Pokazywanie postów oznaczonych etykietą trąby powietrzne w Polsce. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą trąby powietrzne w Polsce. Pokaż wszystkie posty

piątek, 1 lutego 2013

1932 Trąba powietrzna w Tarnowie

W ramach przypominania zdarzeń, o których sam zapomniałem napisać w zeszłym roku:

Trąba powietrzna. Nad Tarnowem i okolicą
przeszedł ostatnio katastrofalny orkan. W niektórych wsiach spadł grad wielkości pięści. Zboże, warzywa i drzewa owocowe zostały zupełnie zniszczone. Grad wybił-2500 szyb w pałacu księcia Sanguszki w Gumniskach. Gęsto padające pioruny wywołały w kilku miejscach pożary.Wszystkie dachy pokryte papą zostały przez grad podziurawione jak sito.                    Orkan wzniecił w Pogórskiej Woli trąbę powietrzną, która miała taką siłę, iż wyrywała dęby z korzeniami i rzucała niemi o kilkaset metrów, a często kilka kilometrów od lasu. Pastwą trąby powietrznej padło 5 domów prawie zupełnie zdruzgotanych. Cyklon rzucił dachy tych domów na pola. Szkody są olbrzymie. [Dziennik Cieszyński Niedziela, dnia 10 lipca 1932. ŚBC]

Brak niestety dokładniej daty, ponieważ jednak informacja pojawia się w niedzielnych wydaniach śląskich gazet, zapewne chodziło o poprzedzający tydzień.

Czy mogła to być, jak pisała prasa, trąba powietrzna? Nie jest to w każdym razie wykluczone - mocny grad wskazuje na chmurę burzową z silnymi prądami wstępującymi. Najbardziej podejrzane jest tutaj przerzucanie w powietrzu całych drzew, o ile autor nie pomylił tego z powaleniem lasów.

poniedziałek, 29 października 2012

1887 - Trąba wodna nad jeziorem Gopło

Taka krótka notka:
 Trąba powietrzna. O niezwykłém zjawisku na Gople
donoszą z Kruszwicy: W dniu 27-m maja w południe,
srożyła się nad Kujawami burza z kierunkiem ze wschodu na zachód.
Pod koniec burzy poziom wody w jeziorze nagle podniósł się w górę.
Gopło, wzburzone i pieniące się jak rzeka, z łoskotem i szumem płynęło
ku wschodowi, zalewając zbudowane na niém dwa mosty. Na przestrzeni
50-u metrów między mostami utworzył się szalony wir, pokryty massą piany.
Po kilku minutach jezioro uspokoiło się zupełnie.
W czasie tego zjawiska słychać było łoskot, podobny do grzmotu.
Była to oczywiście trąba powietrzna.
        [Gazeta Warszawska 11 czerwca 1887 EBUW]

Przypadek jest o tyle ciekawy, że trąba wodna mogła powstać z superkomórki burzowej, a nie, jak to bywa częściej, w strefie zbieżności wiatrów.

sobota, 1 września 2012

1535 - Huragan w Oleśnicy

Wszystko wskazuje na to, że kataklizm, jaki nawiedził Oleśnicę 1 września 1535 roku był trąbą powietrzną, bodaj najstarszą co do której jak sądzę możemy być pewni.

Huraganową burzę w dzień świętego Idziego wspominano jeszcze przez długie lata, co roku przypominano o niej w kazaniach, stąd też zachowała się dosyć szczegółowa relacja. Wiadomo więc że zerwaniu uległo wiele dachów, połamaniu wiele drzew, zawaliła się wieża ratusza a nawet:
"chłopską furmankę przerzucił ponad domami na rynek, zerwał dachy, zburzył 60 murowanych ścian szczytowych, spustoszył ratusz, przerzucił wóz na żydowski dom, pewną chrześcijankę i kilku Żydów uniósł w powietrze, zaś żydowską drukarnię doszczętnie zrujnował, a druki daleko rozrzucił. Żydzi sądzili, że nadchodzi Mesjasz, a chrześcijanie, że zbliża się sądny dzień"[1]
 Ze zniszczonej drukarni żyda Chaima Szwarca wiatr wywiał karty ze świeżo wydrukowaną Torą. Późniejsza legenda dorzuciła do tych zdarzeń opowieść o głosie pytającym z chmur, czy ma zniszczyć miasto. Huragan uznano za dzieło szatana zaś o jego wywołanie oskarżono żydów i wypędzono z miasta[2] - podobne przypadki nie były w tamtych czasach rzadkością, wrocławski inkwizytor spalił na stosie kilkudziesięciu żydów, oskarżając ich o sprofanowanie hostii, innych oskarżano o roznoszenie zarazy albo mordy rytualne.
Oleśnica w XVII wieku, rycina Matthäusa Meriana

Znacznie obszerniejsze są źródła niemieckie. Oprócz tekstu kazania czytanego w kościołach, opis pojawia się w kilku kronikach. Stąd wiemy że zginęło wówczas kilka osób przygniecionych przewróconymi ścianami, wiele osób zostało uniesionych na pewną odległość, domy drewniane zostały zrujnowane zaś w murowanych oprócz uszkodzenia szczytów dochodziło do porwania sprzętów, mebli, uszkodzenia ścian i stropów[3],[4]
Powstaje tutaj niepewność odnośnie dokładnej daty - polskie źródła piszą o 1 września, niemieckie dodają że jest to data starego kalendarza Juliańskiego a w nowym był to 11 września, były to jednak dopiski późniejsze, zważywszy że reforma Gregoriańska i przyjęcie nowego kalendarza miała miejsce w 1582 roku a więc kilka dekad później. Nie znalazłem wytycznych czy wobec tego daty sprzed reformy powinno się przeliczać czy zostawiać.

Co prawda żadna z kronik nie nazwała tak zjawiska, ale chyba nie ma wątpliwości, że była to trąba powietrzna. Wiatr prostoliniowy nie potrafi unosić ludzi i wozów, zresztą rozmiar szkód sugeruje siłę rzędu F3-F4 a więc tyle ile nie osiąga nawet najsilniejszy downburst (huraganowy podmuch powstały z chłodnego powietrza opadającego raptownie na czele burzy). W zasadzie oprócz wybiórczości i pasowości zniszczeń jest to najpewniejsza oznaka wystąpienia trąby powietrznej, jeśli więc znajduję taką wzmiankę z 1927 roku, że pod Bydgoszczą wicher podczas burzy uniósł wóz wraz z końmi, przerzucił przez rząd drzew i wrzucił w bagno, to uznaję że nam do czynienia z trąbą której nikt tak nie nazwał. Na starszy przypadek jeszcze się nie natknąłem, choć mam podejrzenia co do pewnej burzy z 1425 roku z okolic Wodzisławia. Ale o tym innym razem.

historical tornado in poland
-----
[1]  http://olesnica.nienaltowski.net/RenesansOlesnicy.htm
[2] http://www.sztetl.org.pl/m/pl/object/11702/
[3] http://mitglied.multimania.de/mili04/1500_1550.html
[4] http://www.essl.org/pdf/Wegener1917/Kapitel01-02.pdf

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

1832 - Trąba powietrzna w Iwaniskach

Taka wzmianka:

Dnia 27 z.m. maiętność Jwaniska w Woiewództwie Sandomierskiem okropną klęską nawiedzona została. Razem połączone grad, wicher i trąba powietrzna, straszliwe zrządziły spustoszenia. Więcej jak milę boru jest zniszczonego, 30 domów, plebanja, stodoły i inne zabudowana zrujnowane, dach z kościoła zerwany. Snopy w polu wicher o pół mili unosił a to zborze ze szczętem zniszczone. Właściciel włości niepodobną do wynagrodzenia poniósł stratę!

[Kurjer Warszawski nr.260 czwartek 27 września 1832r.]
Jak zatem widać zniszczenia były znaczne. Iwaniska to wieś w województwie świętokrzyskim, wówczas miasto. Wprawdzie brak informacji rozstrzygającej, ale informacja o snopach przenoszonych na pól mili sugeruje, że jednak mogła być to trąba. Na stronie miejscowości brak informacji o jakimś kataklizmie w onym roku.

środa, 15 sierpnia 2012

1922 - wichura w Miechowie

Znalazłem na ten temat jedynie krótką notatkę:

KIELCE. (Ośmioro dzieci zginęło od huraganu). J
W okolicach między Jędrzejowem i Olkuszem w dniu
15-go sierpnia szalała straszna burza przy silnej
bardzo zawierusze. Wiatr, prawdziwy huragan, był
tak straszny, że na stacji Miechów przewróci! dwa
wagony, na wielu domach pozrywał dachy, drzewa
powyrywał z korzeniami, a w jednej miejscowości
pod Jędrzejowem uniósł 8 dzieci, które nie zdążyły
widocznie się schronić do swych domów. Zwłoki
tych dzieci znaleziono po burzy na polach.
[Orędownik Ostrowski 13.09.1922 KPBC]

Nawet jeśli wagony kolejowe były z tych bydlęcych, a więc z drewnianymi ściankami, toi i tak wiatr musiał być bardzo silny aby je przewrócić. Tym bardziej zastanawiająca jest ta informacja o dzieciach uniesionych przez wiatr i jak można się domyśleć z kontekstu, przeniesionych w miejscowości na pola - wiatr prostoliniowy tego nie potrafi, zatem bardzo prawdopodobne staje się, że była to trąba powietrzna. Jeśli zaś tak, byłby to jeden z najtragiczniejszych takich przypadków na ziemiach Polskich.

piątek, 27 lipca 2012

1857 - Trąba powietrzna w Łazach

Jak czytamy w Gazecie Lwowskiej, 155 lat temu koło Bochni:

Donoszą nam z Bocheńskiego: pusze "Czas" 24 sierpnia o niesłychanej burzy w dniu 27 lipca i szkodach poczynionych przez nią we wsi Łazy pod Bochnią, należącej do klasztoru pp. Benedyktynek w Staniątkach.
Dnia tego był nadzwyczajny upał; o godzinie 5 3/4 wieczór ukazała się od północo-zachodu chmura ku wschodowi ciągnąca; od niej odłączać się zaczęła szybko inna mniejsza chmura, zwróciwszy się ku południowi. W tej chwili płat czarnej chmury pędząc od południa ku północy z towarzyszeniem grzmotu i dziwnego szelestu, starł się z ową małą chmurą, przeciwny kierunek mającą. Nagle usłyszano szum nadzwyczajny i zadało się, że większa chmura pochłonęła mniejszą. To połączenie chmur zaszło po nad grontami dworskimi w Łazach. Bydło strwożone zaczęło uciekać w pola, lecz w jednej chwili taka zapadła ciemność, że o krok niemożna było rozpoznać przedmiotów; do tego rozległ się huk i trzask, iż słowa rozumieć nie można było, a bicie nieprzerwane piorunów, nie wydawało się wśród tego głośniejszem nad odgłos plutonowych strzałów w pewnym oddaleniu. Pioruny biły jakby z chmur ku ziemi i nawzajem z ziemi ku chmurom, a domy i sprzęty w nich trzęsły się jakby w trzęsieniu ziemi. Taki stan nie trwał ponad 5 minut, a potem nagle się rozwidniło i ujrzeliśmy ziemię pokrytą grubą warstwą gradu wielkości orzechów laskowych. Nie dość, że grad ten wytłukł zboże, lecz inne jeszcze szkody i nieszczęścia ukazały się niebawem w całej okropności spustoszenia. trąba powietrzna obaliła zupełnie stodołę murowaną, mieszczącą zwykle 1500 kóp krescencyi i gorzelnia wielka murowana straciła pół dachu z krokwiami, płatwami i murem szczytowym; stajnie murowane również wielce ucierpiały; belki, cegły i gonty burza poniosła w lasek pod górę o kilkaset kroków; drzewa owocowe i inne, znacznej grubości, jak daleko wir ich dosięgnął, połamane jak źdźbła lub wyrwane z korzeniem; mnóstwo drzew połupanych pod pioruna, zborze pożęte na jednym polu, porwane z pokłosów i rozmiecione bez śladu.
Niedosyć na tem: jeden z parobków dworskich rażony od pioruna, zaledwie przywróconym został do życia; dwóch pasterzy wir porwał i uniósł o kilkaset kroków nie bez mocnego szwanku, bo jeden uszkodzony w nogę, może na całe życie kalectwem dotknięty będzie. Dwie dziewki będące podówczas w polu, chorują od potłuczenia, krowa jedna zabita od pioruna.
Jak powstała ta burza na grontach dworskich, tak się i na nich skończyła, a uszkodziwszy kilkanaście posiadłości włościańskich sąsiednich, przeniosła się o ćwierć mili ztamtąd i poczyniła wielkie szkody w lesie rudawy, należącym do dóbr Łazy. Otóż i kometa większej by szkody nie poczyniła.[1]
Łazy to nadal wieś opodal Krakowa w gminie Rzezawa. Obecnie znajduje się tu doświadczalna winnica. Niestety nić nad ten artykuł na ten temat nie znalazłem. W bibliotekach cyfrowych można znaleźć Czas z tego roku, ale nie z tego dnia.
Trąba musiała być silna skoro zrywała dachy, przewracała ściany szczytowe i unosiła ludzi na duże odległości.

--------
[1] Gazeta Lwowska Piątek 7 sierpnia 1857. Jagiellońka Biblioteka cyfrowa

czwartek, 19 lipca 2012

1884 - Trąba w Gostycynie

Jak zaświadczała Gazeta Toruńska w 1884 roku:

Szalona burza przeciągnęła w dniu 13 lipca pomiędzy
godziną 7 a 8 wieczorem przez wieś Gostycyn w powiecie
Tucholskim. Powstała nagle trąba powietrzna i w jednej
chwili obaliła kilka chlewów i stodół. Najwięcej szkody
stało się gospodarzom p. Borzyszowskiemu, Ciżmie i innym. Uragan pozrywał z domów nawet najmocniejsze dachy a zupełnie nowy gościniec karczmarza Cohna rzucił na odległą o 50 kroków karczmę. Rozrzucone deski zabiły kobietę idącą drogą. Ogólne straty gminy gostycyńskiej wynoszą do 2000 talarów[1]

Gostycyn to wieś koło Tucholi. Wspominany "gościniec" to osobny budynek w którym można było przenocować za niewielką opłatą, był to zapewne domek rozmiarów szopy, niemniej to że został rzucony o kilkadziesiąt metrów daje wyobrażenie o sile trąby. Jak widać była też niestety ofiara śmiertelna - w XIX wiecznych przypadkach trąb ma to miejsce dosyć często, głównie z powodu porażenia piorunem lub uderzenia belką walącej się chałupy.
Znalazłem niejasną wzmiankę o innej trąbie koło Tucholi, która w 1871 roku zabiła 5 osób ale brak mi tu szczegółów.


-------
[1] Gazeta Toruńska, Toruń, Piątek 18 lipca 1884 KPBC

środa, 4 lipca 2012

Ten burzliwy 4 lipca...

Gdy przeglądałem listę odnotowanych dawnych tornad i ich podejrzeń, jaką sobie zestawiłem z różnych wzmianek, stwierdziłem że na ten sam dzień przypadają aż dwa zdarzenia z okrągłymi lub połowicznymi rocznicami, toteż zamiast dwóch artykułów tworzę jeden, zbiorczy.

1827 - Trąba powietrzna koło Stopnicy
Stopnica należy do dosyć nieszczęsnych regionów, skoro kilkakrotnie znalazłem opisy gwałtownych burz w tamtej okolicy, i tak 185 lat temu:
W dniu 4 b. no. i r. o godzinie lej z południa , po ponurej ciszy, która zazwyczaj zapowiada nadchodzącą burzę, okazała się w mieście Stopnicy od strony południowo - zachodniej okropna czarna chmura , i postępuiąc z nadzwyczajną szybkością w prostej linji od miasta Wiślicy, wzięła potem od Stopnicy kierunek ku wschodowi. Chmura ta nie idąc szeroko , bo tylko ćwierć mili , 5 mil wzdłuż ślady spustoszenia zostawiła. Grad z ulewą pola zupełnie zniszczył , tak , iż w niektórych miejscach rozpoznać niemożna co za zboże było. Wicher zaś wieś, to iest Górki z 61 budynkami dworskiemi i wiejskiemi zupełnie zniszczył, tak iż z daleka patrząc, widzieć tylko można kupy zwalisk; inne zaś wsie na drodze tego orkanu , także wiele w budynkach ucierpiały. W wsi Strożyskach moc wiatru tak była nadzwyczajna, iż wywracaiąc budynek mieszkalny, płatwę z niego o parę set kroków uniosła , kopy siana wszystkie poroznosiła, bydło zaś paszące się i zaprzężone, z łykiem po polu szukaiąc schronienia , biegało.[1]
Burza szeroka tylko na 400 metrów i dająca szkody na 8 km? Mało prawdopodobne aby była to zwykła burza, dlatego choć zdarzenie nie zostało tak nazwane, stawiam na trąbę. Z nazwy wymienione zostały tylko dwie miejscowości, oddalone od siebie o 2 km. Następny raz trąba pojawiła się koło Stopnicy w 1829 roku. Tymczasem niedaleko wymienionych wsi, po drugiej stronie Wisły koło Woli Żelichowskiej trąba pojawiła się w 1865 roku.

1862 - Trąba powietrzna w Niemieniu koło Krasnegostawu:

Tymczasem 150 lat temu na lubelszczyźnie:
Dnia 4go z. m. o godzinie 4ej po południu, we wsi Niemieniu, do donacji Błaska należącej, pod miastem Krasnymstawem położonej, burza nadzwyczajnej siły, przechodząc w kierunku wschodnio-połudaiowym od strony północno-zachodniej, zrujnowała ze szczętem 11 budowli kolonijnych, i wyłamywała i wywracała z korzeniami drzewo w lesie, w przestrzeni kilkomorgowej, którego odłamami smuciła pobliskie pola, I zniszcsyła wzoaesnej massie dojrzewające zboże i ogrodowizny. Wyłamała massę drzew owocowych i kilka fur siana z łąk nie wiedzieć gdzie zaniosła. Burza ta była szczególniejszego rodzaju, toczyła się w postaci czarnego kłębu dymu, wirując ciągle, porwała wołu, wyniosła o kilka łokci nad ziemię, przewracała go w różnych kierunkach, a po uderzeniu o ziemię, zdruzgotała mu nogę. Przyniosła do wsi Niemienie, ogromną starą gruszę, jakiej w okolicy tej wcale nie było; w przelocie przez rzekę Żółkiewkę, w zetknięciu z wodą, wydała głos jakby kilka wystrzałów, massę wody wyrzuciwszy w powietrze na kilkadziesiąt stóp w górę. Słowem była to trąba, w rodzaju afrykańskich huraganów, bo liście drzew nim rażonych, są jakby po dotknięciu ogniem, i mają w sobie jakiś osad czarnego koloru udzielający się, który w kilka godzin dopiero znikał. O tej samej godzinie burza ta przeszła na drogą stronę Krasnegostawu, we wsi Surrowie poniszczyła zboże, uszkodziła dom Organisty, przewróciła zupełnie zabudowania Probostwa, ogrody i płoty do Plebanji należące. Drzewa nadzwyczajnej wielkości około 100 sztuk, wraz z korzeniami wyrwała, a ludzi kilku w polu pokaleczonych zostało, od gradu wielkości jaja kurzego, jaki z sobą przyniosła. Przejście to nie trwało więcej jak 5 minut.
Taż sama burza około Radecznicy znaczne szkody zrządziła. [2]
Dawny Niemień przez lata zmienił nazwę na bardziej prozaiczne Niemienice, leżące obecnie na przedmieściach Krasnegostawu, nad rzeczką Żółkiewką, natomiast opisywany Surrów to zapewne Surhów. Znajduje się tam klasycystyczny kościół, na stronie parafii brak wzmianek o jakichś zniszczeniach w tamtym roku. Jeśli zniszczenia w obu miejscowościach wywołała ta sama trąba, to długość ścieżki kontaktu wynosiłaby 14 kilometrów.


2002 - Huragan nad Puszczą Piską
4 lipca 2002 roku nad Mazurami i Podlasiem przeszła wyjątkowa wichura - wiatr osiągający do 180 km/h powalił 12 tysięcy hektarów lasu w Puszczy Piskiej, Romnickiej i innych obszarach leśnych. Uszkodzonych zostało kilkaset budynków, rannych 13 osób jedna zginęła. IMGW opisuje ten przypadek jako front szkwałowy z trąbami powietrznymi, media pisały że wszytstkie lasy powaliła trąba powietrzna, natomiast Łowcy burz uznali że to przypadek derecho, czyli linii szkwałowej z silnymi podmuchami. Na dobrą sprawę nie wiadomo mi aby potwierdzono powstanie choć jednej trąby tamtego dnia.

Jakby tego było mało opisywany przeze mnie huragan z roku 1928 być może też będący Derecho, miał miejsce... 4 lipca! Mam z tego przypadku jedno mocne podejrzenie trąby w Jaktorach, gdzie dwie dziewczynki zostały porwane przez wiatr i rzucone na korony drzew, czego niestety nie przeżyły. Dzisiejszy dzień jest bardzo gorący i upalny, jednak na zachodzie jest chłodniej, szykuje się zatem kolejny dzień z gwałtownymi burzami. Miejmy nadzieję, że pogoda nie sprawi nam powtórki z rozrywki.

-------
[1] Kurjer Warszawski D. 13. Lipca. PIĄTEK. ROK 1827. EBUW
[2] Kurjer Warszawski  Dnia 4-go Sierpnia Rok 1862 nr.176 EBUW

sobota, 16 czerwca 2012

1987 - Trąba powietrzna w Białymstoku


16 czerwca 1987 roku nie zapowiadał się gwałtownie. Oficjalne prognozy publikowane w przeddzień[1] mówiły o przelotnych opadach i słabym wietrze, mimo to koło południa powietrze stało się duszne i gorące. Nadchodząca od zachodu ciemna chmura nie wydawała się jednak groźna. Nagle jednak za Olmontami część chmury obniżyła się, tworząc wirującą ciemną kolumnę, zasłanianą przez gęste smugi ulewnego deszczu.
W tym czasie Bazyli Golonko, portier w spółdzielni „Wzorcowa”* nudzi się w swej drewnianej stróżówce. Gdy na zewnątrz nagle się ściemniło wyjrzał przez okno i zobaczył coś jakby ciemną chmurę wyłaniającą się zza budynków. Chwilę potem poczuł jak wraz z całą budą unosi się w powietrze by roztrzaskać się po kilkunastu metrach. Gdy zrzuca z siebie stos desek widzi zerwany dach z magazynu, poprzewracane ciężarówki i drzewa przewrócone na budynki. Przez Białystok właśnie przechodzi trąba powietrzna.
W tym czasie pilot Wilgi, wykonujący oblot przeciwpożarowy pędzi w stronę lądowiska aeroklubu. Niezapowiedziana burza przyszła nagle i nie jest pewne, czy uda mu się zdążyć. Dolatując już widzi trąbę przechodzącą przez ogródki działkowe przy ul Mickiewicza, rozmija się z nią, wreszcie w ulewnym deszczu ląduje w odległej części lotniska.
Lej kieruje się w stronę północno-wschodnią, przecina Borsuczą i zrywa dachy z domów przy Zajęczej i Niedźwiedziej. Uszkadza kolejne magazyny, rzuca drzewa na przejazd kolejowy, stołówkę i uderza w zakład produkcji sklejek. Tam zrywa dach z magazynów, przewraca suwnicę na budynek socjalny. Stojące opodal kratownicowe słupy wysokiego napięcia skręca jakby były z papieru. W tym czasie od wschodu nadjeżdża autobus. Jego kierowca, Dariusz Żarski, widząc lej w którym wiruje blacha, gałęzie i śmieci, nie traci zimnej krwi. Skręca w boczne uliczki, o włos unikając przewracającego się słupa wysokiego napięcia. Przez chwilę autobus znajduje się w wirującej chmurze odłamków, które wybijają szyby a na dach upada duża gałąź. Miał szczęście, ani jemu ani nikomu spośród pasażerów nie stało się nic złego, choć porządkując pojazd znalazł potem nawet cegły, wwiane do środka. Szczęście miał też pewien mężczyzna przygnieciony przez drzewo w samochodzie, oraz inny, rzucony wraz z maluchem o gruby pień.  
Przecinając ulice Dojlidy Fabryczne, Ciołkowskiego, Zagłoby i minąwszy dzielnicę przemysłową trąba przecina las i tory, mija ostatnie domy i wpada wprost w szklarnie przy ul. 27-lipca. Rozbija szklane tafle, rozrzucając ostre odłamki i zgina żelazną konstrukcję. Pracownicy, ostrzeżeni komunikatem z radiowęzła, w porę uciekają. Pozostawiwszy po sobie kilkukilometrowy pas zniszczeń trąba opuszcza miasto. Drobne uszkodzenia powstają jeszcze w Sowlanach i Karakulach.
Trąba powietrzna uszkodziła 106 domów mieszkalnych, w większości prywatnych, zrywając dachy, wybijając szyby, przewracając drzewa. W zakładach szkody dotyczyły głównie zniszczonych maszyn, zerwanych dachów z hal magazynowych, a nawet przewrócenia ścian szczytowych. Najciężej uszkodzony dom państwa Sakiewiczów, przy ul. Armii Radzieckiej** w którym popękały ściany, nie nadawał się do zamieszkania. Obok „Wzorcowej” pusty autobus berliet zostaje wrzucony na dach ciężarówki. Ogromne straty odniosły najważniejsze zakłady w mieście. Na szczęście jednak poza kilkunastoma rannymi nikt nie zginął. 72-letni portier ze „Wzorcowej” został tylko potłuczony, kilka osób zraniło szkło, najciężej ranny został sześciolatek uderzony w głowę jakimś latającym odłamkiem.

Na podstawie wymienionych miejsc można wykreślić przybliżoną trasę:

Czy trąba powietrzna w Białymstoku była zjawiskiem niespotykanym? W prawdzie był to jak mi się wydaje jedyny taki tam przypadek w ciągu ostatnich 200 lat, jednak Podlasie jest przez nie nawiedzane stosunkowo często. W 2008 roku pozostałości burz z których narodziły się trąby na Opolszczyznie, dały tu jeszcze jedną-dwie. W 2004 trąba spustoszyła Kleszczele, w 1994 Matyski, w 1992 Tykocin oraz Rakowo Stare; z jeszcze dawniejszych przypadków można wymienić trąbę w Rosołtach w 1965 roku. Zawsze gdy ciepłe, wilgotne masy powietrza zderzają się z chłodnymi, nadchodzącymi wraz z burzowymi frontami, pojawia się ryzyko powstania takiego zjawiska. 25 lat temu różnica temperatur dochodziła do kilkunastu stopni, co najzupełniej wystarczało. Ostatecznie jednak prawdopodobieństwo, że jeszcze kiedyś trąba powietrzna uformuje się nad miastem jest niewielkie. Miejmy zatem nadzieję, że historia nie będzie chciała się powtórzyć.

Próbowałem zainteresować tym artykułem Gazetę Współczesną, mając nadzieję że przy okazji sięgną do swoich archiwów i wydrukują ówczesne zdjęcia - a te robiły wrażenie. W jednym z ówczesnych reportaży pojawiły się zdjęcia połamanych drzew, domów z zerwanymi dachami i wreszcie wspomnianego autobusu wrzuconego na dach ciężarówki. Niestety chyba ich to nie zainteresowało.

------
* Zakłady Gorseciarskie Spółdzielnia Pracy "Wzorcowa", wielki zakład produkcyjny, po upadku PRL zamknięty jako nierentowny. Nie udało mi się odnaleźć jego lokalizacji na dzisiejszych mapach
** nie mogłem zlokalizować tej ulicy na dzisiejszych mapach. Z kontekstu wynika że gdzieś na północ od Ciołkowskiego.


źródła:
[1] Gazeta Współczesna, nr.138, 15 czerwca 1987
* Gazeta Współczesna nr 140 17-18 czerwca
* tamże nr. 141 19 czerwca
* tamże nr.143 22 czerwca
* Aleksander Grobicki, "Niezwykłe katastrofy XX wieku" , Alfa Warszawa 1990
* posty w odpowiednim temacie na forum Łowców Burz

poniedziałek, 28 maja 2012

1967 - Trąba powietrzna w Blachowni

Jako że zaczyna się tradycyjny, wieloletni sezon występowania trąb powietrznych, to też zaczynają się interesujące rocznice zdarzeń co do których się dogrzebałem i które warto jest moim zdaniem przypomnieć, dlatego w najbliższych miesiącach spodziewajcie się wysypu artykułów na ten temat. Będę próbował przebić się z niektórymi do prasy - jak na razie udało mi się zainteresować lokalną stronę historią trąby w Zagórzanach z 1822 roku.
Teraz też upływa taka interesująca rocznica.A właściwie już upłynęła ale nie bardzo wiem kiedy. Z tymi dawnymi gazetami pojawia się czasem problem, że nie określają daty opisywanych wydarzeń, pisząc "zdarzyło się onegdaj..." albo "w minionym tygodniu...". Coś takiego ma miejsce w tym przypadku.

Pierwsza wzmianka pochodzi z Głosu Koszalińskiego, który znalazłem w Zachodniopomorskiej Bibliotece Cyfrowej[1] Gdzie zwięźle informowano, że "w minionym tygodniu" wskutek "ochłodzenia górnych warstw atmosfery" nad powiatem częstochowskim przeszła trąba powietrzna, który wywołała uszkodzenia w 40 gospodarstwach w Blachowni, Ostrowach i Brzósce, przy czym największe straty odnotowano w tej ostatniej.
Artykułowi towarzyszyło zdjęcie, przedstawiające szkody w Brzósce

Jak widać, na zdjęciu mało widać. Jakieś tam porozwalane szczątki zapewne z dachu. Oczywiście przeszukałem pod tym kątem inne biblioteki cyfrowe ale natykałem się tylko na dokładne kopie pierwszej notki. Zajrzałem więc na stronę biblioteki publicznej w Częstochowie gdzie znaleźć można skany dawnych lokalnych gazet. Z interesującego mnie roku dostępna była tylko Gazeta Częstochowska będąca tygodnikiem, w związku z czym najświeższe informacje pochodziły z następnego tygodnia, lakoniczna notka uzupełniała moje ustalenia w niewielkim stopniu:
Huragan zniszczył 85 budynków
PZU wypłaca odszkodowania

Huragan który przeszedł w ubiegłym tygodniu nad zachodnią częścią powiatu częstochowskiego spowodował wiele strat w 53 gospodarstwach w Ostrowach i Brzósce. Uszkodzonych zostało 85 budynków mieszkalnych i gospodarskich, w tym wiele w poważnym stopniu. Według szacunkowych obliczeń powiatowego inspektoratu PZU, straty wynoszą około 300 tyś zł.[2]
Prócz tego nie odnalazłem niczego konkretnego. Raczej mizerne informacje, ale potwierdzają że coś rzeczywiście miało miejsce. Dawne wsie Brzóska i Ostrowy stanowią obecnie osiedla Blachowni - miasta jak widać dosyć nieszczęśliwie położonego, skoro trąba, o większej sile, nawiedziła je ponownie w 2008 roku. Osiedla są położone tuż przy sobie, dlatego nie sposób powiedzieć ile przynajmniej musiała przebyć trąba aby je obydwa objąć.
A co z dokładną datą? Głos Koszaliński i inne gazety w których znalazłem kopie tego tekstu, były dziennikami. Tekst był oficjalną notką prasową rozesłaną do redakcji ze zdjęciem, a coś takiego nie mogło powstać w jeden dzień. Z drugiej strony gdyby zdarzenie miało miejsce w poniedziałek lub wtorek, to gazety zdążyłyby przedrukować informację w ciągu tego samego tygodnia. Jeśli ukazała się dopiero w następnym, to trąba musiała się pojawić w drugiej połowie tygodnia. Osobiście stawiałbym na piątek o tej porze, gdy było już za późno aby informacja znalazła się w wydaniu sobotnio-niedzielnym, jednak możliwe że dla większej dokładności będę musiał się kogoś dopytać.

Postscriptum 2017
Znalazłem nowe, lepsze źródło na temat tego zdarzenia. Trąba powietrzna pojawiła się w środę 17 maja, po godzinie 17. Relacjonujący dziennikarzowi wydarzenia Bolesław Tol, mieszkający w Ostrowach przy ulicy 1-maja opisywał, że gdy wyszedł na podwórze nakarmić króliki, usłyszał świst wiatru podobny do przelatującego odrzutowca. Wiatr zerwał z jego murowanego domu solidny dach rozrzucając betonowe płyty (ze ściany szczytowej?), oraz powyrywał okna. Stojący na otwartej przestrzeni dom Mikołaja Wineckiego został zniszczony. Pas zniszczeń miał długość około 3 kilometrów oraz szerokość 100 metrów i sięgał do Blachowni.
Połamane zostały drzewa i słupy telegraficzne, 28 domów zniszczonych lub poważnie uszkodzonych. Nikt z mieszkańców nie został ranny.[3]
W samej Blachowni zerwane zostały dachy z 30 nowo wybudowanych domów mieszkalnych.[4]
------
[1] Głos Koszaliński, 23 maja 1967 ZBC
[2] Gazeta Częstochowska nr. 21, 23-29.V.1967
[3] Życie Radomskie nr.118, 19 maja 1967,
[4] Życie Radomskie, nr. 117, 18 maja 1967, Radomska Biblioteka Cyfrowa

środa, 23 maja 2012

1995 - Trąba w Mokobodach

13 maja 1995 roku około godziny dziewiętnastej 11-letni chłopiec, syn sołtysa wsi Mokobody Kolonia zauważył na polach niedaleko dziwne zjawisko. Pod zbliżającą się ciemną chmurą wiatr uniósł kurz. porywając worki po nawozach. Cały ten kłąb wirował z niezwykłą prędkością, porywając pylisty żużel z drogi. Zawołał wtedy do ojca, że na ich dom idzie chmura a ten, przerażony zawołał rodzinę i kazał położyć się na podłodze w kuchni. Zaledwie rok wcześniej trąba zmiotła dwie wioski pod Białymstokiem, czytał z gazecie. Na zewnątrz wicher huczał z niezwykła mocą a gdy przeszedł, domownicy spostrzegli że w gospodarstwie nie ma już stodoły i spichlerza. Narzędzia walały się dookoła, ciężki ciągnik, wypchnięty ze stodoły, przejechał kilkanaście metrów.
Znacznie gorzej trąba obeszła się z sąsiednim gospodarstwem, gdzie zerwała dach i strop, oderwała jedną ścianę która przewróciła się na wersalkę, pozostałe rozsypały się. Zaskoczona rodzina zobaczyła, że pozostał im tylko piec i kilka ścian działowych. Cudem nic nikomu się nie stało.

Dalej lej przebył las, powalając 20 ha i zahaczył skrajem o Świniary, gdzie rozwalił parę stodół a potem poszedł przez lasy i łąki zanikając gdzieś przed Sokołowem. Wedle artykułu w lokalnej prasie trąba poruszała się pasem szerokim na kilkadziesiąt do stu metrów i długim na 12 km, co oznaczałoby, że szczęśliwie ominęła kilka wsi. Świadkowie opisywali ją jako zwężający się lej, "czarny bałwan" otoczony chmurą części roślin. Zniszczyła dom, 4 obory i 5 stodół, w sumie niewiele jak na takie zjawisko.

Niestety nie mogłem skopiować zdjęć załączonych do jednego z artykułów, znalezionych w Siedlcach w bibliotece, więc musicie bazować na mojej relacji. Nie dowiedziałem się jak zbudowany był zniszczony dom a i ze zdjęć trudno było się zorientować, zważywszy jednak na równą podmurówkę i brak śladów muru mogę ocenić, że był to dom drewniany, najwyżej z przymurówką lub ceglaną ścianą działową, co tłumaczyłoby podawany opis spadających cegieł, przed którymi zasłonił dzieci ich ojciec. Dom, jak wskazywały zdjęcia, nie nadawał się do użytku, zatem trąba musiała w tym miejscu osiągnąć siłę F2.

Orientacyjna mapka okolicy. Zaznaczonej linii proszę nie traktować jako dokładnej.
--------
Źródła:
* "Cyklon", Tygodnik Siedlecki nr 21, 21 maja 1995r
* "Wir", tamże nr 22, 28 maja 1995
* Moja miejscowość w drodze do Unii, mokobody.edu.pl

poniedziałek, 21 maja 2012

1853 - trąba w Wieliczce

Jak podawał Kurjer Warszawski z 7 czerwca 1853:

W zeszłą Środę o 6tej wieczór, trąba powietrzna, 
w Wieliczce, zwaliła dachy z 8 domów, powyrywała 
wiele starych drzew z korzeniami, i zniszczyła kilka 
ogrodów. Jedna kobieta porwana przez trąbę, ma zgru- 
chotaną nogę, a góral przechodzący, uniesiony w po- 
wietrze, o staję przeszło od miejsca porwania rzucony 
został. (Schles: Ztg.— Czas). 



Wydanie pochodziło z wtorku więc musiało mieć to miejsce 1 czerwca. Pozostaje jedynie pytanie o jaką staję uniesiony miał być ów góral - o staropolską (180m), milową (893m) czy nowopolską (1066m)?

Znalazłem gdzieś jeszcze wzmiankę, że trąba miała pojawić się w Wieliczce w 1982 roku ale nie mam tu potwierdzenia.

Post Scriptum 2014
Znalazłem jeszcze jedno, niezależne potwierdzenie tego zdarzenia:

 "Szczegóły w powietrzu"
(...) W najnowszych czasach orkan ten i w naszym kraju kilka razy przeciągał, i dał się wielu miejscowościom dotkliwie uczuć, i tak:
Przed kilkunastu laty przeciągała tego rodzaju trąba tuż okoio Wieliczki i nie małe spustoszenia poczyniła, mianowicie: pozrywała z domów dachy, porywała zwierzęta a nawet i ludzi, unosząc to wszystko w górę. Dotąd żyje jeszcze w Wieliczce kobieta, która porwana przez tę trąbę i uniesiona dość wysoko w górę spadła nareszcie i złamała sobie nogi.
[Zagroda. Pismo dla ludu Kraków dnia 24 czerwca 1874]
Dzięki temu ten przypadek staje się bardziej pewny, mimo że drugie źródło nie dorzuca szczegółów.

piątek, 20 kwietnia 2012

Trąby powietrzne 15 sierpnia 2008 - odc.1






Skoro już eksploatuję amatorsko tematykę trąbologiczną, nie sposób mi pominąć najciekawszego przypadku ostatnich lat, czyli tragicznych trąb powietrznych na południu polski w połowie sierpnia 2008 roku. Trąby pojawiały się wówczas w przeciągu dwóch dni - 3-4 przypadki 15 sierpnia i zapewne drugie tyle 16 sierpnia. Temat przez ten czas został już porządnie opracowany przez innych - od strony meteorologicznej przez IMGW i Łowców Burz, zaś ostatnio to co ja sam zamierzałem opisać, czyli przebieg na podstawie zdjęć satelitarnych, opisał właściciel bloga Lubię Pogodę w osobnym wpisie na ten temat. Zasadniczo więc wydawałoby się, że nie mam już nic nad to do dodania, ostatecznie jednak uznałem, że omawiając temat po swojemu, może w niektórych partiach bardziej szczegółowo, dorzucę parę mniej znanych faktów, uzupełniając już istniejące opisy.

Zdecydowałem się podzielić wpis na części, odpowiadające kolejnym etapom zdarzeń. Będę się opierał na zdjęciach satelitarnych, lotniczych i terenowym, oraz opisach i spisach zniszczeń, z relacjami świadków włącznie.

Tak więc dzień 15 sierpnia 2008 roku należał do dni bardzo burzliwych. Już nad ranem, około 6:30 w Katowicach przeszła ulewa połączona z gradobiciem, przy czym wielkość kul gradowych dochodziła do 7 cm (piłki tenisowe). Równocześnie spadło 11 mm deszczu[1] Wkrótce potem gradobicie do 5 cm, połączone z ulewą i wichurą, nawiedziło rolniczą gminę Niegowa. Na nieszczęście tamtejszych mieszkańców, większość budynków było kryta dosyć kruchym eternitem, który po prostu pękał wskutek uderzeń gradu, łącznie doliczono się uszkodzeń dachów na 1050 budynkach, w tym ok. 400 domów mieszkalnych. Wraz ze zniszczeniami w uprawach, straty sięgnęły 4 mln zł.[2] Wkradły się tu zresztą inne, polskie smaczki, mianowicie członkowie komisji oceniającej straty, dla przyspieszenia procedur podpisywali potem protokoły nieprzeprowadzonych oględzin szkód, zaś pieniądze z KRUS, będącego jedyną formą ubezpieczenia dla większości poszkodowanych, nie wystarczyły na pokrycie strat. W efekcie jedni rolnicy nie dostali niczego, i będą mieli problem z wyegzekwowaniem czegokolwiek, bo protokoły oceny ich szkód są nieważne, inni zaś dostali trochę, ale za mało.[3]
Skądinąd warto zauważyć, że prędzej pozbędziemy się z dachów szkodliwego eternitu wskutek działań żywiołów, niż wskutek akcji odazbesowiana prowadzonych przez instytucje krajowe, do tego bowiem jakoś się ludzie nie palą.

To wszystko już było katastrofalne, ale dopiero w drugiej połowie dnia, zaczęło robić się groźnie.

Po raz pierwszy trąba pojawiła się o godzinie 17 w gminie Strzelce Opolskie. Zwykle mówi się, że pojawiła się we wsi Zimna Wódka, jednak zdjęcia lotnicze dostępne na Geoportalu każą sądzić co innego. Już przed Zimną Wódką znajdujemy pas powalonego lasu, zaś tuż przy nim Kopaninę - nieduży przysiółek koło Starego Ujazdu.
Tam zerwane zostały dachy z dwóch domów. Sądząc po powalonych kępach śródpolnych drzew, lej zeszedł na ziemię na polach tuż przy tej miejscowości. Jest to skądinąd potwierdzenie relacji z Zalesia Śląskiego, wedle której mieszkańcy zauważyli trąbę na polu koło dzielnicy Korea. Mam też informację, że trąba miała się pojawić nad miejscem nazywanym Piekłem, będącym grupą opuszczonych budynków gospodarczych[4] ale nie wiem gdzie to jest. Orientacyjnie określiłem czerwoną kropką przybliżony punkt od którego zaczynają się straty.
Dalej mamy więc Kopaninę i pas lasu w wzgórzu a w nim szeroką na ok. 400 metrów lukę.
Następnie trąba zahaczyła o skraj Zimnej Wódki, powodując uszkodzenia w 40 budynkach. Na pierwszym filmie z tego miejsca widać szeroki lej, czasem jednak rozdzielający się na kilka, wspólnie przeplecionych zawirowań, tzw. multi-vortex. Moment wyjścia z lasu uchwycono na tym filmie. Sądzę że trąbę z tego miejsca przedstawia też ten film ze strony urzędu w Ujeździe, nie zbyt wyraźny ale robiony z bardzo bliska. Widać jak trąba przekracza las i zbliża się do filmującego, który musiał stać bardzo blisko pasa zniszczeń, w drugiej części widzimy oddalającą się trąbę uderzającą w las koło wiaduktu.

Następnie biegnąc w kierunku północno-wschodnim, trąba objęła Kolonię Jaryszów, leżącą tuż przy autostradzie A4 z wiaduktem, zrywając kilka dachów. Uszkodzenia widać na tym filmie. Jest jeszcze film pokazujący zniszczenia pomiędzy Zimną Wódką a Jaryszowem, prawdopodobnie w miejscu rozwidlenia drogi do Ujazdu. Potem wyłamany został słynny już las po obu stronach drogi. Pięć samochodów zostało przewróconych, w wyniku czego ranne zostały cztery osoby. Jeden z nich wylądował na barierkach oddzielających pasy. Z istniejących filmów ten, był kręcony przez kierowcę jadącego od strony Krapkowic (z północego zachodu)
   
                                  
Tutaj na podstawie skrajnych kępek nie uszkodzonych drzew można ocenić średnicę wiru na 600 metrów.
Idąc dalej docieramy do Sieroniowic, gdzie dotknięta została południowa część miejscowości. Uszkodzeniu uległo tam około 30 gospodarstw.
Następnie lej uderzył w las, całkowicie dewastując rozległy płat. Wypadając z lasu uderza w Balcarzowice gdzie uszkodzonych zostaje 30 domów, z czego ponad połowa nadawała się do rozbiórki a część trzeba było całkowicie odbudowywać. Zniszczony został tu rozległy płat lasu, daje się wyróżnić pas całkowicie zniszczony o szerokości 1 km i "otoczkę" przerzedzonych drzew. W pobliżu małej osady Nakło, gdzie zerwane zostały 3 dachy, daje się zauważyć dosyć dziwnie wyglądające miejsce - od pasma głównych zniszczeń oddziela się mniejsze, szerokie na 100 metrów, oddzielone równej szerokości pasem przerzedzonego lasu. Jest to intrygujące - czyżby na moment od głównego leja odłączyło się tornado satelitarne? Przy tak dużym zjawisku nie jest to wykluczone. Ale może po prostu ów dodatkowy pas leży na wyniesieniu? Sprawdziłem to w geoportalu, porównując widok mapy fotograficznej z topograficzną:

Jak widać ocalony fragment nie leży w dolince a nawet pomiędzy dwiema takimi, więc tą drogą nie da się wytłumaczyć kształtu zniszczeń. Moim zdaniem był to krótkotrwały poboczny wir, który nie został zauważony przez innych świadków.

  Idąc przez pola zahaczył o Skały zrywając trzy dachy i wpadając pełną siłą w Błotnicę Strzelecką, gdzie uszkodzonych zostało 65 budynków w tym stacja dworca kolejowego i szkoła. Z tego zapewne momentu pochodzi ten i ten świetny film. Podejrzewam że stamtąd pochodzi też ten film, bardzo wyraźny i dlatego ciekawy. Widać doskonale skomplikowaną strukturę wiru, z gwałtownie kondensującą parą, w pewnej chwili widać nawet kilka poziomych wirów. Natomiast z samej miejscowości, z bardzo bliska, pochodzi ten film.

Po przejściu przez Błotnicę trąba zmienia strukturę. Wyraźnie zwęża się i zmienia kierunek. Pozostawiła po sobie bardzo wyraźny,wąski na 200-300 metrów pas powalonego lasu idący w kierunku Dąbrówki. Jest to najbardziej wyraźny ślad jaki daje się zauważyć z satelity.


Jak widać pas zniszczeń skończył się tuż przed wsią. Wprawdzie uszkodzonych zostaje tam kilka dachów, ale mogło to być wynikiem silnych podmuchów towarzyszących. Dalej zniszczeń nie widać i tu też kończy się pierwszy odcinek trasy trąby długi na 16 kilometrów. W rejonie Balcarzowic i Błotnicy Strzeleckiej prznosił samochody i burzył murowane ściany domów mieszkalnych, sięgając siły F4.

Na koniec duży obrazek z zaznaczoną trasą:


------
 * http://www.toszek.pl/pliki/kurier/nr24/nr24.pdf

[1] http://fakty.interia.pl/news/potezna-burza-z-gradobiciem-na-slasku,1163203
[2] http://rolnicy.com/kleska-zywiolowa/niegowa-po-gradobiciu.html
[3] http://www.gazetamyszkowska.pl/articles/2881
[4] http://www.strzelecopolski.pl/zaczelo-sie-w-piekle

sobota, 10 marca 2012

1822 - Trąba w Zagórzanach


Niedawno natknąłem się na bardzo ciekawy, dramatyczny opis gwałtownego zjawiska, co do którego nie można chyba wątpić, iż był trąbą powietrzną. W dodatku jest to drugi najstarszy pewny, po trąbie w Mazewie, przypadek do którego się dogrzebałem, dla terenu naszego kraju.

Z Kobylanki (Cyrkułu Jasielsiego.)
Dzień 12ty Maia roku tego, w tey okolicy iednym osadom z gradobicia, drugim z ulew, innym z wichru i nawałnicy, stał się szczególnieyszą, dotąd niesłychaną i okropną widownią potężney w swoich skutkach natury: mianowicie w Zagorzanach iedney do Hrabstwa Kobylańskiego JJ.WW. Wielkopolskich należącey włości -
Tu w tym dniu natura w powietrzokręgu dała się uczuć prawie ze wszystkich swoich dla ziemian nayszkodliwszych pocisków.
Już o pierwszey popołudniowey godzinie zdawała się zapowiadać wiosce tey cios okropny, kiedy ciemnobłękitne straszne chmury na zachodzie w wielkiey obszerności pokazywać, i z cięgłym grzmotem tu zbliżać się zaczęły. - W tey nadzwyczayney trwodze mieszkańcy tuteysi zozstrzygnienia losu z niecierpliwością całych trzy godzin oczekiwać musieli. Dopiero o 4tey godzinie bałwan iakiś wichrowy czarny (była to tak zwana trąba powietrzna) iakby poprzednik i poseł tuż tuż nastąpić maiącego wielkiego nieszczęścia z naywiększą szybkością pada niby z obłoków w dół i znowu w iednej minucie podnosi się w górę
W tym momencie chmury dawniey nieznacznie się zbliżające, teraz poczęły z naywiększą szybkością a większem jeszcze dla przytomnych podziwieniem okropnie iakby walczyć pomiędzy sobą; lecz niestety! razem i ogromnym tu rzucać gradem z początku w kształcie kurzego iaia, potem iakby ośmiołutowemi czworograny.
Tu dopiero ostatnia wszystkiemu zdawała się dobiiać godzina! brzęk okien, gruchotanie dachów naymocniejszym gontem okrytych, zniweczenie drzew owocowych i wszystkich ziemiopłodów, okropne błyskawice, grzmoty ustawicznie biiących piorunów, płacz dzieci, rozpacz młodszych, ięki i narzekania starych - to wszystko w najwyższą i nayoboyętnieyszego człowieka wprawiało trwogę i odurzenie.
Nie dosyć na tem, nadzwyczayny wicher (trąba powietrzna) iakby czarny tuman między lasem i wsią wszczęty, a w wysokości najwyższey wieży kościelney od zachodu ku wschodowi poniżey kościoła tuteyszego lecąc, naprzód uderzył na odosobniony od wsi domek, z którego w mgnieniu oka dach z powałą zrzuciwszy, drugi dom o dwadzieścia sążni odległy rozerwał i wielką wierzbę powalił, wziąwszy kierunek cokolwiek uboczny od małego ku wielkiemu wschodowi, napadł na 14 domów i stodół wieyskich i takowe całkowicie zniszczył a ieden dom lubo całkiem, bez naymniejszego ludzi w nim przy piecu stoiących uszkodzenia, z przyciesiami wywrócił, daley na dom kowala uderzył, ten rozerwał, iwóz nowokuty porwawszy w powietrze, na pańskie zaniósł niwy, z którego porozrzucane koła dopiero dnia następnego znalezionemi zostały - natarł potem tenże wicher na folwark Jaśnie Wielmożnych Hrabstwa Wielkopolskich, i tak z pomieszkania ekonomicznego połowę dachu, ze szpichlerza cały, z folwarku połowę a ze staien całkiem zerwał i te zruynował zupełnie, zabiwszy dwie szuki stadniny - w gumnie zaś stodoły, medzy któremi iedna była nowa, z murowanymi filarami, zupełnie zburzył - daley co tylko napadł, nic się mocy iego nie oparło; stoletnie lipy, iako też odwieczne dęby, w iedney powalił minucie, tym sposobem 30 morgów lasu z białą od grady zrównał ziemią, z początku poiedyńczo tylko łamiąc drzewa a potem i naraz całe kładąc morgi, a na dobitek, ażeby pokonane już od niego zawady, i z tychże iuż na ziemi leżące szczątki, całkiem nawet nie znaydowały się na powierzchni ziemi, nastąpiła wielka ulewa która to wszystko a omało, że i niektóre domy wraz z ludźmi w bezdenną powodzi nie pochłonęła przepaść. (...)
W Kobylance dnia 30 Lipca 1822
Franciszek Bieliński
[Rozmaitości. Pismo Dodatkowe do Gazety Lwowskiej. nr. 95 22 sierpnia 1822]
Wielkopolska Biblioteka Cyfrowa


Resztę opisującą nieszczęsny los poszkodowanych rolników i wspaniałomyślność Hrabiego wam daruję. Tak więc opis jest raczej dokładny, jednak niezupełnie chyba zrozumiały. Ów "czarny bałwan" miał się bowiem pojawiać dwa razy, za pierwszym razem na krótko. Ponieważ nastąpiło to na przedzie burzy, jeszcze przez opadami, wydaje się raczej mało prawdopodobne, aby był to krótkotrwały lej trąby. Wprawdzie istnieje możliwość pojawienia się jej w takim miejscu, ale nie zbyt duża, a już pojawienie się dwóch różnych trąb z jednej chmury, to duża rzadkość. Interpretuję opis następująco:
Najpierw na czele zbliżającej się burzy pojawił się wyraźny wał burzowy (shelf cloud) z nisko zwisającymi strzępami chmur, które zdawały się patrzącym opadającą ku ziemi trąbą powietrzną. Również współcześnie częste są pomyłki między tymi dwoma zjawiskami:

potem struktura się odsunęła i oczom patrzących ukazała się spodnia warstwa skłębionych turbulencjami chmur, wyglądających jakby walczyły ze sobą:

wówczas też nad miejscowość nadszedł właściwy rdzeń burzy, przynoszący ze sobą nawalny deszcz i grad. Podawana waga ośmiu łutów to około 90 gramów co przekładałoby się na kule o średnicy 7-8 cm, wtedy też nad miejscowość nasunęła się trąba powietrzna. Opis sugeruje, że mogliśmy mieć do czynienia z tornadem związanym z wirującą komórką burzową - mezocyklonem.
Zagórzany są dużą wsią w województwie małopolskim, na północ od Gorlic. Wymienieni Hrabiostwo Wielkopolscy to stary szlachecki ród, byli właścicielami wsi raczej krótko, przekazując ją Skrzyńskim, którzy zbudowali piękny neogotycki pałac. Niestety nie mogę znaleźć dokładnej mapy starszej niż z XX wieku, dlatego wyznaczenie przybliżonego przebiegu jest tu raczej niemożliwe. Jak łatwo policzyć łącznie zniszczonych lub uszkodzonych zostało 22 budynki i domy. Porównując ten przypadek z innymi, nowszymi, oceniam, że trąba musiała sięgnąć siły F2, skoro była w stanie nie tylko zniszczyć drewniane chaty, ale i stodołę postawioną na murowanych słupach, oraz unieść w powietrze wóz.
30 mórg lasu to około 15 hektarów.

A zatem grzebiąc w dawnych źródłach można natknąć się na przypadki niemniej ciekawe niż współczesność. Niedługo nastąpi 190 rocznica tego zdarzenia, ale nie chce mi się do tego czasu czekać z artykułem.

wtorek, 3 stycznia 2012

Śnieżny wir

Zima w tym roku jakoś nie skora, więc dla przybliżenia chłodnych tematów dziś opiszę dość intrygujący przypadek sprzed stu lat, kiedy to nie tylko zasypało i zawiało, ale nawet i zakręciło śniegiem. Jak bowiem pisał korespondent tygodnika ilustrowanego "Ziemia":
"Przyroda nie działa skokami" - a jednakże istnieją kataklizmy i zjawiska wbrew obliczeniom i przewidywaniom człowieka. Bo i ktoby przypuścił możliwość błyskawicy w styczniu i trąby śnieżnej w okolicy Warszawy. Było to dnia 3 stycznia r. b.; rano padał mokry śnieg, niebo zaś zaciągnięte było chmurami, które koło południa rozegnał dość silny wiatr zachodni: ukazało się słońce i dzień do końca był jasny, tylko nad widnokręgiem ciągnął się nieprzerwany łańcuch chmur. W przeddzień spadł obficie śnieg, a wieczorem tegoż dnia widziałem błyskawicę na południowej stronie nieba. Była za 15 minut 2 pp., kiedy znajdowałem się na nasypie w pobliżu stacyi Utraty (dr. żel. W, W. o 12 w. od Warszawy), śpiesząc na pociąg; wtem na północno-zachodniej stronie nieba zobaczyłem dziwne zjawisko. Oto od Ożarowa szedł ku mnie biały słup, wlokąc za sobą białą jak mleko ścianę, za którą ginęły dobrze znane mi okolice. Ile miało uroku w sobie, ile potęgi to cudne zjawisko - za ubogi jest język człowieka, by mógł je opisać: z nieba spuszczały się zwały chmur ku ziemi, łącząc się z jej powierzchnią, i raptem błękitne niebo przesłonił biały całun; na czele jego szedł słup, lśniący w promieniach słońca - niebo trochę pociemniało, odbijając pełnym grozy kontrastem. Słup z każdą chwilą zbliżał się i dokładnie zobaczyłem, jak się kłębi, wiruje, podobny do ścieśnionego słoika, którego górna podstawa łączyła się z niebem. W oddali widniał inny słup, zdążający za pierwszym. W okolicy Warszawy.
Po chwili zakotłowało się i tumany śniegu rozniósł silny wiatr, z początku na wschód, a potem promienisto, aż objął całą przestrzeń, prąc przed sobą z szaloną siłą masy krup śnieżnych; zrobiło się tak ciemno, że o krok nic nie było widać, jeno z szumem przelatywały masy śniegu, tamujące oddech i porywające z sobą wszystko. Szczególnie piękny był moment, kiedy od wirujących słupów oderwał się tuman śniegu i zbliżał się, zasypując okolicę białą masą - było to coś niezwykłego, niczem nie przypominającego największej nawet śnieżycy.
Obie trąby znajdowały się w odległości mniej więcej 4 kilometrów; jeśli zważymy, że przestrzeń tę wiatr obciążony śniegiem przebył w ciągu 2 minut, będziemy mieli przeciętną jego szybkość na sekundę - przeszło 30 metrów. Kierunek śnieżycy od północnego wschodu na południowy zachód związany był z ruchami samej trąby, która posuwała się na Pruszków i dalej. Śnieżyca trwała z 10 minut i przez cały ten czas dął silny wiatr północny, poczem wypogodziło się zupełnie. Kierunek krup śnieżnych był poziomy, jak gdyby wyrzucała je jakaś tajemnicza siła z czeluści, znajdującej się gdzieś nizko.
Zjawisko to miało charakter czysto lokalny (w Warszawie nikt o niem nie wiedział) i żałować tylko należy, że nie mamy danych, stwierdzających dalszy kierunek jego, oraz, że żadna ze stacyi meteorologicznych nie zdołała utrwalić ani ilości opadu, ani siły huraganu, ani ciśnienia i temperatury.[1]
Korespondent miał zatem do czynienia z zupełnie nietypowym zjawiskiem. Tylko jakim?

Omawiając temat diabełków pyłowych wspominałem, że zbliżone zjawisko może powstać nad śniegiem. Wprawdzie taka powierzchnia jest bardzo chłodna, ale najwyraźniej w pewnych warunkach różnice temperatur nad nią mogą być wystarczające, jak wskazuje choćby ten film. Bywa nazywany snownado bądź snow devil, czyli "śnieżny diabeł", raczej niefortunnie jak na mój gust (sam uknułem termin "wkurzony niedźwiedź").
Opis jednak wskazuje, że zjawisko było związane ze śnieżycą, wprawdzie krótkotrwałą i związaną zapewne z przechodzeniem nie zbyt aktywnego frontu chłodnego, ale jednak. Wiatr podczas śnieżycy wiał z dużą prędkością - choć szacunek 30 m/s (102 km/h) wydaje się nieco przesadzony. To mi raczej nie wygląda na warunki dla powstawania takich zjawisk.

Inna możliwość, to wir związany z wiatrem szkwałowym, tzw. gustnado, niekiedy nie zbyt poprawnie nazywa się go tornadem szkwałowym, jednak w tym przypadku jest to po prostu zawirowanie na czele silnego podmuchu, zderzającego się z ziemią i nieruchomym powietrzem przed nim, nie ma więc żadnego związku ze zjawiskami w chmurze. Taki wir szkwałowy (wirszkwał ) zwykle nie przybiera poprawnej formy lejka, ma kontakt z chmurami tylko wtedy gdy znajdują się bardzo nisko, jest słaby i widoczny tylko dzięki uniesionemu pyłowi.
Czy zjawisko zaobserwowane przez korespondenta było gustnadem? Po samym opisie trudno powiedzieć. Na pewno wir poruszał się wraz z czołem wiatru szkwałowego śnieżycy, więc w zasadzie mógł być, ale najwyraźniej miał dosyć regularny kształt słupa a nie wirowatego kłębu, miał też kontakt z chmurą. Albo więc był to szczególnie ukształtowany przypadek wiru szkwałowego, albo... coś innego.

Na przykład landspout. Jest to trąba powietrzna nie związana z wirującą komórką burzową, powstająca w miejscu zderzania się wiatrów wiejących z różnych kierunków. Przed śnieżycą wiatr wiał z zachodu. Chmura nadeszła z północnego wschodu a wiatr był północny. Więc dwa wiatry mamy, piorunów nie było, niby więc pasuje - tylko czy takie zjawisko może powstać w śnieżycy? Jednoznacznej odpowiedzi nie znalazłem. Parę przypadków notowano, ale w czasie burzy śnieżnej, niestety niczego konkretnego nie znalazłem.

Więc co zostaje? Albo szczególny przypadek gustnado albo szczególny przypadek landspout - w każdym bądź razie zjawisko wszech miar nietypowe. I całe szczęście że ktoś uważny je zaobserwował.

Z innych obserwacji, znalazłem jeszcze ciekawą relację na blogu Pietruszki, ze zdjęciami śnieżnego wiru z marca minionego już roku, o tutaj.
---------
[1] Ziemia. Tygodnik Ilustrowany Nr. 4 . 24 stycznia 1914, ze zbiorów WBC

niedziela, 30 października 2011

1819 - trąba powietrzna w Mazewie

Wśród tych kilkudziesięciu przypadków, które udało mi się odnaleźć i w mniejszym lub większym stopniu udokumentować, trąba w Mazewie zajmuje szczególne miejsce. Jest to bowiem najstarszy nie budzący wątpliwości przypadek wystąpienia trąby powietrznej na ziemiach polskich, a zarazem najstarszy tak dokładnie opisany.

W tamtych czasach relacje prasowe nie były jeszcze tak dokładne, zaś meteorologia była w powijakach. Były jednak już wówczas jednostki na tyle uważne i ciekawe świata, aby wobec niezwykłego zdarzenia zatrzymać się, poobserwować, popytać. I tak oto kilkoro mieszkańców parafii Mazew zebrało się i wysłało swój "Rapport" do Królewskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk, dzięki czemu możemy współcześnie odtworzyć zdarzenia z bardzo odległej przeszłości.
Nie miał bym możliwości natknąć się na te informacje, gdyby nie internet a szczególnie biblioteki cyfrowe ze zdigitalizowanymi dokumentami. I oto w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej natknąłem się na gazetę "Orzeł Biały" z 1820 roku, w niej zaś na interesujący dokument, który dobrze jest tu zacytować:
Nazywamy trąbą napowietrzną obłok postaci wywróconego ostro-kręgu wierzchołkiem swoim aż do ziemi sięgający, a postawą stykający się z chmurami które w górnych warstwach atmosfery unoszą się, i w których zdaje się jak gdyby ta trąba była zawieszona ponieważ, chmury i obłoki w lotnej od ziemi znajdują się odległości, stąd i wysokość może być i w istocie bywa różna. Podstawa trąby w proporcji jej wysokości, częstokroć jest bardzo mała, że ten obłok formuje bardzo nieznaczny ostrokrąg, i dla tego może nie w jednem miejscu wydawał się hyc kształtu walcowatego (Encyclopedie Meihod: Tom III.')
Winniśmy jednak powiedzieć, że trafiały się trąby na kilkanaście i kilkadziesiąt sążni przy podstawie szerokie. Trąba np: widziana ha Jeziorze Gienewskiem, miała do 315. stóp w średnicy. Oś tego ostrokręgu niezawsze prostopadła ale często nachylona jest do poziomu, cały nawet obłok niekiedy albo nakształt łuku bywa zgięt, albo też kilka razy skrzywiony,
wierzchołek tylko jego czyli najniższy koniec najczęściej kierunek do poziomu pionowy zachowuje. Trąba zdaniem wielu autorów, częściej przytrafia się na morzu aniżeli na lądzie: tam nawet pokazuje się w całej okazałości, i ze wszystkiemi cechami, po których jej naturę lepiej poznać można.
Ile razy albowiem fenomen ten zjawi się po nad morzem, tyle razy wznosi się pod nim woda również w postaci ostrokręgu, którego podstawa na kilka i kilkanaście sążni jest szeroka, a wierzchołek do wyższej niekiedy niż woda w pompach podnosi się wysokości. Jest to zatem druga trąba do góry wspinająca się, która usiłuje zetknąć się i często nawet styka się z wierszchołkiem trąby obłokowej. Obie te kolumny kręcą się szybkim biegiem około swej osi w formie naokoło wodnej kolumny gęstą miotając pianę do znacznej niekiedy w wysokości. Obledwie rzadko kiedy na chwilę mają się na jednym miejscu, ale zwyczajnie prędko postępują i przesuwają się po przestrzeni morskiej, raz w lewą, drugi raz w prawą udają się stronę. Po niejakim czasie trąba obłokowa odrywa się od trąby morskiej, podnosi się w górę i niknie, a wtedy zmniejsza się i wysokość drugiej, woda powraca do poziomu i pierwszą swoje spokojność odzyskuje.
Gdy ten fenomen przypadkiem ponad płynącym przechodzi okrętem, nadaje mu szybki bieg wirowy, rozdziera żagle, zrywa napinające je sznury, łamie maszty i wiele innych szkód przynosi. Z tej przyczyny żeglarze spostrzegłszy zbliżającą; się do
siebie trąbę, unikają jej wszelkiemi sposobami lub wielokrotnym wystrzałem z dział okrętowych rozerwać i zniszczyć usiłują. Niemniej straszliwym jest ten fenomen i na lądzie. Tyle znajduje się trąb opisanych po różnych dziełach fizycznych i pismach perjodycznych, a rzadko która niezostawiła po sobie okropnego śladu klęski jakie zadała różnym przedmiotom niszcząc gospodarstwa, pustosząc pola, wyrywając lasy, obalając budynki, kalecząc ludzi i zwierzęta.
Świeży tego przykład mamy w Obwodzie Łęczyckim w Parafji Mazewa. Nadesłany towarzystwu rapport o trąbie, która roku przeszłego w tamtych okolicach zjawiła się, wspomina że ten twór szkodliwy spustoszył urodzaje na polu ponad którem przechodził, wypalił do szczętu groch rosnący, powywracał kamienie do dwóch centnarów ważące, obalił dwie murowane stodoły, porwał z sobą znajdujące się w nich sto kóp pszenicy i innego zboża, po których gdzie się podziały żaden ślad niezostał; zerwał także pół browaru, wywrócił owczarnię, obory, chlewy i dwie chałupy, zagarnął w powietrze wóz drabiniasty, i z podwórza folwarcznego na którym stał, wśród wioski przeniósł, nakoniec wyrwał z korzeniem około sto sztuk drzewa fruktowego, po 85. lat mającego wyrwał z korzeniami, a wszystkie te okropności prawie jednego momentu były działem
Kiedy niebo zupełnie jest zachmurzone' czyste promienie słońca na nie padają, wtedy ukazuje się w kolorze czarniawym lub ciemno-popielatym , to jest podobnym do koloru chmur całkowicie niebo zakrywających. Winnym przypadku, gdy słońce nie jest chmurami zasłonione, i promienie jego na ten obłok bez przeszkody padają, wtedy może wydać się różnego koloru. Jakoż, ponieważ ostrokręgu a zatym kolory jego bynajmniej teorji zastanawiać niepowinny. Dziwić się więc nie możemy, że w okolicach Mazewa widziano ten twór ze trzech stron w kolorze mniej więcej białym, a z czwartej ognistym.
Stan nieba i kierunek wiatrów nieuchodzi bynajmniej za koniecznie potrzebny warunek do formowania się trąb; widziano je kiedy czas był piękny, i nisbo zupełnie wypogodzone, widywano też i wtedy, kiedy dzień był posępny i, niebo chmurami pokryte .W pierwszym tyl­ko przypadku za ukazaniem się trąby, powstają, zwykle nad nią i chmury. Nieprzywiązuje się bardzo ten twór do temperatury lub pory roku, ani do szerokości jeograficznej, wysokości lądu, lub też wysokości barometru. Widywano go bowiem zarówno na lądzie jak i na morzu, w krajach niskich i górzystych, w gorącej i umiarkowanej strefie, w miesiącach letnich i wiosennych; w godzinach rannych i popołudniowych, Zgadzają się jednak powszechnie Fizycy, ze ten fenomen najczęściej zdarza się na morzu i szerokich płaszczyznach, bardziej w ciepłej aniżeli w zimnej lub umiarkowanej porze roku i pospolicie po długo panującej ciszy zwykł następować.
Trąba w okolicach Mazewa zjawiła się o godzinie wpół do trzeciej po południu dnia 10 Sierpnia, był to miesiąc najpiękniejszy , termometr w Warszawie do 29 stopni nad zero pokazywał i niebo prawie ciągle wypogodzone. (...) [1]
Mamy tu zatem dokładny opis wyglądu i zachowania się takich zjawisk, które już wówczas najwyraźniej były ludziom dobrze znane. Ów opis "trąby obłokowej" i "trąby morskiej" dokładnie opisuje do wyglądu i zachowania się trąb wodnych nie związanych z wirującą komórką burzową (mezocyklon) określanych dla odróżnienia angielską nazwą "waterspout". Istnieje jeszcze lądowa odmiana tego zjawiska "landspout", wyglądająca identycznie i też nie powiązana z burza. Wir powietrzny utworzony w miejscu zderzania się wiatrów o odmiennych kierunkach tworzy słaby lejek z chmur w którym kondensacja pary wodnej następuje na krótkim odcinku, dalej wir jest niewidoczny dopóki nie dotknie wody lub lądu i nie zacznie zasysać kurzu.
Natomiast informacja o trąbie pojawiającej się przy dobrej pogodzie odpowiada znanemu już nam zjawisku trąby pyłowej. Gdy takie zjawisko jest bardzo rozbudowane i wysokie, rzeczywiście na szczycie wiru może pojawić się mała chmurka.

Trąba koło Mazewa pojawiła się zatem 10 sierpnia 1819 roku o godzinie 14:30. Inny opis, bazujący na tym samym raporcie podaje dokładniej, że zrazu wyglądała jak chmura, która opuściła się na ziemię między miejscowościami Mazew i Jarochówek. Tu wyrwała owies na polu i "wyrywała z ziemi" kamienie do dwóch cetnarów. Bardziej prawdopodobny wydaje mi się opis z powyższego tekstu, że kamienie te zostały przewrócone, może też przetoczone ale nie uniesione.
Następnie przesunęła się do wsi Głogów gdzie bądź to zawaliła bądź to zerwała dach z dwóch murowanych stodół, przenosiła wozy drabiniaste, wyrywała drzewa owocowe a po drodze zawaliła inne wyżej wymienione budynki. Następnie pojawiła się w Kopytowie gdzie zawaliła jeden dom.[2] Jak to wygląda w terenie?

Mazew jest miejscowością jakiś 15-20 km od Kutna. Na szczęście w ciągu tych 192 lat nie wszystko się pozmieniało. Znalazłem Mazew i Jarochówek oraz Głogów, nie znalazłem natomiast Kopytowa. Przez ten czas wieś mogła zmienić nazwę ale równie dobrze mogła zniknąć a na jej miejscu założono potem inną. Nawet wydany pod koniec XIX wieku "Słownik geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich" nie wymienia takiej miejscowości. Bywało i tak. Po takich opisach trudno wywnioskować coś więcej, niż to, że trąba przesuwała się z południa na północ, długość ścieżki kontaktu z ziemią musiała wynieść przynajmniej 2 km, natomiast co do siły, możliwe że oscylowała między F1 a F2, choć trudno mi, niefachowcowi, ocenić to dokładniej.

Raport przesłali towarzystwu mieszkańcy tamtych okolic, którym warto chyba wymienić: Ignacy Gzowski, Stanisław Bielski, Wincenty Szymanowski, pod przewodnictwem ks. proboszcza
Jana Jakubowskiego. Zaś autorem referatu, przedrukowanego przez Orła Białego był niejaki profesor Skrodzki , nie wiem czy chodzi tu o późniejszego rektora UW Józefa Karola Skrodzkiego.
---------
[1] Orzeł Biały 18 maja 1820 r nr.10
[2] Orzeł Biały 10 maja 1820 nr. 6

wtorek, 18 października 2011

Nie tylko Lublin?

Temat tornada w Lublinie jest dosyć obszerny i w dodatku do wielu informacji nie dotarłem od razu, stąd niektóre sprawy zostawiłem na później. Czas jednak zakończyć sprawę, przynajmniej w możliwym do opanowania zakresie

Opisałem już siłę zjawiska, straty i przebieg w obrębie miasta, a teraz chciałbym zająć się tym, jak ono przebiegało w okolicach miasta, i czy pojawiło się tylko w jednym miejscu

Ówczesna prasa podawała dosyć skąpe informacje na temat zniszczeń w okolicach miasta (a podsumowania strat w mieście nie znalazłem nigdzie), gdy jednak zacząłem nanosić je na mapę coś zaczęło mi nie pasować. Otóż o ile wymieniane wsie, dziś wchłonięte w obszar miasta, a mianowicie Jakubowice, Kolonia Jakubówek, Hajdów i Hajduki leżą na wyznaczonej przeze mnie linii na mapie miasta, o tyle nie da się wyznaczyć takiego przebiegu linii aby przebiegała również przez Zemborzyce i Wrotków.
Na linii leżą Zemborzyce Podleśne, jednak Wrotków leżał na południe od niej, więc ta trąba nie mogła wywołać tam zniszczeń. Ponadto w ówczesnej prasie powtarzają się sformułowania" "huragan nadszedł od strony Warszawy i rozdwoił się przed miastem", "Orkan rozdzielił się". Dokładniejszy jest tu opis pozdawany przez Józefa Czechowicza w liście do przyjaciela:

Ok. godz. 7 wieczorem horyzont od połowy pokrył się czarnym kłębem chmur, równocześnie spadł ulewny deszcz w śródmieściu. Od strony Czechówki dał się zauważyć słup ciemny mający przy ziemi kształt leja. Posuwał się szybko w stronę południową. W chwili, gdy znalazł się na przestrzeni łąk nadbystrzyckich i połączył z takim samym słupem czerwonym z płd. zachodu, powstała trąba powietrzna wysoka na kilkadziesiąt metrów.[1]
A zatem mieliśmy do czynienia z dwoma lejami. Najwidoczniej ów drugi, który bądź to zanikł bądź to rzeczywiście został wchłonięty przez główny wir, przesuwał się na południe od pasa zniszczeń a nie na północ, zaś powyższy opis jest chyba dobrym potwierdzeniem jego istnienia.

Podawana lista zniszczeń:
- Zemborzyce 22 budynki, 4 osoby ranne
- Kol. Zemborzyce - 7 budynków
- Wrotków - 12 budynków
- majątek Trześniów - 10 mórg zboża
- kolonia Trześniów - 1 ranny
- Jakóbówek 4 budynki
- Hajdów - 1 zabity
- gm. Wólka - "dużo zniszczonych budynków" w tym areszt gminny

Jeśli nanieść to na mapę (uwzględniając, że dawne wsie są już częściami miasta) to okaże się, że pas zniszczeń ma ok. 10 km długości. Ponieważ za Jakubowicami brak wzmianek o zniszczeniach, można uznać że w tamtej okolicy trąba zanikła, natomiast brak informacji o dużych zniszczeniach w Starym Gaju, sugeruje, że zeszła na ziemię na skraju kompleksu leśnego, co pasowałoby do informacji o zniszczonej budce kolejarza obsługującego rozjazdów na Dęblin (przy rozwidleniu torów). Rzecz niech objaśni mapka:

Pas zniszczeń tornada na współczesnej mapie Lublina
Tydzień po opisanym przypadku prasa podała jednak informację, że tego samego dnia inny "orkan" miał miejsce w okolicy Lubartowa. W kolonii Radzic zniszczeniu miało ulec 2 budynki, zaś na terenie leśnictwa Roskopaczew 5 domów i zabudowania gospodarcze, ponadto 45 mórg lasów, przy czym drzewa były przenoszone na kilkanaście metrów[2] Można w tym przypadku podejrzewać wystąpienia kolejnego krótkotrwałego tornada, jednak wobec skąpych informacji po tylu latach trudno dociec jak to było.

Żeby zaś definitywnie zakończyć temat dodam jeszcze jedną ciekawą informację, dającą podstawę dla twierdzenia, że pod względem gwałtownych zjawisk, Lublin jest miastem bardzo zagrożonym. Bo oto już w połowie XIX wieku w roku 1865, wedle wiadomości Kurjera Warszawskiego:
Dnia 4 b. m. i r. w Lublinie i w okolicach była trąba powietrzna w samem mieście,
wybiła znaczną ilość szyb i uszkodziła niektóre dachy; we wsi zaś Dziesięta,
drzewa powyrywała z korzeniami, a we wsi Zęboszyce poniszczyła chałupy zupełnie.[3]
Z innych źródeł mam wzmianki o "huraganach" i "wichurach" we wsiach pod miastem z lat 20.,30. i 40. XIX wieku co do których mam podobne podejrzenia, ale o tym kiedy indziej.

---------
Źródła:
[1] Wg. artykułu na Teatrnn.pl
[2] Głos Lubelski, 24 lipca 1931, również tygodnik Podlesie z 1 sierpnia 1931
[3] Kurjer Warszawski 8 sierpnia 1865, wg zbiorów EBUW

środa, 20 lipca 2011

Trąba w Lublinie

[Tekst opublikował Dziennik Wschodni]

Poniedziałek 20 lipca 1931 roku był dniem bardzo upalnym. Słupki rtęci wskazywały ponad 30 stopni w cieniu. Dlatego gdy wieczorem, około godziny 19 na zachodzie pojawiły się pierwsze oznaki nadciągającego deszczu, wielu zapewne lublinian cieszyło się na myśl o zmianie pogody.
W tym czasie rolnicy z Motycza obserwują dwie ciemne chmury, które nadchodząc od strony Warszawy zderzają się ze sobą, tworząc kłębiącą się, wirującą chmurę. Chmura ta zbliża się do miasta, zaś mieszkańcy Zemborzyc i Wrotkowa obserwują, jak wśród ciemnych od nawalnego deszczu smug pojawia się czarny słup wirujący z niebywałą prędkością, wyrywający drzewa, niszczący stodoły i mknący w kierunku pierwszych zabudowań miejskich.
Zniszczenia we wsiach pod Lublinem
Orkan
Nad miastem przechodzi rzęsista ulewa. Nagle zrywa się wiatr pędzący przed sobą tuman kurzu. Już po chwili huragan zrywa dachy w Osadzie, zaraz kładzie pokotem aleję stuletnich drzew, wiodącą do Cukrowni, łamie parkany i słupy elektryczne. Zmiata z powierzchni ziemi drewniane stajnie przy torze wyścigowym, uszkadza koszary, szczęśliwie omijając skład amunicji. Wir dociera do dworca gdzie wyrywa solidny płot z podkładów kolejowych. Podkłady fruwają w powietrzu niczym miotane pociski. Na jednym z torów przewraca wagony towarowe. W dwóch z nich znajdowały się konie wyścigowe i ujeżdżacz, który widząc nadchodzącą nawałnicę schował się w ich wnętrzu. Ciężko poturbowany ledwie wydostaje się spod poranionych koni. Część zwierząt trzeba było później dobić. Później porządkujący gruzy znajdą tu szczątki stodół przyniesione aż z Wrotkowa

Gdy orkan pustoszy okolice gazowni, blisko stumetrowy komin młyna parowego Bachmana zawala się z głośnym hukiem. Dopiero teraz posuwający się wzdłuż torów i nadbystrzyckich łąk żywioł dociera do gęstej zabudowy miejskiej w tzw. „Klinie” u zbiegu Zamojskiej i 1-go maja i Fabrycznej. Tu roznosi pierwsze drewniane domy i skład drewna, rozrzucając deski po całej okolicy. Uszkadza mury fabryki maszyn rolniczych Moritza i Garbarni, zniesiony dach spada na ulicę zrywając linię elektryczną - tymczasem pobliska Drożdżownia nie doznaje najmniejszych uszkodzeń. Sierżant Kluch, pełniący służbę na wylocie 1-Maja, trzyma się strażnicy aby go nie wywiało, jednak widząc kobietę, która uciekając przed wirującymi w powietrzu szczątkami wpada między druty elektryczne, rzuca się na ratunek. Zassany przelatuje kilkanaście metrów nim z wielką siłą uderzy o ziemię. Na placu Bychawskim podrywani w górę przechodnie uderzają o ściany kamienic i balkony, kilkunastu rannych natychmiast przewieziono do pobliskiego ambulatorium. Wtedy też na ulicy pojawia się autobus miejski numer 1. Wobec szalejącej wichury zatrzymuje się, zaś zdumieni pasażerowie obserwują czarny lej nad miastem, wokoło którego wirują szczątki dachów. Wiatr podnosi pojazd i roztrzaskuje o ścianę domu, raniąc tych, którzy w porę nie wyskoczyli.
Pierwsze ofiary
W tym czasie dorożkarz Josef Bergman ucieka przed burzą. Nagle wiatr przewraca dorożkę a jego samego rzuca między zerwane druty elektryczne. Porażony ginie na miejscu. Inny dorożkarz, Stanisław Osipek, przejeżdżający obok mostu na Zamojskiej, zostaje uniesiony z kozła i rzucony o filar. Wskutek obrażeń umrze później w szpitalu. Wiatr zmiata stację paliw przyginając stalowe pompy aż do ziemi. Kobieta przechodząca obok łaźni miejskiej przelatuje w powietrzu kilkanaście metrów, rzucona w nurt wzburzonej Czerniejówki, skąd tonącą wyciągają przechodnie. Park na Bronowicach zostaje w całości zniszczony. W pobliskich składach i na osiedlu robotniczym wszystkie domy tracą dachy. Tuż obok nienaruszony pozostaje kościół i Syndykat. Wir szczęśliwie omija stare miasto, zrywa dach z nowej szkoły powszechnej, roznosi stogi siana na łąkach, roztrzaskuje wielki komin wapniarni, niszczy magazyny tytoniowe i uszkadza budynki fabryki dachówek „Eternit” i papierni . Nagromadzone szczątki tarasują koryto Bystrzycy, która wylewa na łąki. Jeden z mieszkańców Kalinowszczyzny ląduje na dachu magazynów, inną kobietę przygniata zerwany dach.
Zniszczone Tatary
Orkan dociera do majątku Tatary. Przerażeni mieszkańcy uciekają przed nawałnicą desek, blach i bel słomy. Jedna ze stodół zostaje wraz ze zbiorami poderwana w górę i strzaskana o ziemię. W folwarku Graffa żywioł zaskakuje pracowników. Zrywa dachy, zawala stropy i mury. Spod gruzów wydobyte zostają ciężko ranne pracownice, jedna ginie na miejscu.

Pod zawalonymi oborami i stajniami giną zwierzęta. Stary wiatrak rozpada się, tymczasem na pobliskim polu chmielu nie przewraca się ani jedna tyka. Również dworek nie zostaje zniszczony. Mijając folwark trąba naciera na Rzeźnię miejską, skąd zrywa cały dach. Kawały blach z rzeźni odnajdą się później pod laskiem koło Wólki, dobrych kilka kilometrów od miasta. Wreszcie tornado opuszcza Lublin i posuwa się dalej, wywołując mniejsze zniszczenia we wsiach na północny wschód od miasta.
Uszkodzona rzeźnia miejska
Ogromne straty
Trąba powietrzna poruszała się pasem o szerokości jakiś dwustu metrów, na ukos z południowego zachodu na północny wschód, wzdłuż torów kolejowych i łąk nad Bystrzycą. Dzięki temu zniszczenia nie dotknęły gęsto zaludnionych dzielnic na wzgórzach, mimo to wciąż pozostają ogromne. Zniszczeniu uległa większość najważniejszych zakładów przemysłowych w mieście, a zatarasowane drzewami drogi udrożniano jeszcze przez kilka dni. Ostatecznie żywioł zabił 6 osób*, a grubo ponad sto ranił, z czego kilkanaście ciężko. Straty szacowano w przybliżeniu na dwa miliony ówczesnych złotych, co było sumą dużo większą niż dziś, zważywszy na całkowity budżet kraju wynoszący dwa miliardy. Rodzinom zabitych przyznano zapomogi. Kataklizm pogorszył i tak nie najlepszą sytuację finansową miasta, coraz bardziej traktowanego jak peryferie. Już po kilku dniach ogólnopolskie gazety porzuciły ten temat, zajmując się sprawami bieżącymi, takimi jak krach finansowy w Niemczech czy roszczenia Litwinów wobec Wileńszczyzny.
Najsilniejsze tornado na świecie?
Tym co wzbudza dziś w tej sprawie największe emocje, jest siła tornada. Ówcześni badacze ocenili siłę wiatru w wirze na wahającą się między 110 a 145 m/s co odpowiada 330 do 522 km/s.[1] Gdyby prawdziwa miała być ta ostatnia wartość, byłaby to największa znana prędkość wiatru na Ziemi, przewyższająca największe wartości ze Stanów Zjednoczonych.

Gdyby jednak wiatr osiągał takie wartości, zniszczenia w mieście musiałyby być znacznie większe. Opisy niewiele słabszych tornad z kontynentu amerykańskiego notują takie zniszczenia, jak burzenie murowanych budynków aż do fundamentów, skręcanie stalowych konstrukcji wieżowców, czy przenoszenie ciężkich pojazdów na kilkaset metrów. Nic jednak z takich zniszczeń nie miało miejsca w 1931 roku, dlatego sądzić należy, że wyliczone wartości zostały znacznie przeszacowane. Zniszczenia sugerują nawet, że lubelskie tornado mogło być nieco słabsze od tego, jakie trzy lata temu przetoczyło się przez Opolszczyznę. (patrz poprzedni artykuł). Na dobrą sprawę rozmiar zniszczeń był spowodowany głównie tym, że kataklizm przeszedł przez centrum dużego miasta co nie zdarza się u nas często (patrz przypadek z Białegostoku)
Lublin zagrożony?
Trąba powietrzna z 1931 roku nie była pierwszym takim przypadkiem na Lubelszczyźnie. W 2007 roku jedna z nich przetoczyła się nad jeziorami między Łęczną a Włodawą, o kilkanaście kilometrów mijając miasto. Rok wcześniej ponad sto budynków zostało uszkodzonych w okolicach Kraśnika. Mieszkańcy Zemborzyc i Czubów pamiętają zapewne krótkotrwałą trąbę, która w 1996 roku przetoczyła się przez Stary Gaj, powalając drzewa i uszkadzając kilkanaście zabudowań przy ulicy Janowskiej. Stara prasa co i rusz wspomina o huraganowych burzach w okolicach Lublina i Zamościa. Czy zatem dawny kataklizm może się powtórzyć? W Polsce, w odróżnieniu od Ameryki nie da się wyznaczyć jakiejś lokalnej Alei Tornad, w której takie zjawiska będą się na pewno pojawiały z roku na rok, jednak bez wątpienia Lubelszczyzna należy do regionów gdzie częste są gwałtowne zjawiska pogodowe. Dlatego możliwość wystąpienia trąby powietrznej, jako realna, powinna być brana pod uwagę przez służby ratownicze. Wciąż jednak prawdopodobieństwo pojawienia się tornada na obszarach dużego miasta pozostaje bardzo niewielkie. Dlatego najlepszym rozwiązaniem jest spokojnie pamiętać o przeszłości i z ostrożności nieco uważniej przyglądać się niebu.

Przybliżona ścieżka tornada w obszarze miejskim, na Mapie Wielkiego Miasta Lublina z 1931 roku (fragment). Ważniejsze punkty zaznaczyłem: 1 - cukiernia przy Krochmalnej; 2 - Gazownia i młyn Bachmana; 3 - dworzec kolejowy; 4 - pl. Bychawski; 5 - fabryka Moritza; 6 - park Bronowicki; 7 - fabryka Eternit; 8 - młyn braci Krause na Kalinowszczyźnie; 9 - folwark Graffa; 10 - Rzeźnia

W najbliższym czasie dodam jeszcze jeden artykuł o tym przypadku.


Post scriptum:
Udało mi się znaleźć jeszcze jedno źródło, dodające do tego przypadku kilka brakujących informacji - prywatny korespondent Gazety Polskiej donosił z Lublina, iż trąba uszkodziło 150 domów mieszkalnych, głównie kamienic, w tym 22 silnie, przez co dotkniętych zostało ponad tysiąc mieszkańców. Wagon z koniem wyścigowym miał zostać podniesiony z toru i przeniesiony na kilkanaście kroków, co sugerowałoby jednak nieco większą siłę zjawiska.
--------
Źródła, przypisy:

[1] - IMGW "Trąby powietrzne w Polsce"

* Dokładna lista: Josef Bergman, Stanisław Osipek, Wincenty Gryzio, Katarzyna Rutkiewicz, Józef Jampiński i Andrzej Kofiniec (?) ze wsi Hajdów - wg. "Ziemia Lubelska" 25 lipca 1931

Korzystałem głównie z ówczesnej prasy: "Głos Lubelski" 20-29 lipca i 1-8 sierpnia 1931; "Ziemia Lubelska" 21-27 lipca 1931, "Kurjer Bydgoski" 22-28 lipca 1931

Zdjęcia pochodzą z ówczesnej prasy - "Tygodnik Ilustrowany", 'Kurjer Bydgoski", "Gazeta Pomorska", nieco obrobione graficznie dla polepszenia jakości


sobota, 16 lipca 2011

F6 w Lublinie?


Spośród polskich trąb powietrznych z pewnością najbardziej znaną jest ta z 1931 roku z Lublina. Przyczynił się do tego IMGW, który w oficjalnych opracowaniach podaje dla tego przypadku rekordową wartość prędkości wiatru - 522 km/h. Podawany opis budzi grozę:
Prędkość wiatru trąby powietrznej, która wystąpiła 20 lipca 1931 r. w okolicy Lublina wahała się według wyliczeń naukowców od 110 do 145 m/s (co równa się ciśnieniu dynamicznemu 765 - 1314 kg/m2). Wiatr zniszczył wówczas budynki o murach 50 cm grubości, przewrócił stojące na szynach kolejowych załadowane wagony towarowe, powyginał konstrukcje żelazne.[1]
Zakres 110-145 m/s to 360-522 km/h. Gdyby ta ostatnia wartość miała być prawdziwa, to przewyższałaby najwyższą zmierzoną bezpośrednio wartość 517 km/h zanotowane przez przenośmy radar Dopplerowski w wirze tornada z Oklahoma City w 1999 roku.[2] Co więcej, byłby to prawdopodobnie pierwszy w Europie przypadek tornada o sile F 5 w starej skali. Co to oznacza?

Skala "F" została stworzona w 1971 roku przez japońskiego meteorologa Tetsuy'a Fujitę (znanego jako Ted Fujita) dla określenia intensywności tornad. Podstawą dla przypisania tornadom określonej kategorii jest w niej rozmiar i charakter pozostawionych na ziemi zniszczeń. Wyszedł tu z logicznego założenia, że wiatr zdolny zerwać dach, jest silniejszy od tego, który tylko zrywa dachówki, a wir który przewraca samochody, słabszy od takiego, który przerzuca je w inne miejsce, jeśli więc będziemy znali zniszczenia, będziemy w stanie ocenić siłę zjawiska. Skala została pomyślana jako rozpięta pomiędzy skalą Beauforta a skalą Machów - "Zero" Fujita odpowiada wartości 8 Beaufortów, i opisuje zniszczenia minimalne bądź brak, F12 to prędkość dźwięku, czyli 1 Mach. W praktyce jednak stosuje się wartości między F0 a F5 , w jakich mieszczą się obserwowane zjawiska.

Tornada F0 powodują minimalne uszkodzenia, polegające na połamaniu gałęzi, przewróceniu słabo zakorzenionych drzew czy zerwaniu dachówek.

Tornada F1 zaczynają zrywać większe połacie pokrycia dachowego, przyczepy kempingowe i samochody osobowe mogą zostać zepchnięte z drogi lub przewrócone, zniszczone mogą zostać konstrukcje w rodzaju blaszanych garaży i altan.

Tornada F2 zrywają w całości dachy, uszkadzają konstrukcje drewnianych szkieletowych domów, popularnych w USA; drzewa wyrwane lub złamane; wagony kolejowe przechylone

Tornada F3 zrywają dachy i fragmenty murów z domów, łamią i wyrywają drzewa na dużej powierzchni, unoszą i przenoszą samochody, przewracają wagony

Tornada F4 burzą domy i mury, wykolejają pociągi, rzucają samochodami i przewracają wieżowce

Tornada F5 unoszą i przenoszą na pewną odległość domy o konstrukcji szkieletowej, domy murowane burzone do fundamentów, samochody i inne równie ciężkie przedmioty są przerzucane na odległość ponad 100 metrów, budynki żelbetonowe i stalowe poważnie uszkodzone, drzewa okorowane. Na tym filmie widać zniszczenia wewnątrz budynków

Skala oparta na wielkości zniszczeń została potem uzupełniona o wartości prędkości wiatru odpowiadające danym przedziałom. Przedział F5 to wiatr o prędkościach 419-512 km/h. Teoretycznie możliwe są wyższe stopnie, stąd niekiedy uznaje się, że tornado z Oklahomy należało do kategorii F6, jednak rekordowa wartość wiatru nie została zmierzona na wysokości ziemi, lecz kilkadziesiąt metrów nad nią, a skala Fujity dotyczy wiatru oddziałującego na przedmioty na ziemi. Dlatego Tornado z Oklahomy za należące do F6 nie może być uznane.

A to z Lublinem? No cóż, jeśli rekordowa siła wiatru została oceniona na podstawie zniszczeń na ziemi, to wówczas lubelskie tornado byłoby jedynym kwalifikującym się do kategorii F6. Oczywiście pod warunkiem, że górne wartości siły zostały zmierzone dokładnie - a co do tego można mieć wątpliwości.
Nie znam oryginalnej pracy R. Gumińskiego z 1936 roku, w której podał takie wyliczenia, stąd trudno mi ocenić poprawność metody obliczeniowej, zapoznałem się jednak ze źródłami opisującymi szkody w Lublinie w 1931 roku, i jakoś nigdzie nie widzę tam zniszczeń, które pasowałyby nawet do tornad F5.

Zniszczenia po F5 w Xenia, Ohio 1974

Jakich zniszczeń należałoby się wówczas podziewać? Kamienice były burzone do fundamentów, samochody i wagony przerzucane na znacznie odległości, budynki o konstrukcji stalowej byłyby skręcone, bruk i asfalt zerwany z dróg... ogółem infrastruktura miejska w miejscu wystąpienia najsilniejszych szkód przestałaby istnieć. Tymczasem ówczesna prasa podaje opisy znacznie słabszych zniszczeń - choć wciąż są to opisy robiące wrażenie.

Przewrócone wagony

Jak to było z tymi "załadowanymi wagonami towarowymi"?

Jak opisuje "Głos Lubelski" z 22 lipca 1931 już na kilometr od miasta objawiła się siła lubelskiego "orkanu". Miał on wywrócić dwadzieścia wagonów towarowych stojących na bocznicy. Pustych.

Co prawda wspomina się, że niektóre zostały postawione kilka metrów od toru, ale puste wagony w typie bydlęcych, a więc ze ściankami z desek jak wskazują zdjęcia zamieszczone na tym blogu , to coś całkiem innego niż "załadowane wagony".
Zresztą wagony z ładunkiem też były. Wedle "Ziemi Lubelskiej" z 22 lipca 1931 roku, trąba przewróciła na dworcu kolejowym kilkanaście wagonów pustych, i dwa przewożące konie wyścigowe przygotowywane do wyścigów na torze we Wrotkowie. W wagonach był też dżokej, ciężko ranny wskutek tego. Poranione konie trzeba było dobić.
Przewrócenie i najwyżej na kilka metrów uniesienie pustych wagonów to zniszczenia odpowiadające tornadu F3, tak jak na powyższym zdjęciu z maja 1931, kiedy do w stanie Minnesota trąba o tej sile wywróciła wagony pociągu Empire Builder, raniąc 117 pasażerów i zabijając jednego[3]

Zniszczone budynki:
Ówczesna prasa dosyć szczegółowo opisuje zniszczenia budynków. Całkowicie zmiecione miały być stodoły na przedmieściach i domy drewniane, również tartak na rogu Zamojskiej i Piłsudskiego. Z domów na osiedlu robotniczym Bronowice zerwane dachy. Z Rzeźni miejskiej, cukrowni i fabryk zerwane blaszane dachy. W niektórych miejscach, jak opisują reporterzy, miało dochodzić do uszkodzenia murów i wybijania w nich dziur. Kominy fabryczne zostały przewrócone.
Wszystkie te zniszczenia mieszczą się w zakresie od słabego F3 do być może słabego F4, choć nie znalazłem zdjęć przedstawiających te najciężej uszkodzone budynki

Inne uszkodzenia:
Wiadomo, że tornado unosiło ludzi. Pewien policjant przeleciał w ten sposób kilkanaście metrów. Inną kobietę wiatr wrzucił do wzburzonej rzeki; na placu Bychawskim kilka osób zostało rzuconych o ściany kamienic. Autobus miejski został uniesiony i roztrzaskany o ścianę domu. zerwane dachy były przenoszone nawet pól kilometra od pierwotnego budynku, choć natknąłem się na informację, że blachę z dachu rzeźni znaleziono w lasku pod Wólką - wsią kilka kilometrów za miastem.
Co do autobusu, nie wiem jakiej konstrukcji był to pojazd, lecz podejrzewam, że rozmiarami i wagą być zbliżony do współczesnych. Znanych jest wiele przypadków uniesienia autobusów, głównie autobusów szkolnych. Na przykład w 1992 roku F3 tornado uniosło szkolny autobus w Pasquotank County, raniąc 21 uczniów.[4] Do uniesienia człowieka wystarczy F2, natomiast już wichura potrafi nieść dach na znaczne odległości, dzięki efektowi żagla powstającemu na dużej powierzchni pokrycia dachowego.

Wcale nie najsilniejsze?

Wygląda zatem na to, że większość opisywanych szkód mieści się w przedziale F3, być może niektóre zniszczenia wskazywałyby na F4, ale trzeba by znaleźć wyraźne zdjęcia szkód aby móc to ocenić. Prędkości wiatru mieściłyby się więc w granicach 254-332 km/h, a zatem przeszacowanie siły wiatru musiało być znaczne.
Wobec tego należałoby uznać, że lubelskie tornado nie tylko nie było najsilniejszym na świecie, ale i w Polsce, skoro wedle ocen pamiętne trąby powietrzne z Opolszczyzny osiągały siłę F4. Są to oczywiście tylko moje oceny, choć nie sądzę aby specjaliści mieli w tej sprawie diametralnie różne zdanie. Podobny przypadek miał miejsce 15 maja 1958 roku, kiedy to "huragan" nad Rawą Mazowiecką zniszczył drewniane budynki, zerwał 80% dachów w mieście, uszkodził ściany szczytowe i uniósł autobus z dziećmi jadącymi na wycieczkę, przerzucając go przez rząd drzew.
O tym przypadku też będę pisał.
Trzeba pamiętać, że nie sama siła decyduje o wielkości zniszczeń. Lubelska trąba była o tyle wyjątkowa, że pojawiła się w centrum dużego miasta i przetaczała się przez obszary gęstej zabudowy. Zwykle trąby nawiedzają u nas małe wioseczki, bądź powalają lasy, natomiast przypadków aby pojawiły się w dużych miastach jest doprawdy niewiele. A właśnie wówczas są najgroźniejsze z uwagi na duże skupienie ludzi. W tym wyjątkowo dla Stanów Zjednoczonych tragicznym roku jedno tylko tornado o sile F5 w mieście Joplin, mniej więcej wielkości mojej Białej, zabiło 153 osoby, inne w Tuusula 87 osób.

Natomiast co do F5 w Polsce - znalazłem taki podejrzany przypadek ze Słonimia, obecnie należącego do Białorusi, gdzie w 1890 roku trąba powietrzna zmiotła całkowicie siedem wiosek, przenosiła w całości drewniane domy na odległość kilkudziesięciu metrów, i zburzyła kilkanaście murowanych kamienic - co dokładnie odpowiadało by zniszczeniom po takim zjawisku.

>> Dopisek z 20.07.12
Ponieważ ostatnie trąby powietrzne na Pomorzu nagłośniły temat, media przypominają też o trąbie z Lublina - a bardzo nośna medialnie wieść że była naj naj jest tu głównym argumentem. Wartoby chyba zapytać IMGW jak oni się odnoszą do tych rekordowych wyliczeń, co do których narosły już takie wątpliwości.
----
Przypisy i źródła
[1] IMGW: Trąby powietrzne w Polsce[2]
en.wipiedia:1999 Bridge Creek - Moore tornado
[3] islandnet.com: Tornadoes and trains
[4] wral.com
* http://en.wikipedia.org/wiki/Fujita_scale
Ponadto numery Ziemi Lubelskiej i Głosu Lubelskiego z lipca i sierpnia 1931