Rok 1997 zapisał się w annałach polskiej meteorologii jako wyjątkowo obfitujący w groźne zjawiska. Już tragiczna wichura w Wielkanoc*, która wyrządziła dużo strat na terenie całego kraju stanowiła preludium ciągu dalszych nie mniej groźnych anomalii, których kulminacją była lipcowa powódź nazwana, nie całkiem przesadnie, Tysiącletnią. Ogrom strat jaki spowodowała przesłonił jednak zdarzenie jakie miało miejsce tuż przed nią, będące wydarzeniem bez precedensu.
Huragan
Poniedziałek, 23 czerwca był w regionie Zamojskim dniem parnym. Wyraźnie zbierało się na burzę, nie zapowiadano jednak niczego groźnego, toteż nikt się tym nie przejmował. Po południu, około 15 na zachodzie pojawiła się szybko zbliżająca ciemna chmura. Świadkowie mówili potem o siwej ścianie deszczu od strony której dobiegał szum i grzmoty. A potem nie było nic widać. Następne minuty wypełniał huk potężnego wichru, łoskot walących się dachów i trzask łamanych drzew. A gdy kataklizm przeszedł i skuleni w domach mieszkańcy wyszli na zewnątrz, nie poznali swej okolicy. Kwadrans silnego wiatru wystarczał aby zerwać w wioskach większość dachów na domach i innych budynkach, zawalić stodoły i obory, wyłamać rozległe płaty lasu. W wielu miejscowościach uszkodzeniu uległy wszystkie budynki. Również rozległość kataklizmu była porażająca. Dotknął praktycznie cały powiat Tomaszowski i część Zamojskiego i Hrubieszowskiego. Jak się doliczono
całkowitemu zniszczeniu uległo 33 domy mieszkalne i 45 innych budynków,
uszkodzeniu zaś blisko 2 tysiące domów i 3,5 tysiąca innych budynków. Największe straty poniosły gminy Łaszczów i Mircze (po 1800 budynków). W większości były to zerwania, całkowite lub częściowe dachów, czasem przewracane były kominy i ściany szczytowe, które upadając na strop uszkadzały go. W szkole podstawowej w Łaszczowie przewrócony komin kotłowni uszkodził ścianę i przebił dwa stropy, na szczęście dzieci nie miały tam wówczas zajęć. W Nobrożu wiatr wybył witraż w rozecie, poważnie uszkodził organy,
przekrzywił sygnaturkę i naderwał dach, tam też uszkodzona została
strażnica OSP. Odłamki eternitowych płyt wbijały się w ściany, blachy znajdowano kilkaset metrów od domów. Zdarzało się, że po zniszczeniu stodoły, wicher wypychał traktory na odległość kilkudziesięciu metrów.[1]
Ponadto zniszczeniu uległo 8 tysięcy hektarów lasu, głównie w nadleśnictwach Tomaszów i Mircze.[2] Zatarasowane drzewa utrudniały komunikację. Z powodu złamania kilkuset słupów, w wielu miejscach nie było prądu jeszcze tydzień po zdarzeniu.
Co zaskakujące mimo tak rozległych strat, do szpitali trafia tylko 7 ciężej rannych osób. Koło Łaszczowa ginie mężczyzna przygnieciony przewróconym drzewem. Zaledwie dzień wcześniej odbywał się tam festyn na którym bawiły się setki osób.
Kataklizm za granicą
Wichura jaka przeszła wówczas nad tym skrawkiem Polski była zaledwie odpryskiem większej, jaka dała się we znaki na Białorusi i Ukrainie.
Wedle podawanych informacji na Białorusi prędkość wiatru dochodziła do 32 m/s, uszkodzeniu uległo tam 7200 domów, zginęło 5 osób a 50 zostało rannych.[3][5] Straty dotyczyły głównie obwodu Brzeskiego, w regionach Iwanowskim, Iwacewiczowskim i Hancewiczowskim oraz w obwodzie Mińskim w okolicach Nieświeża, Klecka, Kopyla i Wołożyna. W samym Mińsku połamane zostały drzewa w parkach i rannych 9 osób.[4] 200 miejscowości pozbawionych było prądu. Straty sięgające 150 mln dolarów spowodowały, że Łukaszenko zwrócił się do międzynarodowych organizacji o pomoc finansową
Zniszczenia w obwodzie Mińskim
Na terenie Ukrainy uszkodzonych zostało 3500 domów (wraz budynkami gospodarskimi 11 tysięcy[6]), zginęło 11 osób a 90 zostało rannych. Wiatr dochodził w porywach do 50m/s[7] Huragan dotknął głównie Wołyń
Jeśli zatem traktować ten kataklizm łącznie, to zginęło w nim 17 osób zaś uszkodzonych zostało 15 tysięcy budynków. Była to zatem najgorsza wichura w europie środkowej w ostatnich dekadach, nie związana z orkanem. Zbliżoną wielkość zniszczeń w kraju miała dopiero wichura z 20 maja 1960 połączona z kilkoma trąbami powietrznymi.
Wichura? Trąba?
Opisy na jakie się natknąłem były dosyć skromne. Dziennik Wschodni ledwie o tym wspomniał, podobnie Kurier Lubelski, szersze artykuły opublikować dopiero Tygodnik Zamojski. Mam wrażenie że media wciąż jeszcze żyły wizytą papieża i mało się zaprzątały innymi, lokalnymi sprawami. Rozległość zjawiska jest oczywiście zbyt duża aby mogła je wywołać trąba powietrzna, ale niewykluczone że mogła się taka tam uformować w którymś z miejsc. Pewna kobieta w Podhajcach opisywała że gdy burza zaskoczyła ją na polu w trakcie pielenia, zaczęła uciekać w stronę domu i w pewnej chwili wiatr przeniósł ją na drugą stronę drogi, dobrych 40 metrów - kto wie czy aby sprawcą nie było jakieś chwilowe zawirowanie. W tej samej wsi wiatr przepchnął traktor na kilkadziesiąt metrów.
Co prawda znalazłem ówczesne mapy pogodowe ale nie umiem ich czytać, w każdym razie kontrast temperatur i ciśnień w tamtej okolicy nie wyglądał na jakoś szczególnie wielki, mimo to doszło do utworzenia linii burz generujących silny szkwał. Niewykluczone ze powstało tam bow echo, to jest łukowate wybrzuszenie linii burz, wywołujące bardzo silne podmuchy - tak to jak sądzę miało miejsce w zeszłym roku w Opoczyńskim, gdzie porwało tunele foliowe i uszkodziło wiele domów.
Jeśli próbować zbadać rozkład strat, to można zauważyć że choć duże zniszczenia stwierdzono w obwodzie Brzeskim, to nie dotyczyły samego Brześcia i nie dotarły do Polski. Na Ukrainie dotknęły okolice Kowla. Zatem pas burz musiał przebiegać ukośnie z południowego zachodu w Polsce na północny wschód na Białorusi, gdzie straty są szczególnie rozległe.
------
* chodzi o wichurę z 23 marca, która zabiła 11 osób
[1] Tygodnik Zamojski, 25 czerwca i 2 lipca 1997
[2] h
ttp://www.lublin.lasy.gov.pl/web/tomaszow/hodowla
[3]
http://www.stolin.biz/arch_news_2008_07.htm
[4]
http://www.belarus.net/minsk_ev/97/russia/n7/uragan25.htm
[5]
http://reliefweb.int/node/31244
[6]
http://reliefweb.int/node/31329
[7]
http://pulib.if.ua/part/9535