Ach, te wykresy!
Nieodzowny element każdego publicznego wystąpienia polityka, przekonującego o słuszności swych racji, naukowca prezentującego dane i pseudonaukowca prezentującego swój brak danych. W zamierzeniu mając jedynie obrazować i ułatwiać zrozumienie zebranych danych, czasem stają się celem same w sobie. Wykres niejednokrotnie staje się dowodem, tym wiarygodniejszym im lepiej wygląda.
Wiele rzeczy próbuje się udowadniać wykresami - wzrost zużycia prezerwatyw w Afryce w pewnym stopniu koreluje ze wzrostem zapadalności na HIV, stąd też próby dowodzenia, że prezerwatywy zwiększają szanse zakażenia. Tymczasem jest odwrotnie - prezerwatywy zaczęto stosować dla ochrony przed zakażeniem. Wzrost urbanizacji następuje w tym samym czasie co wzrost zapadalności na raka, ale oba trendy łączy tylko kierunek w tym samym czasie.
Jest wiele zjawisk których wielkość rośnie lub spada - wzrasta wciąż liczba osób na świecie, wzrasta liczba samochodów, produkowanych cukierków i powierzchnia działających baterii słonecznych. Spada liczba rolników używających koni do orki, użytkowników telewizorów kineskopowych. Powierzchnia przydomowych ogródków warzywnych czasem spada a czasem rośnie, w przeciw-rytmie ze wzrostem i spadkiem powierzchni trawników. Ale samo stwierdzenie, że dwa zjawisko w tym samym czasie rosną i opadają, nie potwierdza jeszcze związku między nimi. Dopiero gdy odnajdziemy jakiś związek przyczynowo-skutkowy, będziemy mogli powiedzieć - jedno zjawisko wpływa na te drugie.
Postanowiłem zebrać kilka takich przykładów wykresów, które dobrze wyglądają ale niczego nie dowodzą:
Sprzedaż zdrowej żywości i zapadalność na autyzm:
Oba wykresy korelują ze sobą w niesamowicie zgodny sposób. Jednak sama korelacja danych to nie to samo co związek przyczynowo-skutkowy.
Internet Explorer i ilość morderstw:
Udział przeglądarki IE w domowych komputerach spada tak samo jak ilość morderstw. Podobnie jak w poprzednim przypadku korelacja to nie związek. Jest wiele rzeczy, których częstość lub liczebność spada i rośnie w tym samym czasie, ale z różnych przyczyn.
Ilość użytkowników Facebooka i obligacje Grecji:
Otyłość i ilość zadłużonych:
Import meksykańskich cytryn zmniejsza liczbę śmierci na autostradach:
Piraci hamują globalne ocieplenie:
Konsumpcja czekolady zwiększa szanse na Nobla?
Akurat o tym ostatnim przypadku piszą ostatnio na blogu Xjentifika.
Dobre 10 lat temu PSL puściło przesłodki spot wyborczy z animowanym wykresem wzrostu polskiego PKB z zaznaczonymi okresami, kiedy PSL było w koalicji - i faktycznie górki przypadały na ten czas. Do tego komentarz Pawlaka w stylu: "za czasów PSL gospodarka rosła, inna partie zawiodły". Dziecięciem wtedy byłem, nic nie wiedziałem o korelacji i kauzacji, a mimo to spocik niesamowicie trącił mi byczym kałem.
OdpowiedzUsuńWkradł się błąd. Internet Explorer to przeglądarka internetowa, a nie system operacyjny. Nie jest to też wykres jego sprzedaży, bo jest on tylko dołączany do systemu Windows, a nie sprzedawany jako samodzielna aplikacja. Wykres przedstawia zapewne jego udział w rynku przeglądarek, czyli odsetek użytkowników używających IE do przeglądania internetu.
OdpowiedzUsuńOczywiście, by zwalczać globalne ocieplenie należy wspierać piratów. Bo to nie piraci je tworzą, a ich brak, jak dowodzi wykres ;)
OdpowiedzUsuńCzasami brak korelacji jestbtylk pozorny, czasami pozorny jest brak związku (gdyż np nie umiemy go dostrzec).
OdpowiedzUsuńIlosc zadluzonych i otylosc co ciekawe moze byc powiazana.
OdpowiedzUsuńW Stanach biedak nie wyglada jak wyglodzone dziecko z obozu dla uchodzcow, ale cierpi na nadwage i otylosc, bo tanie jedzenie jest tluste i pelne "kiepskich" weglowodanow.
Biedni ludzie nie maja czasu na uprawianie sportow, bo sa umeczeni codzienna praca.
Biedni ludzie nie maja czasu na uprawianie sportow, bo sa umeczeni codzienna praca.
Usuńraczej wgapianiem się w telewizor...
Myślę że statystyki nie kwalifikują jako biednych tylko i wyłącznie leniwych zasiłkowców, więc ten argument mogłeś sobie darować.
UsuńBatrdziej prawdopodobne wydaje mi się że do dobrze zarabiających należą zazwyczaj dobrze wykształceni "ludzie sukcesu" wśród których modnym trendem jest bycie na diecie i dbanie o liniię, stąd te statystyczne różnice.
Dodatkowo, jeśli chodzi o Stany mają tam porcje jak dla jednostki wojska. Porcje są przynajmniej x2 większe od podawanych w naszych restauracjach.
OdpowiedzUsuń