt silnego wzruszenia
po dokonaniu czynu zmarł on prawdopodobnie na udar serca.
--
Zgon śpiewaczki na scenie.
Podczas przedstawienia opery Webera "Wolny Strzelec"
na scenie teatru miejskiego w Zittau, w Saksonji,
licznie zebraną w teatrze publiczność wstrząsnęło
zajście tragiczne.
Znana śpiewaczka saska, pani Walerja Eilers von Linien,
małżonka sekretarza zarządu tego teatru, uległa,
gdy znajdowała się na scenie, atakowi apoplektycznemu i
runęła na podłogę. Przywołany natychmiast lekarz teatralny
mógł już tylko stwierdzić śmierć.
Śpiewaczka, licząca 61-szy rok życia i należąca od lat 25
do zespołu artystów teatru w Zittau, zmarła na otwartej scenie.
Publiczność, patrząca na to zajście wstrząsające, nie zdawała sobie
sprawy z powagi sytuacji. Dopiero gdy opuszczono zasłonę i
dyrektor teatru, wystąpiwszy przed nią zawiadomił zebranych o zgonie
artystki, wszystkich ogarnęło wzruszenie głębokie i jakby na komendę
cała publiczność powstała z miejsc swoich dla uczczenia zmarłej.

[Dodatek do Orędownika Ostrowskiego
Ostrów  Odolanów dn. 27. listopada 1931]
Jak to się czasem przypadki zbiegają....

piątek, 8 marca 2013

Piaskowe trąby

Kilka dawnych przypadków dust devilów:

Łódź 1936:
''Trąba powietrzna w Łodzi''
'Zniszczyła kilka straganów na placu Reymonta'

Niecodzienne zjawisko obserwowano wczoraj na terenie targowiska i hal targowych przy ul. Piotrkowskiej 317.
Mimo że pogoda dopisywała i nie było silnego wichru, około godziny 11 przed południem nagle na terenie targowiska w pobliżu hal utworzył się wir powietrzny (trąba powietrzna).
Silny wicher porwał trzy stragany, które uniósł na wysokość około dwu pięter, poczem zerwał dachy ze straganów i poniósł je aż na ulicę Wólczańską.
Zdruzgotane szczątki ścianek drewnianych straganów upadły za budynkiem hal. Na szczęście nikt z przechodniów nie doznał szwanku
[Głos Poranny  9 lipca 1936]
 Warszawa 1886:

Kurjer Warszawski nr. 146
28 maja 1886

"Niezwykłe zjawisko"
Przechodzący dnia wczorajszego, o godzinie 2-ej po południu przez plac Zamkowy, byli świadkami niezwykłego zjawiska. W kierunku od Bednarskiej ku Zjazdowi mknęła szybko trąba powietrzna en miniature. Był to sięgający do pierwszego piętra, znacznej objętości, słup piasku, unoszonego przez silny wiatr i obracający się z wielką szybkością około swej osi.

Wawer 1915
 Kuryer dla wszystkich
 31 Maja 1915 roku
 Trąba powietrzna (or.) Wczoraj o godz. 3-ej po południu pod lasem między Wawrem a Aninem w chwili odejścia kolei konnej Wawer —Wiązowna pasażerowie mieli widok niezwykły. W pobliżu utworzyła się trąba powietrzna, która uniosła w górę wirujący słup kurzu' i piasku  niezwykle grubego obwodu. Robiło ' to wrażenie strasznego dymu pożaru olbrzymiego. Słup wirował tak z 5 minut, posuwając się na przestrzeni 1/4 wiorsty poczem się ulotnił i zanikł nie dogoniwszy odjeżdżającego wagonu, którego pasażerowie mieliby nieprzyjemną niespodziankę, gdyby ich  dosięgnął.

Zgierz 2006
Trąba szalała na rynku

Prawdziwy horror przeżyli w minioną niedzielę (23 lipca) mieszkańcy placu Targowego w Zgierzu. Około godz. 14 w okolicach rynku z płodami rolnymi przeszła trąba powietrzna.
- Siedziałem na stole pod wiatą - opowiada pan Janek. - Był morderczy upał. Nagle z daleka zobaczyłem coś niesamowitego. W moim kierunku zbliżał się wirujący w powietrzu tuman kurzu. Podmuch był tak silny, że zrzucił mnie na ziemię.
Wichura zerwała dach nad jedną z hal targowych i rzuciła go na ziemię. W tym tygodniu pracownicy służb komunalnych naprawiali szkody.
[Ekspress Ilustrowany]