Taka drobna ciekawostka o błędach w tłumaczeniu Biblii.
Pierwotne wersje Biblii były napisane w językach hebrajskim i aramejskim jednak dosyć wcześnie dokonywano przekładów na inne języki. Jeszcze przed Chrystusem Stary Testament przełożono na grekę, tworząc tak zwaną Septuagintę, nazwaną tak od liczby siedemdziesięciu tłumaczy jacy mieli pracować nad tekstem. W kolejnych wiekach pojawiały się następne przekłady o różnej doskonałości. W czasach po Chrystusie pojawiły się nowe święte księgi czasem tłumaczone, czasem nie. Różne tłumaczenia poszczególnych ksiąg podawały odmienne wersje tekstu, dlatego gdy już formować się zaczął Kościół w Rzymie, oczywiste stało się, że trzeba to jakoś uporządkować.
Z tego też powodu Hieronim ze Strydonu podjął się przetłumaczenia obu części na język łaciński, przy okazji poprawiając tekst i wyrzucając pomyłki kopistów. W przypadku Nowego Testamentu mógł się podpierać wcześniejszymi tłumaczeniami łacińskimi, w przypadku starego początkowo opierał się na wersji Greckiej aby sięgnąć ostatecznie po hebrajski oryginał. Przełożenie obu części zajęło mu ponad 20 lat, co jednak zważywszy na konieczność porównywania wielu wersji, korzystania z kilku języków czy nawet specjalnego nauczenia się Aramejskiego, było w tych dawnych niecyfrowych czasach niemałym osiągnięciem.
Tak też powstała Wulgata, która następnie na wiele wieków stała się podstawowym tekstem Biblii na którym swe nauczanie opierał Kościół. Tym samym błędy które jednak się w tym przekładzie pojawiły, były tym bardziej znaczące.
Najzabawniejszy ale zarazem bardzo charakterystyczny był błąd w opisie wyglądu Mojrzesza, w chwili gdy wracał od spotkania z Bogiem. Jak się w nim opisuje, gdy Mojrzesz wracał jego twarz była...
W tekście oryginalnym a więc hebrajskim użyto tu słowa KRN. Alfabet hebrajski w pierwotnej wersji nie zapisywał samogłosek, więc należało je sobie przy odczytywaniu podstawiać aby otrzymać właściwe słowo. Hieronim miał dwie możliwości - krn odczytane jako "karan" czyli "świecić, jaśnieć" lub jako "keren" czyli "róg". Z bliżej nieznanych powodów wybrał tą drugą opcję, i tak tekst opisywał, że "jego twarz była rogata".
Zabawne, co nie? Tylko co innego zauważyć że w tekście jest coś nie tak, a co innego podjąć się krytyki oficjalnej wersji świętej księgi. Wersja z rogami funkcjonowała całe wieki i oddziaływała na sztukę:
Na tej XIV wiecznej rzeźbie wygląda jak diabeł:
Takie stare wizerunki do dziś są powodem pomyłek zdumionych obserwatorów, dziwiących się do wizerunek diabła robi na rozmaitych obrazach. Ten Mojżesz z kaplicy w Rosslyn bywał już interpretowany jako babiloński demon:
Stopniowo jednak badacze pisma coraz bardziej uświadamiali sobie naturę tej omyłki, dlatego w miarę upływu czasu rogi na głowie coraz mniej były rogami a bardziej przypominały coś innego. Te na głowie rzeźby Michała Anioła można w niewiedzy wziąć za kudły:
W 1561 roku świadomy licznych błędów, pomyłek kopistów i późnych wstawek papież Sykstus V zarządził przygotowanie wersji poprawionej na podstawie porównania ze starymi wersjami. Wydanie to zawierało jednak nowe błędy, wynikłe z pośpiechu i pomyłek drukarzy, toteż w 1592 roku zastąpiono je Wulgatą Klementyńską. Przy okazji poprawiono cześć najbardziej oczywistych pomyłek i rzeczywiście od tego czasu wizerunki Mojżesza zmieniły postać - na tym obrazie z 1634 roku:
Mojżesz zarazem ma rogi i nie ma ich - z jego twarzy strzelają promienie światła, zgodnie z nową frazą "jego twarz była promienna" zarazem jednak strzelają one w formie dwóch promieni, tworząc tym samym rogi świetliste. Był to interesujący kompromis między błędną tradycją a poprawną nowoczesnością.
Do tego tradycyjnego atrybutu nawiązuje żartobliwy "rachunek rzemieślnika" żądającego zapłaty za przyprawianie rogów:
Rachunek jest raczej żartem, ale opartym na pewnych podstawach - oprócz tych rogów prawdziwe są też "trzy dziewice św. Mikołaja", bo wedle legendy dobrym uczynkiem Mikołaja z Myry było obdarowanie trzech córek biednego kupca, który nie mając dla nich na posag wysłał je na ulicę aby szukały sponsorów. A co do reszty - zakurzone figury trzeba było co jakiś czas ochędorzyć, to jest wyczyścić. I od tyłu i od przodu.
wtorek, 22 kwietnia 2014
wtorek, 15 kwietnia 2014
Klątwa krwawych księżyców?
Inspiracją artykułu był ten oto film z Youtube:
(oh jejku, przez pomyłkę zamieściłem nie dokończony wpis)
Teoria przedstawia się następująco: co pewien czas następuje niezwykłe zjawisko czterech zaćmień księżyca w ciągu dwóch lat. Księżyc przybiera wówczas czerwoną, krwawą barwę, zgodną z opisem Czasów Ostatecznych w księdze Joela i księdze Apokalipsy, wobec czego cztery takie Krawawe Księżyce muszą stanowić znak od Boga. Zjawisko to następuje niezwykle rzadko, bo trzy razy na ostatnich 500 lat, przy czym zawsze jego następowanie miało związek z ważnymi wydarzeniami dla narodu żydowskiego. Były to:
- Wygnanie Żydów z Portugalii
- Powstanie państwa Izrael
- Wojna Sześciodniowa
Następna tetrada nastąpi w latach 2014-2015 a pierwsze zaćmienie nastąpiło przedwczoraj. Wobec tego należy spodziewać się gwałtownych zmian w Izraelu, oraz być może następującej po tym paruzji Chrystusa - czyli końca świata. Tak w każdym razie rzecz przedstawił Mark Blitz w bestsellerowej książce "Cztery krwawe Księżyce" z 2008 roku. Ale czy to na pewno prawda?
Zaćmienia księżyca następują w sytuacji, gdy księżyc znajdzie się dokładnie po drugiej stronie Ziemi niż Słońce. Wchodzi wówczas w cioeń planety i staje się niewidoczny. Załamywanie światła w atmosferze powoduje jednak doświetlenie tej przestrzeni, co zabarwia tarczę księżyca czerwonym blaskiem, tej samej natury co czerwień zachodów słońca.
Zaćmienia nie następują podczas każdej pełni, gdyż płaszczyzna orbity Księżyca jest nieco przekrzywiona względem orbity ziemskiej, przez co zwykle przechodzi nieco nad lub pod cieniem. Aby nasunąć się dokładnie, musi znaleźć się w jednym z dwóch punktów w których jego przekrzywiona orbita przecina się z płaszczyzną orbity ziemskiej - są to punkty węzłowe, nazywane też smoczymi:
Jeśli linia łącząca te punkty zbliży się do linii Ziemia - Słońce, to podczas pełni nastąpi zaćmienie księzyca a podczas nowiu zaćmienie Słońca. Trzeba więc trafu aby te czynniki nastąpiłu równocześnie, bowiem punkty węzłowe nie zajmują stałego położenia w przestrzeni, lecz wędrują ruchem precesyjnym. Okresy precesji i czasu okrążeń księżyca wokol ziemi i ziemi wokol słońca składają się w pewnej wielokrotności, stanowiącej czas, w którym liczba i kolejność zaćmień powtarza się - tak zwany Saros trwający 18 lat i 11 dni.
Wbrew pozorom zaćmienia słoneczne zdarzają się częściej niż księżycowe - stosunek wynosi ok 3:2. W ciągu roku wystąpić może maksymalnie 4 a minimalnie 2 zaćmienia słońca, i maksymalnie 3 zaćmienia księżyca. Zdarza się też, że w danym roku księżyc nie zaćmi się ani razu. Zazwyczaj jednak w okresie 2 lat następuje od 2 do 4 zaćmień księżycowych.
Czy ta liczba wam czegoś nie przypomina? Jeśli normalną częstością roczną jest do 3 zaćmień księżyca, to siłą rzeczy cztery Krwawe Księżyce w ciągu dwóch lat, nie mogą być taką rzadkością. Zajrzałem sobie na listę zaćmień w XX wieku i znalazłem następujące tetrady:
*1902 - 22 kwietnia i 17 października oba całkowite
*1903 - 14 kwietnia i 6 października, oba częściowe
*1905 - 19 lutego i 15 sierpnia, oba częściowe
*1906 - 9 lutego i 4 sierpnia, oba całkowite
*1909 - 4 czerwca i 27 listopada, oba całkowite
*1910 - 24 maja i 17 listopada, oba całkowite
*1913 - 22 marca i 15 września, oba całkowite
*1914 - 12 marca i 4 września, oba częściowe
Nie chce mi się tu dalej wypisywać, ale kolejne tetrady zaćmień miały miejsce w latach 1916-1917, 1920-1921, 2924-1925, 1927-1928, 1930-1931, 1935-1936, 1938-1939, 1941-1942, 1945-1946, 1949-1950, 1953-1954, 1956-1957, 1960-1961, 1963-1964, 1967-1968, 1971-1972, 1974-1975, 1978-1979, 1982-1983, 1985-1986, 1989-1990, 1992-1993, 1996-1997, 1999-2000... (pogrubiłem tetrady z tylko całkowitymi)
Czy to aż tak rzadkie zjawisko?
Wygląda na to że autorzy wybrali sobie z setek tetrad trzy które pasowały im do koncepcji "coś się dzieje z Izraelem". A jak jest z tymi świętami żydowskimi - czy nakładanie się zaćmień i świąt to jakaś rzadkość?
Religijny kalendarz Hebrajski jest kalendarzem księżycowym przystosowanym do słonecznego przez wprowadzenie przestępnych miesięcy. Zanim okresy obu cykli się wyrównają mija trochę czasu, dlatego prawie wszystkie święta judaistyczne są ruchome. Świętem porządkującym jest Pasha, zaczynająca się podczas pierwszej pełni księżyca po przesileniu wiosennym. 163 dni po tym święcie w nów księzyca następuje Rosz Haszana czyli żydowski Nowy Rok.. Początek każdego miesiąca nastepuje tuż po nowiu, gdy po raz pierwszy pojawia się cienki sierp młodego księżyca, co też stanowi mały dzień świąteczny. Święto Sukkot ma następować 14 dnia pierwszego miesiąca - a że miesiąc zaczyna się tuż po nowiu, dzień ten często przypada podczas pełni. Tubi-szat jest odprawiane 15 dnia miesiąca Szwat i też często przypada podczas pełni. Purim jest obchodzone 14 dnia miesiąca Adar i też może zdarzyć się w pełnię.
To powiązanie dat świąt z cyklami księżyca powoduje, że często wypadają one podczas pełni, a tylko w pełnię księżyca następują zaćmienia. Wobec czego święta i zaćmienia mogą się na siebie nasuwać i to dosyć często. Podczas ostatniej tetrady z lat 1996-1997 dwa zaćmienia przypadały w Paschę a dwa w Sukkot. Z 230 zaćmień księzyca w XX wieku, 39 miało miejsce w czasie któregoś ze świąt hebrajskich[1] Dotyczy to także wypisanych wcześniej tetrad
Skoro zaś tak to cała teza "czterech krwiawych księżyców podczas świąt żydowskich, bardzo rzadkiego zjawiska" które ma coś tam zapowiadać, bierze w łeb.
Niestety chrześcijanie dają się na to nabrać, choć powinni pamiętać, że nikt nie zna "dnia ani godziny".
Boże - widzisz te głupoty w twoje imię, i nie grzmisz!
Bo cię pewnie nie ma...
------
sobota, 5 kwietnia 2014
Jednym rośnie a innym opada
Ach, te wykresy!
Nieodzowny element każdego publicznego wystąpienia polityka, przekonującego o słuszności swych racji, naukowca prezentującego dane i pseudonaukowca prezentującego swój brak danych. W zamierzeniu mając jedynie obrazować i ułatwiać zrozumienie zebranych danych, czasem stają się celem same w sobie. Wykres niejednokrotnie staje się dowodem, tym wiarygodniejszym im lepiej wygląda.
Wiele rzeczy próbuje się udowadniać wykresami - wzrost zużycia prezerwatyw w Afryce w pewnym stopniu koreluje ze wzrostem zapadalności na HIV, stąd też próby dowodzenia, że prezerwatywy zwiększają szanse zakażenia. Tymczasem jest odwrotnie - prezerwatywy zaczęto stosować dla ochrony przed zakażeniem. Wzrost urbanizacji następuje w tym samym czasie co wzrost zapadalności na raka, ale oba trendy łączy tylko kierunek w tym samym czasie.
Jest wiele zjawisk których wielkość rośnie lub spada - wzrasta wciąż liczba osób na świecie, wzrasta liczba samochodów, produkowanych cukierków i powierzchnia działających baterii słonecznych. Spada liczba rolników używających koni do orki, użytkowników telewizorów kineskopowych. Powierzchnia przydomowych ogródków warzywnych czasem spada a czasem rośnie, w przeciw-rytmie ze wzrostem i spadkiem powierzchni trawników. Ale samo stwierdzenie, że dwa zjawisko w tym samym czasie rosną i opadają, nie potwierdza jeszcze związku między nimi. Dopiero gdy odnajdziemy jakiś związek przyczynowo-skutkowy, będziemy mogli powiedzieć - jedno zjawisko wpływa na te drugie.
Postanowiłem zebrać kilka takich przykładów wykresów, które dobrze wyglądają ale niczego nie dowodzą:
Sprzedaż zdrowej żywości i zapadalność na autyzm:
Oba wykresy korelują ze sobą w niesamowicie zgodny sposób. Jednak sama korelacja danych to nie to samo co związek przyczynowo-skutkowy.
Internet Explorer i ilość morderstw:
Udział przeglądarki IE w domowych komputerach spada tak samo jak ilość morderstw. Podobnie jak w poprzednim przypadku korelacja to nie związek. Jest wiele rzeczy, których częstość lub liczebność spada i rośnie w tym samym czasie, ale z różnych przyczyn.
Ilość użytkowników Facebooka i obligacje Grecji:
Otyłość i ilość zadłużonych:
Import meksykańskich cytryn zmniejsza liczbę śmierci na autostradach:
Piraci hamują globalne ocieplenie:
Konsumpcja czekolady zwiększa szanse na Nobla?
Akurat o tym ostatnim przypadku piszą ostatnio na blogu Xjentifika.
Nieodzowny element każdego publicznego wystąpienia polityka, przekonującego o słuszności swych racji, naukowca prezentującego dane i pseudonaukowca prezentującego swój brak danych. W zamierzeniu mając jedynie obrazować i ułatwiać zrozumienie zebranych danych, czasem stają się celem same w sobie. Wykres niejednokrotnie staje się dowodem, tym wiarygodniejszym im lepiej wygląda.
Wiele rzeczy próbuje się udowadniać wykresami - wzrost zużycia prezerwatyw w Afryce w pewnym stopniu koreluje ze wzrostem zapadalności na HIV, stąd też próby dowodzenia, że prezerwatywy zwiększają szanse zakażenia. Tymczasem jest odwrotnie - prezerwatywy zaczęto stosować dla ochrony przed zakażeniem. Wzrost urbanizacji następuje w tym samym czasie co wzrost zapadalności na raka, ale oba trendy łączy tylko kierunek w tym samym czasie.
Jest wiele zjawisk których wielkość rośnie lub spada - wzrasta wciąż liczba osób na świecie, wzrasta liczba samochodów, produkowanych cukierków i powierzchnia działających baterii słonecznych. Spada liczba rolników używających koni do orki, użytkowników telewizorów kineskopowych. Powierzchnia przydomowych ogródków warzywnych czasem spada a czasem rośnie, w przeciw-rytmie ze wzrostem i spadkiem powierzchni trawników. Ale samo stwierdzenie, że dwa zjawisko w tym samym czasie rosną i opadają, nie potwierdza jeszcze związku między nimi. Dopiero gdy odnajdziemy jakiś związek przyczynowo-skutkowy, będziemy mogli powiedzieć - jedno zjawisko wpływa na te drugie.
Postanowiłem zebrać kilka takich przykładów wykresów, które dobrze wyglądają ale niczego nie dowodzą:
Sprzedaż zdrowej żywości i zapadalność na autyzm:
Oba wykresy korelują ze sobą w niesamowicie zgodny sposób. Jednak sama korelacja danych to nie to samo co związek przyczynowo-skutkowy.
Internet Explorer i ilość morderstw:
Udział przeglądarki IE w domowych komputerach spada tak samo jak ilość morderstw. Podobnie jak w poprzednim przypadku korelacja to nie związek. Jest wiele rzeczy, których częstość lub liczebność spada i rośnie w tym samym czasie, ale z różnych przyczyn.
Ilość użytkowników Facebooka i obligacje Grecji:
Otyłość i ilość zadłużonych:
Import meksykańskich cytryn zmniejsza liczbę śmierci na autostradach:
Piraci hamują globalne ocieplenie:
Konsumpcja czekolady zwiększa szanse na Nobla?
Akurat o tym ostatnim przypadku piszą ostatnio na blogu Xjentifika.
piątek, 21 marca 2014
Szczelinowanie hydrauliczne w Polsce - w 1964 roku
Takie małe przypomnienie, że niektóre budzące dziś kontrowersje rzeczy, są nam znane już od dawna:
Ostatecznie jednak nawet szczelinowanie wiele nie pomogło przy wyczerpywaniu się złóż.
"Naftowa kuracja odmładzająca"Zabieg najwyraźniej się udał, skoro już niedługo donoszono:
W kopalnictwie naftowym stosowane jest obecnie z powodzeniem wybuchowa "kuracja odmładzająca" starych szybów, która pozwala na pewien czas znacznie zwiększyć ich wydajność, przez ułatwienie ropie dopływu do otworu wiertniczego. Szczeliny skalne w warstwach roponośnych ulegają w miarę eksploatacji stopniowemu zamulaniu i ropa wypływa nimi wolniej, nawet gdy jest jej jeszcze sporo w złożu. Zapobiega temu tzw. szczelinowanie, t. sztuczne podnoszenie ciśnienia w szybie za pomocą pomp, ale nie zawsze jest to skuteczne. Nowością, zastosowaną przez gorlickich racjonalizatorów było wspomożenie pracy pomp eksplozją małego ładunku dynamitu, która zapoczątkowuje rozpychanie szczelin dokładnie na poziomie warstwy roponośnej.
[Dziennik Polski 19 VIII 1964 MBC]
Ostatecznie jednak nawet szczelinowanie wiele nie pomogło przy wyczerpywaniu się złóż.
sobota, 8 marca 2014
Racjonalista nie zawsze racjonalny
Portal Racjonalista jest najstarszym polskim portalem propagującym racjonalistyczny i sceptyczny światopogląd, promując ateizm i świeckość państwa. Poszerza swoją formułę o wiadomości naukowe, informacje na temat praw człowieka i artykuły przeglądowe dotyczące historii, nauk ścisłych czy filozofii. I o religii.
Niedawny artykuł na temat upadku imperium Azteków, przypomniał mi o pewnym starym artykule, w którym założyciel portalu daleko odszedł od racjonalnego podejścia do faktów. Może już go zmienili? - zastanowiłem się. Jednak nie. A skoro mimo licznych zastrzeżeń nadal tam wisi, to może napiszę dlaczego mi się nie podoba.
Ewangelizacja Indian
Kolonizacja obu Ameryk była wielką tragedią rdzennych mieszkańców. Przybysze z Europy uznali te ziemie za swoje zaś mieszkańców za swych poddanych, których należy nauczyć życia po europejsku, ale którzy zarazem stanowią na tyle prymitywną formę człowieka, iż można w doskonały sposób wykorzystać ich do niewolniczej pracy.
Podboje, zakazy kultywowania dawnych zwyczajów, zabijanie starszyzny i arystokracji, przerwanie ciągłości kulturowej - te powody sprawiły, że dawna cywilizacja upadła i możemy tylko domyślać się jej wyglądu, odszukując niezatarte ułomki. Podboje białego człowieka wyrządziły tym kulturom wielką krzywdę. Jednak czytając wspomniany artykuł, mam wrażenie, że Agnosiewicz grubo przesadził z ich wyliczeniem i przypisaniem wszystkich tylko duchownym.
150 na dzień
Po wstępie na temat bulli papieskiej przyznającej te ziemie kolonizatorom i zacytowaniu Kolumba, mającego nadzieję na dużą liczbę nawróceń i korzyści materialne, zaczyna się atak liczbami:
Milion zabitych w ciągu 18 lat? To po 150 mordów dziennie, przy pomocy niewielkiej liczby osób, dzień w dzień wliczając święta, w związku z czym Katolicy nie mieli by czasu na cokolwiek innego. Niestety brak źródeł tej informacji, a bardzo szkoda, bo te które przejrzałem szacują całkowite zaludnienie wyspy Haiti na 300-500 tysięcy osób w chwili przybycia Europejczyków[1], zaś oficjalny spis ludności z roku 1517 podawał liczbę tubylców na 14 tysięcy. To nadal gigantyczny spadek, tylko że wobec tego w artykule żadna liczba się nie zgadza.
Skąd jednak wziął się ten gigantyczny spadek? Czyżby holokaust w imię Boga i z powodu religii, jak zdaje się sugerować artykuł? Jednak nie.
Hiszpanie po kolonizacji zmienili organizację rolnictwa - wielu ludzi zostało przymuszonych do upraw bawełny, nikt nie liczył się z terminami siewów, a tradycyjne tarasowe rolnictwo uznano za niepraktyczne. Zbiory żywności znacząco zmniejszyły się a Haitańczykom zaczął doskwierać głód. Na dodatek kolonizatorzy przywieźli ze sobą nieznane choroby, na które tubylcy byli zupełnie nieuodpornieni. Pierwsza epidemia ospy nastąpiła prawdopodobnie w roku 1507, nie wiadomo jak szeroki miała zasięg, jednak zważywszy że druga w roku 1518 zabiła 90% zarażonych, musiała zebrać gigantyczne żniwo.[2] W ciągu pierwszych dziesięciu lat od kolonizacji na wyspie następuje szereg epidemii, w tym grypy.[3] To wraz z głodem doprowadza do spadku ludności.
Agnosiewicz o tym nie wspomina.
Zniszczenie Azteków
Ta część jest bardzo krótka i traktuje ona temat dosyć pobieżnie:
Dwie następne epidemie ospy pojawiły się w latach 1545-48, potem w 1578 tyfus, w międzyczasie też koklusz, odra i grypa.[5] W 1545 i 1576 pojawiła się tam także gorączka krwotoczna. Niecałe 60 lat wystarczyło aby epidemie zabiły 80% Azteków.
O czym autor artykułu nie wspomina.
Zniszczenie Inków
W tym fragmencie w zasadzie nie bardzo jest się z czym spierać, no może tylko niezbyt poważne źródło akapitu (czasopismo Świat Wiedzy), warto jednak dodać kontekst, bo czytelnik może odnieść wrażenie że konkwistador obalił całe państwo garstką ludzi. Po tym jak epidemia ospy wybiła znaczną część Azteków, przedostała się do państwa Inków, jednak jeszcze w latach 20. XVI wieku nie miała dużego zasięgu. Zabiła jednak władcę, zaś jego synowie wszczęli krwawą i wojnę domową, zakończoną zwycięstwem Atahualpy. Dopiero wraz przybyciem Hiszpanów epidemia rozpanoszyła się na dobre, w kilku falach zabijając około 60% ludności, w tym dużą część wojsk. Stolica była już znacznie osłabiona w momencie obalenia króla. Następujące potem jedna po drugiej epidemie ospy, odry, dyfterytu, tyfusu i grypy wybiły większość niedobitków, niszcząc kulturę Inków skuteczniej niż sama tylko kolonizacja.[6]
Znowu liczby
Do dalszych części na temat palenia ksiąg Majów, czy relacji o metodach tortur właściwie nie mam zastrzeżeń, brakuje mi jednak informacji o tym kim był Bartolome de Calas, autor relacji O wyniszczeniu Indian. Wcześniej autor chętnie wymienia liczebność kapłanów w koloniach i powiązania z kościołem poszczególnych osób, tu natomiast pomija fakt, ze Bartolomeo też był duchownym, a gdy wytknięto mu to w komentarzach, uznał że to nieistotne i że w artykule na temat zbrodni duchownych katolickich nie trzeba pisać, że duchownym był człowiek który stawał w obronie Indian i opisywał okrucieństwa innych. Może nie ma, ale wymowa artykułu byłaby tym szczegółem osłabiona.
Wymowę ratuje cytat o tym, że w ciągu 150 lat ewangelizacji w Ameryce Południowej zginęło 70 mln mieszkańców. To spora liczba. Większa niż całkowite zaludnienie obu Ameryk w tamtym czasie, które szacuje się na 50-60 mln.
Brak tu źródła ale pojawia się tu przypis, który dopiero teraz napomyka że zapewne większość zmarła od chorób. Zaraz, zaraz - to najpierw czytaliśmy długi artykuł o mordowaniu milionów Indian przez katolików, żeby na koniec dowiedzieć się, że zabiła ich epidemia? Coś tu nie styka. Jakoś nie słyszałem aby zarażanie chorobami stanowiło metodę ewangelizacyjną katolickich duchownych.
W komentarzach do artykułu zachowała się jednak pierwotna forma tego akapitu, z przypisem M. Mettner. Czyżby jakiś historyk specjalizujący się w sprawach kolonizacji? Jedyny jakiego znalazłem to Matthias Mettner, autor książki o Opus Dei "Katolicka Mafia". Co to ma do Indian trudno powiedzieć.
Oczywiście wiem, że uprawiam tu straszne czepialstwo, że wygrzebuję jakiś mały, stary artykuł sprzed wielu lat, którego już pewnie nikt nie pamięta, ale o ile można zrozumieć, że autor nie będący historykiem mógł popełnić przed laty błędy w doborze źródeł, o tyle dziwi że artykuł nadal jest na portalu obecny. Jeśli przejrzycie komentarze, to w zasadzie wszystkie powyższe argumenty zostały już wytknięte, a jedyną reakcją było usunięcie najbardziej wątpliwych liczb (w tym fragmentu wedle którego w środkowym Meksyku miano zabić więcej ludzi niż ich żyło w całej Mezoameryce) i dodanie tego przypisu o epidemiach, natomiast cała reszta oskarżenia o "ewangelizacyjny holokaust milionów Indian" pozostaje.
Coś podobnego przydarzyło się w artykule na temat prześladowań czarownic, gdzie podaje, że tylko w XVI i XVII wieku spalić miano 750 tysięcy osób, ale mówi się o milionach. Owszem, byli i tacy którzy mówili o dziesięciu milionach, ale brak dowodów na poparcie. Obecnie szacunki podają liczby rzędu 40-100 tysięcy ofiar na podstawie liczby spraw, i to w dłuższym okresie bo od XV do XVIII wieku[7] To i tak ogromna liczba z której trudno się kościołowi wytłumaczyć, więc po co wyolbrzymiać?
-------
[1] http://www.hartford-hwp.com/archives/43a/100.html
[2] http://images.library.wisc.edu/AfricanStudies/EFacs/Lovejoy/reference/africanstudies.lovejoy.dhenige.pdf
[3] The Born to Die: Diesease and New World Conquest.
[4] http://colonialdiseasedigitaltextbook.wikispaces.com/1.3+Smallpox+in+Mexico
[5] http://www.allabouthistory.org/aztec-history-faq.htm
[6] http://colonialdiseasedigitaltextbook.wikispaces.com/1.4+Smallpox+in+Peru
[7] http://www.summerlands.com/crossroads/remembrance/current.htm
* http://en.wikipedia.org/wiki/History_of_smallpox
* http://en.wikipedia.org/wiki/Population_history_of_the_indigenous_peoples_of_the_Americas
* http://en.wikipedia.org/wiki/Aztec_Empire
* http://en.wikipedia.org/wiki/Inca_Empire
* http://en.wikipedia.org/wiki/Taíno_people
* http://en.wikipedia.org/wiki/Hispaniola
Niedawny artykuł na temat upadku imperium Azteków, przypomniał mi o pewnym starym artykule, w którym założyciel portalu daleko odszedł od racjonalnego podejścia do faktów. Może już go zmienili? - zastanowiłem się. Jednak nie. A skoro mimo licznych zastrzeżeń nadal tam wisi, to może napiszę dlaczego mi się nie podoba.
Ewangelizacja Indian
Kolonizacja obu Ameryk była wielką tragedią rdzennych mieszkańców. Przybysze z Europy uznali te ziemie za swoje zaś mieszkańców za swych poddanych, których należy nauczyć życia po europejsku, ale którzy zarazem stanowią na tyle prymitywną formę człowieka, iż można w doskonały sposób wykorzystać ich do niewolniczej pracy.
Podboje, zakazy kultywowania dawnych zwyczajów, zabijanie starszyzny i arystokracji, przerwanie ciągłości kulturowej - te powody sprawiły, że dawna cywilizacja upadła i możemy tylko domyślać się jej wyglądu, odszukując niezatarte ułomki. Podboje białego człowieka wyrządziły tym kulturom wielką krzywdę. Jednak czytając wspomniany artykuł, mam wrażenie, że Agnosiewicz grubo przesadził z ich wyliczeniem i przypisaniem wszystkich tylko duchownym.
150 na dzień
Po wstępie na temat bulli papieskiej przyznającej te ziemie kolonizatorom i zacytowaniu Kolumba, mającego nadzieję na dużą liczbę nawróceń i korzyści materialne, zaczyna się atak liczbami:
Indianie nie byli skorzy do przyjmowania Trójcy bądź to z powodu przywiązania do religii ojców, bądź też dlatego, że ich zabito. W chwili przybycia katolików na Haiti mieszkało tam ok. 1,1 mln mieszkańców. W 1510 zostało ich już zaledwie 46 tys., zaś w 1517 - tysiąc.
Milion zabitych w ciągu 18 lat? To po 150 mordów dziennie, przy pomocy niewielkiej liczby osób, dzień w dzień wliczając święta, w związku z czym Katolicy nie mieli by czasu na cokolwiek innego. Niestety brak źródeł tej informacji, a bardzo szkoda, bo te które przejrzałem szacują całkowite zaludnienie wyspy Haiti na 300-500 tysięcy osób w chwili przybycia Europejczyków[1], zaś oficjalny spis ludności z roku 1517 podawał liczbę tubylców na 14 tysięcy. To nadal gigantyczny spadek, tylko że wobec tego w artykule żadna liczba się nie zgadza.
Skąd jednak wziął się ten gigantyczny spadek? Czyżby holokaust w imię Boga i z powodu religii, jak zdaje się sugerować artykuł? Jednak nie.
Hiszpanie po kolonizacji zmienili organizację rolnictwa - wielu ludzi zostało przymuszonych do upraw bawełny, nikt nie liczył się z terminami siewów, a tradycyjne tarasowe rolnictwo uznano za niepraktyczne. Zbiory żywności znacząco zmniejszyły się a Haitańczykom zaczął doskwierać głód. Na dodatek kolonizatorzy przywieźli ze sobą nieznane choroby, na które tubylcy byli zupełnie nieuodpornieni. Pierwsza epidemia ospy nastąpiła prawdopodobnie w roku 1507, nie wiadomo jak szeroki miała zasięg, jednak zważywszy że druga w roku 1518 zabiła 90% zarażonych, musiała zebrać gigantyczne żniwo.[2] W ciągu pierwszych dziesięciu lat od kolonizacji na wyspie następuje szereg epidemii, w tym grypy.[3] To wraz z głodem doprowadza do spadku ludności.
Agnosiewicz o tym nie wspomina.
Zniszczenie Azteków
Ta część jest bardzo krótka i traktuje ona temat dosyć pobieżnie:
Ferdynand Cortez również poważnie potraktował nakaz Pana. W roku 1519 wraz z armią uzbrojoną w broń palną, krzyże i Biblie wyruszył głosić Ewangelię Indianom meksykańskim. Było im o tyle łatwiej, że wśród Indian krążył mit o białym bogu, używającym znaku krzyża, który przybył na te ziemie, by nauczyć ludzi uprawy roli, rzemiosła, zapoznać ich z pismem, przekazać wiedzę, a podstępnie zmuszony do opuszczenia kraju obiecał, że kiedyś powróci. Jako bogowie swoją hekatombę w imieniu Ewangelizacji narodów prowadzili łatwo i szybko. Podobnie jak w przypadku Sasów „Bóg wszechmogący zatriumfował". Tylko znów ewangelizowanych zostało jak na lekarstwo.Cortez faktycznie wymordował wielką liczbę Indian a innych zniewolił. Rzeczywiście też niewielu pozostało ewangelizowanych - ale czy zostali oni zabici przez katolików w ramach ewangelizacji? Niestety tekst jedynie napomyka o tym problemie, sugerując takie rozwiązania. Tymczasem my zajrzyjmy do źródeł historycznych. W okresie pierwszych najazdów, imperium Azteków liczyło 20-25 mln ludzi. Cortez zaczął swoje podboje w roku 1519. W roku 1520 jeden z afrykańskich niewolników, których sprowadzano wcześniej na Haiti, zaniósł do Meksyku ospę. Epidemia rozszerzyła się tak szybko że wkrótce ogarnęła stolicę państwa i największe miasta. Zmarła wówczas większość wojsk i ok. 25% populacji stolicy, na prowincji zmarła nawet połowa ludności.[4] Jeden z misjonarzy opisywał wówczas że Indianie ginęli jak pluskwy, ciała zmarłych piętrzyły się na ulicach stosami. Bywało, że wszyscy w danym domu umierali i nie było komu chować zmarłych - domy takie obalano, zamieniając je w grobowce.
Dwie następne epidemie ospy pojawiły się w latach 1545-48, potem w 1578 tyfus, w międzyczasie też koklusz, odra i grypa.[5] W 1545 i 1576 pojawiła się tam także gorączka krwotoczna. Niecałe 60 lat wystarczyło aby epidemie zabiły 80% Azteków.
O czym autor artykułu nie wspomina.
Zniszczenie Inków
W tym fragmencie w zasadzie nie bardzo jest się z czym spierać, no może tylko niezbyt poważne źródło akapitu (czasopismo Świat Wiedzy), warto jednak dodać kontekst, bo czytelnik może odnieść wrażenie że konkwistador obalił całe państwo garstką ludzi. Po tym jak epidemia ospy wybiła znaczną część Azteków, przedostała się do państwa Inków, jednak jeszcze w latach 20. XVI wieku nie miała dużego zasięgu. Zabiła jednak władcę, zaś jego synowie wszczęli krwawą i wojnę domową, zakończoną zwycięstwem Atahualpy. Dopiero wraz przybyciem Hiszpanów epidemia rozpanoszyła się na dobre, w kilku falach zabijając około 60% ludności, w tym dużą część wojsk. Stolica była już znacznie osłabiona w momencie obalenia króla. Następujące potem jedna po drugiej epidemie ospy, odry, dyfterytu, tyfusu i grypy wybiły większość niedobitków, niszcząc kulturę Inków skuteczniej niż sama tylko kolonizacja.[6]
Znowu liczby
Do dalszych części na temat palenia ksiąg Majów, czy relacji o metodach tortur właściwie nie mam zastrzeżeń, brakuje mi jednak informacji o tym kim był Bartolome de Calas, autor relacji O wyniszczeniu Indian. Wcześniej autor chętnie wymienia liczebność kapłanów w koloniach i powiązania z kościołem poszczególnych osób, tu natomiast pomija fakt, ze Bartolomeo też był duchownym, a gdy wytknięto mu to w komentarzach, uznał że to nieistotne i że w artykule na temat zbrodni duchownych katolickich nie trzeba pisać, że duchownym był człowiek który stawał w obronie Indian i opisywał okrucieństwa innych. Może nie ma, ale wymowa artykułu byłaby tym szczegółem osłabiona.
Wymowę ratuje cytat o tym, że w ciągu 150 lat ewangelizacji w Ameryce Południowej zginęło 70 mln mieszkańców. To spora liczba. Większa niż całkowite zaludnienie obu Ameryk w tamtym czasie, które szacuje się na 50-60 mln.
Brak tu źródła ale pojawia się tu przypis, który dopiero teraz napomyka że zapewne większość zmarła od chorób. Zaraz, zaraz - to najpierw czytaliśmy długi artykuł o mordowaniu milionów Indian przez katolików, żeby na koniec dowiedzieć się, że zabiła ich epidemia? Coś tu nie styka. Jakoś nie słyszałem aby zarażanie chorobami stanowiło metodę ewangelizacyjną katolickich duchownych.
W komentarzach do artykułu zachowała się jednak pierwotna forma tego akapitu, z przypisem M. Mettner. Czyżby jakiś historyk specjalizujący się w sprawach kolonizacji? Jedyny jakiego znalazłem to Matthias Mettner, autor książki o Opus Dei "Katolicka Mafia". Co to ma do Indian trudno powiedzieć.
Oczywiście wiem, że uprawiam tu straszne czepialstwo, że wygrzebuję jakiś mały, stary artykuł sprzed wielu lat, którego już pewnie nikt nie pamięta, ale o ile można zrozumieć, że autor nie będący historykiem mógł popełnić przed laty błędy w doborze źródeł, o tyle dziwi że artykuł nadal jest na portalu obecny. Jeśli przejrzycie komentarze, to w zasadzie wszystkie powyższe argumenty zostały już wytknięte, a jedyną reakcją było usunięcie najbardziej wątpliwych liczb (w tym fragmentu wedle którego w środkowym Meksyku miano zabić więcej ludzi niż ich żyło w całej Mezoameryce) i dodanie tego przypisu o epidemiach, natomiast cała reszta oskarżenia o "ewangelizacyjny holokaust milionów Indian" pozostaje.
Coś podobnego przydarzyło się w artykule na temat prześladowań czarownic, gdzie podaje, że tylko w XVI i XVII wieku spalić miano 750 tysięcy osób, ale mówi się o milionach. Owszem, byli i tacy którzy mówili o dziesięciu milionach, ale brak dowodów na poparcie. Obecnie szacunki podają liczby rzędu 40-100 tysięcy ofiar na podstawie liczby spraw, i to w dłuższym okresie bo od XV do XVIII wieku[7] To i tak ogromna liczba z której trudno się kościołowi wytłumaczyć, więc po co wyolbrzymiać?
-------
[1] http://www.hartford-hwp.com/archives/43a/100.html
[2] http://images.library.wisc.edu/AfricanStudies/EFacs/Lovejoy/reference/africanstudies.lovejoy.dhenige.pdf
[3] The Born to Die: Diesease and New World Conquest.
[4] http://colonialdiseasedigitaltextbook.wikispaces.com/1.3+Smallpox+in+Mexico
[5] http://www.allabouthistory.org/aztec-history-faq.htm
[6] http://colonialdiseasedigitaltextbook.wikispaces.com/1.4+Smallpox+in+Peru
[7] http://www.summerlands.com/crossroads/remembrance/current.htm
* http://en.wikipedia.org/wiki/History_of_smallpox
* http://en.wikipedia.org/wiki/Population_history_of_the_indigenous_peoples_of_the_Americas
* http://en.wikipedia.org/wiki/Aztec_Empire
* http://en.wikipedia.org/wiki/Inca_Empire
* http://en.wikipedia.org/wiki/Taíno_people
* http://en.wikipedia.org/wiki/Hispaniola
wtorek, 4 marca 2014
Pan jasnowidz widzi wojnę. Znowu.
W związku z zamieszaniem w geopolityce dobrze by było przyjrzeć się temu jak sytuacja wojny w Europie i na świecie była prognozowana przez najsłynniejszego polskiego jasnowidza, Jackowskiego. A jest to rzecz bardzo zabawna.
2006 W tym roku niespokojnie
Pierwsze ślady wojny Jackowski dostrzegał w przepowiedni na jesień 2006:
Wyraźniej widział wojnę na jesieni 2008 roku:
Zdecydowanie bardziej otwarcie mówił o wojnie w przepowiedni na rok 2009:
Wprawdzie w poprzednim roku nie wyszło, ale może teraz:
Przepowiednia na kolejny rok jest bardziej dosadna:
Rosja pilnowała spokoju na tyle dobrze, że wojnę można było zapowiedzieć kolejny raz:
2014 Na Ukrainie spokojnie
W tegorocznej przepowiedni więcej jest opinii pana jasnowidza o tym jak jest źle niż proponowanych przewidywań. Ale coś jednak się pojawia:
Ale, ale. Sytuacja jest przecież rozwojowa. Gdy zamieszki w ostrej fazie z płonącymi barykadami i rannymi już trwały, media poprosiły Jackowskiego o wypowiedź. Tutaj przepowiednia z 20 lutego:
https://www.youtube.com/watch?v=dvo6JxUr_M8
Inne ciągłe przepowiednie:
- od 2008 roku zapowiada że wskutek afery w połowie roku PO gwałtownie straci poparcie
- od 2009 roku zapowiada rychły rozpad Unii, najpierw w 2011 roku, potem rok później
------
[1] http://www.pomorska.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20060605/CHOJNICE/106050368
[2] http://www.pomorska.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20080919/INNEMIASTA04/281253424
[3] http://www.pomorska.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20081231/REGION/693970679
[4] http://www.pomorska.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20091231/REGION/829598918
[5] http://www.pomorska.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20101231/JASNOWIDZ_Z_CZLUCHOWA/35664188
[6] http://www.pomorska.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20111230/JASNOWIDZ_Z_CZLUCHOWA/469007570
[7] http://www.dziennikbaltycki.pl/artykul/1075544,przepowiednie-jasnowidza-krzysztofa-jackowskiego-na-2014-rok-czekaja-nas-ciezkie-czasy-przepowiednie-jackowskiego-dla-ukrainy,1,5,id,t,sm,sg.html#galeria-material
2006 W tym roku niespokojnie
Pierwsze ślady wojny Jackowski dostrzegał w przepowiedni na jesień 2006:
Druga połowa roku będzie szokująca - wielkie straty. To zły czas dla gospodarki światowej, co odbije się też na naszym życiu. Druga połowa roku będzie też ogólnie zła dla świata. Sytuacja z Iranem jest napięta, zacznie się wojna paliwowa. [1]2008 Będzie kryzys będzie wojna
Wyraźniej widział wojnę na jesieni 2008 roku:
Aż wolę tego nie mówić, ale mam wrażenie, że szykuje się konflikt zbrojny i dotknie on cały świat. Kryzys będzie naprawdę wielki, a takie sytuacje w historii rozwiązywały wojny - takie jest wyjście do nowego ładu i oby Ameryka nie pokusiła się o wojnę, żeby ratować sytuację.[2]2009 Będzie wojna
Zdecydowanie bardziej otwarcie mówił o wojnie w przepowiedni na rok 2009:
Pozwolę sobie przypomnieć, że ten kryzys przewidziałem i powiem tak - sam nie zdechnie. Świat jest podzielony na dwie części - Europę i USA oraz drugą część - Azję i Bliski Wschód. Tam właśnie dojdzie do prowokacji w ciągu kilku miesięcy. Może będą to dwie, trzy prowokacje. Każda z nich będzie miała na celu wojnę. (...) Jeśli w moich odczuciach wojna może być przez kogoś wywołana, to może jest też ktoś, kto do niej nie dopuści. Widzę niebezpieczeństwo wojny. I życzę Czytelnikom i sobie też, żeby z tego majstrowania nic nie wyszło.[3]2010 Nadal wojna może być
Wprawdzie w poprzednim roku nie wyszło, ale może teraz:
Cały czas jestem pewny, że Ameryka ma problem z kryzysem i Obama dostał profilaktycznie tę Nagrodę Nobla, żeby do wojny nie doszło. A konflikt jest jedynym ratunkiem dla Ameryki, bo ją strasznie zżera kryzys, a ludziom się tam mydli oczy. Nadal widzę zagrożenie wybuchem jakiegoś konfliktu, ale w tym roku - z przyczyn ekonomicznych - może on dotknąć Azję. Polski nie będzie to dotyczyło.[4]2011 Teraz wojna będzie
Przepowiednia na kolejny rok jest bardziej dosadna:
- Wciąż mam wrażenie, że będzie wojna. Nie wybucha tylko dzięki Rosji. Tak czuję. A wojna to zyski i nie wiadomo, jak długo Rosja będzie pilnować spokoju. [5]2012
Rosja pilnowała spokoju na tyle dobrze, że wojnę można było zapowiedzieć kolejny raz:
A Euro 2012?Zatem od ośmiu lat jasnowidz miał przeczucie, że wybuchnie jakaś wojna. Jednak potem przestał o tym mówić. Przepowiednia na rok 2013 nic nie mówi o wojnie. A w tym roku?
- Będzie przez nas mniej przeżywane z powodu napiętej sytuacji i niepokojów. W jednym z krajów europejskich zacznie się totalna rewolucja.
- W Grecji?
- Nie, nie w Grecji. We Francji lub kraju ościennym, gdzieś obok Francji. To będzie jak zamach stanu. Od tego momentu w Europie zaczną się dziać naprawdę niedobre rzeczy. Kraje Europy będą chciały reagować jako Wspólnota, ale to będzie problematyczne.[6]
2014 Na Ukrainie spokojnie
W tegorocznej przepowiedni więcej jest opinii pana jasnowidza o tym jak jest źle niż proponowanych przewidywań. Ale coś jednak się pojawia:
A co czeka Ukrainę?To ciekawe. Najpierw kilka lat z rzędu zapowiada wojnę na następny rok, a gdy tylko z tego rezygnuje, to zaraz przy granicy wybucha poważny konflikt. Tymczasem emocje nie opadły a rząd nie wybrał opcji przeczekania.
Krzysztof Jackowski: Uważam, że apogeum dążeń prounijnych już przeminęło w Kijowie. Z każdym dniem emocje będą pomału opadać. Rząd ukraiński obierze taktykę "pójścia na przetrwanie". Powoli, powoli sytuacja będzie się tam normalizować albo raczej uspokajać. Rząd ukraiński nie ugnie się przed żądaniami demonstrantów. Przed Ukrainą daleka droga do Unii. Czy to źle? Wcale nie jestem pewien. Dzięki temu Ukraina dłużej zachowa swoją tożsamość.[7]
Ale, ale. Sytuacja jest przecież rozwojowa. Gdy zamieszki w ostrej fazie z płonącymi barykadami i rannymi już trwały, media poprosiły Jackowskiego o wypowiedź. Tutaj przepowiednia z 20 lutego:
https://www.youtube.com/watch?v=dvo6JxUr_M8
"To co się teraz dzieje na Ukrainie to zostanie mimo wszystko stłamszone, i obawiam się że Ukraina jednak nie ustąpi - prezydent czy rząd nie ustąpią. No i to będzie tak trwało, może to tak trwać nawet dwa czy trzy miesiące. Co dzień będą jakieś rozległe walki czy temu podobne. Natomiast uważam że to się może jeszcze paprać ze trzy miesiące. Uważam że Rosja będzie pilnowała wydarzeń na Ukrainie i przez to się to będzie tak babrało wszystko. Natomiast nie mam wrażenia żeby się tam miało coś poważnego stać, żeby miała tam wybuchnąć taka totalna rewolucja."Na koniec ostrożnie dodaje, że nawet gdyby prezydent miał zostać obalony to ukraina się na unię nie otworzy. Niestety tak ostrożne przewidywania, że wszystko się rozmaże, rząd przeczeka a demonstracje nie nabiorą gwałtownego charakteru, zdezaktualizowały się już kilka dni później.
Inne ciągłe przepowiednie:
- od 2008 roku zapowiada że wskutek afery w połowie roku PO gwałtownie straci poparcie
- od 2009 roku zapowiada rychły rozpad Unii, najpierw w 2011 roku, potem rok później
------
[1] http://www.pomorska.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20060605/CHOJNICE/106050368
[2] http://www.pomorska.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20080919/INNEMIASTA04/281253424
[3] http://www.pomorska.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20081231/REGION/693970679
[4] http://www.pomorska.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20091231/REGION/829598918
[5] http://www.pomorska.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20101231/JASNOWIDZ_Z_CZLUCHOWA/35664188
[6] http://www.pomorska.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20111230/JASNOWIDZ_Z_CZLUCHOWA/469007570
[7] http://www.dziennikbaltycki.pl/artykul/1075544,przepowiednie-jasnowidza-krzysztofa-jackowskiego-na-2014-rok-czekaja-nas-ciezkie-czasy-przepowiednie-jackowskiego-dla-ukrainy,1,5,id,t,sm,sg.html#galeria-material
niedziela, 2 marca 2014
Wszyscy jesteśmy uzależnieni od tytoniu.
Zajmę się tutaj kwestią może kontrowersyjną, ale wartą uwagi.
Tytoń należy do najbardziej śmiercionośnych używek ludzkości. Jak to wykazano już w latach 50. palenie tytoniu jest istotnym czynnikiem wywołującym raka płuc i inne nowotwory. Można śmiało powiedzieć, że palenie odpowiada za miliony zgonów. Skoro tytoń jest taki szkodliwy, to dlaczego się go nie zakaże? A no z powodu uzależnienia, które obejmuje nas wszystkich.
Nawet ten, który nigdy nie zaczynał palić i dziś nie chce mieć z tym nic wspólnego (służę za przykład), jest w jakimś stopniu zależny od tytoniu. W jaki sposób? Produkcja i sprzedaż wyrobów tytoniowych stały się w wielu krajach tak ważną gałęzią gospodarki, że państwa nie mogą się od tego odzwyczaić. Szacuje się, że z uprawy i przetwórstwa tytoniu żyje w Polsce 100 tysięcy ludzi, z czego 60 tysięcy to rolnicy (szacunki zmieniają się zależnie od źródła)..
Inną korzyścią jaką z tytoniu ma państwo, są pieniądze z akcyzy. Teoretycznie akcyza to oplata mająca zmniejszać popularność szkodliwych używek, w związku z czym istnieje nawet akcyza na karty do gry i na sprzęty do gry w bilarda, mająca na celu zmniejszyć hazard. Tak na prawdę jednak akcyzy na niebezpieczne używki nie mają służyć zdrowiu, lecz wykorzystaniu nałogu do zasilania budżetu. Mimo skrupulatnego przeglądania nie znalazłem wypowiedzi polityków, w której mówiłoby się o zdrowiu - raczej natomiast mówiło się o planowaniu zysku, jak gdyby przemysł tytoniowy był jakąś inwestycją. Obecnie różne podatki, akcyza i Vat stanowią prawie 82%* ceny paczki papierosów:
Wpływy związane z kupowaniem papierosów przekraczają 20 mld złotych i stanowią ok. 9% całkowitego budżetu kraju, co jest niespotykanie wysokim udziałem. Nic więc dziwnego, że państwo poza podwyższaniem akcyzy nie przewiduje żadnych dodatkowych działań przeciwko tytoniowi, a o wielkości podatków w cenie papierosów dyskutuje minister finansów a nie zdrowia.
Niemałe przychody generuje też sprzedaż polskich papierosów na rynku unijnym - od wejścia do Unii eksport wzrósł o 1200%, przez co stanowimy głównego producenta w Europie.
Jest jednak druga strona medalu - poza zyskami które wpływają do skarbu państwa teraz, natychmiast, palenie skutkuje kosztami związanymi z chorobami wywołanymi paleniem, te jednak są rozciągnięte w czasie i usiłuje się ich nie zauważać. Na dodatek rosnące podatki powiększają szarą strefę, a ludzie coraz częściej chwytają się różnych sztuczek, w rodzaju "wynajmu maszyny" produkującej papierosy "na własny użytek" z liści nie będących suszem a wobec tego nie opodatkowanych. Inny pomysł to zwijanie skrętów z pokruszonych "cygar imprezowych" obłożonych niższym podatkiem i minimalną akcyzą.
I znów - o sprawie wypowiadają się producenci papierosów i minister finansów, lekarzy nikt nie pyta. Jeszcze zabawniej brzmią zapowiedzi ukrócenia tego procederu, czy straszenie, że robiąc tak łamiemy prawo - wprawdzie przepisy mówią iż takie nieakcyzowe cygara mają być produkowane do wykorzystania bez przetwarzania, ale przecież są one produkowane tak, aby się do tego celu nadawały. Co sobie obywatel z tym zrobi po zakupie to jego sprawa, będzie to po prostu użycie niezgodnie z przeznaczeniem. Zaś wyrobu domowego na własny użytek nie da się w żadem sposób opodatkować lub obakcyzować. Wreszcie zaś nakładanie specjalnych obciążeń na ten typ cygar z myślą, aby ludzie nie robili z nich papierosów, byłoby zakładaniem z góry że kupujący ma zamiar omijać przepisy a producent ma zamiar mu to ułatwić, czyli domniemaniem winy.
Trzeba też zauważyć, że coraz więcej Polaków rzuca palenie a wpływy z tytułu akcyzy kolejny rok z rzędu są niższe od zakładanych, przez co rzeczywisty gospodarczy skutek podwyżek może się okazać dokładnie odwrotny od zakładanego.
A zdrowie? Dla zdrowia najlepiej by było gdyby wspierano chcących rzucić palenie i ograniczano produkcję, lecz w świetle powyższego raczej się nie da. Gdyby Polacy wzięli sobie do serca przykazania lekarzy i jak jeden mąż rzucili palenie, to kraj by zbankrutował.
-----
* w tym roku mają wzrosnąć do 85%
http://www.rp.pl/artykul/1011336.html
http://tocowazne.pl/v/eksperci-centrum-im-adama-smitha-o-akcyzie-na-papierosy
http://m.onet.pl/biznes/branze/spozywcza,6eq7p
http://prawne-porady24.pl/prawopodatkowe/podatekakcyzowy/47-opodatkowanie-podatkiem-akcyzowym-produkcji-papierosow-na-wasny-uytek
Tytoń należy do najbardziej śmiercionośnych używek ludzkości. Jak to wykazano już w latach 50. palenie tytoniu jest istotnym czynnikiem wywołującym raka płuc i inne nowotwory. Można śmiało powiedzieć, że palenie odpowiada za miliony zgonów. Skoro tytoń jest taki szkodliwy, to dlaczego się go nie zakaże? A no z powodu uzależnienia, które obejmuje nas wszystkich.
Nawet ten, który nigdy nie zaczynał palić i dziś nie chce mieć z tym nic wspólnego (służę za przykład), jest w jakimś stopniu zależny od tytoniu. W jaki sposób? Produkcja i sprzedaż wyrobów tytoniowych stały się w wielu krajach tak ważną gałęzią gospodarki, że państwa nie mogą się od tego odzwyczaić. Szacuje się, że z uprawy i przetwórstwa tytoniu żyje w Polsce 100 tysięcy ludzi, z czego 60 tysięcy to rolnicy (szacunki zmieniają się zależnie od źródła)..
Inną korzyścią jaką z tytoniu ma państwo, są pieniądze z akcyzy. Teoretycznie akcyza to oplata mająca zmniejszać popularność szkodliwych używek, w związku z czym istnieje nawet akcyza na karty do gry i na sprzęty do gry w bilarda, mająca na celu zmniejszyć hazard. Tak na prawdę jednak akcyzy na niebezpieczne używki nie mają służyć zdrowiu, lecz wykorzystaniu nałogu do zasilania budżetu. Mimo skrupulatnego przeglądania nie znalazłem wypowiedzi polityków, w której mówiłoby się o zdrowiu - raczej natomiast mówiło się o planowaniu zysku, jak gdyby przemysł tytoniowy był jakąś inwestycją. Obecnie różne podatki, akcyza i Vat stanowią prawie 82%* ceny paczki papierosów:
Wpływy związane z kupowaniem papierosów przekraczają 20 mld złotych i stanowią ok. 9% całkowitego budżetu kraju, co jest niespotykanie wysokim udziałem. Nic więc dziwnego, że państwo poza podwyższaniem akcyzy nie przewiduje żadnych dodatkowych działań przeciwko tytoniowi, a o wielkości podatków w cenie papierosów dyskutuje minister finansów a nie zdrowia.
Niemałe przychody generuje też sprzedaż polskich papierosów na rynku unijnym - od wejścia do Unii eksport wzrósł o 1200%, przez co stanowimy głównego producenta w Europie.
Jest jednak druga strona medalu - poza zyskami które wpływają do skarbu państwa teraz, natychmiast, palenie skutkuje kosztami związanymi z chorobami wywołanymi paleniem, te jednak są rozciągnięte w czasie i usiłuje się ich nie zauważać. Na dodatek rosnące podatki powiększają szarą strefę, a ludzie coraz częściej chwytają się różnych sztuczek, w rodzaju "wynajmu maszyny" produkującej papierosy "na własny użytek" z liści nie będących suszem a wobec tego nie opodatkowanych. Inny pomysł to zwijanie skrętów z pokruszonych "cygar imprezowych" obłożonych niższym podatkiem i minimalną akcyzą.
I znów - o sprawie wypowiadają się producenci papierosów i minister finansów, lekarzy nikt nie pyta. Jeszcze zabawniej brzmią zapowiedzi ukrócenia tego procederu, czy straszenie, że robiąc tak łamiemy prawo - wprawdzie przepisy mówią iż takie nieakcyzowe cygara mają być produkowane do wykorzystania bez przetwarzania, ale przecież są one produkowane tak, aby się do tego celu nadawały. Co sobie obywatel z tym zrobi po zakupie to jego sprawa, będzie to po prostu użycie niezgodnie z przeznaczeniem. Zaś wyrobu domowego na własny użytek nie da się w żadem sposób opodatkować lub obakcyzować. Wreszcie zaś nakładanie specjalnych obciążeń na ten typ cygar z myślą, aby ludzie nie robili z nich papierosów, byłoby zakładaniem z góry że kupujący ma zamiar omijać przepisy a producent ma zamiar mu to ułatwić, czyli domniemaniem winy.
Trzeba też zauważyć, że coraz więcej Polaków rzuca palenie a wpływy z tytułu akcyzy kolejny rok z rzędu są niższe od zakładanych, przez co rzeczywisty gospodarczy skutek podwyżek może się okazać dokładnie odwrotny od zakładanego.
A zdrowie? Dla zdrowia najlepiej by było gdyby wspierano chcących rzucić palenie i ograniczano produkcję, lecz w świetle powyższego raczej się nie da. Gdyby Polacy wzięli sobie do serca przykazania lekarzy i jak jeden mąż rzucili palenie, to kraj by zbankrutował.
-----
* w tym roku mają wzrosnąć do 85%
http://www.rp.pl/artykul/1011336.html
http://tocowazne.pl/v/eksperci-centrum-im-adama-smitha-o-akcyzie-na-papierosy
http://m.onet.pl/biznes/branze/spozywcza,6eq7p
http://prawne-porady24.pl/prawopodatkowe/podatekakcyzowy/47-opodatkowanie-podatkiem-akcyzowym-produkcji-papierosow-na-wasny-uytek
Subskrybuj:
Posty (Atom)