Analizatornie to jeden z najciekawszych wykwitów internetowej twórczości.
Z pewnością każdy spotkał się z blogami z amatorskimi opowiadaniami opartymi na znanej książce, serialu czy filmie. Jest to obecnie zjawisko równie powszechne, jak kilka dekad temu prowadzenie pamiętniczka czy sztambucha. W dużej mierze pisanie takich utworów bierze się ze znanej każdemu telewidzowi myśli "a ja bym tą historię rozegrał nieco inaczej". Wyobrażanie sobie alternatyw do znanych utworów, bądź umieszczanie siebie w ulubionej historii, stanowi dla wielu podstawę do tworzenia takich właśnie "utworów fanowskich" czyli
Fan Fiction, nazywanych też fanfikami.
Im bardziej popularny utwór, tym więcej amatorskich opowiadań dziejących się w zapożyczonych realiach. Najobszerniejszy jest chyba zbiór utworów inspirowanych Harry Potterem, tysięcy blogów dorobił się także Zmierzch. W zasadzie każdy popularny serial też obrasta opowiadaniami będącymi alternatywnymi odcinkami. Na podobnej zasadzie powstają też opowiadania o sławnych ludziach, ulubionych zespołach muzycznych, czy osadzone w realiach popularnej gry komputerowej (są nawet o Minecraft).
I cóż - amatorskie opowiadania mają to do siebie, że nie zawsze są pisane dobrym stylem. Często biorą się za nie osoby nie wiedzące jak budować fabułę, nie mające własnych pomysłów lecz czerpiące pomysły z innych fanfików, nie wiedzące jak opisać swoje postaci, lub zapominające opisać. Zasadniczo większość takich tworów to grafomania. A ponieważ jest akcja, musi nastąpić reakcja.
Wraz z rozwojem i upowszechnieniem fan fiction, rozwinęła się też krytyka. Początkowo były to po prostu komentarze, czasem dyskusje na forach, aż wreszcie krytykowanie amatorskich opowiadań na tyle się uniezależniło, że stało się nurtem samo w sobie. Strony internetowe czy blogi, które zajmują się krytyką amatorskich opowiadań, z wytykaniem błędów, nielogiczności i ogólną oceną utworu, za sprawą zgryźliwego humoru dostarczające czytelnikom niemało rozrywki, to właśnie
Analizatornie.
Warto przy tym odróżnić je od Ocenialni, czyli stron wystawiających oceny blogów i stron, z uwzględnieniem szablonu, przejrzystości czy czytelności, choć w pewnym stopniu obie formy się przenikają - ocena bloga może być bowiem połączona z oceną tekstu, choć zazwyczaj analizatornie czynią to dokładniej, rozbierając na czynniki pierwsze kolejne akapity.
Historia
Za granicą bardzo podobne w formie analizy są zwykle określane jako
MSTing, ewentualnie MiSTing. Nazwa wzięła się od starego serialu telewizyjnego
Mystery Science Theater 3000 opartego właśnie na zjadliwej krytyce (choć widziałem też rozwinięcie Marry Sue Torture). Był to dosyć dziwny twór. Zasadniczo fabuła przedstawiała się następująco: pewien astronauta i pomagające mu roboty zostają uwięzieni na statku kosmicznym w taki sposób, że cały czas muszą oglądać filmy klasy B i C, co stanowi formę psychologicznego eksperymentu szalonego naukowca. Nie mając nic innego do roboty, zaczynają bawić się w śmieszne docinki do fragmentów filmów, czepiając się błędów, wyśmiewając absurdy i opowiadając żarty. Serial tak bardzo spodobał się telewidzom, że miał kilka sezonów. Był kręcony od 1988 do 1999 roku.
Już u początków internetu fani serialu zaczęli naśladować jego styl, omawiając w formie zapisu odcinka bądź autentyczne filmy, bądź książki i wreszcie także fanowskie opowiadania. Najbardziej klasyczna forma to fragmenty tekstu przedzielone komentarzami fikcyjnych czytelników, takich samych jak bohaterowie serialu, czasem ze wstępem i zakończeniem, komentującymi mogą być też kanoniczne postaci z danej powieści. Obecnie jednak nazywa się tak także typowe analizy bez bawienia się w fikcyjne dialogi, ten typ określa się także
sporking. Jest to forma najbardziej zbliżona do polskich analizatorni.
Obecnie najbardziej popularne jest chyba MiSTingowanie mangi i serialów, natomiast analizy fanfików mają chyba mniejszą popularność, w każdym razie mało znalazłem stron poświęconym konkretnie takiej krytyce. Wydaje się że obecnie ta forma nie jest zbyt popularna.
Historia polskich analizatorni ginie w mrokach internetu. Dosłownie. Zasadniczo z przejrzenia blogów i forów wynikałoby, że pierwszą analizatornią literacką w tym charakterystycznym stylu docinek do kolejnych fragmentów opowiadania, była
Locha Snejpa, założona w kwietniu 2005 roku początkowo pod nazwą Jan Mylog. Archiwalne wpisy zachowały się w Wayback Internet Machine zanim około 2008 roku oryginalny blog został skasowany. Parę lat temu został odtworzony na blogspocie, gdzie znalazły się wszystkie archiwalne wpisy (
Link).
Pytanie jednak - skąd autor tego bloga wziął pomysł? Sądząc po ukształtowanym stylu już w pierwszym wpisie, coś podobnego musiało istnieć wcześniej, nie mogłem jednak znaleźć co to było. Może dyskusje na forach albo listach dyskusyjnych, może dyskusje w komentarzach pod blogami - bez wątpienia z tych zjawisk wyrosły analizatornie, ale kto pierwszy wpadł na ten pomysł, i czy przypadkiem idea nie została zaimportowana z krajów zachodnich, gdzie podobne analizy w zinach i portalach istniały już dawno, tego nie sposób się dowiedzieć. Najbardziej prawdopodobne jest że styl krytyki skrystalizował się na forum literackim - tym bardziej że jedna z analizujących Lochy wywodziła się z forum Mirriel.
W każdym razie słynący z ciętych i ironicznych ocen blog przetrwał kilka lat, stając się inspiracją dla kolejnych. W Styczniu 2006 pojawia się analizatornia
Ant Sweet znana też jako Złe Kaśki, już skasowana, choć archiwalne posty zostały ostatnio zamieszczone na innej stronie (
link) W marcu 2006 powstaje strona
Bill und Smerfy, także już nieistniejąca (
Archiwum), choć jeszcze niedawno kontynuowana (
Link). Równocześnie pojawia się
Analizy Yakusoku (
Archiwum) wspominana przez niektórych jako dobra i inspirująca. W 2006 powstaje jeszcze kilka analizatorni, które zaczęły być pisane w inspiracji Lochą, w tym Sailorki, Smirk, Dzicze Zagryzają, Qviatuszki.
We wrześniu 2007 powstaje
Mrocna Cwoorca. W marcu 2008 poświęcona fandomowi Naruto
Wioska Pisaków. Równocześnie inspirowana Lochą
pojawia się
Pesymistyczna Łączka Kłapouchego - blog zdecydowanie nietypowy, prezentujący kiepskie fragmenty książek które wycięto podczas redagowania przyjętych do druku tekstów, a więc te błędy które autor popełnił ale redaktor poprawił; blog z przerwami działał do minionego roku. Gdzieś w międzyczasie powstaje zbiorowa analizatornia
KillerZ, w ramach akcji Podaruj Dziecku Słownik, nie jestem pewien kiedy bo była przenoszona.
W sierpniu 2008 pojawia się blog
Sierżant und Saper (SuS), początkowo poświęcony opowiadaniom o zespole Tokio Hotel, z czasem rozwijający się we wszechstronną analizatornię rozmaitych blogów, który dorobił się kilku autorów. Z czasem między autorami założycielami a późniejszą ekipą zachodziły różne niesnaski, co zaowocowało w końcu podziałem i stworzeniem nowego bloga na który przeniesiono czę
ść starszych analiz. I tak w 2011 roku powstała
Niezatapialna Armada Kolonasa Waazona (NAKWa), biorąca nazwę od charakterystycznego błędu w jednym z opowiadań* W międzyczasie w lipcu 2009 pojawia się
Przyczajona Logika Ukryty Słownik (PLUS). Te dwie analizatornie stanowią dziś chyba najbardziej znane i wpływowe.
W tym okresie następuje prawdziwy rozkwit. Blogi typowo analizatorskie, lub ocenialnie blogów łączące ocenę szablonu i wyglądu z oceną literacką powstają jeden po drugim, często różnej jakości, dlatego w końcu powstał
Karny Kaktus - ocenialnia ocenialni i analizatorni. W 2012 roku zaczyna działać blog
Czarne Owce Literatury, zajmujący się analizą kiepskich lecz wydanych na papierze powieści i opowiadań.
Ze stosunkowo nowych wyróżnia się blog
Pomackamy, będący w zasadzie pomocą dla początkujących autorów - w zgłoszonych opowiadaniach wytykane są i omawiane błędy, pojawiając się wraz z propozycjami jak można poprawić wątpliwe fragmenty czy w ogóle fabułę.
Poza omawianymi, które wydały mi się najbardziej reprezentatywnymi blogami w tym nurcie, istniało oczywiście wiele innych, jak
Młot na Głupotę od grudnia 2008,
Dementor-Demonter z lipca 2008, czy
Cafe Gorgona od 2012 roku. Obecnie znaleźć można kilkanaście blogów o tej funkcji, często prowadzonych przez nastolatki i nie zawsze merytorycznych. Pojawiały się też blogi omawiające konkretne dzieła - w tym szczegółowe omówienia kolejnych książek Stephanie Meyer, analiza 50 twarzy Greya, analizy Eragona.
Podam cie do sondu czyli reakcje autorów
Jak łatwo przewidzieć, reakcje autorów analizowanych dzieł nie są zbyt optymistyczne. W końcu bądź co bądź każda taka analiza to dogłębne zjechanie czegoś, co było uważane za dzieło wprost z serca, w co zostało włożone wiele wysiłku, co stanowi często kolejny tom opowieści prowadzonej od maleńkości. A w takiej sytuacji łatwo nie zwracać uwagi na to, że duża część wytkniętych błędów i niedorzeczności warta jest jednak poprawy.
Jest kilka sposobów w jakie autorzy analizowanych dzieł mogą reagować. Najprostsza to zignorowanie i uznanie analizy za niesprawiedliwy hejt. Niektórzy blogerzy kasowali blogi lub zamykali dostęp. Od czasu do czasu autor pojawia się na analizatorni aby w różnorodnej formie przekazać swe oburzenie, czasem niecenzuralnie. Mogą wtedy paść takie argumenty, jak na przykład "piszę tylko dla siebie, nie musicie czytać jak się nie podoba" ewentualnie "mam dysleksję to dlatego piszę z błendami". Niejednokrotnie jednak padają groźby wytoczenia sprawy sądowej za kradzież intelektualną lub przedruk bez pozwolenia. Nad tym ostatnim wypadałoby się zatrzymać.
Polskie przepisy odnośnie praw autorskich z jednej strony bardzo dokładnie określają jakie są prawa autora i w jakim zakresie dzieło jest jego własnością, lecz równocześnie pozostawiają dość szeroki margines dozwolonego użytku. Dla recencentów znaczenie może mieć
artykuł 25 (Ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych z dnia 4 lutego 1994 r., publikator: Dz. U. 1994, nr 24, poz. 83, tekst jednolity: Dz. U. 2006, nr 90, poz. 631) mówiący o dozwolonym rozpowszechnianiu streszczenia utworu, jednak główną podstawą prawną legalizującą analizy, jest
artykuł 29:
1. Wolno przytaczać w utworach stanowiących samoistną całość urywki
rozpowszechnionych utworów lub drobne utwory w całości, w zakresie
uzasadnionym wyjaśnianiem, analizą krytyczną, nauczaniem lub prawami
gatunku twórczości.[1]
Analizy cytujące obszerne fragmenty dzieł stanowią analizy krytyczne jak i omówienie; w pewnym stopniu cytowanie stanowi "prawo gatunku" jeśli uznać że analizatornia to osobny gatunek krytyki literackiej. Zgodnie z tym przepisem można cytować fragmenty krytykowanych dzieł nawet bez pytania o zgodę autora.
Czasem lepiej czasem gorzej
Choć bez wątpienia analizatornie propagują krytyczne podejście do tekstu i piętnują najgorsze motywy, trudno oprzeć się wrażeniu że czasem nie chodzi o to aby coś przeanalizować, tylko o to aby się pośmiać. Ironiczny styl niekiedy skłania analizujące do tego, aby wyolbrzymiać błędy i rozbudowywać komentarze do fragmentów bez błędów, tylko na tej zasadzie "bo ten kawałek mi się skojarzył". W dodatku niekiedy autor analizowanego opowiadania może mieć trudności w zrozumieniu jaki właściwie błąd ma być wytykany przez obszerny komentarz, z jakimś wierszykiem i wstawką obrazkową, a może chodzić o brak przecinka czy kropki. W ostatniej Sylwestrowej Ustawce na NAKWie na samym początku pojawił się taki fragment:
Ponure. Tak można było określić to miejsce. Nie było tam kwiatów, nie świeciło słońce. Ściany były pokryte czarną tapetą.
Nie stać nas na marmury. Nie stać nas nawet na czarny dąb. Oszczędzamy, żeby szybciej przejąć władzę nad światem!
I na czarnych tapetach nie widać brudu.
A przyklejono je czarnym klejem.[2]
Ale że co jest źle? Dopiero w komentarzach analizatorki wyjaśniły, że pokrycie ścian tajnej mrocznej kwatery Złego tapetą brzmi prozaicznie. I dlatego musiały to podkreślić kilkoma rozbieżnymi dopiskami. Podobne wrażenie powstaje w sytuacji gdy analizę prowadzi na raz duża liczba osób, czasem pięć, czasem sześć, w jednym przypadku nawet jedenaście, gdy kolejni dopisują komentarze nie do fragmentu z błędem lecz do komentarza wcześniejszego. Zwrócił moją uwagę na przykład taki fragment analizy:
Rozdział 1.1
Mały, czarnowłosy chłopczyk załkał cichutko. Nie odważył się głośniej.
Wiedział, że gdyby ktoś go usłyszał, awantura trwałaby dalej. Nikogo nie
interesowało, że chciał się tylko napić, a kubek po prostu wyśliznął mu
się z rąk. Kara była taka jak zawsze: komórka i brak kolacji.
Nie zabrali mu komórki za karę? To dobrze.
Ale pewnie nie dali ładowarki.
Zamiast bezproduktywnie chlipać w kątku, mógłby sprzedać komórkę i kupić sobie kolację.
Ciekawe,
czy dostaje nową komórkę za każdym razem, kiedy stłucze kubek. W sumie
nawet rozumiem tę karę: zanim zdąży się przyzwyczaić do nowego aparatu,
jego klawiatury czy ustawień, to już musi przywykać do następnego.
O ile zabierają mu te poprzednie. Kto wie, może ma już całą kolekcję.
Łkał, bo miał być iPhone, a dostał tylko Nokię z Win8 na pokładzie.
Z ciekłokrystalicznym wyświetlaczem i bez aparatu.[3]
Co tu jest takiego złego? Nie bardzo wiadomo o co chodzi z tą komórką w ramach kary, ale pięć kolejnych osób miało różne skojarzenia. Problem w tym, że w następnym zdaniu tego opowiadania wyjaśnia się, że kara polegała na zamknięciu w komórce. Jedno zdanie więcej i nie były by potrzebne dyskusje o wyświetlaczach i ładowarkach.
Zasadniczo NAKW i PLUS starają się trzymać jakiś poziom - zwłaszcza że oceniające to często dorosłe osoby po studiach, mogące z pewnym dystansem podchodzić do twórczości nastoletniej. Są jednak strony gdzie więcej jest dowcipu i docinek niż merytorycznej treści. Ironia i humor, będące podstawą analiz, podobają się wielu, ale nie każdy dowcip jest trafny. Niezbyt podobają mi się na przykład analizy
Paskud, gdzie śmieszne komentarze do zdań bez błędów są częste. Jeszcze słabszy jest blog
Oceniajo, gdzie humor opiera się na przekleństwach i wrzucaniu sprośnych aluzji gdzie się da.
I po co to wszystko?
Po to mianowicie, aby co niektóre osoby skłonić do podniesienia sobie poprzeczki. Bo niektóre fanfiki to na prawdę obiecujące teksty literackie, ale brak krytycznego podejścia do tekstu to brak rozwoju.
No i żeby się trochę pośmiać.
------------
-
http://en.wikipedia.org/wiki/MSTing
-
https://encyclopediadramatica.se/MST
-
https://deadendsolutions.wordpress.com/fan-friction/
[1]
http://pl.wikisource.org/wiki/Prawo_autorskie_%28ustawa_z_4_lutego_1994_r._tekst_jednolity_z_2006_r.%29
[2]
http://przyczajona-logika.blogspot.com/2015/01/pupus-do-nogi-czyli-jak-przestaem-sie.html
[3]
http://przyczajona-logika.blogspot.com/2014/01/wilkoacze-przywitanie-po-swietach.html
* Z
oryginalnego opowiadania: "
-No też własnie
cziekawe czy to możliwe żeby on tutaj tak z nami mógłby dać jakiś znak
że jest kołonas - i z momentem wypowiedenia tych słow spadł kolonas
waazon jakby jakas nadprzyrodzona siła go tu zrzuciła ..." - analizatorki zażartowały w tym momencie, że Kolonas Waazon to pewnie słynny łotewski komandos, któremu nigdy nie otwierał się spadochron
. Chodziło oczywiście o "koło nas wazon"
.
ps. Zrobiłem z tego Gif bo to klasyk: