czwartek, 17 lipca 2014

Murzynek Bambo

W dyskusjach na temat poprawności politycznej, i kwestii tego jakie określenia pewnych grup są właściwe a jakie nie, przewija się czasem argument Murzynka Bambo, rzekomo kontrowersyjnego, potencjalnie rasistowskiego wiersza, który z pewnością zostanie wkrótce zakazany w ramach dążenia do poprawności politycznej.
Uważającym że wiersz jest kontrowersyjny, radzę go najpierw przeczytać, bo mam wrażenie że od czasów gdy przestał się pojawiać w szkolnych podręcznikach, stał się dla 90% społeczeństwa znany ze słyszenia, tak jak słynne "Ala ma kota" z przedwojennego elementarza którego mało kto na oczy widział.

Proponuję zatem najpierw przeczytać a potem zastanowić się na ile kontrowersyjny jest to wiersz, bo mam wrażenie że jest dokładnie odwrotnie:

Murzynek Bambo w Afryce mieszka,
Czarną ma skórę ten nasz koleżka.

Uczy się pilnie przez całe ranki
Ze swej murzyńskiej Pierwszej czytanki.

A gdy do domu ze szkoły wraca,
Psoci, figluje - to jego praca.

Aż mama krzyczy: "Bambo, łobuzie!"
A Bambo czarną nadyma buzię.

Mama powiada: "Napij się mleka",
A on na drzewo mamie ucieka.

Mama powiada: "Chodź do kąpieli",
A on się boi, że się wybieli.

Lecz mama kocha swojego synka,
Bo dobry chłopak z tego Murzynka.

Szkoda, że Bambo czarny, wesoły,
Nie chodzi razem z nami do szkoły
 Jak przedstawiony jest Bambo? Czy negatywnie? Czy jest potępiany?
Na samym początku uwagę powinno zwracać określenie "nasz koleżka". Wiersz został napisany dla dzieci z pierwszych klas szkoły. Jeśli o Bambo pisze się "nasz koleżka" to oznacza to tylko tyle, że "mały murzynek jest waszym kolegą drogie dzieci". Nie sługą, nie zabawnym głupim niewolnikiem jak u Sienkiewicza, tylko małym chłopcem, takim samym jak wy dziatki.

W tej konwencji napisana jest cała reszta. Chłopiec jest niesforny i lubi psocić, a jego postać przedstawia ogólnodziecięce stereotypy. Jakoś tak się utrwaliło, że dzieciaki są małymi łobuziakami, lubią figle i żarciki, nie lubią gdy wieczorem zagania się je do kąpieli, nie lubią mleka itp. W zasadzie autor mógłby jeszcze dorzucić szpinak.
Na koniec okazuje się jednak, że murzynek jest "dobrym chłopakiem" kochanym przez matkę i że bardzo szkoda że taki mały murzynek nie uczy się razem z nami, w polskiej szkole podstawowej, bo to przecież "koleżka" taki jak my.

Wymowa ogólna wiersza jest więc wręcz antyrasistowska - mały murzynek jest takim samym chłopcem jak nasze polskie, białe dzieci, mógłby spokojnie uczyć się z nami. Nie ma podziału na rasy, nie ma mówienia kto jest gorszy a kto lepszy.

Kontrowersyjny może być natomiast sposób przedstawienia dla czytelnika zachodniego, bo niewinne przedstawienia niesfornego dzieciaka w kontekście koloru jego skóry wydają się idealnym odwzorowaniem wielowiekowych stereotypów jakie panowały i wciąż panują w USA.
Jeśli Murzynek cały dzień zajmuje się tylko "figlami i psotami" mogłoby to odpowiadać stereotypowi, że czarni nie chcą pracować a zamiast tego popełniają przestępstwa. Uciekanie na drzewo wygląda jak podkreślanie prymitywizmu, podobieństwa do zwierząt. Nie chce się kąpać, co odpowiadałoby częstemu przekonaniu, że ludzie o ciemnej karnacji są po prostu brudni, że śmierdzą czy to z braku higieny czy z natury (podobna w formie była antysemicka narracja o Żydach śmierdzących czosnkiem). Na dodatek chłopiec boi się, że się wybieli od kąpieli, czyli uważa jasną skórę za niewłaściwą.
Z punktu widzenia kulturyZachodu  wiersz jest straszny, z naszego naszej nie, bo stereotypy tego typu albo u nas nie krążyły albo pojawiły się stosunkowo niedawno. Różnice kulturowe powodują, że ocena polskiego wiersza z lat 30. za pomocą kategorii ocen wypracowanych we współczesnej Ameryce, nie jest taka oczywista. Trzeba być ignorantem aby nie brać tego pod uwagę.

Zresztą sami amerykanie mają problem z oceną własnych dawnych wytworów - w wielu bibliotekach szkolnych usiłowano wycofać lub wycofywano "Chatę Wuja Toma", książkę słynną z tego, że wywołała dyskusję na temat niewolnictwa, zwłaszcza w kontekście jego niezgodności z chrześcijaństwem. Z jakich przyczyn ją wycofywano? Bo miała propagować rasizm...
Autorka przedstawia czarnych niewolników tak, jak byli traktowali - podle, brutalnie, gorzej niż zwierzę; wkłada w usta złych postaci takie słowa jakie były w tym czasie używane w stosunku do Murzynów, a więc niewolnik, ścierwo, czarnuch. Wprawdzie jej intencją było realistyczne przedstawienie tego co miało miejsce, ale w dzisiejszych czasach z niemal odruchową poprawnością polityczną, realistyczny obraz dawnego niewolnictwa jest niewłaściwy.
Podobnie jest a Huckiem Finnem z książek Marka Twaina, który często używa słowa nigger dziś uważanego za obraźliwe, ale wtedy jeszcze nie, toteż trudno na tej podstawie przypisać Twainowi rasizm. Tabuizacja tego słowa doprowadza do tego, że nawet w opracowaniach naukowych na temat rasizmu, bywa zastępowane eufemizmem "słowo na literę N" (Sami Wiecie Jakie).

Zajmę się tutaj jeszcze kwestią słowa "murzyn" uważanego za kontrowersyjne. Osobiście nie uważam, aby słowo było rasistowskie, w dodatku powinno być nadal używane, na co mam dwa uzasadnienia:
1. Słowo w ogóle nie odnosi się do koloru skóry - wszystkie angielskie określenia w mniejszym lub większym stopniu jednak zaznaczają, że cechą wyróżniającą na podstawie której określa się kogoś tą nazwą, jest czarny kolor skóry. Za neutralne uważa się "black" czyli czarny. Obraźliwe nigger i w mniejszym stopniu negro wywodzą się z hiszpańskiego słowa oznaczającego czarny kolor. Ogół nie-białych ludzi jest też określany jako colored - "kolorowi", co poza slangiem też jest uważane za obraźliwe określenie.
Nasz polski Murzyn sam w sobie nie zawiera sugestii, iż nazwany w taki sposób człowiek ma  czarną skórę. Jeśli przeciwieństwem rasizmu ma być sytuacja, w której kolor skóry przestaje mieć znaczenie, to bardziej do takiej sytuacji pasuje "bezbarwny" murzyn niż "czarny"
2. Słowo ma długą historię i nigdy nie było używane wyłącznie w obraźliwym kontekście - słowo wywodzi się od określenia Maur, przywędrowawszy prawdopodobnie za pośrednictwem niemieckiego Mohr, będąc w pewnym sensie zdrobnieniem. Maurami w dawnych czasach nazywano czarnoskórych Afrykanów, ale też ogół muzułmanów, czasem nawet włochów o ciemnej karnacji. Przez długi czas poza "maurem" i "murzynem" nie było u nas w powszechnym obiegu innych określeń, toteż zawierają go wszystkie zbitki językowe i przysłowia, odwołujące się do przypisywanych czarnoskórym cech. Zarazem jednak nie było używane w celu obraźliwym, po części z braku podmiotu do którego można się było zwrócić, po części z braku alternatywnych określeń.

Warto też w ocenie brać pod uwagę ówczesną kulturę polską. W tym czasie praktycznie nie było u nas żadnych Murzynów, a co za tym idzie nie rozwinął się klasyczny rasizm. Wszystkie ówczesne podziały społeczne toczyły się na linii Polak-Niepolak oraz wedle kategorii religijnych, w mniejszym stopniu politycznych. Autor prawdopodobnie nie wiedział jak czarnoskórych traktuje się w tym czasie w Ameryce, trudno więc przypisywać mu jakąś intencjonalność w doborze przykładów, tym bardziej że sam w tym czasie doznawał prześladowania z powodu pochodzenia (większość głosów krytycznych sprowadzała się w tym czasie do stwierdzenia, że Tuwim jest Żyd i jego wiersze dlatego są złe).

Jeśli chodzi o imię - Bambo mogło wziąć się od Bambusa, ale z drugiej strony liczne ówczesne bajeczki nadawały bajkowym Murzynom podobne imiona, zdaje się że była w tym czasie dostępna zabawka o tym imieniu, w każdym razie "Małe Pisemko" opublikowało kilka wierszyków o chłopcu, jego misiu i murzynku Bimbo lub Bambo.
W Ameryce popularna była w tym czasie książka o "Murzynku Sambo" , potem wywołująca kontrowersje, ale głownie z powodu ilustracji, bo treść nie zawierała niczego poniżającego.

Zatem w skrócie: Wiersz Tuwima na antyrasistowski wydźwięk. Murzynek jest "naszym koleżką" czyli dzieckiem takim samym jak polskie dzieci, i szkoda że nie uczy się wraz z polskimi dziećmi w szkole. Jest przedstawiany wedle stereotypów, ale nie rasistowskich lecz ogólnodziecięcych - jest łobuziakiem, nie lubi mleka nie lubi gdy zaciągają go do kąpieli - ale mimo to pozostaje dobrym chłopcem.

Nawiasem mówiąc jeśli już coś miałoby być obraźliwego, to raczej ilustracje kolejnych wydań tego wiersza, gdzie konsekwentnie z chłopca w pierwszej klasie szkoły robi się małego dzikuska w spódniczce z trawy, albo coś podobnego do małpki:




To jest dopiero utrwalanie stereotypów...

niedziela, 13 lipca 2014

1905 - Trąba powietrzna koło Kartuz

Jak opisywała prasa, 109 lat temu na Pomorzu:

Trąba powietrzna nawiedziła w tych dniach okolicę Kartuz na Prusach Zachodnich, jak donosił krótko telegram
Obecnie nadeszły szczegóły. Trąba zerwała z kilku domów dachy i sufity. Ludzie widzieli jak trąba się zbliżała. Był to słup w powietrzu. Takiego zjawiska jeszcze nikt w tej okolicy nie widział. Z pewnego pomieszania ludzie ukryli się w dołach do kartofli, lecz zapomnieli wziąć półtoraroczne dziecko, które spało w kołysce. Opatrzność Boska ocaliła jednak dziecko, chociaż dach, posowa i obrazy ze ścian wicher pozrywał. Stodołę, chlew, kilka sztuk drzewa, wody, pługi i brony wicher porwał aż na kilka set kroków rozrzucił.
Ludzie, którzy byli na polu uciekali, myśląc, że to koniec świata; niektórzy wołali, że to ziemia się pali, ale trąba wichrowa przy tych zabudowaniach się rozeszła.
Następnie zaczął padać grad wielkości jaj gołębich. Wszystko zboże w okolicy zniszczone. Deszcz lał jak z cebra. W niektórych miejscach wszystko piaskiem zasypane. Trąba jeszcze przy tem zniszczyła kartofle i zboże - jak daleko sięgała wszystko zmarnowane. Trzy osoby, mężczyzna, i dwie kobiety postradało życie, kilkoro osób dorosłych i dzieci jest rannych.

[Głos Śląski nr. 157 1905 13 lipca]
Ten "słup w powietrzu" potwierdza wystąpienie trąby. Teraz trzeba tylko ustalić jakie było właściwe miejsce i kiedy były "te dni" gdy się pojawiła. Nieco wcześniejsza wzmianka* z 8 lipca podaje, że miało to miejsce w okolicy Kamienicy koło Kartuz, ale też bez daty zdarzenia. Jedno źródło niemieckie pisze o jakiejś trąbie lub wichurze z 27 czerwca w Stężycy - a to całkiem niedaleko, więc może chodzić o to samo zdarzenie
------
* Głos Śląski  sobota 8-go lipca 1905

piątek, 4 lipca 2014

Argumentum ad arabicum

Gdy Schopenhauer zestawiał w swej Erystyce najważniejsze metody argumentacji nierzeczowej, używane do przekonywania o swej racji mimo że nic do niej nie wnoszą, nie uwzględnił tam niektórych metod, jakie zaczęły zdobywać popularność w późniejszym okresie.
Uzupełnię jego spis o jeden punkt, mając nadzieję że mój wkład w historię erystyki zostanie w przyszłości doceniony - do wymienionych tam już metod, jak argumentum ad ingorantum, czy argumentum ad personam, dodaję kolejny: argumentum ad arabicum - czyli nic nie jest złe, bo w islamie mają gorzej.

Powoływanie się na przykład okropnego, żądnego krwi, zacofanego i trzymającego się podstawowych wartości moralnych Islamu w dyskusjach, przybiera dwie wydawałoby się przeciwstawne formy - jedna pochwalająca, i wyrażająca żal że u nas tak nie ma; druga natomiast stanowi argumentację "a u was biją murzynów" a'rebous i ma służyć pokazaniu, że to co u nas uznaje się za złe, nie jest jeszcze takie najgorsze, bo hen za siedmioma pustyniami dzieje się gorzej. W ostateczności argument islamski może przydać się jako straszak, na zasadzie "nic nie zmieniajcie, bo przyjdzie Islam i was zje".

Jako przykłady praktyczne tej metody argumentacji, zacytuję komentarze z Onetu i innych portali, stanowiące kwintesencję takiego stylu kłótni. A więc na początek islam-straszak:

Siemiomysł: Jak przyjdzie Islam to dopiero zobaczysz, co to znaczy religijny zamordyzm. Jak zlikwidujesz Kościół Katolicki, to przyjdzie Islam. Ludzie jakąś religie muszą mieć.

Kościoły protestanckie (w różnych postaciach) rozbijają jedność chrześcijan i są jednym z głównych powodów obecnej politycznej słaboś
ci Kościoła Katolickiego i przyczyniają się do sukcesów Islamu.
Różne ruchy protestanckie nie są żadnym przeciwnikiem dla Islamu i Islam "zje je jednym kłapnięciem"
.
Mysl_to_nie_boli:  pytanie, czy walczycie z patologiami w KK, czy chcecie po prostu wymazać z życia publicznego chrześcijaństwo. Jeśli tak, to gratuluję, dopiszcie sobie kolejny punkt do swoich postulatów:
xx. kupić dywanik, na którym wkrótce wszyscy oddamy cześć Allahowi...
nie ma próżni, wytniecie chrześcijaństwo (macie wybór), przyjdzie islam (wyborów nie będzie)
Straszenie Islamem i skutkami krytykowania obecnej sytuacji pozwala też przeforsować inne pomysły. Nie tylko bowiem bezkrytyczne  chrześcijaństwo  jest uważane za środek zapobiegający, którego podważanie musi niechybnie doprowadzić do muzułmańskiej apokalipsy. W dyskusjach na temat rozwydrzonej polskiej młodzieży, która ulegając totalitarnym ideologiom podpala imigrantom drzwi,  z nudów rysuje koślawe swastyki i powieszone gwiazdy, a w przerwach umawia się na bójki i okazjonalne wszczyna na ulicach rwetes pomachując jakimiśtam szalikami - pojawia się niekiedy szczególna argumentacja, zdająca się forsować ideę, że albo zaakceptujemy maczety na ulicach albo będziemy mieli meczety przy ulicach.

Teraz argumentacja "muzułmanie sobie z tym radzą" używana aby zarzucić oponentowi tchórzliwość i bazująca na podświadomym pochwalaniu zdecydowanych metod, które rozwiązują problem:

 Senator Stanisław Kogut: Gdyby ten pan spróbował w kraju islamskim zniszczyć Koran, przekonałby się szybko o konsekwencjach takich działań…[o instalacji artystycznej Jezusa z butelkami krwi w rękach]
Krysti_22:  Niech spróbuje tak samo postąpić z Koranem, jak postąpił z Pismem Świętym, ciekawe co na to by powiedzieli Muzułmanie [o Nergalu]
No i na koniec argumentacja " to co u nas nie jest złe, bo muslimy mają gorzej":
Ojoj straszne rzeczy, naprawdę. Wszyscy się uczepiliście Rosji jakby to był jedyny kraj w jakiś sposób przeciwny osobom homoseksualnym. Oczywiście, to okrutne, ale co mają powiedzieć KOBIETY ŻYJĄCE W KRAJACH ISLAMSKICH, na przykład. A jak już się tych osób homoseksualnych trzymać, właśnie w krajach islamskich, to jestem przekonana, że są gorzej traktowani niż ci w Rosji. Nie wspominając o innych krajach, w których prawa człowieka są łamane codziennie i nikogo to nie obchodzi, bo Rosja(...)  Zapewniam, że w krajach islamskich robią gorsze rzeczy i też to nagrywają.
 Opracowane i skatalogowane odmiany argumentum ad arabicum, udostępniam na wolnej licencji.

wtorek, 1 lipca 2014

1917 - Trąba powietrzna koło Wielunia

Jak donosiła prasa, 97 lat temu:

Król. Polskie (Trąba powietrzna)
Obywatel miasta Piotrkowa S.K. jadąc wraz z księdzem X. - jak donosi Ziemia Lub. - obserwował rzadkie zjawisko: groźną trąbę powietrzną. Było to dnia 2 bm. w sobotę o godzinie 6 po południu w pobliżu rzeki Warty w powiecie wieluńskim w miejscowości Folwark Raducki.
Upału wielkiego nie było, była ładna pogoda, naraz z odległej chmury zaczął się formować lej, ostrzem zwrócony ku dołowi, z ziemi zaś zaczął się wznosić jakby dym spomiędzy zabudowań wymienionej miejscowości. Straż ochotnicza z Osiakowa chciała przyśpieszyć na ratunek; dla obserwacyi udała się na wieżę kościoła, ale ognia nie było widać, nie był to bowiem dym, tylko kurz. Skutki trąby były straszne - jedną stodołę zmiotła do klepiska, dwoje uszkodziła i trzy domy mieszkalne. Ludzie w panice pouciekali. Części maszyn i budynków znaleziono daleko w polu.
[Kuryer Śląski Gliwice, czwartek 28 czerwca 1917, SBC Katowice]
Opis jest najzupełniej jednoznaczny, aby można było stwierdzić że była to trąba powietrzna.

Dopisek 2015:
Odnalazłem jeszcze jeden, bardzo szczegółowy opis tego zdarzenia:
 Trąba powietrzna. Z okolicy Wielunia, w gubernii kaliskiej, piszą do nas:
W dniu 2-im czerwca oglądaliśmy podczas burzy ciekawe a rzadkie zjawisko. Oto chmura, która przy odgłosie grzmotów nadciągała z zimowego zachodu, zaczęła się wydłużać i opuaczać ciemną smugą ku ziemi, jednocześnie zaś pod wsią Raduckim-Folwarkiem, 6 wiorst od Osiakowa, zaczął się unosić na wzgórzu pod lasem wirujący tuman kurzu, a gdy zwisająca chmura nadciągnęła, połączył się z nią tak, że między obłokami a ziemią utworzył się olbrzymi słup ciemny.
Słup ten posuwał się, kręcąc się szybko w kółko, i w powietrzu powstał tak gwałtowny wir, że kamienie porwane z ziemi wylatywały w górę. belki wiatr poroznosił w pole, uniósł wóz w górę i roztrzaskał,
a deski z niego i słomę o wiorstę odrzucił. Drzewa, które ów wir zagarnął, powyrywane zostały z korzeniami. We wsi kilka budowli zostało zniszczonych, a jedna stodoła, wzięta w całości w górę, na części tam została rozerwana i resztki drzewa z niej znaleziono w polu. Ludzie w popłochu uciekali ze wsi.
Doszedłszy do niewielkiego stawu przy drodze z Raduckiego-Folwarku do Osiakowa, słup. kręcąc się wciąż zawrotnie, przerwał się na dwie części, z których większa cofnęła się ku chmurom, a mniejsza znikła, rozpostarłszy się na ziemi. Oziminy na drodze, którą słup się posuwał, zostały zniaczone i zbielały. Najstarsi ludzie w tych stronach nie pamiętają podobnego zjawiska.

[Gazeta Świąteczna 24 czerwca 1917 no. 1899 WBC]

sobota, 28 czerwca 2014

Równoważąc kamienie

Zacząłem się ostatnio bawić w układanie kamieni jeden na drugim i sprawdzanie czy się nie przewracają.
Stone Balancing stanowi coś pomiędzy hobby a sztuką. Układanie kamieni bez zaprawy i wsporników w różnego rodzaju stosy zdarzało się już dawno. Kopczyki kamieni układane w górach lub na rozległych równinach, stanowiły często punkty orientacyjne zaznaczające przebieg szlaków. Inne miały znaczenie kultowe - ludy innuickie zamieszkujące północne obszary Kanady (u nas znane pod ogólną nazwą Eskimosów), od wieków budowały kamienne stosy inuksuk, czasem mające postać pojedynczego stojącego kamienia, czasem słupa ułożonego z mniejszych kamieni a czasem przybierające formę podobną do sylwetki ludzkiej.
Mongolskie ovoo to stosy kamieni i patyków, zdobione kawałkami kolorowego materiału, służące jako obiekty kultu lokalnych duchów.

Nowoczesne układanie kamieni, służące raczej sztuce, jest stosunkowo świeżym pomysłem, zwykle za prekursora uważa się Andy'ego Goldsworthy'ego, artystę działającego w nurcie land art, który budował podobne konstrukcje w latach 70.
Obecnie istnieje wielu ludzi parających się czymś takim. Niektórzy dorobili do tego filozofię tłumaczącą, że równoważenie kamieni ma być medytacją zen pozwalającą na osiągnięcie równowagi wewnętrznej. Inni uważają, że to sztuka.
Mistrzem w ukladaniu bardzo chwiejnie wyglądających wieżyczek jest Bill Dan, układający swe stosy z kamieni falochronów:
Bardzo piękne układa też Peter Juhl:




A ja?

Cóż, dla mnie to nie tyle sztuka co sztuczka.
Kiedy przeczytałem o tym szukając informacji o pracach Goldsworthy'ego, którego instalacje z liści, patyków i lodu bardzo mi się podobały, przypomniałem sobie o stosie polnych kamieni na łąkach niedaleko mojego domu, i pomyślałem - ciekawe czy mi się uda.
I po kilku próbach (oraz przygnieceniu stopy) udało mi się całkiem nienajgorzej:
Ten stos przetrwał dwa tygodnie aż do porządnej ulewy. Kolejne próby wychodzą mi coraz lepiej:
Ponieważ mam w domu trochę obtoczonych kamieni przywiezionych znad morza lub znalezionych w pasku, zacząłem układać takie stosiki w domu, dokładając nowe kamyki gdy poprzedni stos się rozsypie:

Nie wiem czy w Polsce ktoś się tym profesjonalnie zajmuje, ale pewno tak.








środa, 25 czerwca 2014

1920 - Trąba powietrzna w Bęczkowicach

Dość niezwykłą przygodę przeżył 94 lata temu pewien pechowy pastuszek:

Pastuszek z krową porwani przez trąbę powietrzną

W tych dniach w różnych okolicach Polski srożyły się liczne burze; w Bęczkowicach, ziemi piotrkowskiej w dniu 20 z.m. o godzinie 6-tej po południu szalała trąba powietrzna, siejąc grozę i zniszczenie.
Szalony żywioł zerwał i uniósł dwa dachy, wyrwał wodę ze stawu miejscowego wraz z rybami; z torfowisk prócz wody wyrwał głębokie pokłady torfu; następnie, sunąc przez błonia, uniósł kilkuletniego chłopczyka i krowę. Na szczęście chłopczyna i krowa zostali siłą wiru z powrotem opuszczeni na ziemię - bez poważniejszego szwanku.

Trąbę widziano w promieniu kilku mil w postaci dwóch lejów, odciemnego i górnego, schodzących się pośrodku ciemną smugą, a odznaczającą się na tle biało-sinej chmury barwą ciemną.

[Gazeta Gdańska 21.07.1920 PBC Gda.pl]
Bęczkowice leżą w południowej części województwa łódzkiego. Wygląda na to że chodziło o dzień 20 czerwca.. Opis jest jednoznaczny, natomiast ciekawe jest że ani chłopcu  ani zwierzęciu nic się nie stało mimo krótkotrwałego uniesienia.

niedziela, 22 czerwca 2014

Allah dba o twoje zdrowie

Po ostatnim wpisie na temat "naukowych" potwierdzeń prawdziwości Koranu, zajmę się inną osobliwością z cytowanej strony - "naukowym" potwierdzeniem że zasady halal są bardzo zdrowe i zostały zesłane przez Allaha dla wspomożenia ludzkości.

Halal a koszer
Religijne tabu żywieniowe zarówno w Judaizmie jak i islamie jest bardzo podobne, opierając się oczywiście na poleceniach ze świętych ksiąg. Samo określenie Halal znaczy tyle co "nakazane" i rozciąga się na wszystkie dziedziny życia, dotycząc czynów, modlitw, oraz jedzenia. Zasadniczo w obu grupach nakazy są takie same - zakaz spożywania krwi i mięsa niewykrwawionych zwierząt, mięsa wieprzowego i zwierząt nieczystych, do czego zaliczają się też owoce morza. Zwierzęta muszą być zabite w sposób rytualny, przez poderżnięcie gardła w obecności duchownego recytującego modlitwy; co do szczegółów, islam wymaga aby zabijane zwierzę było zwrócone głową w stronę Mekki. Co ważniejsze, zabijane zwierzę nie może być ogłuszone lub zabite tuż przed cięciem w jakiś inny sposób. Jeśli zwierzę zabije się bolcem wstrzeliwanym w czaszkę na minutę przed podcięciem gardła, to już będzie traktowane jak padlina, a padliny spożywać też nie wolno.
Stąd właśnie te wszystkie kontrowersje wokół uboju rytualnego.

Ta nie zdrowa wieprzowina
Kwestie złego wpływu alkoholu, lichwy, nałogu czy cudzołóstwa na razie pominę, i skupię się na najobszerniej omówionej wieprzowinie, której niespożywanie ma wynikać z jej szczególnych właściwości; a więc po kolei:

a.Kwas moczowy
Jak poucza Way to Allah, wieprzowina jest niezdrowa z powodu nasycenia kwasem moczowym:

1. Świnia wydala tylko 2% kwasu moczowego z orga­nizmu.

98% tego związku pozostaje w jej tkankach. Nadmiar kwasu moczowego w organizmie człowieka jest przyczyną wielu chorób, na przykład dna mo­czanowej, kamicy nerek.[1]
To ciekawe... Gdyby tak było roczny świniak w większości składałby się z kwasu moczowego i miał wygląd zeskorupiałej bryły. Skąd te liczby trudno dociec. Wieprzowina faktycznie zawiera kwas moczowy i nie jest polecana podagrykom, ale to co tu podano to gruba przesada.

b. pasożyty nie do zabicia
[mięso] jest źródłem zakażenia włośniem krętym’Trichinella spiralis’. Pasożyt ten występuje tylko u świń i dzików(ryjących we własnych odchodach) i co najważniejsze (w przeciwieństwie do pasożytów występujących u innych np.krów),że jego larwy nie niszczy proces gotowania i smażenia. Pasożyt ten powoduje wiele chorób m.in.zatrucia pokarmowe, zaburzenia metaboliczne,zmiany skórne.

 istnieje możliwość zakażenia pasożytem ‘Taenia Solum’ występującym tylko w wieprzowinie i powodującym w ciele człowieka zaburzenia trawienia,zaparcia,brak apetytu,biegunki.[1]
Rzeczywiście, włosień nazywany trychiną stanowi  najpoważniejszy problem związany ze spożyciem wieprzowiny. Świnia jest ich głównym żywicielem, z niej włośnie mogą dostać się do organizmu człowieka, wywołując poważną chorobę, która może nawet kończyć się śmiercią lub uszkodzeniami ważnych narządów. 
Jednak świńskie włośnie, podobnie jak wszystkie inne, giną podczas gotowania, smażenia oraz zamrażania, więc tłumaczenie że są niezniszczalne i dlatego powinno się unikać wieprzowiny wszelkiej to brzydkie oszustwo. Tak na prawdę niebezpieczeństwo pojawia się tylko gdy spożywa się mięso niedogotowane, pochodzące od zwierzęcia nieprzebadanego. Notabene dobrym sposobem który zabija włośnie, jest pieczenie w mikrofalówce.

Taenia Solum to inaczej Soliter, czyli tasiemiec uzbrojony. Pasożytuje w jelitach gdzie wchłania składniki pokarmowe, rozwija się w długą na kilka metrów wstęgę i nieustannie produkuje jaja wydalane wraz z kałem. Niekiedy larwy formują torbiele w innych organach wewnętrznych. Zasadniczo jednak drogami zakażenia jest kontakt z kałem, ewentualnie zjedzenie niedogotowanych podrobów. Aby się w stu procentach przed nim uchronić, należy nie jeść mięsa, występuje bowiem u wszystkich kręgowców, a więc świń, owiec, krów itp. Zatem mamy kolejne kłamstwo - nie jest to pasożyt występujący tylko w wieprzowinie.

c. tajemnicze substancje


badania wykryły obecność substancji ‘mukopolysic’ bogatej w siarkę ,wywołującej choroby stawów także wykryto duże stężenie hormonu wzrostu(GH) co doprowadza do deformacji tkanki organizmu człowieka i eliminuje z organizmu witaminy E i A powodując hipowitaminozę[1].
Miałem problem ze znalezieniem co to za substancja, właściwie określenie to występuje tylko w kopiach tego artykułu. Podejrzewam że chodzi tu o  glikozaminoglikany, których gromadzenie się w organizmie wywołuje mukopolisacharydozę. Te zawierające siarkę to heparyna i siarczan heparanu. Ich nadmiar w organizmie wywołuje szereg chorób rozwojowych, mogących prowadzić do śmierci, ale tylko u osób z pwnymi mutacjami, jest to bowiem choroba genetyczna.
Substancje te są wytwarzane przez nasz organizm, stanowiąc lepiszcze decydujące o powiązaniu tkanek i będące substancją tkanki łącznej. Są też składnikiem mazi stawowej, zatem raczej chronią stawy niż wywolują ich choroby.
U zdrowych ludzi bez zmutowanych genów, ich spożycie nie wywołuje negatywnych skutków, zatem i ten powód nie jest uzasadnieniem dla Halal.

Pozostałe uzasadnienia dlaczego nakazy religijne są zdrowe, sformułowano w równie naciągany sposób - nakaz rytualnych ablucji ma tłumaczyć potrzeba nawilżania skóry, modlitwa i codzienne recytowanie sur wzmacnia pamięć, ramadan jest dobry bo to zdrowotna głodówka, picie wody jest dobre ale najlepsza woda to ta ze świętej studni w Mekce którą odwiedzają pielgrzymi.

Niestety duża część medycznych wskazań Koranu nie przedstawie dziś dużej wartości. Zdaniem Koranu na gorączkę nie potrzebna jest aspiryna, albowiem gorączka bierze się z ogni piekielnych i trzeba ją zwalczać woda, jest jednak jeszcze jeden środek, który Prorok polecał na wszystko.

Wielbłądzi mocz
Mocz wielbłąda jako lek na wszystkie choroby wystepuje w Koranie kilkukrotnie, zazwyczaj w formie: do Proroka przybył chory z pytaniem o radę, Prorok powiedzial mu aby pił wielbłądzi mocz i ten człowiek wyzdrowiał.
Od tego czasu pobożny muzułmanin nie śmie stwierdzić że to nie prawda, w efekcie "islamscy naukowcy" starają się usilnie wykazać jaki to wspaniały środek. Znalazłem na ten temat zabawną stronę[2] gdzie jako dowód potwierdzenia mocy moczu najpierw podawane są cytaty duchownych powołujących się na Koran, potem cytaty lekarzy powołujących się na tych duchownych a na koniec lekarzy powołujących się na tamtych lekarzy. Następnie mamy garść anegdot o jakiśtam badaniach klinicznych opisanych w pacy magisterskiej z lat 50. i nieco ogólników o bakteriobójczym działaniu wielbłądziego moczu.
Mocz jest bakteriobójczy, ale każdy. Nawet świński.
Literalny odczyt świętych ksiąg napisanych wieki temu musi prowadzić do takich absurdów.
------
[1] http://www.way-to-allah.com/pol/topics/Gesundheit_pl.html
[2] https://sites.google.com/site/bankfatw/Home/MEDYCYNA/wielbladzi-mocz-jako-lekarstwo