środa, 1 października 2014

1932 - Ukrzyżowanie z własnej woli

Dawno nie wrzucałem tu ciekawostek z dawnej prasy. Teraz więc wklejam absolutnie niesamowitą historię:

Fanatycy religijni chcieli ukrzyżować starca

Białystok.
We wsi Grzybowszczyzna zamieszkuje niejaki Eljach Klimowicz, który w swoim czasie spieniężył cały swój majątek i wybudował cerkiew. W okolicy, wśród fanatyków, których jest sporo, Klimowicz słynie jako święty człowiek.
Onegdaj przybył do Grzybowszczyzny jakiś starzec w towarzystwie kobiety, dźwigając na plecach wielki krzyż drewniany. Na krzyżu owym, z własnej i nieprzymuszonej woli, miał być ukrzyżowany starzec, chcąc umrzeć śmiercią męczeńską, na wzór Chrystusa. Ukrzyżowanie miało się odbyć w pobliżu cerkwi, wzniesionej przez Klimowicza.

Przed cerkwią zebrał się wielki tłum fanatyków, którzy rozebrali staruszka do naga i mieli przystąpić do wbijania mu gwoździ w ciało, gdy nagle zjawił się Klimowicz który zgromił i rozpędził tłum.
Całe to zdarzenie wywołało duże wrażenie w okolicy.

[Goniec Wielkopolski , Poznań 17 grudnia 1932 r. WBC]
Chodzi o wieś Stara Grzybowszczyzna niedaleko Krynek, zaraz przy granicy. Pochodzący z niej Eljasz Klimkowicz, niepiśmienny chłop, ogłosił się w latach 20. prorokiem. Zdołał przekonać do siebie wielką grupę wyznawców. To z ich datków w 1930 roku zbudował cerkiew pod wezwaniem Narodzenia św. Jana Chrzciciela, stojącą we wsi do dziś i służącą prawosławnym. Założył też opodal osadę Wierszalin, która miała stanowić w przyszłości centrum świata, nowy Rzym, zaś pobliska dolinka miała stanowić Dolinę Józefata gdzie wyznawcy mieli przetrwać koniec świata.
W artykułach na jego temat pojawia się też opowieść o próbie ukrzyżowania samego proroka, która skończyła się bądź ucieczką bądź tym że wyznawcy nie mieli odwagi tego dokonać. Niewykluczone że jest to mocno zniekształcony przekaz powyższej historii, która miała się nieco inaczej.
Mówiono o dokonywanych przezeń cudach a przybyłym z daleka opowiadano, że cerkiew wyrosła z ziemi w jedną noc. Podobno modlono się do obrazków z jego wizerunkiem.

Wszystko skończyło się w 1939 roku, gdy proroka zaaresztowało NKWD i po oskarżeniu o działalność antysowiecką, wywieziono do łagru pod Irkuckiem.
Prawdopodobnie po wielu latach jako wyniszczony starzec wyszedł z łagru i umarł w rosyjskim przytułku dla starców.

Wieś Wierszalin została opuszczona. Widać tam jeszcze pozostałości domów wyznawców. Dom proroka dobrze się zachował - najpierw mieszkali tam dawni wyznawcy, potem używało go nadleśnictwo, nie wiem czy nie zrobią tam jakiegoś muzeum.
---------
* http://www.zielonewrota.pl/index.php?art=2743&k=59&p=50
* http://www.mapakultury.pl/art,pl,mapa-kultury,95829.html

niedziela, 28 września 2014

Książki 44

Zainspirowany popularną ostatnio zabawą w tworzenie list najulubieńszych książek, postanowiłem stworzyć podobną. Jednak gdy zacząłem sobie przypominać tytuły, zdałem sobie sprawę, że musi  być obszerniejsza. Przyjąłem więc, że lista będzie gromadziła książki z jednej strony "bardzo dobre, godne polecenia" a z drugiej "mające wpływ, skłaniające do zastanowienia". Dla autorów których wiele książek mi się podoba uznałem, że nie będę dawał więcej jak dwie z różnych względów reprezentatywne. No i tak przebierając i rozważając wybrałem 44 książki:


-  "Trudna decyzja panny Pym" Josephine Tey
- "Dawna nowela włoska" Antologia
- "Czarny pająk" Antologia
- "Kolor magii" Terry Pratchett
- "Noc i ciemność" Agatha Christie
- "Samotna wiosną" Agatha Christie
- "Wszystko czerwone" Joanna Chmielewska
- "Solaris" Stanisław Lem
- "Tako rzecze Lem" - Lem & Bereś
- "Alicja w Krainie Czarów" Lewis Caroll

- "Bóg urojony" Dawkins
- "Ciemności kryją ziemię" Andrzejewski
- "Matka Joanna od aniołów" Iwaszkiewicz
- "Wątpliwości księdza Browna" Chesterton
- "Dom na granicy światów" Wiliam Hope Hodgson
- "Dworzec Perdidio" China Mieville
- "Dziwna historia o upiorach, z latarnią w kształcie piwonii" Sanyutei Encho
- "Fantastyczne opowieści" Antologia
- "Flet z mandragory" Jerzy Łysiak
- "Alef" Borges

- "Kocia Kołyska" Vonnegutt
- "Wizyta starszej pani" Durrenmatt
- "Limes Inferior" Janusz Zajdel
- "Sto lat samotności" Marquez
- "Ciekawe  doświadczenia" Stefan Sękowski
- "Oberki do końca świata" Wit Szostak
- "Gargantua i Pantagruel" Rabelaise
- "Omon Ra i inne opowieści" Wiktor Pielewin
- "Opowieści niesamowite" Poe
- "Pałac Lodowy" Tariei Vesaas

- "Pielgrzymka Arsenijego Njegowana" Pekic
- "Przewodnik stada" Connie Willis"
- "Sklepy cynamonowe" Bruno Schulz
- "Tydzień z godziną zero" Alicja Niedźwiedzka
- "Gormenghast" Mervyn Peake
- "Wyrocznie i wróżby pogańskich Skandynawów" Słupecki
- "Wysokie okno" Chandler
- "Zoo City" Beukes Lauren
- "Żywe Kamienie" Wacław Berent
- "Tango" Mrożek.

- "Czarny ogród" Małgorzata Szejnert
- "Wiersze" Leśmian
- "Chemia i życie" Jerzy Stobiński
- "Paragraf 22" Heller

A uzasadnienie?

Antologie opowiadań znalazły się tu, ponieważ dostarczyły mojej wyobraźni wielu wątków fabularnych i pomogły odnaleźć powiązania między różnymi utworami. Były też tropami wiodącymi do ciekawych autorów.
"Trudna decyzja panny Pym" to kryminał nietypowy. Autorka w pewnym stopniu łamie zasady literackie, pozostawiając czytelnika z poczuciem że choć rozwiązanie jest jasne i logiczne, to jednak "ta historia nie powinna się tak kończyć". Ostatecznie tym co jest tu najważniejsze, to chwilowa władza jaką może posiadać człowiek sądzący, że odkrył prawdę i niezmienialne konsekwencje jej użycia. Długo się potem zastanawiałem na tą książką.
Inne wymienione tu kryminały stanowiły dla mnie także coś więcej jak tylko rozrywkę. W "Nocy i ciemności" Christie jest kilka punktów, każących zastanawiać się czy autorka nie próbowała pod niezbyt jak na nią oryginalną fabułą przemycić pewnych szerszych rozważań. "Wysokie okno" wybrałem jako przykład świetnie napisanych kryminałów Chandlera, "Wątpliwości księdza Browna" jako przykład świetnych nowel Chestertona, analogicznie "Wszystko czerwone" jako przykład Chmielewskiej w najlepszej formie.

Jest tu książek o szczególnym klimacie, nieco fantastycznym, nieco poetyckim, w który należy się wczuć. "Pałac lodowy" to ciekawa opowieść o pamięci i izolacji, ale najbardziej uwagę przyciąga fascynujący i niejednoznaczny Pałac, co raz pojawiający się w tle zdarzeń. "Gormenghast" to dziwna powieść, gdzieś pomiędzy nurtami. Niekiedy zalicza się ją do fantasy, ale w zasadzie wymyka się kanonom. Jej podstawowym zabiegiem konstrukcyjnym jest zwielokrotnienie i wyolbrzymienie, zaś gargantuiczna karykatura poprowadzona jest na tyle konsekwentnie, że tworzy własny niezależny świat, całkiem wszakże pozbawiony magii. "Dom na granicy światów" to niejasna opowieść o miejscu, w którym spotykają się różne rzeczywistości, przeprowadzona w stylu klasycznych opowieści niesamowitych. "Sklepy cynamonowe" to czysta fantazja, natomiast "Oberki do końca świata" to bardzo udany polski realizm magiczny.

"Dworzec Perdidio" i "Zoo city" to świetne dowody na to, że fantasy nie musi podążać za stereotypami i schematami poprzedników. "Matka Joanna od aniołów" to jedna z lepszych nowel Iwaszkiewicza. "Alicja w Krainie Czarów" to klasyczna bajka, w której coś ciekawego znajdzie też dorosły. Wraz z kontynuacją stanowi kwintesencję prozy absurdalnej.
"Solaris" dałem jako przykład Lema, choć za równie dobrą uważam "Wizję lokalną" i opowiadania "Dzienników gwiazdowych". Z kolei wywiad Beresia "Tako rzecze Lem" to przykład rozmowy na wysokim poziomie, obejmującej tematykę ścisłą i filozoficzną.
"Dziwna historia o upiorach..." to przykład klasycznej literatury japońskiej. Właściwie nie jest to książka napisana - stanowi opracowane stenogramy opowieści ułożonej w głowie i wygłaszanej ustnie przez jednego z ostatnich japońskich Opowiadaczy. Jako literatura mówiona została stworzona zgodnie z pewnymi kanonami i z uwzględnieniem obyczajów, tym samym stanowiąc okienko, pozwalające zajrzeć do japońskiej kultury.
Z podobnych przyczyn dodaję na listę książkę etnograficzną Słupeckiego o wróżbach w przedchrześcijańskiej Skandynawii, bo czytając ją uświadomiłem sobie jak płytki obraz tej kultury funkcjonuje w literaturze, nawet w fantasy.

"Flet z Mandragory" to zupełnie osobliwa powieść, łącząca obraz państwa totalitarnego z magią i makabrycznym humorem. W zasadzie można by ją nazwać pierwszą polską powieścią fantasy, i to od razu urban, choć gatunkowo jest raczej przemieszana. "Kocią Kołyskę" dałem jako przykład książek Vonnegutta. Powieścią o bardzo ciekawym zamyśle jest też "Sto lat samotności" która obrosła już pewną legendą "magicznej opowieści" co sprawia że wielu spodziewa się czegoś ciepłego i kojącego w rodzaju książek o życiu w Prowansji - a tymczasem w tej nie jest to tak łatwo. Dla mnie to książka o próbie stworzenia społeczności odcinającej się od błędów ludzkości, zaczynającej z czystym kontem a mimo to powtarzającej błędy ludzkości i to z przerażającą dokładnością w kolejnych pokoleniach.
"Paragraf 22" może być odebrana jako powieść antywojenna, ale kilka szczegółów pozwala uznać ją za obejmującą absurd "walki z życiem".
"Omon Ra" to zbiór opowiadań Pielewina, nietypowego pisarza, który będąc zanurzony w politycznych sprawach Rosji, inspirację czerpie z filozofii buddyjskiej, tworząc ciekawe metafory obrazujące odzieranie świata ze złudzeń.
"Tango" i "Wizyta starszej pani" to dwie intrygujące i wciąż aktualne sztuki teatralne. "Czarny ogród" to znakomity reportaż opisujący przemiany społeczności śląska, bardziej koncentrujący się na szczególe niż na metaforze jak to czynił Kapuściński.

"Przewodnik stada" to zabawna powieść o dziejach pewnego odkrycia. Właściwie nie jest to fantastyka, raczej "powieść o nauce" pokazująca przerysowany obraz naukowego instytutu pracującego zupełnie jak przedsiębiorstwo nastawione na stałe zwiększanie wydajności badawczej i profilującego badania pod kątem uzyskania jak najlepszego grantu. Obraz zaskakująco podobny do tego, co dzieje się w dzisiejszej polskiej nauce.

"Ciekawe doświadczenia" oraz "Chemia i życie" to dwie książki które sprawiły, że już w szkole podstawowej zainteresowałem się chemią.

ps. A szukającym większej ilości poleceń proponuję zajrzeć na listę 50 książek portalu Kulturą w płot, oraz listę 10 książek profesora Czachorowskiego.

poniedziałek, 22 września 2014

Śmiertelne wypadki z bronią myśliwską

Swego czasu January na Biokompoście opublikował świetny tekst "W obronie Myśliwych" przedstawiający tą grupkę ludzką tak, jakby byli rzadkim gatunkiem szkodnika, wyrządzającego szkody w przyrodzie.
Próbował przy tym porównać szkody wywołane przez łosie ze szkodami wywoływanymi przez myśliwych, a zwłaszcza przypadki śmiertelne ich działań, ale nie był w stanie znaleźć żadnych statystyk takich wypadków. W ramach przyczynku do dalszych analiz proponuję taką listę:

[aktualizacja do 2023]

2023

- Szczeciński komornik zginął na początku stycznia podczas indywidualnego polowania koło Przesącina. Zastrzelił go drugi myśliwy, który też był na indywidualnym polowaniu. Okoliczności strzału są niejasne. [52] 

2021

- W listopadzie myśliwy postrzelił innego podczas polowania zbiorowego koło Rokitna, w woj. lubelskim. Ranny zmarł w szpitalu po kilku dniach. Przyczyną był niekontrolowany wystrzał z powodu złego obchodzenia się z bronią. Myśliwy tłumaczył jednak, że broń oparta o ramię wystrzeliła, bo pod kabłąk wpadł guzik kurtki i nacisnął spust; a że broń była odbezpieczona i skierowana w stronę kolegi... [54] 

2022

- W sierpniu do śmiertelnego postrzelenia doszło w Piaskach Szlacheckich koło Krasnegostawu. Myśliwi jechali samochodem z załadowaną bronią. Gdy jeden z nich zauważył w oddali lisa, zaczął wysiadać. Podczas brania sztucera położył palec na spuście a broń wystrzeliła w kierunku innego myśliwego siedzącego na tylnym siedzeniu. [53]

- W lutym mężczyzna zginął podczas polowania koło Wolsztyna. Wygląda na to, że postrzelił się podczas nieprawidłowego rozładowywania broni. [51] 

2020

- Uczeń szkoły sadowniczej został zastrzelony w sadzie koło szkoły, gdy zbierał jabłka. Zastrzelił go były policjant, który polował na dziki, polowanie nie było zgłoszone, więc był to raczej kłus. [50]

2019

- Podczas polowania zbiorowego dla myśliwych z Danii, we Włościborzu koło Kołobrzega jeden z uczestników zastrzelił naganiacza.[45] 

- Identyczna sytuacja zdarzyła się w Ulicznie koło Wrocławia. Jeden z kilkunastu uczestników polowania na dziki strzelił w stronę linii, którą szli myśliwi, gdy jeden z dzików wpadł między polujących. Inny myśliwy dostał w głowę i zmarł w szpitalu.[46]

- W gminie Czerniewice myśliwy zastrzelił innego podczas pakowania naładowanej broni do torby.[47]

- W Gidlach koło Radomska myśliwy pomylił innego mężczyznę z dzikiem. [48]

2018

 ? (chyba się nie zdarzył wypadek)
 2017
- O okolicy wsi Słoćwina koło Głogowa myśliwy zastrzelił po zmroku mężczyznę wychodzącego z lasu. Widząc coś ciemnego na granicy lasu uznał, że to dzik. [40] Tłumaczył początkowo że postrzelony był pijany i szedł na czworakach i dlatego wyglądał jak dzik. Badanie krwi stwierdziło jednak że zabity był trzeźwy.[41]
- Podczas polowania na zające myśliwy ze Słupeczna w woj. Lubelskim śmiertelnie postrzelił się w szyję.[42]

- Podczas polowania w Miłakowie w środku nocy jeden myśliwy postrzelił w pierś drugiego, zaczajonego na polu kukurydzy.[43]

2016
- Podczas polowania w Strzemiesznej koło Czerniewic zginął jeden z myśliwych, postrzelony przez innego [34]
- W okolicy Wągrowca znaleziono na drodze rannego rowerzystę. Gdy zmarł w szpitalu okazało się, że zginął od kuli używanej w broniach myśliwskich. Tego dnia w pobliskim lesie polował indywidualnie 21-letni myśliwy. Tłumaczył że strzelał do sarny i pocisk rykoszetował. Okazało się jednak że oddał tego dnia więcej strzałów, w tym kilka bezpośrednio w stronę oddalonej o 300 metrów drogi.[35]
- Podczas polowania w Starym Dworku w woj. lubuskim, myśliwy zastrzelił drugiego. Siedząc na ambonie wycelował w jego kierunku broń. Tłumaczył potem. że szukał go przez lunetkę celowniczą i przypadkiem strzelił.[36]

- Podczas polowania upamiętniającego 20-lecie koła łowieckiego, myśliwy strzelający wzdłuż torów kolejowych do dzika, postrzelił innego myśliwego w udo. Ten zmarł z wykrwawienia - dostał w tętnicę.[44]

2015
- W gminie Łaszczów, woj. lubelskie, myśliwy śmiertelnie postrzelił drugiego.[37]
- W Kurznie koło Opola myśliwy śmiertelnie postrzelił się podczas polowania. [39]

2014:
- Myśliwy w Sobótce Starej w woj łódzkim wracając z polowania z odbezpieczoną bronią, potknął się i upadł. Broń wystrzeliła, zabijając siedzącego 300 metrów dalej w aucie mężczyznę[1],[2]
- Z kolei myśliwy z Okonki prawdopodobnie przypadkowo śmiertelnie się postrzelił[3]
- Koło Mieściska w Wielkopolsce myśliwy zastrzelił drugiego. Pomylił go z dzikiem[38]
2013
- Myśliwy z Daninowa prawdopodobnie śmiertelnie postrzelił się ze sztucera. Samobójstwo?[4]
 2012
- myśliwy z Pielni zabił żonę, strzelając z wnętrza budynku gospodarczego do lisa[5]
- wójt gminy Urszulin prawdopodobnie postrzelił się w udo w ambonie i zmarł od wykrwawienia[6]
- W Wyrykach w woj. lubelskim myśliwy zastrzelił kolegę podczas polowania na dziki. Po ciemku pomylił go z dzikiem[7]
- identyczna historia zdarzyła się w Korczówce, koło Białej Podlaskiej. Myśliwy pomylił kolegę z dzikiem. Była noc, w dodatku mglista, a myśliwi nie ustalili gdzie który się znajduje[8]
- kolejny wypadek miał miejsce w Żeliznej w dzień. Na polu kukurydzy zginął właściciel pola naganiający dziki myśliwemu[9]
- właścicielka pola kukurydzy w Luszynie zastrzeliła mężczyznę biorąc go za niszczącego zbiory dzika. Jak się okazało kucał na skraju pola, sadząc w kukurydzy marihuanę, mając zapewne nadzieję że nikt jej tam nie zauważy[10]
2011
- Myśliwy w Niemczy zastrzelił żonę, myląc ją z dzikiem[11]
- Podczas polowania na bażanty w Cykarzewie, jeden myśliwy śmiertelnie postrzelił drugiego[12] Prawdopodobnie broń wystrzeliła gdy potknął się o kretowisko
- równie nieostrożni byli myśliwi z Adamowa, którzy poślizgnęli się na skarpie. Broń jednego wystrzeliła, zabijając drugiego[13]
- podczas polowania w Książęcym Lesie koło Leszna śmiertelnie postrzelono mężczyznę[14]
 2010
- Myśliwy z Sumina który zaczaił się na dziki przy polu kukurydzy zastrzelił nad ranem kobietę. Jak się okazało przyszła na pole podebrać czyjąś kukurydzę[15]
- myśliwy śmiertelnie postrzelił kolegę w Barankówku koło Dębna[16]
2009
- koło Leśniawy w gminie Puck rykoszet zabił jednego z myśliwych. W prasie tłumaczono że pocisk odbił się od dzika, ale wydaje się że raczej było to drzewo.[17]
- podczas polowania w Oleszycach myśliwy śmiertelnie postrzelił się bronią, która upadła mu na ziemię[18]
2008
- Myśliwy zastrzelił syna w Chachalni podczas nagonki[19]
2007
- W okolicach Korczowej myśliwy zastrzelił mężczyznę, myląc go z dzikiem[20]
2006
- 30-latek zginął podczas polowania pod Pobiedziskami. Inny myśliwy postrzelił go w udo[21]
- Myśliwy polujący na dziki zabił kolegę na polu kukurydzy w Datyniu [22]
2005
- 72-latek zastrzelony na polu kukurydzy koło Miechowa. Mężczyzna zrywał kolby z cudzego pola, pochrząkując. W zapadającym zmroku myśliwy wziął go za dzika[23]
- w Górze koło Wrocławia myśliwy zastrzelił mężczyznę koło pola kukurydzy[24]

2004

- W listopadzie podczas polowania zbiorowego zastrzelono naganiacza. Powodem było złe obchodzenie się z bronią i złe rozplanowanie polowania. Po przejściu jednej nagonki zaczęto od razu drugą a myśliwi obrócili się w drugą stronę bez przeliczenia i ustalenia kto gdzie stoi. Naganiacz znalazł się na brzegu pola strzału a myśliwy przeładowywał broń kierując lufę w tę stronę.[55]

  
2003
- pomocnik myśliwego zastrzelił go w Żabicach, myląc z dzikiem[25]
- dwaj żołnierze na polowaniu przypadkowo zastrzelili innego myśliwego koło Białej Pilskiej. Przestraszeniu ukryli ciało pod gałęziami i nie zgłosili wypadku.[26]
- w Rudzie Komorowskiej myśliwy zabił kolegę strzelając do kaczek[27]
2002
- Żołnierz zabił żołnierza podczas polowania w lesie. Słysząc szelest w krzakach strzelił nie patrząc[28]

- Przewodniczący rady powiatu kamieńskiego zginął koło Trzebieszowa, gdy jego znajomy pomylił go z dzikiem. [49]
2001
- Podczas przeładowywania broni myśliwy przypadkowo zastrzelił syna koło wsi Bity Kamień pod Białymstokiem[29]
- Podczas polowania w Szklarach myśliwy zastrzelił kolegę[30]
2000
- Holender polujący na kozła zastrzelił przewodnika górskiego w Dusznikach[31]
1999
- zaganiacz zastrzelony pod Sierakowem [32]
- myśliwy zastrzelił sąsiada w Łambinowicach. Pomylił siedzącego w trawie mężczyznę z dzikiem[33]

Ewidentnych samobójstw nie wliczałem. Nie liczyłem też zabójstw dokonanych bronią myśliwską ani postrzałów przez kłusowników ani wypadków z bronią w domu. Oczywiście możliwe że coś mi umknęło, zwłaszcza dla dawniejszych lat.

32 wypadki śmiertelne na 15 lat to średnio 2 rocznie. Dla porównania we Włoszech podczas polowań ginie rocznie 20-30 osób.
------
[1]https://www.ele24.net/wydarzenia/potknal-sie-i-zastrzelil-21-latka-mysliwy-z-policyjnym-dozorem
[2] http://wiadomosci.onet.pl/lodz/przez-przypadek-zastrzelil-21-latka-sa-zarzuty-dla-mysliwego/jx3x4
[3] http://www.polskieradio.pl/5/3/Artykul/295854,Tragiczny-wypadek-na-polowaniu
[4]  http://www.radiomerkury.pl/informacje/pozostale/Smiertelny-wypadek-na-polowaniu.html

[5] http://slupca24.pl/?p=11209
[6] http://lublin.com.pl/artykuly/pokaz/20798/podkarpackie,mysliwy,zabil,swoja,zone,celowal,do,lisa/
[7] http://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/wojt-zginal-na-polowaniu,214006.html
[8] http://www.kurierlubelski.pl/artykul/957944,mysliwy-zastrzelony-na-polowaniu-w-wyrykach-jest-akt-oskarzenia,id,t.html?cookie=1
[9] http://nasygnale.pl/kat,1025341,title,Myslal-ze-celuje-do-dzika-zabil-kolege-z-polowania,wid,15087297,wiadomosc.html
[10] http://www.miedzyrzec.info/artykuly/smierc-na-polowaniu/
[11] http://www.tvp.info/7521542/informacje/polska/zastrzelila-30latka-myslac-ze-to-dzik/
[12] http://www.gazetawroclawska.pl/artykul/449514,mysliwy-zastrzelil-zone-bo-myslal-ze-to-dzik,id,t.html
[13] http://www.fakt.pl/Zginal-mysliwy-na-polowaniu-na-bazanty,artykuly,138749,1.html
[14] http://www.gloswielkopolski.pl/artykul/486336,leszno-mysliwy-postrzelony-na-polowaniu-zmarl-w-szpitalu,id,t.html
[15] http://www.radiopik.pl/2,7289,jest-wyrok-dla-mysliwego-ktory-przez-pomylke-zab
[16] http://www.gs24.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20100112/POWIAT06/154108881
[17] http://www.dziennikbaltycki.pl/artykul/188692,powiat-pucki-mlody-mysliwy-trafiony-rykoszetem-na-polowaniu,id,t.html
[18] http://www.nowiny24.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20110210/REGION00/624607972
[19] http://www.gloswielkopolski.pl/artykul/52782,mysliwy-zastrzelil-syna-na-polowaniu,id,t.html?cookie=1
[20] http://www.nowiny24.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20080208/PRZEMYSL/902402763
[21]  http://cms.halpress.eu/news_view.php?tpl=124&nid=4453
[22]  http://poznan.naszemiasto.pl/archiwum/tragedia-na-polowaniu-zginal-zamiast-dzika,1175130,art,t,id,tm.html
[23] http://dziennik.lowiecki.pl/forum.php?f=11&t=164267&numer=386
[24]  http://www.archiwum.wyborcza.pl/Archiwum/1,0,4483150,20051005WR-DLO,Smiertelny_strzal_po_zmroku,.html
[25] http://www.archiwum.wyborcza.pl/Archiwum/1,0,2153866,20030726ZI-DLO,Pomylil_cel,.html
[26] http://archiwum.rp.pl/artykul/460297-Krotko.html (w pełnej wersji)
[27]  http://www.rmf24.pl/fakty/news-lubuskie-smierc-na-polowaniu,nId,108895
[28] http://www.poranny.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20011109/WYDARZENIA/11108009
[29] http://www.rmf24.pl/fakty/news-tragiczny-wypadek-podczas-polowania,nId,107403
[30] http://www.archiwum.wyborcza.pl/Archiwum/1,0,1557318,20011011OP-DLO,Mysliwy_zastrzelil_kolege,.html
[31] http://www.archiwum.wyborcza.pl/Archiwum/1,0,941398,19991029RP-DGW,KRAJ_W_SKROCIE,.html
[32] http://www.archiwum.wyborcza.pl/Archiwum/1,0,135292,19931004RP-DGW,Blad_lowcy,.html
[33] http://www.archiwum.wyborcza.pl/Archiwum/1,0,941398,19991029RP-DGW,KRAJ_W_SKROCIE,.html

[34]  http://www.dzienniklodzki.pl/wiadomosci/tomaszow-mazowiecki/a/tragiczny-wypadek-na-polowaniu-mysliwy-zastrzelil-mysliwego,10781284/
[35] http://www.gloswielkopolski.pl/kryminalna-wielkopolska/a/mysliwy-zastrzelil-rowerzyste-szokujace-ustalenia-bylo-wiecej-strzalow,11875716/
[36] http://www.fakt.pl/wydarzenia/polska/stary-dworek-mysliwy-zastrzelil-kolege-na-polowaniu/dj7bwlh
[37] http://kontakt24.tvn24.pl/mysliwy-smiertelnie-postrzelony-na-polowaniu,184972.html
[38] http://www.fakt.pl/wydarzenia/polska/poznan/mysliwy-zginal-postrzelony-przez-swojego-kolege-pod-wagrowcem/nfqnx37
[39] http://www.tvn24.pl/wroclaw,44/postrzelil-sie-w-trakcie-polowania-nie-udalo-sie-go-uratowac,598673.html
[40]  http://plus.gazetawroclawska.pl/wiadomosci/a/smiertelny-postrzal-mysliwy-pomylil-czlowieka-z-dzikiem,11837071
[41]  http://www.tvn24.pl/podczas-polowania-postrzelil-czlowieka-myslal-ze-to-dzik,755010,s.html
[42] http://www.lublin112.pl/mysliwy-postrzelil-sie-polowaniu-udalo-sie-go-uratowac/
[43] https://www.rmf24.pl/fakty/polska/news-tragiczny-wypadek-podczas-polowania-mysliwy-zabil-mysliwego,nId,2483576 

[44]  https://www.kronikatygodnia.pl/wiadomosci/249,smiertelnie-postrzelil-kolege-na-polowaniu 

[45]  https://www.rmf24.pl/fakty/polska/news-tragedia-na-polowaniu-nie-zyje-47-latek,nId,3327837

[46] https://tvn24.pl/wroclaw/uliczno-mysliwy-postrzelony-na-polowaniu-nie-zyje-ra984771-2291189 

[47]  https://tomaszowmazowiecki.naszemiasto.pl/smiertelny-wypadek-po-polowaniu-w-gminie-czerniewice/ar/c1-7333747

[48] https://www.topagrar.pl/articles/wypadki-rolnicze/tragedia-na-polowaniu-mysliwy-pomylil-mezczyzne-z-dzikiem/

[49] https://gs24.pl/mysliwy-zastrzelil-mysliwego/ar/5025774

[50] https://www.dziennikwschodni.pl/opole-lubelskie/to-emerytowany-policjant-zastrzelil-16-latka-z-kluczkowic,n,1000277750.html

[51] https://www.polsatnews.pl/wiadomosc/2022-02-12/wolsztyn-mysliwy-zginal-podczas-polowania-bron-wystrzelila-podczas-rozladowywania/

[52] https://gs24.pl/po-tragedii-na-polowaniu-prokuratura-przeprowadzila-eksperyment-procesowy-z-udzialem-podejrzanego/ar/c1-17230743 

[53] https://tvn24.pl/bialystok/piaski-szlacheckie-mial-nieumyslnie-postrzelic-kolege-podczas-polowania-jest-akt-oskarzenia-przeciwko-50-latkowi-7196732

[54] https://www.dziennikwschodni.pl/biala-podlaska/tragedia-na-polowaniu-postrzelony-w-glowe-mysliwy-zmarl-chcialbym-blagac-o-was-o-wybaczenie,n,1000321189.html

[55] http://www.sn.pl/sites/orzecznictwo/OrzeczeniaHTML/v%20cskp%2084-21.docx.html


piątek, 12 września 2014

Wyczytane: Ebola, duchy i koniec świata

 Z czytanej właśnie książki:

Prorocy, głoszący koniec świata pojawiali się też, gdy wybuchały zarazy, tajemnicze, zabójcze, wybijające całe wioski i powiaty. Szczególnie bano się chorób które przywędrowały z Konga, uważanego za mroczną krainę makabry i czarów. Kongijską nazwano zarazę wywoływaną przez śmiertelnego wirusa ebola, który zabijał swoje ofiary wyjątkowo okrutnie i szybko, nie ostawiając niemal nadziei na ratunek.
Ludzie umierali w konwulsjach, straszni, nieprzytomni z bólu i gorączki, a życionośna krew wypływała z nich wszystkimi szczelinami ciała. Zwykle wirus przynosił śmierć tak błyskawicznie, że dotknięci chorobą nie byli w stanie nikogo zarazić. Kiedy jednak w roku dwutysięcznym, w którym według proroka Kibwetre miał nastąpić koniec świata, zaraza dotknęła kraj Aczolich, a także pięć powiatów na zachodzie kraju, przy granicy z Kongiem, wirus zabijał wolniej, bardziej podstępnie, sprawiając, ze ludzie zarażali się od siebie nawzajem.
Jako pierwsi padli jego ofiarą chłopi w niewielkiej wiosce Kikyo u podnóża gór Ruwenzori. Początkowo uznano, że zapadli na zwykłą w tych okolicach malarię. Dopiero gdy śmierć zaczęła zabierać ich krewnych i sąsiadów, którzy pomagali obmywać i grzebać zwłoki, wezwano lekarzy z Kampali. Ci stwierdzili, że najwyraźniej wirus ebola (wykryty po raz pierwszy w wymarłej wiosce nad brzegiem rzeki o tej właśnie nazwie) znów przekradł się zza kongijskiej granicy. Nabrali pewności gdy ustalili, że ci, którzy zmarli najwcześniej, upiekli i zjedli kozę zagryzioną przez jakieś dzikie zwierzę, najpewniej małpę.
Uczeni uważają, że zabójczy wirus od dawna żył w ostępach dżungli, zabijając głównie dzikie zwierzęta, głównie małpy. Zaatakował ludzi, gdy ci wdarli się do jego krainy, polując na zwierzynę i wyrąbując drzewa, by na ich miejscu zakładać domostwa i poletka. Przenosiły go nietoperze, których nie zabijał.

Naukowcy z niepokojem odkryli, że wirus, raz zaatakowawszy ludzi, stawał się coraz groźniejszy, coraz bardziej śmiercionośny. Zmieniał się, przystosowywał, doskonalił. Wciąż zadawał niechybną śmierć, ale nie unicestwiał już swoich ofiar tak szybko. Podobnie jak inny zabójczy wirus, wywołujący epidemię AIDS pozwalał, by zarażone nim osoby żyły dłużej i same przenosiły chorobę na innych.
W miasteczku Bundibugio wybuchła trwoga, gdy zaczęli tam zjeżdżać z okolicznych wiosek ludzie zarażeni wirusem ebola. Tubylcy odpędzali się od nich jak od trędowatych. Wystarczył wszak uścisk dłoni, by także zostać dotkniętym chorobą, na którą nie było lekarstwa. Właśnie ta niezwykła potęga i zjadliwość tajemniczego wirusa sprawiała, że wzbudzał on tak wielki lęk. Ludzie brali chorobę za karę Bożą, rzuconą na nich klątwę.
Przypomniałem sobie, że przecież Nora mieszkała przez jakiś czas w Bundibugio. Nie wspomniała jednak ani słowem, jak wyglądało życie miasteczka w czasie zarazy.
Aby zapobiec  rozprzestrzenianiu się choroby, wojsko wystawiło na drogach posterunki. Nikogo nie wpuszczało ani nie wypuszczało z miasteczka. Mieszkańcy, przekonani, że władze skazały ich na śmierć, przekradali się przez lasy, byle uciec z przeklętego miejsca. Uciekali nawet miejscowi lekarze i pielęgniarki, dla których opieka nad pacjentami oznaczała wyrok śmierci.
Prezydent Museveni wystąpił w telewizji z orędziem, w którym radził rodakom, by przynajmniej na jakiś czas nie witali się uściskiem dłoni. Podczas nabożeństw katoliccy księża przestali własnoręcznie podawać wiernym kumunikanty.
Przysłani z Kampali lekarze, odziani w ochronne skafandry, nakazali ludziom, by swoim zmarłym nie wyprawiali zwykłych pochówków, lecz by zaraz po śmierci pakowali ich do specjalnych worków i tak grzebali w ziemi. Muzułmańscy duchowni zwolnili wiernych z obowiązku obmywania zwłok. "To prawda, że Koran mówi nam, byśmy obmywali ciała zmarłych przed ich pogrzebaniem, ale święta Księga jeszcze surowiej zabrania nam odbierać życie sobie samym - ogłosił w Kampali świątobliwy hodżi Nsereko Mutumba. - A obmywanie ciał osób zmarłych z powodu wirusa ebola jest właśnie jak odbieranie sobie samemu życia".

Nieszczęśni mieszkańcy Bundibugio sami już nie wiedzieli, co robić. Nie obmywając ciał swoich zmarłych i nie dopełniając żałobnych rytuałów, może i chronili się przed zabójczym wirusem, ale narażali się na gniew duchów, które - nieodprawione w zaświaty - pozostawały w świecie żywych i mściły się na nich za wyrządzoną krzywdę. Za dowód wzięto w kraju Aczolich epidemię dżumy, która wybuchła tam niemal jednocześnie z atakiem wirusa ebola. Na przenoszoną przez pchły dżumę zapadały głównie kobiety. Mężczyźni, zgodnie z wioskowym zwyczajem zająwszy dla siebie łóżka, zmusili je do spania na glinianej podłodze.
- Kiedy na życie ludzi składa się tylko cierpienie, troska i nieustanny trud, łatwo jest im wmówić, że prawdziwy spokój i sprawiedliwość czekają ich dopiero po końcu świata, którego powinni wyczekiwać z radością - powiedział ksiądz Patrick ze szkoły imienia biskupa Kihangire w Kampali

Wojciech Jagielski "Nocni wędrowcy" s.228-231

Epidemia w Ugandzie w 2000 roku skończyła się na 420 zarażonych i 224 ofiarach, w tym samym roku inna epidemia wybuchła w Kongu zarażając 300 osób i pochłaniając 253 ofiary. Epidemie te uważano za najgorsze aż do teraz.
Strach przed apokalipsą był przyczyną powstania w Ugandzie kościoła Ruchu na rzecz przywrócenia Dziesięciu Przykazań Bożych, którego podstawowym celem było przetrwać zagładę przepowiedzianą na 1 stycznia 2000 i wejść do Nieba. Gdy zagłada nie nastąpiła, przywódcy ogłosili drugi termin 17 marca, zapraszając do głównej świątyni wszystkich niezadowolonych. Podczas nabożeństwa kościół spłonął z ponad 500 wiernymi. Władze początkowo sądziły, że było to zbiorowe samobójstwo, takie jak w Jonestown, jednak gdy okazało się że drzwi i okna zabito od zewnątrz gwoździami a na innych posesjach Ruchu znaleziono ponad dwieście zabitych na różne sposobów osób, stało się jasne że było to cyniczne masowe morderstwo.

Historia lubi się powtarzać - w lipcu niezależnie od już trwającej epidemii w Gabonie i Sierra Leone, w Kongu wybuchła druga epidemia Eboli, nie związana z tamtą. A zaczęło się od kobiety oprawiającej zabitą przez męża małpę, która zachorowała i była leczona w domu przez krewnych myślących że to malaria. Na razie skończyło się na 60 zarażonych i 35 ofiarach.
Straszna choroba.

Mam nadzieję że nie powstanie teraz nowa sekta Ebolowej Apokalipsy.

sobota, 6 września 2014

Bardarbunga i jej diabły

Eksplozja islandzkiego wulkanu Bardarbunga ze zrozumiałych względów budzi moje zainteresowanie - wulkany to ciekawy temat a ja lubię ciekawe tematy. Nieoczekiwanie jednak stwierdziłem, że ten przypadek może łączyć się z innym katastroficznym tematem, jaki opisuję na tym blogu - z trąbami powietrznymi.

Oglądając dziś przed południem wulkan na kamerze internetowej zauważyłem, że z terenu pokrytego gorącym popiołem niedaleko szczeliny erupcyjnej podrywają się wirujące kolumny pyłu, cienkie i gnące się pod wpływem wiatru, na tyle jednak wysokie aby sięgnąć podstawy chmur, tak że musiały osiągać wysokość kilkuset metrów:



 
Podgląd wulkanu na żywo możecie zobaczyć tutaj: http://www.livefromiceland.is/webcams/bardarbunga-2/

Te pyłowe trąby, czyli dust devils (a może raczej w tym przypadku ash devils) utrzymywały się do dwóch minut, w każdym razie tyle utrzymywały się w polu widzenia kamery. Pojawiały się co chwila, czasem nawet po pięć czy sześć w różnym stopniu rozwinięcia, tworząc piękny (i ciekawy) widok.

Teraz pogoda w tamtej okolicy się zmieniła - przeszły chmury, wiatr stał się silniejszy a słońce przesunęło się, prześwietlając dym. Trudno to teraz ocenić, ale wulkan dymi chyba mocniej:
Popioły ostygły i trąby pyłowe już się nie pojawiają.

Tego typu zjawiska są stosunkowo często obserwowane w pobliżu wulkanów, w związku z potężnym kontrastem temperatur. Nawet niewielki skręt unoszącej się warstwy gorącego powietrza może formować wir zasysający pył i dzięki temu dobrze widoczny. Podobne widzi się na popieliskach po potężnych pożarach. Jeszcze gwałtowniejsza forma, czyli trąba ogniowa nie jest tu możliwa, ze względu na brak otwartego ognia - rozgrzana do czerwoności skała jest zbyt ciężka aby "wkręcić" się w taki wir. Efektowny przypadek z wulkanu Santiaguito:


Potężne wiry pyłowe obserwowano po spływie piroklastycznym wulkanu Sinabug:

Inny ciekawy przypadek to trąby parowo-wodne, obserwowane w miejscach gdzie lawa hawajskich wulkanów wpada do morza. Znad rozgrzanej wody unoszą się wtedy wiry znacznych rozmiarów:




Mniejsze i szybsze wiry, przypominające węże utworzone z samej pary wodnej, to steam devils (lub steam snakes).




poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Kosmos się zmienia


Zwykle myśląc o astronomii i obiektach w kosmosie, postrzegamy je jako pewne niezmienniki - niebo pozostaje cały czas takie samo, a nawet jeśli się zmienia, to w tempie niezauważalnym w ciągu ludzkiego życia. Oczywiście, księżyc i planety przesuwają się, czasem coś tam się zmieni kolorystycznie na planecie, czasem pojawi się kometa, ale daleki kosmos jest nieruchomy.
To wrażenie ma dosyć dobre uzasadnienie w skali kosmosu - z kilkuset lat świetlnych nawet bardzo szybki ruch obiektu, będzie ledwie zauważalny. Niemniej jest kilka taki przypadków które pokazują, że coś w kosmosie może zmieniać w czasie pozwalającym na zauważenie zmian (oczywiście dysponując odpowiednim sprzętem obserwacyjnym).

Gwiazda która się porusza.
Gwiazdy wykazują ruch własny na tle głębokiego kosmosu, przy czym zależy to głównie od ich odległości od nas. Im bliżej leży gwiazda, tym lepiej widać jej ruch własny, nawet gdy nie jest zbyt imponujący w ogólności.
Największy ruch względem tła ma Gwiazda Barnarda, nazwana tak od astronoma, który wyznaczył wartość tego ruchu. Wartość ta to 10 sekund kątowych na rok - to w przybliżeniu tyle ile wynosi średnica Marsa w teleskopie. Oznacza to że w ciągu 60 lat przesuwa się po niebie o odległość równą połowie średnicy księżyca. Może się to wydawać niewiele, ale ponieważ obserwujemy jej ruch od 1916 roku, udało się wykonać składankę zdjęć pokazującą ruch:
Ewentualnie nałożenie zdjęć:
Gwiazda leży w odległości 6 lat świetlnych od ziemi, jest przy tym trzecią najbliższą po Proksimie i układzie Alfy Centaura. Porusza się w przestrzeni z prędkością 140 km/s przybliżając się do nas. Za kilka tysięcy lat znajdzie się dwa razy bliżej. Obecnie znajduje się w gwiazdozbiorze Wężownika, świecąc z jasnością 9 magnitudo, można ją więc zobaczyć w średniej wielkości teleskopie.

Ciekawym przypadkiem jest gwiazda Rho Aquilae - gdy w 1606 roku Bayer ustalał nazwy gwiazd, oznaczając najjaśniejsze literami greckimi, zaliczył ją do gwiazdozbioru Orła. Gdy następnie unia astronomiczna wyznaczyła ostateczne, ścisłe granice gwiazdozbiorów, gwiazda znalazła się bardzo blisko granicy z Delfinem. Kilkadziesiąt lat ruchu własnego spowodowało, że w 1992 roku gwiazda znalazła się w obrębie Delfina, choć nazwa nie została zmieniona.

Echo świetlne
W roku 2002 w gwiazdozbiorze Jednorożca, obok Oriona, pojawiła się nagle jasna, intensywnie czerwona gwiazda, przez krótki czas będąc możliwą do zauważenia w lornetkach. Był to prawdopodobnie rzadki typ "czerwonej nowej" czyli rozjaśnienia gwiazdy typu czerwonego olbrzyma, powstałej ze zlania się ze sobą dwóch gwiazd. Ich połączenie tworzyło nową gwiazdę o większej jasności, zarazem przy zlewaniu się powstawała duża ilość energii, która na kilka tygodni zwiększała jasność gwiazdy setki tysięcy razy.
Dla nas istotne były wizualne skutki tego zdarzenia - pojaśnienie wysłało w kosmos falę światła, która padając na gaz i pył w otoczeniu gwiazdy, powodowała jego oświetlenie. Światło odbite od obłoków docierało do nas po czasie zależnym od odległości - obłoki w odległości miesiąca świetlnego od gwiazdy jaśniały po miesiącu, w odległości roku świetlnego po roku. Wizualnym efektem przesuwania się po obłokach fali światła, jest wciąż trwające i bardzo efektowne echo świetlne, którego rozszerzanie się dało taki oto efekt (zdjęcia w latach 2002-2006)

Rozszerzanie się echa trwa nadal. Jak łatwo policzyć, dotarło już na odległość 12 lat świetlnych od gwiazdy

Podobny efekt obserwuje się dla Mgławicy Hubble'a, oświetlanej przez gwiazdę zmienną - zmiany jasności gwiazdy powodują zmiany jasności różnych części mgławicy, zauważalne w przeciągu kilku miesięcy. Pojawiające się ciemniejsze obszary, to prawdopodobnie cienie obłoków pyłu w otoczeniu gwiazdy.

Mgławica, która się zmienia
Mgławica Minkowski 2-9 jest mgławicą planetarną w formie dwóch stożków wybiegających od gwiazdy pośrodku. Bywa też nazywana mgławicą Skrzydła Motyla. Wewnątrz znajduje się układ białego karła i towarzyszącej mu normalnej gwiazdy, który przetrwał powodującą powstanie mgławicy eksplozję na białym karle.
Karzeł krąży wokół środka masy, wyrzucając w przestrzeń dwie strugi bardzo szybkiego wiatru słonecznego, które zderzając się z gazem mgławicy, wpływają na jego jasność. Ruch karła powoduje zatem przesuwanie się jaśniejszych obszarów:

czwartek, 21 sierpnia 2014

1880 - Trąba powietrzna pod Koninem

Dawno już nie wrzucałem nic o dawnych trąbach powietrznych, a przecież mam takich historii jeszcze sporo:

Trąba powietrzna
 Z osady Kazimierz pod Koninem otrzymuje Kur. Warsz. następujące szczegóły o klęskach zrządzonych przez trąbę powietrzną: Wczoraj o godzinie w pół do piątéj z południa, nad miejscowością tutejszy zawisła trąba powietrzna .. Już od świtu prawie cały firmament zachmurzony groził ulewnym deszczem; atmosfera stała się duszną i ciężką. Jakoż około godziny 4-téj po południu spadł deszcz gruby i rzęsisty w pośród błyskawic i gromów. Po kilkunastu minutach wszystko to ucichło, a nawet na całym prawie nieboskłonie zaczęło się wyjaśniać i wypogadzać.
Naraz od wschodu pojawił się w przestrzeni słup czarny, gruby i wirujący, rosnął w kształcie lejkowatym pod obłoki, i sunął się w kierunku południowym. Świetlane smugi wytryskały z jego wnętrza i opadały parabolicznie w tę czarną otchłań. Była cisza, bez wiatru, bez błyskawic i grzmotów... Czarny słup zacieśniał łuk swojego szlaku ze wschodu ku południowi i szedł prosto na nasze miasteczko. Strach paniczny padł na wszystkich mieszkańców... Uderzono w dzwony „na gwałt" w tutejszych kościołach Farnym i Bernardyńskim.
Strwożone tłumy z jednego końca miasteczka biegły na drugi, a z tamtego w kierunku przeciwległym; zarząd gminny i straż ziemska rzuciły się do narzędzi ogniowych. Tumult, chaos, istny dzień sądny!.. Był to bowiem, zaprawdę, moment apokaliptycznéj grozy... Czarny, po wietrzny potwór okrążył miasteczko ze wschodu na południe, w promieniu dwuwiorstowym i z błyskawiczną szybkością pomknął ku zachodowi. Za chwilę lunął deszcz potokiem, deszcz, jakiego tutaj najstarsi wiekiem mieszkańcy nie pamiętają; trwał sześć minut niespełna, a wszystkie pola i łąki okoliczne zamienił w nieprzejrzane jezioro... Uragan w pochodzie swoim w odległości od nas wiorst pięciu, zerwał ze szczętem siedm chat wiejskich i wiatrak na kolonii niemieckiéj zwanéj Rembowo. Ze zbliżaniem się jego, mieszkańcy wybiegli na pola; w jednéj chacie zapomniano o śpiącém dziecku czteroletniém... dziś znaleziono je przywalone belkami i krokwiami domowstwa. W lesie eksploatowanym przez kupca starozakonnego, chatę zamieszkałą przez pisarza owego kupca, wyrwano z korzeniami sosny i graby tak nakryły, że pisarz ten razem z całą rodziną swoją dziś dopiero wydobyty został z tego drzewnego grobu, wszakże bez żadnego szwanku, dzięki energicznym usiłowaniom swoich robotników. Około 13-tu morg wyrwanych już to z korzeniem, już też strąconych do połowy sosen, brzóz, dębów i grabów, leży pokosem.
W osadzie Pleszyn i w majętności Sławoszewek kilkanaście stodół zgruchotanych. Na folwarku zwanym Kamienica, do dominium Kazimierz należącym, odległym o wiorst trzy od Kazimierza, z nowéj wielkiéj stodoły cały dach z wiązaniem został zerwany i rzucony o 500 kroków opodal; zaś o dwie wiorsty ztąd, w pośród lasów, w miejscowości zwanéj Bieniszewo (gdzie znajduje się starożytny klasztor po-Kamedulski), zniknęła znacznych rozmiarów szopa z sianem; do téj chwili nawet jéj śladu nie znaleziono. Nieco daléj trąba powietrzna natknęła na jezioro mające około l,5 wiorsty kwadratowéj, wyrwała z jego łożysk i rozprysnęła wodę tak, że dziś widać tam tylko niewielką kałużę, lecz dokoła za to na łąkach ogromny obszar wody...
Dominium Kazimierz, jedno z dziedzicznych Karola hr. Mielżyńskiego, składające się obecnie z dziewięciu folwarków razem z gorzelnią, olejarnią, młynem parowym i browarem bardzo wiele od wczorajszych powietrznych nawiedzin ucierpiało. Pszenica pływa w snopach po wodzie, ziemniaki, jedna z najważniejszych tutejszéj roli produkcji, gniją pod wodą; lasu przeszło morg 20 uragan zniszczył.
[Nr, 185 Gazety Warszawskiej, dnia 8 (20) Sierpnia 1880 roku., EBUW]
Opis jest wystarczająco dokładny i nie ma wątpliwości co do natury zjawiska, zaś jego przebieg możliwy jest do wyznaczenia na mapie. Tak więc trąba pojawiła się na wschód od Kazimierza Biskupiego w okolicy małej kolonii Rębowo. Ruszyła na południowy-zachód w stronę wsi Kamienica, gdzie zniszczyła stodołę, po drodze niszczyła lasy. Zapewne minęła od zachodu jezioro Gosławskie. W okolicy Bieniszewa zniszczyła lasy i wspomnianą stodołę. To dawałoby długość pasa zniszczeń ok 5-6 km
Wspomniany Sławoszewek leży mocno na północny-zachód od Kamienicy i raczej szkód nie wywołała tam ta sama trąba. Pleszyna nie mogę znaleźć.

czwartek, 14 sierpnia 2014

OZMA 2014

Jutro wyjeżdżam na zjazd miłośników astronomii OZMA 2014, już siódmy raz zresztą.

Jest to zjazd będący raczej imprezą zapoznawczo-wypoczynkową niż typowo naukową. Zjeżdżają się miłośnicy astronomii, wielu z własnymi sprzętami pokaźnych osiągów, toteż nawet bez własnego teleskopu można obejrzeć obiekty na niebie w dobrej jakości.
W tym roku zjazd odbywa się w Niedźwiadach, koło Szubina. Tam miał miejsce pierwszy i kilka ostatnich. Wszystko zależy od tego czy i gdzie uda się zjazd zorganizować. Raz zdarzył się w Kawęczynku na Roztoczu, raz we Fromborku, kilka razy w Urzędowie. Jeśli zaś akurat nie uda się w danym roku organizacja gdzieś w Polsce, to zjazd rozgrywa się w Niedźwiadach.
Mieści się tam siedziba Pałucko-Pomorskiego Stowarzyszenia Astronomiczno - Ekologicznego, będąca starą szkołą z przyległościami:
Na stanie jest tam kilka teleskopów, używanych do obserwacji, w tym Newton 400/2000 mm, teleskop słoneczny Coronado z filtrem H alfa, a w budowie jest właśnie teleskop z lustrem 600 mm.
Dla mnie dodatkową atrakcją jest okolica - spokojny, wiejski krajobraz i las porastający łagodne pagórki. Chętnie w przerwach spaceruję to tam to tu.
Trochę martwi mnie że pogoda może okazać się niesprzyjająca.

czwartek, 7 sierpnia 2014

1862 - Trąba powietrzna w Bninie

Zaraz po omawianej trąbie w Żerkowie miało miejsce kolejne takie groźne zdarzenie:

Piszą nam z Wiel. Ks. Poznańskiego:
Od niepamiętnych lat tak gwałtowne burze nie nawiedzały nasze Księstwo jak w tym roku. Niedawno donosiliśmy o szkodach wyrządzonych przez uragan w Żerkowie, dziś dowiadujemy się że podobne nieszczęście nawiedziło okolice Środy i Miłosława. Niezrównanie większa trąba powietrzna nawiedziła nazajutrz dnia 4go b.m. miasto i okolice miasta Bnina. Za żwirówce powyrywała wysokie topole częścią z korzeniami, pozostawiając doły długie na 9 stóp a długie na sześć stóp; częścią połamała takowe. W mieście przewróciła już zupełnie, już częściowo przeszło 40 domów, a za miastem kilka wiatraków, porywała zwierzęta i ludzi i unosiła na kilkadziesiąt kroków. Straty są znaczne.
[Gazeta Polska 9 sierpnia 1862 nr 181]
Jeśli rzeczywiście dochodziło do unoszenia w powietrze ludzi i zwierząt, to musiała to być faktycznie trąba powietrzna. 

czwartek, 31 lipca 2014

Na ile jest oszczędna żarówka energooszczędna?

Niedawna akcja Godzina dla Ziemi symbolicznie przypomniała to, co i tak było nam wiadome - że prąd dobrze jest oszczędzać. I podobnie jak inne antykonsumpcyjne akcje, ta zyskuje duże poparcie i prawie zerową skuteczność. Każdy wie, że prąd trzeba oszczędzać, więc niech to robią inni.

Jest jednak kwestia wiążąca się z oszczędzaniem, wokół której narosło wiele mitów - a jak bardzo są oszczędne żarówki energooszczędne? Bo mówi się, że częste włączanie i wyłączanie tylko bardziej szkodzi niż pożytkuje...

Żarówka klasyczna zgodnie ze swoją nazwą żarzy się. Składa się ze szklanej banieczki wypełnionej rozrzedzonym gazem obojętnym, i drucika z trudnotopliwego materiału - w pierwszych żarówkach Edisona było to przewodzące włókno węglowe, potem Auer wprowadził osm a dziś używa się stopów wolframu.  Drucik przewodzący jest bardzo cienki i zgodnie z prawem oporności, mając mały przekrój wykazuje duży opór elektryczny i silnie się nagrzewa, aż do świecenia.
Problemem takiej żarówki jest jednak to, iż podgrzanie stanowi wyjątkowo nieefektywną metodę wytwarzania światła - spośród energii zużytej przez żarówkę na wytworzenie światła przypada tylko 1-5%, reszta jest uwalniana jako podczerwień lub przekazywana jako ciepło. Wydajność tą można zwiększyć podwyższając temperaturę, lecz wtedy obniża się żywotność żarówki wywołana parowaniem wolframu.
Dodatek halogenu do gazu pozwala zmniejszyć te straty i podwyższyć temperaturę, dzięki czemu lampy halogenowe zużywają mniej energii na wydzielenie światła tak samo jasnego.

A jak działają kompaktówki?
Są to świetlówki składające się z rurki wypełnionej oparami rtęci. Przyłożenie wysokiego napięcia do końców rurki powoduje jonizację par pierwiastka - wzbudzone za sprawą zderzenia z elektronami atomy rtęci powracają do stanu podstawowego, wypromieniowując energię w formie ultrafioletu. Ultrafiolet pada na luminofor pokrywający wnętrze rurki, który naświetlony ultrafioletem zaczyna fluoryzować światłem białym. Bardzo niewiele energii jest przekształcane na ciepło, dlatego świetlówki nie nagrzewają się tak jak żarówki. Wydajność energetyczna przekształcenia pracy w światło wynosi zależnie od rodzaju 8 do 12 %, niektóre typy do 15%. Oznacza to, że na wytworzenie światła o takim samym natężeniu, świetlówka zużywa 4-5 razy mniej energii. Świetlówka o jasności opowiadającej żarówce 60 W zużywa 12-15 W.
Ich podstawową wadą jest zawartość rtęci, przez co nie powinno się ich wyrzucać do zwykłych śmietników, a w razie rozbicia w domu zebrać resztki do szczelnego woreczka i przewietrzyć mieszkanie. Z drugiej strony ilość potrzebnej rtęci została w ostatnich latach zminimalizowana do kilku miligramów - kiedyś czytałem książkę o doświadczeniach fizycznych z lat 70., w której fizyk jako przykład obserwacji bezwładności podawał ruch... kropel rtęci w świetlówkach oświetlających wagoniki metra, czyli że dawniej musiało jej być w świetlówce na tyle dużo że było naocznie zauważalna.

Prąd rozruchu (inrush current)
Tym co wzbudza największe kontrowersje i co stało się źródłem mitu o włączaniu, jest dla świetlówek prąd rozruchu. Jest to prąd pobierany w momencie włączenia, potrzebny do rozruchu urządzenia, mający postać nagłego ale chwilowego skoku natężenia pobieranego prądu. Jest to związane z koniecznością zainicjowania odpowiednich procesów w urządzeniu - w kondensatorach jest to prąd ładowania, czyli rozkładanie ładunku na powierzchni okładki. Wysoki prąd rozruchu mają na przykład żarówki - w pierwszym momencie, gdy włókno jest jeszcze zimne, ma dosyć wysoką przewodność elektryczną, toteż przez chwilę następuje duży przepływ energii  a prąd może osiągać wartość do kilkunastu amperów; potem włókno rozgrzewa się i zaczyna wykazywać duży opór.

Podobna sytuacja występuje w świetlówkach. Prąd rozruchu dla świetlówek kompaktowych to ok. 7-10 A. Ile jest to energii? Cóż, możemy to przeliczyć na moc, czyli waty. Moc P to napięcie U razy prąd I czyli:
P= U*I
Wiedząc że prąd w gniazdku to w Polsce 230 V i przyjmując wartość prądu rozruchu za 10A, możemy policzyć:
230V*10A=2300 W = 2,3 kW
Jak więc widzicie, pobór prądu jest gigantyczny. Z tego też powodu często się mówi że gdy świetlówka jest często włączana i wyłączana, to zżera więcej prądu niż zaoszczędza, przez co lepiej jest ją zostawić zapaloną niż włączać na krótko.
Jednak tym co dla nas jest najważniejsze, to nie pobór prądu, tylko koszty, a liczniki zliczają prąd w kilowatogodzinach, a więc liczą w ilość prądu pobraną w czasie. To ile kWh zużyje świetlówka na rozruchu,. zależy więc od tego jak długo ten rozruch trwa. Wraz z przestrogami przed częstym włączaniem po świecie krążą różne czasy - jedni mówią o kilku sekundach, inni o minucie a parę razy słyszałem że zwiększony pobór trwa całe pięć minut. Wystarczy jednak dobrze poszukać aby przekonać się, że jest to czas bardzo krótki. Nie minuta, nie sekunda ale zaledwie kilka milisekund. Zwykle, zależnie od typu świetlówki, jest to od 1 do 5 milisekund.[1] Impuls rozruchowy to nie jest to samo co czas rozgrzewania się świetlówki, w którym stopniowo osiąga ona właściwą jasność - w momencie pojawienia się pierwszego światła rozruch już ustał, teraz jedynie musi odparować więcej rtęci aby natężenie ultrafioletu było odpowiednie.

Jak łatwo się domyśleć, nawet gigantyczny pobór prądu w ciągu ułamku sekundy przełoży się ostatecznie na małe zużycie, liczone przez liczniki w kilowatogodzinach. Przyjmijmy wyliczoną wartość prądu rozruchu i przyjmijmy że impuls ten trwa 5 ms. 

5 ms = 0,005 s = 0,000083 h

2,3 kW * 0,000083 h = 0,00019 kWh

Oznacza to że świetlówka z bardzo dużym prądem rozruchu, ale trwającym ułamek sekundy, wywoła zużycie prądu obciążające naszą kieszeń o setne części grosza. To zupełnie niezauważalne. Tak na prawdę nawet jeśli świetlówka jest w miejscu, w którym co chwila się ją zapala i gasi, to zgaszenie jej na sekundę wywoła większą oszczędność energii, niż zużycie w momencie zapalenia.
Internetowe porady, mówiące, że lepiej żeby się długo paliła, niż żeby była kilka razy włączana są zatem szkodliwe.

Jeszcze wyższe prądy rozruchu mają lampy LED, sięgające w impulsie do 100-200 A. Przy tak wysokich skokach trzeba brać pod uwagę skoki poboru przy włączaniu na raz większej ilości lamp, bo automatyczne bezpieczniki mogą się wyłączać biorąc to za zwarcie.

Tak więc świetlówka energooszczędna naprawdę oszczędza.
------
*  http://www.wmae.pl/userfiles/file/Baza%20wiedzy/Publikacje/swietlowki_generatorem_oszczednosci.pdf
[1] http://www.electrical-installation.org/enwiki/Electrical_characteristics_of_lamps

wtorek, 29 lipca 2014

1862 - Tornado w Żerkowie

Oto kolejny dobrze udokumentowany i opisany przypadek trąby powietrznej w naszym kraju:

Trąba powietrzna okropną zrządziła klęskę w Żerkowie w WX Poznańskim d 29 lipca pomiędzy godziną 3 a 4 z południa. Po nieznośnym prawie upale i śród zupełnej ciszy, zachmurzyło się niebo i opuścił się deszczyk z dalekim grzmotem. Nagle gorące powietrze tak się zagęściło, że ciężko było oddychać; nad miastem zawisła chmura, a wśród niej ukazał się popielaty klin, spuszczający się ostrym końcem ku ziemi, w którym wyraźnie można było dostrzec żwawą mieszaninę jakby gotującej się wody.
Przed miastem od zachodu począł się od dołu wir, który świdrując coraz wyżej, złączywszy się z powyższym klinem, rozpoczął szalony taniec po mieście, porywając ze sobą wszelkie sprzęty, pościel, dachówki a coraz silniej się srożąc, wyrwał najpotężniejsze drzewa z korzeniami, zdzierał dachy i całe domy wywracał, a porwane przedmioty w swym wnętrzu jak proch rozmiatał.
Wszystko to było dziełem pięciu minut.Przeszło 30 budynków zgrochotane na miazgę, przyczem dwoje ludzi zostało śmiertelnie rannych. Piękne sady zrównane z ziemią a miasto całe zasypane gruzami. Przeszło 40 rodzin zostało bez przytułku. We wsi Raszewie o 1/4 mili na wschód od Żerkowa, dokąd pędziła ta straszna plaga, zmiotła wszystkie budynki folwarku, prócz szpichlerza, przy czem znikł bez śladu wyrobnik Grala, którego burza spotkała na podwórzu.
O podobnem nieszczęsciu donoszą z Bnina.[1]
Opis jest najzupełniej jasny - z chmury burzowej zszedł lej trąby. Strona na temat historii Żerkowa wspomina, że trąba zniszczyła 1/3 budynków w mieście co, jeśli zważyć że zaledwie kilka miesięcy wcześniej pożar niszczy 2/3 budynków, było dla miasta wielką katastrofą.[2]
Inną obszerną relację tego zdarzenia podaje książka "Strażnica Ostrów i miasto Żerków. Obrazek z dziejów przeszłości naszej" księdza Łukaszewicza, będąca próbą podsumowania historii miejscowości. Tekst, dostępny w formie skanów[3] jest zbyt obszerny aby do tu przepisywać, toteż jedynie streszczę najważniejsze kwestie.

Jak opisuje autor w dniu 29 lipca o godzinie 4 po południu na zachodzie pojawiła się ciemna chmura mająca u dołu "zakręcony lejek, podobny do końca skorupy ślimaczej". Lej ten poszerzył się i obniżył aż dotknął ziemi. Gdy zbliżył się do miejscowości, zerwał się wiatr wywołujący zniszczenia w okręgu "na 2000 metr. w średnicy", który był zdolny uszkadzać mury domów. Po przejściu przez część miejscowości, wir przeniósł się w okolice kościoła gdzie, jak rozumiem, podświetlony od tyłu wyglądał jak płomiennorudy obłok, tak że myślano, że kościół się pali. Następnie wir przeniósł się nad Raszewy, gdzie przewrócił nowe murowane stajnie i obory. Przyjął tu szczególną formę, którą opisuje się jako ognistą wstęgę co chwila schodzącą ku ziemi to podnoszącą się. Domyślam się że był to lej który stał się cieńszy i mniej skonsensowany, toteż mógł wyglądać jak smuga, zwłaszcza pod światło. Lej ten poszedł następnie w kierunku Pyzdr.
W wyniku trąby zginąć miały dwie osoby - młynarz w zniszczonym wiatraku i pasterz przysypany gruzami w Raszewach. Jeśli chodzi o zniszczenia, opisuje się tam wyrwanie z ziemi gruszy i przerzucenie jej na odległość 200 metrów na południowy wschód, przy czym lecąc ścinała swym pniem czubki innych drzew jak kosa. Duża stodoła została tak uszkodzona, że "mury jej do koła popękały" - czyli jak rozumiem doszło do zerwania dachu i uszkodzenia szczytowych partii muru. Na poddaszu tej stodoły pracowały dwie osoby, mężczyzna i kobieta, pochwycone w powietrze na dużą wysokość, po kilku obrotach wypuszczone - mężczyzna łagodnie i bez szkód, kobieta gwałtownie aż się połamała.
Ponadto zginęło wtedy dużo ptactwa domowego, a ponadto trąba wyssała z dużego stawu wodę wraz z rybami i daleko uniosła.
Inne źródła piszą o trzech ofiarach, trzecią byłby ten wyrobnik porwany w powietrze.
Musiało być to zatem bardzo silne zjawisko, o sile prawdopodobnie F2 lub może F3. Przeszła prawdopodobnie przez południową część miejscowości z kościołem, gdzie znajdowały się widoczne jeszcze dziś stawy. Długość pasa zniszczeń to jakieś 2,5-3 km.

Jak opisuje ówczesna prasa, w dniu 29 lipca silne burze miały wywołać szkody też w innych miejscowościach. W Sarnowie przeszła burza gradowa: "Ziemia wraz z niebem połączyła się jednym tumanem wiru i kurzu" - co mogłoby być opisem trąby, lub kolumny opadowej z silnym wiatrem. We wsi zniszczone zostało zboże i 30 budynków, a grad wielkości ziemniaka zabił woła, mnóstwo ptactwa i poranił ludzi.[4] Wspomina się jeszcze o Bninie, ale brak bliższych informacji.

W bibliotekach cyfrowych można znaleźć jeszcze jedno źródło, kronikę miasta w języku niemieckim. Niestety wydrukowano ją w takiej okropnie ozdobnej czcionce że nawet nie mogłem odczytać co wpisać do translatora.
-------
[1] Gwiazdka Cieszyńska No. 33 Cieszyn 16 sierpnia 1862 roku, SBC
[2] http://www.historia.zerkow.pl/kalendarium.html
[3] http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmetadata?id=17897&from=publication
[4] Gazeta Polska 4 sierpnia 1862, Polona.pl

środa, 23 lipca 2014

Wszystko na odwrót

Co to się dzieje na świecie - baby z penisami, chłopi ze szparką... Tak w każdym razie mogli pomyśleć biolodzy gdy odkryto rodzaj Neotrogla, zamieszkujący surowe jaskiniowe środowisko.

Te niewielkie owady z rodziny Psotników ( Psocoptera) żyją w suchych jaskiniach na terenie Brazylii, żywiąc się głównie odchodami nietoperzy. Nie wyróżniają się ani kolorem, ani kształtem czy jadowitością, natomiast wykształciły zupełnie unikalne narządy płciowe, nawet na tle dużego ich zróżnicowania u owadów.

Pchle samce posiadają prącie zwinięte w spiralę, które rozwija się w drogach rodnych samicy. Inne owady posiadają pokładełka z różnymi końcówkami, które wiją się, nadymają i pulsują w samicy.

Samce pluskwy dosłownie wbijają się swym pokładełkiem w ciało samicy, wprowadzając swój organ poprzez odwłok. Jeszcze inne gatunki posiadają penisy z końcówkami w kształcie wyciora, którymi chędożą wnętrze samicy ze spermy poprzedników, zanim nie wprowadzą własnego nasienia. Aby lepiej wczepić się w samicę, niektóre penisy posiadają haczyki lub zadziorne łuski

A jak mają Neotrogla? Dokładnie odwrotnie.
Samce nie posiadają penisa, zamiast nich mają otworek z niewielką niszą do której wydzielany jest płyn z plemnikami. Natomiast samice posiadają podłużny organ, nazwany gynosomem, ale pełniące funkcje żeńskiego penisa. Podczas kopulacji, samice dosiadają samców od tyłu i wsuwają swój gynosom w otwór z tyłu samca, który następnie pęcznieje i wczepia się w samca małymi haczykami. Owady pozostają tak sczepione jakieś 40-70 godzin.
Jakby odwrotności w wykształceniu narządów było mało, odwrotny jest też kierunek przepływu wydzielin - narząd samic nie nastrzykuje lecz zasysa spermę od samca.
Tak niezwykła budowa i czas trwania kopulacji, tłumaczone są tym, że sperma dawana przez samce oprócz plemników zawiera też dużą ilość substancji odżywczych, stanowiąc odżywkę pozwalającą na wyprodukowanie jajeczek. Najwyraźniej przodkinie dzisiejszych gatunków zaczęły zasysać spermę, i w miarę stopniowego przystosowania wykształcił się im specjalny organ zasysający, pełniący też rolę tymczasowego zbiorniczka na spermę. Wobec tego pokładełka samców stały się nie potrzebne i uległy redukcji.
Na dodatek to samice zabiegają o samców, a ci bywają wybredni odnośnie tego której samicy dadzą się spenetrować

Wszystko na odwrót
--------
* http://www.nature.com/news/female-insect-uses-spiky-penis-to-take-charge-1.15064
* http://insect3.agr.hokudai.ac.jp/psoco-web/pdf/2014CB.pdf

czwartek, 17 lipca 2014

Murzynek Bambo

W dyskusjach na temat poprawności politycznej, i kwestii tego jakie określenia pewnych grup są właściwe a jakie nie, przewija się czasem argument Murzynka Bambo, rzekomo kontrowersyjnego, potencjalnie rasistowskiego wiersza, który z pewnością zostanie wkrótce zakazany w ramach dążenia do poprawności politycznej.
Uważającym że wiersz jest kontrowersyjny, radzę go najpierw przeczytać, bo mam wrażenie że od czasów gdy przestał się pojawiać w szkolnych podręcznikach, stał się dla 90% społeczeństwa znany ze słyszenia, tak jak słynne "Ala ma kota" z przedwojennego elementarza którego mało kto na oczy widział.

Proponuję zatem najpierw przeczytać a potem zastanowić się na ile kontrowersyjny jest to wiersz, bo mam wrażenie że jest dokładnie odwrotnie:

Murzynek Bambo w Afryce mieszka,
Czarną ma skórę ten nasz koleżka.

Uczy się pilnie przez całe ranki
Ze swej murzyńskiej Pierwszej czytanki.

A gdy do domu ze szkoły wraca,
Psoci, figluje - to jego praca.

Aż mama krzyczy: "Bambo, łobuzie!"
A Bambo czarną nadyma buzię.

Mama powiada: "Napij się mleka",
A on na drzewo mamie ucieka.

Mama powiada: "Chodź do kąpieli",
A on się boi, że się wybieli.

Lecz mama kocha swojego synka,
Bo dobry chłopak z tego Murzynka.

Szkoda, że Bambo czarny, wesoły,
Nie chodzi razem z nami do szkoły
 Jak przedstawiony jest Bambo? Czy negatywnie? Czy jest potępiany?
Na samym początku uwagę powinno zwracać określenie "nasz koleżka". Wiersz został napisany dla dzieci z pierwszych klas szkoły. Jeśli o Bambo pisze się "nasz koleżka" to oznacza to tylko tyle, że "mały murzynek jest waszym kolegą drogie dzieci". Nie sługą, nie zabawnym głupim niewolnikiem jak u Sienkiewicza, tylko małym chłopcem, takim samym jak wy dziatki.

W tej konwencji napisana jest cała reszta. Chłopiec jest niesforny i lubi psocić, a jego postać przedstawia ogólnodziecięce stereotypy. Jakoś tak się utrwaliło, że dzieciaki są małymi łobuziakami, lubią figle i żarciki, nie lubią gdy wieczorem zagania się je do kąpieli, nie lubią mleka itp. W zasadzie autor mógłby jeszcze dorzucić szpinak.
Na koniec okazuje się jednak, że murzynek jest "dobrym chłopakiem" kochanym przez matkę i że bardzo szkoda że taki mały murzynek nie uczy się razem z nami, w polskiej szkole podstawowej, bo to przecież "koleżka" taki jak my.

Wymowa ogólna wiersza jest więc wręcz antyrasistowska - mały murzynek jest takim samym chłopcem jak nasze polskie, białe dzieci, mógłby spokojnie uczyć się z nami. Nie ma podziału na rasy, nie ma mówienia kto jest gorszy a kto lepszy.

Kontrowersyjny może być natomiast sposób przedstawienia dla czytelnika zachodniego, bo niewinne przedstawienia niesfornego dzieciaka w kontekście koloru jego skóry wydają się idealnym odwzorowaniem wielowiekowych stereotypów jakie panowały i wciąż panują w USA.
Jeśli Murzynek cały dzień zajmuje się tylko "figlami i psotami" mogłoby to odpowiadać stereotypowi, że czarni nie chcą pracować a zamiast tego popełniają przestępstwa. Uciekanie na drzewo wygląda jak podkreślanie prymitywizmu, podobieństwa do zwierząt. Nie chce się kąpać, co odpowiadałoby częstemu przekonaniu, że ludzie o ciemnej karnacji są po prostu brudni, że śmierdzą czy to z braku higieny czy z natury (podobna w formie była antysemicka narracja o Żydach śmierdzących czosnkiem). Na dodatek chłopiec boi się, że się wybieli od kąpieli, czyli uważa jasną skórę za niewłaściwą.
Z punktu widzenia kulturyZachodu  wiersz jest straszny, z naszego naszej nie, bo stereotypy tego typu albo u nas nie krążyły albo pojawiły się stosunkowo niedawno. Różnice kulturowe powodują, że ocena polskiego wiersza z lat 30. za pomocą kategorii ocen wypracowanych we współczesnej Ameryce, nie jest taka oczywista. Trzeba być ignorantem aby nie brać tego pod uwagę.

Zresztą sami amerykanie mają problem z oceną własnych dawnych wytworów - w wielu bibliotekach szkolnych usiłowano wycofać lub wycofywano "Chatę Wuja Toma", książkę słynną z tego, że wywołała dyskusję na temat niewolnictwa, zwłaszcza w kontekście jego niezgodności z chrześcijaństwem. Z jakich przyczyn ją wycofywano? Bo miała propagować rasizm...
Autorka przedstawia czarnych niewolników tak, jak byli traktowali - podle, brutalnie, gorzej niż zwierzę; wkłada w usta złych postaci takie słowa jakie były w tym czasie używane w stosunku do Murzynów, a więc niewolnik, ścierwo, czarnuch. Wprawdzie jej intencją było realistyczne przedstawienie tego co miało miejsce, ale w dzisiejszych czasach z niemal odruchową poprawnością polityczną, realistyczny obraz dawnego niewolnictwa jest niewłaściwy.
Podobnie jest a Huckiem Finnem z książek Marka Twaina, który często używa słowa nigger dziś uważanego za obraźliwe, ale wtedy jeszcze nie, toteż trudno na tej podstawie przypisać Twainowi rasizm. Tabuizacja tego słowa doprowadza do tego, że nawet w opracowaniach naukowych na temat rasizmu, bywa zastępowane eufemizmem "słowo na literę N" (Sami Wiecie Jakie).

Zajmę się tutaj jeszcze kwestią słowa "murzyn" uważanego za kontrowersyjne. Osobiście nie uważam, aby słowo było rasistowskie, w dodatku powinno być nadal używane, na co mam dwa uzasadnienia:
1. Słowo w ogóle nie odnosi się do koloru skóry - wszystkie angielskie określenia w mniejszym lub większym stopniu jednak zaznaczają, że cechą wyróżniającą na podstawie której określa się kogoś tą nazwą, jest czarny kolor skóry. Za neutralne uważa się "black" czyli czarny. Obraźliwe nigger i w mniejszym stopniu negro wywodzą się z hiszpańskiego słowa oznaczającego czarny kolor. Ogół nie-białych ludzi jest też określany jako colored - "kolorowi", co poza slangiem też jest uważane za obraźliwe określenie.
Nasz polski Murzyn sam w sobie nie zawiera sugestii, iż nazwany w taki sposób człowiek ma  czarną skórę. Jeśli przeciwieństwem rasizmu ma być sytuacja, w której kolor skóry przestaje mieć znaczenie, to bardziej do takiej sytuacji pasuje "bezbarwny" murzyn niż "czarny"
2. Słowo ma długą historię i nigdy nie było używane wyłącznie w obraźliwym kontekście - słowo wywodzi się od określenia Maur, przywędrowawszy prawdopodobnie za pośrednictwem niemieckiego Mohr, będąc w pewnym sensie zdrobnieniem. Maurami w dawnych czasach nazywano czarnoskórych Afrykanów, ale też ogół muzułmanów, czasem nawet włochów o ciemnej karnacji. Przez długi czas poza "maurem" i "murzynem" nie było u nas w powszechnym obiegu innych określeń, toteż zawierają go wszystkie zbitki językowe i przysłowia, odwołujące się do przypisywanych czarnoskórym cech. Zarazem jednak nie było używane w celu obraźliwym, po części z braku podmiotu do którego można się było zwrócić, po części z braku alternatywnych określeń.

Warto też w ocenie brać pod uwagę ówczesną kulturę polską. W tym czasie praktycznie nie było u nas żadnych Murzynów, a co za tym idzie nie rozwinął się klasyczny rasizm. Wszystkie ówczesne podziały społeczne toczyły się na linii Polak-Niepolak oraz wedle kategorii religijnych, w mniejszym stopniu politycznych. Autor prawdopodobnie nie wiedział jak czarnoskórych traktuje się w tym czasie w Ameryce, trudno więc przypisywać mu jakąś intencjonalność w doborze przykładów, tym bardziej że sam w tym czasie doznawał prześladowania z powodu pochodzenia (większość głosów krytycznych sprowadzała się w tym czasie do stwierdzenia, że Tuwim jest Żyd i jego wiersze dlatego są złe).

Jeśli chodzi o imię - Bambo mogło wziąć się od Bambusa, ale z drugiej strony liczne ówczesne bajeczki nadawały bajkowym Murzynom podobne imiona, zdaje się że była w tym czasie dostępna zabawka o tym imieniu, w każdym razie "Małe Pisemko" opublikowało kilka wierszyków o chłopcu, jego misiu i murzynku Bimbo lub Bambo.
W Ameryce popularna była w tym czasie książka o "Murzynku Sambo" , potem wywołująca kontrowersje, ale głownie z powodu ilustracji, bo treść nie zawierała niczego poniżającego.

Zatem w skrócie: Wiersz Tuwima na antyrasistowski wydźwięk. Murzynek jest "naszym koleżką" czyli dzieckiem takim samym jak polskie dzieci, i szkoda że nie uczy się wraz z polskimi dziećmi w szkole. Jest przedstawiany wedle stereotypów, ale nie rasistowskich lecz ogólnodziecięcych - jest łobuziakiem, nie lubi mleka nie lubi gdy zaciągają go do kąpieli - ale mimo to pozostaje dobrym chłopcem.

Nawiasem mówiąc jeśli już coś miałoby być obraźliwego, to raczej ilustracje kolejnych wydań tego wiersza, gdzie konsekwentnie z chłopca w pierwszej klasie szkoły robi się małego dzikuska w spódniczce z trawy, albo coś podobnego do małpki:




To jest dopiero utrwalanie stereotypów...

niedziela, 13 lipca 2014

1905 - Trąba powietrzna koło Kartuz

Jak opisywała prasa, 109 lat temu na Pomorzu:

Trąba powietrzna nawiedziła w tych dniach okolicę Kartuz na Prusach Zachodnich, jak donosił krótko telegram
Obecnie nadeszły szczegóły. Trąba zerwała z kilku domów dachy i sufity. Ludzie widzieli jak trąba się zbliżała. Był to słup w powietrzu. Takiego zjawiska jeszcze nikt w tej okolicy nie widział. Z pewnego pomieszania ludzie ukryli się w dołach do kartofli, lecz zapomnieli wziąć półtoraroczne dziecko, które spało w kołysce. Opatrzność Boska ocaliła jednak dziecko, chociaż dach, posowa i obrazy ze ścian wicher pozrywał. Stodołę, chlew, kilka sztuk drzewa, wody, pługi i brony wicher porwał aż na kilka set kroków rozrzucił.
Ludzie, którzy byli na polu uciekali, myśląc, że to koniec świata; niektórzy wołali, że to ziemia się pali, ale trąba wichrowa przy tych zabudowaniach się rozeszła.
Następnie zaczął padać grad wielkości jaj gołębich. Wszystko zboże w okolicy zniszczone. Deszcz lał jak z cebra. W niektórych miejscach wszystko piaskiem zasypane. Trąba jeszcze przy tem zniszczyła kartofle i zboże - jak daleko sięgała wszystko zmarnowane. Trzy osoby, mężczyzna, i dwie kobiety postradało życie, kilkoro osób dorosłych i dzieci jest rannych.

[Głos Śląski nr. 157 1905 13 lipca]
Ten "słup w powietrzu" potwierdza wystąpienie trąby. Teraz trzeba tylko ustalić jakie było właściwe miejsce i kiedy były "te dni" gdy się pojawiła. Nieco wcześniejsza wzmianka* z 8 lipca podaje, że miało to miejsce w okolicy Kamienicy koło Kartuz, ale też bez daty zdarzenia. Jedno źródło niemieckie pisze o jakiejś trąbie lub wichurze z 27 czerwca w Stężycy - a to całkiem niedaleko, więc może chodzić o to samo zdarzenie
------
* Głos Śląski  sobota 8-go lipca 1905

piątek, 4 lipca 2014

Argumentum ad arabicum

Gdy Schopenhauer zestawiał w swej Erystyce najważniejsze metody argumentacji nierzeczowej, używane do przekonywania o swej racji mimo że nic do niej nie wnoszą, nie uwzględnił tam niektórych metod, jakie zaczęły zdobywać popularność w późniejszym okresie.
Uzupełnię jego spis o jeden punkt, mając nadzieję że mój wkład w historię erystyki zostanie w przyszłości doceniony - do wymienionych tam już metod, jak argumentum ad ingorantum, czy argumentum ad personam, dodaję kolejny: argumentum ad arabicum - czyli nic nie jest złe, bo w islamie mają gorzej.

Powoływanie się na przykład okropnego, żądnego krwi, zacofanego i trzymającego się podstawowych wartości moralnych Islamu w dyskusjach, przybiera dwie wydawałoby się przeciwstawne formy - jedna pochwalająca, i wyrażająca żal że u nas tak nie ma; druga natomiast stanowi argumentację "a u was biją murzynów" a'rebous i ma służyć pokazaniu, że to co u nas uznaje się za złe, nie jest jeszcze takie najgorsze, bo hen za siedmioma pustyniami dzieje się gorzej. W ostateczności argument islamski może przydać się jako straszak, na zasadzie "nic nie zmieniajcie, bo przyjdzie Islam i was zje".

Jako przykłady praktyczne tej metody argumentacji, zacytuję komentarze z Onetu i innych portali, stanowiące kwintesencję takiego stylu kłótni. A więc na początek islam-straszak:

Siemiomysł: Jak przyjdzie Islam to dopiero zobaczysz, co to znaczy religijny zamordyzm. Jak zlikwidujesz Kościół Katolicki, to przyjdzie Islam. Ludzie jakąś religie muszą mieć.

Kościoły protestanckie (w różnych postaciach) rozbijają jedność chrześcijan i są jednym z głównych powodów obecnej politycznej słaboś
ci Kościoła Katolickiego i przyczyniają się do sukcesów Islamu.
Różne ruchy protestanckie nie są żadnym przeciwnikiem dla Islamu i Islam "zje je jednym kłapnięciem"
.
Mysl_to_nie_boli:  pytanie, czy walczycie z patologiami w KK, czy chcecie po prostu wymazać z życia publicznego chrześcijaństwo. Jeśli tak, to gratuluję, dopiszcie sobie kolejny punkt do swoich postulatów:
xx. kupić dywanik, na którym wkrótce wszyscy oddamy cześć Allahowi...
nie ma próżni, wytniecie chrześcijaństwo (macie wybór), przyjdzie islam (wyborów nie będzie)
Straszenie Islamem i skutkami krytykowania obecnej sytuacji pozwala też przeforsować inne pomysły. Nie tylko bowiem bezkrytyczne  chrześcijaństwo  jest uważane za środek zapobiegający, którego podważanie musi niechybnie doprowadzić do muzułmańskiej apokalipsy. W dyskusjach na temat rozwydrzonej polskiej młodzieży, która ulegając totalitarnym ideologiom podpala imigrantom drzwi,  z nudów rysuje koślawe swastyki i powieszone gwiazdy, a w przerwach umawia się na bójki i okazjonalne wszczyna na ulicach rwetes pomachując jakimiśtam szalikami - pojawia się niekiedy szczególna argumentacja, zdająca się forsować ideę, że albo zaakceptujemy maczety na ulicach albo będziemy mieli meczety przy ulicach.

Teraz argumentacja "muzułmanie sobie z tym radzą" używana aby zarzucić oponentowi tchórzliwość i bazująca na podświadomym pochwalaniu zdecydowanych metod, które rozwiązują problem:

 Senator Stanisław Kogut: Gdyby ten pan spróbował w kraju islamskim zniszczyć Koran, przekonałby się szybko o konsekwencjach takich działań…[o instalacji artystycznej Jezusa z butelkami krwi w rękach]
Krysti_22:  Niech spróbuje tak samo postąpić z Koranem, jak postąpił z Pismem Świętym, ciekawe co na to by powiedzieli Muzułmanie [o Nergalu]
No i na koniec argumentacja " to co u nas nie jest złe, bo muslimy mają gorzej":
Ojoj straszne rzeczy, naprawdę. Wszyscy się uczepiliście Rosji jakby to był jedyny kraj w jakiś sposób przeciwny osobom homoseksualnym. Oczywiście, to okrutne, ale co mają powiedzieć KOBIETY ŻYJĄCE W KRAJACH ISLAMSKICH, na przykład. A jak już się tych osób homoseksualnych trzymać, właśnie w krajach islamskich, to jestem przekonana, że są gorzej traktowani niż ci w Rosji. Nie wspominając o innych krajach, w których prawa człowieka są łamane codziennie i nikogo to nie obchodzi, bo Rosja(...)  Zapewniam, że w krajach islamskich robią gorsze rzeczy i też to nagrywają.
 Opracowane i skatalogowane odmiany argumentum ad arabicum, udostępniam na wolnej licencji.

wtorek, 1 lipca 2014

1917 - Trąba powietrzna koło Wielunia

Jak donosiła prasa, 97 lat temu:

Król. Polskie (Trąba powietrzna)
Obywatel miasta Piotrkowa S.K. jadąc wraz z księdzem X. - jak donosi Ziemia Lub. - obserwował rzadkie zjawisko: groźną trąbę powietrzną. Było to dnia 2 bm. w sobotę o godzinie 6 po południu w pobliżu rzeki Warty w powiecie wieluńskim w miejscowości Folwark Raducki.
Upału wielkiego nie było, była ładna pogoda, naraz z odległej chmury zaczął się formować lej, ostrzem zwrócony ku dołowi, z ziemi zaś zaczął się wznosić jakby dym spomiędzy zabudowań wymienionej miejscowości. Straż ochotnicza z Osiakowa chciała przyśpieszyć na ratunek; dla obserwacyi udała się na wieżę kościoła, ale ognia nie było widać, nie był to bowiem dym, tylko kurz. Skutki trąby były straszne - jedną stodołę zmiotła do klepiska, dwoje uszkodziła i trzy domy mieszkalne. Ludzie w panice pouciekali. Części maszyn i budynków znaleziono daleko w polu.
[Kuryer Śląski Gliwice, czwartek 28 czerwca 1917, SBC Katowice]
Opis jest najzupełniej jednoznaczny, aby można było stwierdzić że była to trąba powietrzna.

Dopisek 2015:
Odnalazłem jeszcze jeden, bardzo szczegółowy opis tego zdarzenia:
 Trąba powietrzna. Z okolicy Wielunia, w gubernii kaliskiej, piszą do nas:
W dniu 2-im czerwca oglądaliśmy podczas burzy ciekawe a rzadkie zjawisko. Oto chmura, która przy odgłosie grzmotów nadciągała z zimowego zachodu, zaczęła się wydłużać i opuaczać ciemną smugą ku ziemi, jednocześnie zaś pod wsią Raduckim-Folwarkiem, 6 wiorst od Osiakowa, zaczął się unosić na wzgórzu pod lasem wirujący tuman kurzu, a gdy zwisająca chmura nadciągnęła, połączył się z nią tak, że między obłokami a ziemią utworzył się olbrzymi słup ciemny.
Słup ten posuwał się, kręcąc się szybko w kółko, i w powietrzu powstał tak gwałtowny wir, że kamienie porwane z ziemi wylatywały w górę. belki wiatr poroznosił w pole, uniósł wóz w górę i roztrzaskał,
a deski z niego i słomę o wiorstę odrzucił. Drzewa, które ów wir zagarnął, powyrywane zostały z korzeniami. We wsi kilka budowli zostało zniszczonych, a jedna stodoła, wzięta w całości w górę, na części tam została rozerwana i resztki drzewa z niej znaleziono w polu. Ludzie w popłochu uciekali ze wsi.
Doszedłszy do niewielkiego stawu przy drodze z Raduckiego-Folwarku do Osiakowa, słup. kręcąc się wciąż zawrotnie, przerwał się na dwie części, z których większa cofnęła się ku chmurom, a mniejsza znikła, rozpostarłszy się na ziemi. Oziminy na drodze, którą słup się posuwał, zostały zniaczone i zbielały. Najstarsi ludzie w tych stronach nie pamiętają podobnego zjawiska.

[Gazeta Świąteczna 24 czerwca 1917 no. 1899 WBC]

sobota, 28 czerwca 2014

Równoważąc kamienie

Zacząłem się ostatnio bawić w układanie kamieni jeden na drugim i sprawdzanie czy się nie przewracają.
Stone Balancing stanowi coś pomiędzy hobby a sztuką. Układanie kamieni bez zaprawy i wsporników w różnego rodzaju stosy zdarzało się już dawno. Kopczyki kamieni układane w górach lub na rozległych równinach, stanowiły często punkty orientacyjne zaznaczające przebieg szlaków. Inne miały znaczenie kultowe - ludy innuickie zamieszkujące północne obszary Kanady (u nas znane pod ogólną nazwą Eskimosów), od wieków budowały kamienne stosy inuksuk, czasem mające postać pojedynczego stojącego kamienia, czasem słupa ułożonego z mniejszych kamieni a czasem przybierające formę podobną do sylwetki ludzkiej.
Mongolskie ovoo to stosy kamieni i patyków, zdobione kawałkami kolorowego materiału, służące jako obiekty kultu lokalnych duchów.

Nowoczesne układanie kamieni, służące raczej sztuce, jest stosunkowo świeżym pomysłem, zwykle za prekursora uważa się Andy'ego Goldsworthy'ego, artystę działającego w nurcie land art, który budował podobne konstrukcje w latach 70.
Obecnie istnieje wielu ludzi parających się czymś takim. Niektórzy dorobili do tego filozofię tłumaczącą, że równoważenie kamieni ma być medytacją zen pozwalającą na osiągnięcie równowagi wewnętrznej. Inni uważają, że to sztuka.
Mistrzem w ukladaniu bardzo chwiejnie wyglądających wieżyczek jest Bill Dan, układający swe stosy z kamieni falochronów:
Bardzo piękne układa też Peter Juhl:




A ja?

Cóż, dla mnie to nie tyle sztuka co sztuczka.
Kiedy przeczytałem o tym szukając informacji o pracach Goldsworthy'ego, którego instalacje z liści, patyków i lodu bardzo mi się podobały, przypomniałem sobie o stosie polnych kamieni na łąkach niedaleko mojego domu, i pomyślałem - ciekawe czy mi się uda.
I po kilku próbach (oraz przygnieceniu stopy) udało mi się całkiem nienajgorzej:
Ten stos przetrwał dwa tygodnie aż do porządnej ulewy. Kolejne próby wychodzą mi coraz lepiej:
Ponieważ mam w domu trochę obtoczonych kamieni przywiezionych znad morza lub znalezionych w pasku, zacząłem układać takie stosiki w domu, dokładając nowe kamyki gdy poprzedni stos się rozsypie:

Nie wiem czy w Polsce ktoś się tym profesjonalnie zajmuje, ale pewno tak.