środa, 23 maja 2012

1995 - Trąba w Mokobodach

13 maja 1995 roku około godziny dziewiętnastej 11-letni chłopiec, syn sołtysa wsi Mokobody Kolonia zauważył na polach niedaleko dziwne zjawisko. Pod zbliżającą się ciemną chmurą wiatr uniósł kurz. porywając worki po nawozach. Cały ten kłąb wirował z niezwykłą prędkością, porywając pylisty żużel z drogi. Zawołał wtedy do ojca, że na ich dom idzie chmura a ten, przerażony zawołał rodzinę i kazał położyć się na podłodze w kuchni. Zaledwie rok wcześniej trąba zmiotła dwie wioski pod Białymstokiem, czytał z gazecie. Na zewnątrz wicher huczał z niezwykła mocą a gdy przeszedł, domownicy spostrzegli że w gospodarstwie nie ma już stodoły i spichlerza. Narzędzia walały się dookoła, ciężki ciągnik, wypchnięty ze stodoły, przejechał kilkanaście metrów.
Znacznie gorzej trąba obeszła się z sąsiednim gospodarstwem, gdzie zerwała dach i strop, oderwała jedną ścianę która przewróciła się na wersalkę, pozostałe rozsypały się. Zaskoczona rodzina zobaczyła, że pozostał im tylko piec i kilka ścian działowych. Cudem nic nikomu się nie stało.

Dalej lej przebył las, powalając 20 ha i zahaczył skrajem o Świniary, gdzie rozwalił parę stodół a potem poszedł przez lasy i łąki zanikając gdzieś przed Sokołowem. Wedle artykułu w lokalnej prasie trąba poruszała się pasem szerokim na kilkadziesiąt do stu metrów i długim na 12 km, co oznaczałoby, że szczęśliwie ominęła kilka wsi. Świadkowie opisywali ją jako zwężający się lej, "czarny bałwan" otoczony chmurą części roślin. Zniszczyła dom, 4 obory i 5 stodół, w sumie niewiele jak na takie zjawisko.

Niestety nie mogłem skopiować zdjęć załączonych do jednego z artykułów, znalezionych w Siedlcach w bibliotece, więc musicie bazować na mojej relacji. Nie dowiedziałem się jak zbudowany był zniszczony dom a i ze zdjęć trudno było się zorientować, zważywszy jednak na równą podmurówkę i brak śladów muru mogę ocenić, że był to dom drewniany, najwyżej z przymurówką lub ceglaną ścianą działową, co tłumaczyłoby podawany opis spadających cegieł, przed którymi zasłonił dzieci ich ojciec. Dom, jak wskazywały zdjęcia, nie nadawał się do użytku, zatem trąba musiała w tym miejscu osiągnąć siłę F2.

Orientacyjna mapka okolicy. Zaznaczonej linii proszę nie traktować jako dokładnej.
--------
Źródła:
* "Cyklon", Tygodnik Siedlecki nr 21, 21 maja 1995r
* "Wir", tamże nr 22, 28 maja 1995
* Moja miejscowość w drodze do Unii, mokobody.edu.pl

poniedziałek, 21 maja 2012

1853 - trąba w Wieliczce

Jak podawał Kurjer Warszawski z 7 czerwca 1853:

W zeszłą Środę o 6tej wieczór, trąba powietrzna, 
w Wieliczce, zwaliła dachy z 8 domów, powyrywała 
wiele starych drzew z korzeniami, i zniszczyła kilka 
ogrodów. Jedna kobieta porwana przez trąbę, ma zgru- 
chotaną nogę, a góral przechodzący, uniesiony w po- 
wietrze, o staję przeszło od miejsca porwania rzucony 
został. (Schles: Ztg.— Czas). 



Wydanie pochodziło z wtorku więc musiało mieć to miejsce 1 czerwca. Pozostaje jedynie pytanie o jaką staję uniesiony miał być ów góral - o staropolską (180m), milową (893m) czy nowopolską (1066m)?

Znalazłem gdzieś jeszcze wzmiankę, że trąba miała pojawić się w Wieliczce w 1982 roku ale nie mam tu potwierdzenia.

Post Scriptum 2014
Znalazłem jeszcze jedno, niezależne potwierdzenie tego zdarzenia:

 "Szczegóły w powietrzu"
(...) W najnowszych czasach orkan ten i w naszym kraju kilka razy przeciągał, i dał się wielu miejscowościom dotkliwie uczuć, i tak:
Przed kilkunastu laty przeciągała tego rodzaju trąba tuż okoio Wieliczki i nie małe spustoszenia poczyniła, mianowicie: pozrywała z domów dachy, porywała zwierzęta a nawet i ludzi, unosząc to wszystko w górę. Dotąd żyje jeszcze w Wieliczce kobieta, która porwana przez tę trąbę i uniesiona dość wysoko w górę spadła nareszcie i złamała sobie nogi.
[Zagroda. Pismo dla ludu Kraków dnia 24 czerwca 1874]
Dzięki temu ten przypadek staje się bardziej pewny, mimo że drugie źródło nie dorzuca szczegółów.

czwartek, 17 maja 2012

Diabeł głową nakrył...

Zakrywcy znów wsławiają się jako mistrzowie naukowego wciskania kitu. I znów rzecz zahacza o astronomię, i znów też pewne rzeczy przez nich opisane, miały miejsce całkiem inaczej:
Algol to jeden z najbardziej niezwykłych układów gwiezdnych znajdujący się w konstelacji Perseusza. Astronomowie byli pewni, że w jego skład wchodzą dwie gwiazdy, jednak najnowsze badania pokazują, że znajduje się tam jeszcze jeden obiekt. Potwierdzają to również zapiski starożytnych Egipcjan.

Układ ten swoją nazwę otrzymał od arabskich słów Al Ra’s al Ghul, oznaczających Głowę Diabła. W astronomii znany jest również jak Beta Persei. Oddalony jest od Ziemi o 93 lata świetlne. W gwiazdozbiorze Perseusza symbolizuje odciętą głowę mitycznej Meduzy, którą bohater przytroczył sobie do paska. Dotychczas uważano, że Algol został odkryty w 1783 roku przez Anglika Johna Goodricke’a. Ten astronom-amator zauważył, że Głowa Diabła przygasa na parę godzin co 2,87 dnia i na tej podstawie wysnuł wniosek, że nie jest to pojedyncza gwiazda, lecz dwie gwiazdy krążące wokół środka masy układu.

Fińscy archeolodzy odkryli jednak, ze Algol był znany już w starożytności. Wspomniany został w Kalendarzu Kairskim, który Egipcjanie stworzyli około 3200 lat temu. Co ciekawe, nie tylko zadawali sobie sprawę z istnienia Głowy Diabła, ale również wyliczyli, że jest to układ kilku gwiazd krążących wokół siebie. To odkrycie jest kolejnym dowodem świadczącym o geniuszu astronomicznym starożytnych Egipcjan.
W zapiskach znaleziono również informację, że system przygasał co 2,85 dnia. Początkowo uznano to za niewielki błąd w obliczeniach, najnowsze badania pokazały jednak, że Egipcjanie się nie pomylili.
Astronomowie, Otto Struve i Jorge Sahade, wykazali, że w skład Głowy Diabła wchodzą aż trzy gwiazdy. Nazwano je Algol A, Algol B i Algol C. Ta ostatnia znajduje się pomiędzy dwiema pozostałymi krążącymi wokół środka masy układu. Obecność trzeciego obiektu powoduje ciągłe stopniowe zmniejszanie się prędkości z jaką krążą gwiazdy. To właśnie dlatego w starożytności zmiana jasności układu zachodziła nieco częściej.*

I co tu jest nie tak? Z artykułu można zrozumieć iż starożytni Egipcjanie wykryli że gwiazda Algol jest potrójna, że nie była znana astronomom aż do XVIII wieku kiedy to została odkryta i dopiero niedawno badania Struve'a i Shadego potwierdziły zapiski Egipcjan.

A teraz pomyślcie - jeśli nazwa gwiazdy pochodzi z języka arabskiego i odnosi się do położenia w greckiej konstelacji Perseusza, gdzie odpowiadała głowie Meduzy, to chyba musieli ją znać starożytni Grecy i średniowieczni Arabowie? Autor artykułu bardzo sprytnie "zapomniał" o tym napisać, bo mało kto pamięta, że arabskie nazwy większości gwiazd to zasługa średniowiecznego tłumaczenia starożytnego Almagestu Ptolomeusza.
Ptolomeusz Klaudiusz żył ok. 100-168 r.n.e. i jego dzieło matematyczno-astronomiczne stanowiło w istocie kompendium całej starożytnej wiedzy i poglądów o świecie i wszechświecie. Niestety po upadku Rzymu jego dzieła nie przedostały się do Europy z powodu różnych zawirowań historycznych. Były jednak dobrze znane w krajach arabskich stając się powodem bardzo wysokiego poziomu ówczesnej astronomii, zahamowanego dopiero w połowie średniowiecza z przyczyn religijnych.
Do Europy Almagest trafił zatem w tłumaczeniu na arabski. Podczas tłumaczenia na łacinę wiele nazw pozostawiono bez zmian, najwyżej dostosowując je do składni łacińskiej. Na przykład Deneb to bardzo często występująca nazwa oznaczająca "ogon"; gwiazdy o tej nazwie znajdują się w Łabędziu, Delfinie czy Skorpionie.


W greckiej mitologii Perseusz był jednym z herosów, syn Zeusa i Danae, której bóg ten objawił się pod postacią "złotego deszczu". Jej ojciec, król na Argos - Akrizjos - dowiedział się od wyroczni że jego wnuk go zgładzi, dlatego dziecko wraz z matką zostało wsadzone do skrzyni a skrzynia wrzucona do morza. Niczym kosz z Mojżeszem, skrzynia, dzięki boskiej pomocy dopłynęła bezpiecznie do Serifos, gdzie malec rósł, rósł, mężniał aż wreszcie czuł się gotów do czynów bohaterskich, jak to ówczesnym dorosłym grekom przystało. Młodzieniec tyle się nasłuchał o wyczynach rozmaitych mężów, będących zresztą jego dalekimi krewnymi, że gdy władca wyspy ogłosił że się żeni, zapalczywie obiecał że w darze przyniesie głowę Meduzy, jednej z przeraźliwych Gorgon, zabijającej wzrokiem i posiadającej węże zamiast włosów (ciekawe jak je czesała?).
Wszyscy Bogowie, oczekujący niebywałego widowiska, pomagali mu trochę - Atena zasugerowała aby zapytał Starki o drogę, Hermes dał ostry nóż, a Starki chyba niezupełnie dobrowolnie hełm-niewidkę i skrzydlate sandały. Młodzieniec udał się zatem na zachód, aż poza Słupy Heralkesa, gdzie daleko daleko - mniej więcej na wschodnim wybrzeżu USA sądząc ze współczesnych map - miała znajdować się straszna kraina gorgon. Szczęśliwie dla niego akurat okropne siostry spały na plaży, toteż posługując się zwierciadłem, aby przypadkiem nie napotkać twardego spojrzenia, i sandałami, podleciał do Meduzy i uciął jej głowę. To obudziło jej siostry i nasz bohater musiał szybko uciekać, na szczęście z mieszaniny krwi potwora i morskiej piany powstał Pegaz, który wziął go na swój grzbiet i tak polecieli.
Po drodze zobaczył Andromedę przykutą przez ojca Cefeusza do skały, skąd zjeść ją miał potwór morski nazywany zwykle Wielorybem. Nasz bohater uratował piękne dziewczę, poślubił i pognał do domu, gdzie zastał matkę uwięzioną.
Trzeba bowiem wiedzieć że władca Sefidos zakochał się w matce Perseusza i tylko czekał aż młodzieniec poleci na drugi koniec świata z jakiegoś idiotycznego powodu, dlatego też podsycał jego heroiczną wyobraźnię chcąc pozbyć się młodzieńca z domu. Gdy popłynął na zachód zaczął przystawiać się do Danae, ta jednak odrzucała zaloty na tyle zdecydowanie, że wtrącono ją do lochu aby zmiękła. Syn uwolnił ją, przy pomocy głowy Meduzy zamienił króla w kamień i wraz z żoną osiadł jako władca sąsiedniej wysepki słusznie uważając, że przejmowanie tronu po zabitym przez siebie poprzedniku, nawet jeśli mu się należało, raczej nie wróży dobrego królowania.
Ojca zabił przypadkiem dyskiem rzuconym podczas zawodów. Ten w przebraniu wmieszał się między ubogich sądząc że przeznaczenie o nim zapomni.

Całkiem zgrabna historyjka. No i oczywiście wszystkie ważniejsze postaci tej opowieści znalazły się na niebie całkiem niedaleko siebie. Jak zaś widać na poniższej rycinie, pochodzącej z atlasu Heweliusza z 1690 roku:


Algol wypadał w miejscu głowy Meduzy, a nawet dokładniej w miejscu oka. Nie trudno się domyśleć, że zmiana jasności gwiazdy mogła być pojmowana jako luźne skojarzenie z mruganiem, stąd usytuowanie i nazwy - Algol od Ras Al Ghul co oznaczało głowę demona wedle mitologii arabskiej zjadającego ciała umarłych, w mitologii chińskiej Tseih She "stos trupów", zaś w mitach hebrajskich Rōsh ha Sāṭān czyli Głowa Diabła.
 Niestety jednak w źródłach starożytnych nie znajdujemy informacji o tym, aby jej zmienność była znana, dlatego pierwszą wzmianką jest dla nas informacja z 1667 roku w jednym z dzieł Geminiano Montanary. To zaś dlaczego tak się dzieje pozostawało zagadką przez długi czas.
Dopiero John Goodricke Jr. genialny niesłyszący astronom zasugerował w 1782 że Algol jest układem dwóch gwiazd krążących tak blisko siebie, że nie da się ich rozdzielić. Jedna gwiazda jest znacznie ciemniejsza od drugiej i krążąc co pewien czas przesłania jaśniejszą, co dla obserwatorów wygląda tak jakby Algol co 2,8 dnia osłabia swój blask o jedną wielkość gwiazdową. Jego pomysł na tyle się spodobał Królewskiemu Towarzystwu Nauki, że postanowiono przyjąć go na członka. Niestety Goodricke cztery dni później umiera na zapalenie płuc wywołane długimi zimowymi obserwacjami.

Algol dał początek kategorii gwiazd zmiennych, nazywanych algolidami lub gwiazdami typu β-persei.  Ciekawym przypadkiem jest Epsilon-Aurigae, jedna z najjaśniejszych gwiazd Woźnicy. Okres między zaćmieniami to aż 27 lat zaś zaćmienie trwa ponad rok. Ostatnie miało miejsce w latach 2009-11.

Potwierdzeniem teorii było odkrycie płytkiego zaćmienia wtórnego, gdy składnik słabszy jest zakrywany przez jaśniejszy. Ponieważ powierzchnia emitująca światło ulega wówczas zmniejszeniu, jasność układu słabnie choć zdecydowanie mniej niż przy zaćmieniu głównym.
Dokładne obserwacje pozwoliły stwierdzić, że w układzie jest jeszcze trzeci składnik. Odkrycia dokonał Otto Struve w 1957 roku.

Teraz chyba pojmujecie skalę manipulacji. Gwiazda nie tylko była znana od czasów starożytnych ale i jej zmienność była znana przed XVIII wiekiem. Trzeci składnik odkryto 55 lat temu. A Egipcjanie?
Wedle zespołu fińskich badaczy jeden z zapisów Kalendarza Kairskiego opisuje zmienność Algola, określając jej okres na 2,850 dnia. Tymczasem współcześnie wynosi on 2,867 dnia. Badacze uznali że Egipcjanie nie popełnili błędu lecz że prędkość obrotu dwóch głównych gwiazd zmalała w wyniku oddziaływania z trzecim składnikiem[2]. Jest to bardzo ciekawe odkrycie, ale sami chyba przyznacie, że opiera się na dosyć luźnych założeniach. W każdym razie byłoby to potwierdzenie znajomości zmienności tej gwiazdy już od czasów starożytnych.
A źródłem całego zamieszania był zapewne mało ścisły abstrakt, co widać po angielskich artykułach na ten temat; w każdym razie Odkrywcy powinny byli wykazać się większą dokładnością w konstruowaniu artykułów.
Już widzę jak paranormalne strony cytują artykuł jako dowód na niesamowitą wiedzę astronomiczną Starożytnych, porównując to co rzekomej cudownej wiedzy Dogonów na temat układu Syriusza.
(Dla nieobeznanych - Gwiazda Syriusz jest dla Dogonów Bogiem. Bóg ten miał towarzyszkę która miała z nim "zbliżenia" mniej więcej co 50 lat, więc gdy odkryto że Syriuszowi towarzyszy biały karzeł o okresie obiegu 50 lat, niektórzy nieodpowiedzialni ludzie uznali to za dowód nadzwyczajnej wiedzy astronomicznej tego plemiona i to najpewniej przekazanej im przez Kosmitów. Ostatecznym dowodem ma być to, że mity wspominają o drugiej towarzyszce jednak dzisiejsza nauka nie zna drugiego towarzysza Syriusza. Jeśli zatem - pytają paraarcheolodzy - Dogonowie znali gwiazdę której istnienia nauka jeszcze nie potwierdziła, to skąd ? Jak na razie dokładne obserwacje wskazują, że drugi towarzysz Syriusza nie istnieje.)
------
[1] http://odkrywcy.pl/kat,111402,title,Egipcjanie-wyjasnili-zagadke-Glowy-Diabla,wid,14487565,wiadomosc.html
[2] : L. Jetsu, S. Porceddu, J. Lyytinen, P. Kajatkari, J. Lehtinen, T. Markkanen, J. Toivari-Viitala, Did the ancient egyptians record the period of the eclipsing binary Algol - the Raging one?, Axriv.org
http://arxiv.org/abs/1204.6206

wtorek, 8 maja 2012

Drobne rośliny kwiatowe (4.) - Borówka

Borówka zwraca zwykle naszą uwagę dopiero latem, gdy obsypuje się czarnymi jagodami, ja jednak na wiosennym spacerze zauważyłem pomijaną zwykle cechę tej rośliny - kwiaty:

są to jak widać kwiatki prawie kuliste, ciemnoczerwone z woskowym nalotem z których przez jedyny otwór wystaje słupek. Nie znalazłem informacji jakie owady je zapylają.
W lipcu lub sierpniu z kwiatów powinny już zawiązać się owoce, kuliste jagody o ciemnogranatowej, zgoła czarnej barwie, które bardzo dobrze smakują ze śmietaną.

czwartek, 3 maja 2012

Powieszony na kiełbasie

POWIESZONY NA... KIEŁBASIE. Ofiarą niezwykłej przygody padł pewien rabuś w
Gelsenkirchen. Właściciel sklepu spostrzegł, wszedłszy zrana do sklepu, człowieka, zwieszającego się z okna dachowego. Przywołana policja stwierdziła, że człowiek ten zakradł się do sklepu, ukradł długi sznur kiełbasy i chciał umknąć tą drogą, którą przyszedł, okręciwszy sobie kiełbasę dokoła szyi. Musiał się jednak poślizgnąć i runął z powrotem do sklepu, ale owinięta dokoła szyi kiełbasa zaczepiła się o ramę okienną i tak mocno ścisnęła szyję rabusiowi, że go udusiła.

tylko takiego zgłosić do Nagrody Darwina.

i jeszcze kawał z tej samej gazety:
SZKOŁA
Podczas lekcji mitologji profesor objaśnia o
Venus której figura stoi na katedrze:
— Powiedz mi Chmielnicki, co ci się u niej podoba?
— Panie profesorze, mnie się najlepiej podobają nogi...
— Bierz książki i jutro przyjdź z ojcem!
— Grodziński, a co tobie się podoba, zapytuje profesor drugiego ucznia.
— Mniee paanie ppssorzze podobaają się płuuucca!
Zabieraj książki i jutro niech przyjdzie opie- ka domowa...
— A ty, Segał powiedz, co się tobie podoba?
— Panie profesorze, ja już pakuję książki i jutro przychodzę z całą rodziną...

Dziennik Cieszyński Niedziela, dnia 17 stycznia 1932.

piątek, 20 kwietnia 2012

Trąby powietrzne 15 sierpnia 2008 - odc.1






Skoro już eksploatuję amatorsko tematykę trąbologiczną, nie sposób mi pominąć najciekawszego przypadku ostatnich lat, czyli tragicznych trąb powietrznych na południu polski w połowie sierpnia 2008 roku. Trąby pojawiały się wówczas w przeciągu dwóch dni - 3-4 przypadki 15 sierpnia i zapewne drugie tyle 16 sierpnia. Temat przez ten czas został już porządnie opracowany przez innych - od strony meteorologicznej przez IMGW i Łowców Burz, zaś ostatnio to co ja sam zamierzałem opisać, czyli przebieg na podstawie zdjęć satelitarnych, opisał właściciel bloga Lubię Pogodę w osobnym wpisie na ten temat. Zasadniczo więc wydawałoby się, że nie mam już nic nad to do dodania, ostatecznie jednak uznałem, że omawiając temat po swojemu, może w niektórych partiach bardziej szczegółowo, dorzucę parę mniej znanych faktów, uzupełniając już istniejące opisy.

Zdecydowałem się podzielić wpis na części, odpowiadające kolejnym etapom zdarzeń. Będę się opierał na zdjęciach satelitarnych, lotniczych i terenowym, oraz opisach i spisach zniszczeń, z relacjami świadków włącznie.

Tak więc dzień 15 sierpnia 2008 roku należał do dni bardzo burzliwych. Już nad ranem, około 6:30 w Katowicach przeszła ulewa połączona z gradobiciem, przy czym wielkość kul gradowych dochodziła do 7 cm (piłki tenisowe). Równocześnie spadło 11 mm deszczu[1] Wkrótce potem gradobicie do 5 cm, połączone z ulewą i wichurą, nawiedziło rolniczą gminę Niegowa. Na nieszczęście tamtejszych mieszkańców, większość budynków było kryta dosyć kruchym eternitem, który po prostu pękał wskutek uderzeń gradu, łącznie doliczono się uszkodzeń dachów na 1050 budynkach, w tym ok. 400 domów mieszkalnych. Wraz ze zniszczeniami w uprawach, straty sięgnęły 4 mln zł.[2] Wkradły się tu zresztą inne, polskie smaczki, mianowicie członkowie komisji oceniającej straty, dla przyspieszenia procedur podpisywali potem protokoły nieprzeprowadzonych oględzin szkód, zaś pieniądze z KRUS, będącego jedyną formą ubezpieczenia dla większości poszkodowanych, nie wystarczyły na pokrycie strat. W efekcie jedni rolnicy nie dostali niczego, i będą mieli problem z wyegzekwowaniem czegokolwiek, bo protokoły oceny ich szkód są nieważne, inni zaś dostali trochę, ale za mało.[3]
Skądinąd warto zauważyć, że prędzej pozbędziemy się z dachów szkodliwego eternitu wskutek działań żywiołów, niż wskutek akcji odazbesowiana prowadzonych przez instytucje krajowe, do tego bowiem jakoś się ludzie nie palą.

To wszystko już było katastrofalne, ale dopiero w drugiej połowie dnia, zaczęło robić się groźnie.

Po raz pierwszy trąba pojawiła się o godzinie 17 w gminie Strzelce Opolskie. Zwykle mówi się, że pojawiła się we wsi Zimna Wódka, jednak zdjęcia lotnicze dostępne na Geoportalu każą sądzić co innego. Już przed Zimną Wódką znajdujemy pas powalonego lasu, zaś tuż przy nim Kopaninę - nieduży przysiółek koło Starego Ujazdu.
Tam zerwane zostały dachy z dwóch domów. Sądząc po powalonych kępach śródpolnych drzew, lej zeszedł na ziemię na polach tuż przy tej miejscowości. Jest to skądinąd potwierdzenie relacji z Zalesia Śląskiego, wedle której mieszkańcy zauważyli trąbę na polu koło dzielnicy Korea. Mam też informację, że trąba miała się pojawić nad miejscem nazywanym Piekłem, będącym grupą opuszczonych budynków gospodarczych[4] ale nie wiem gdzie to jest. Orientacyjnie określiłem czerwoną kropką przybliżony punkt od którego zaczynają się straty.
Dalej mamy więc Kopaninę i pas lasu w wzgórzu a w nim szeroką na ok. 400 metrów lukę.
Następnie trąba zahaczyła o skraj Zimnej Wódki, powodując uszkodzenia w 40 budynkach. Na pierwszym filmie z tego miejsca widać szeroki lej, czasem jednak rozdzielający się na kilka, wspólnie przeplecionych zawirowań, tzw. multi-vortex. Moment wyjścia z lasu uchwycono na tym filmie. Sądzę że trąbę z tego miejsca przedstawia też ten film ze strony urzędu w Ujeździe, nie zbyt wyraźny ale robiony z bardzo bliska. Widać jak trąba przekracza las i zbliża się do filmującego, który musiał stać bardzo blisko pasa zniszczeń, w drugiej części widzimy oddalającą się trąbę uderzającą w las koło wiaduktu.

Następnie biegnąc w kierunku północno-wschodnim, trąba objęła Kolonię Jaryszów, leżącą tuż przy autostradzie A4 z wiaduktem, zrywając kilka dachów. Uszkodzenia widać na tym filmie. Jest jeszcze film pokazujący zniszczenia pomiędzy Zimną Wódką a Jaryszowem, prawdopodobnie w miejscu rozwidlenia drogi do Ujazdu. Potem wyłamany został słynny już las po obu stronach drogi. Pięć samochodów zostało przewróconych, w wyniku czego ranne zostały cztery osoby. Jeden z nich wylądował na barierkach oddzielających pasy. Z istniejących filmów ten, był kręcony przez kierowcę jadącego od strony Krapkowic (z północego zachodu)
   
                                  
Tutaj na podstawie skrajnych kępek nie uszkodzonych drzew można ocenić średnicę wiru na 600 metrów.
Idąc dalej docieramy do Sieroniowic, gdzie dotknięta została południowa część miejscowości. Uszkodzeniu uległo tam około 30 gospodarstw.
Następnie lej uderzył w las, całkowicie dewastując rozległy płat. Wypadając z lasu uderza w Balcarzowice gdzie uszkodzonych zostaje 30 domów, z czego ponad połowa nadawała się do rozbiórki a część trzeba było całkowicie odbudowywać. Zniszczony został tu rozległy płat lasu, daje się wyróżnić pas całkowicie zniszczony o szerokości 1 km i "otoczkę" przerzedzonych drzew. W pobliżu małej osady Nakło, gdzie zerwane zostały 3 dachy, daje się zauważyć dosyć dziwnie wyglądające miejsce - od pasma głównych zniszczeń oddziela się mniejsze, szerokie na 100 metrów, oddzielone równej szerokości pasem przerzedzonego lasu. Jest to intrygujące - czyżby na moment od głównego leja odłączyło się tornado satelitarne? Przy tak dużym zjawisku nie jest to wykluczone. Ale może po prostu ów dodatkowy pas leży na wyniesieniu? Sprawdziłem to w geoportalu, porównując widok mapy fotograficznej z topograficzną:

Jak widać ocalony fragment nie leży w dolince a nawet pomiędzy dwiema takimi, więc tą drogą nie da się wytłumaczyć kształtu zniszczeń. Moim zdaniem był to krótkotrwały poboczny wir, który nie został zauważony przez innych świadków.

  Idąc przez pola zahaczył o Skały zrywając trzy dachy i wpadając pełną siłą w Błotnicę Strzelecką, gdzie uszkodzonych zostało 65 budynków w tym stacja dworca kolejowego i szkoła. Z tego zapewne momentu pochodzi ten i ten świetny film. Podejrzewam że stamtąd pochodzi też ten film, bardzo wyraźny i dlatego ciekawy. Widać doskonale skomplikowaną strukturę wiru, z gwałtownie kondensującą parą, w pewnej chwili widać nawet kilka poziomych wirów. Natomiast z samej miejscowości, z bardzo bliska, pochodzi ten film.

Po przejściu przez Błotnicę trąba zmienia strukturę. Wyraźnie zwęża się i zmienia kierunek. Pozostawiła po sobie bardzo wyraźny,wąski na 200-300 metrów pas powalonego lasu idący w kierunku Dąbrówki. Jest to najbardziej wyraźny ślad jaki daje się zauważyć z satelity.


Jak widać pas zniszczeń skończył się tuż przed wsią. Wprawdzie uszkodzonych zostaje tam kilka dachów, ale mogło to być wynikiem silnych podmuchów towarzyszących. Dalej zniszczeń nie widać i tu też kończy się pierwszy odcinek trasy trąby długi na 16 kilometrów. W rejonie Balcarzowic i Błotnicy Strzeleckiej prznosił samochody i burzył murowane ściany domów mieszkalnych, sięgając siły F4.

Na koniec duży obrazek z zaznaczoną trasą:


------
 * http://www.toszek.pl/pliki/kurier/nr24/nr24.pdf

[1] http://fakty.interia.pl/news/potezna-burza-z-gradobiciem-na-slasku,1163203
[2] http://rolnicy.com/kleska-zywiolowa/niegowa-po-gradobiciu.html
[3] http://www.gazetamyszkowska.pl/articles/2881
[4] http://www.strzelecopolski.pl/zaczelo-sie-w-piekle

wtorek, 10 kwietnia 2012

Jak Jowisz mijał Wenus


W ostatnich kilku miesiącach dwie jasne planety tworzyły na niebie fascynującą parę. Jowisz, przybliżający się do Słońca po zeszłorocznej opozycji, minął się z Wenus, zmierzającą do maksymalnej elongacji wschodniej. Powyższa sekwencja to posklejane ze sobą zdjęcia z ostatnich czterech miesięcy. Powybierałem te w których ujmowałem planety z krajobrazem, bo dzięki temu wszystkie były wykonane przy zbliżonym powiększeniu, układając tak, aby wenus wyszła na tym samym poziomie.
Jowisz wędruje począwszy od górnego, lewego rogu, aż po dolny prawy. Największe zbliżenie, widać na środkowym zdjęciu, sięgało trzech stopni kątowych. Kilkukrotnie w pobliżu planet przechodził Księżyc, dając okazję do ciekawych zdjęć, poniżej zdjęcie takiej koniukcji z zeszłego miesiąca:
Nie jest to może zbyt udane zdjęcie, ale uważnie patrząc dojrzycie między obiektami gromadę otwartą Plejady. Niesprzyjająca pogoda sprawiła, że nie mogłem obserwować przejścia Wenus przez tą grupę gwiezdną na początku tego miesiąca.

Jowisz z każdym dniem będzie coraz bliżej Słońca, aż pod koniec miesiąca przestanie być zauważalny. Reflektorowo jasna wenus, nie tracąc nic z blasku, również będzie się do niego zbliżało, aż do kulminacji w dniu 6 czerwca, kiedy to przejdzie na tle tarczy słonecznej - co oczywiście planuję obserwować.