Pokazywanie postów oznaczonych etykietą huragany na wschodzie.. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą huragany na wschodzie.. Pokaż wszystkie posty

piątek, 18 sierpnia 2017

1890 - Huragan w Słonimiu

17 lipca 1890 był na terenach Gubernii Grodzieńskiej typowym lipcowym dniem gorącym. W południe we Lwowie zanotowano +34 stopnie.[1] Nacierał na te tereny chłodny front, niosący dużo chłodniejsze powietrze. Po południu burze odnotowano na dość dużym terenie, jednak w jednym miejscu osiągnęły niebywałe natężenie.

Wedle relacji ze Słonima:
Po upałach trzydziestu stopni dosięgających, dnia 17 b.m. około godz. 6-ej
wieczorem, wszczęła się burza. Wicher z szaloną gwałtownością uderzył na miasto, zrywając dachy, wyłamując okna, obalając ogrodzenia i bramy. Niektóre domy drewniane leżą w luinie, a nawet kamienice są mocno nadwyrężone, zwłaszcza przy ul Jurydyckiej, Panosowskiej i innych. Straty w okolicy są dużo większe albowiem huragan poobalał mnóstwo starodrzewu, powywracał chaty i wiele bydła pozabijał. O ludziach których burza o śmierć przyprawiła, mówią wiele ale trudno przerażonemu plotkarstwu wierzyć; to pewna że pod Słonimem zginęły trzy osoby przywalone ścianą chaty wieśnaczej.[2]
Prasa nie była pewna co do charakteru zjawiska, raz mówiąc o huraganie a kiedy indziej o trąbie powietrznej. W jednym z artykułów korespondent pisze, że na szczęście wiatr przeszedł niezbyt szerokim pasem, oraz opisuje jak wiatr przenosił w powietrzu drewniane domy na odległość kilkunastu kroków, a zerwane dachy przenosił na pół wiorsty (ok. pół kilometra). Byłyby to zniszczenia wskazujące na trąbę powietrzną.[3]

Straty opisywane w prasie miały być znaczne. W centrum miasta zawaliły się całkowicie trzy murowane kamienice Popowa, dom Gastmana częściowo zniszczony. Mocno uszkodzone zostały też budynki na przedmieściach przy ulicy Panasowskiej i na Jurydyce. Doliczono się ogółem 160 domów zniszczonych w różnym stopniu. W okolicy zburzonych zostało siedem wsi. Różne artykuły wymieniały: Turkowszczyznę, Kruczki, Klipowszczyznę i Zalesie.
Miałem problem ze znalezieniem ich na mapach, także tych starych. Turkowszczyzna leży ponad 150 km od miasta. Mogło już prędzej chodzić o Talkowszczyznę, na północ od Słonimia. Pozostałych miejscowości nie mogłem dopasować.

Jeśli chodzi o ofiary śmiertelne, to ostatecznego podsumowania nie znalazłem. Korespondent z okolic pisze o śmierci ośmiu kobiet z Turkowszczyzny, które pracowały na polu gdy zastała je burza[4]. Ponadto artykuły opisują śmierć trzech osób z rodziny Grażewicza, którego dom stojący gdzieś niedaleko Słonimia został zupełnie zburzony, a inny korespondent pisze o kilku ofiarach w samym mieście i podaje z nazwiska cztery - trzy mieszkały w jednej z kamienic Popowa i zginęły pod gruzami, jedną osobę zabiło na ulicy przewrócone drzewo.[3] Jedno niepewne źródło podaje szacunek 20 ofiar w mieście i okolicach.[5]

Aktualnie Słonim znajduje sę na terytorium Białorusi.

-------
[1] Gazeta Narodowa nr.165 19 lipca 1890 - wedle pomiarów na stacji na politechnice
[2]  Gazeta Warszawska nr.192 23 lipca 1890
[3] "Prawda. Tygodnik Polityczny, społeczny i literacki" dnia 26 Lipca 1890 r WBC
[4] Gazeta Warszawska nr. 195 26 lipca 1890
[5] Gazeta Radomska Piątek 25 Lipca 1890




niedziela, 30 września 2012

1937 - Trąba pod Samborem

Równo75 lat temu pogoda dała się we znaki mieszkańcom kresów wschodnich:

Pomiędzy Samborem a wsią Biskowice, przeszła w dniu
30 września b. r. trąba powietrzna. Wichura była tak silna, że
wyrywała drzewa z korzeniami. Jednego z rolników 
pracującego w polu porwało w powietrze i rzuciło następnie o 
ziemię. Taki sam los spotkał jakiegoś wędrowca.
Niewidziane tu dotąd podobne szaleństwa natury, 
wywołały zrozumiałe przerażenie.
Warszawa, dnia 6. IX.
[Nowiny, żołnierska gazeta ścienna. EBUW]
Sambor i Biskowice leżą obecnie w Ukrainie. Ciekawe że inna trąba pojawiła się w tej okolicy w 1933 roku - zniszczyła wówczas kilkanaście chałup i przerzucała wyrwane drzewa na znaczne odległości mając szerokość tylko 10 metrów.

niedziela, 24 czerwca 2012

1997 - Huragan na wschodzie

Rok 1997 zapisał się w annałach polskiej meteorologii jako wyjątkowo obfitujący w groźne zjawiska. Już tragiczna wichura w Wielkanoc*, która wyrządziła dużo strat na terenie całego kraju stanowiła preludium ciągu dalszych nie mniej groźnych anomalii, których kulminacją była lipcowa powódź nazwana, nie całkiem przesadnie, Tysiącletnią. Ogrom strat jaki spowodowała przesłonił jednak zdarzenie jakie miało miejsce tuż przed nią, będące wydarzeniem bez precedensu.

Huragan
Poniedziałek, 23 czerwca był w regionie Zamojskim dniem parnym. Wyraźnie zbierało się na burzę, nie zapowiadano jednak niczego groźnego, toteż nikt się tym nie przejmował. Po południu, około 15 na zachodzie pojawiła się szybko zbliżająca ciemna chmura. Świadkowie mówili potem o siwej ścianie deszczu od strony której dobiegał szum i grzmoty. A potem nie było nic widać. Następne minuty wypełniał huk potężnego wichru, łoskot walących się dachów i trzask łamanych drzew. A gdy kataklizm przeszedł i skuleni w domach mieszkańcy wyszli na zewnątrz, nie poznali swej okolicy. Kwadrans silnego wiatru wystarczał aby zerwać w wioskach większość dachów na domach i innych budynkach, zawalić stodoły i obory, wyłamać rozległe płaty lasu. W wielu miejscowościach uszkodzeniu uległy wszystkie budynki. Również rozległość kataklizmu była porażająca. Dotknął praktycznie cały powiat Tomaszowski i część Zamojskiego i Hrubieszowskiego. Jak się doliczono całkowitemu zniszczeniu uległo 33 domy mieszkalne i 45 innych budynków, uszkodzeniu zaś blisko 2 tysiące domów i 3,5 tysiąca innych budynków. Największe straty poniosły gminy Łaszczów i Mircze (po 1800 budynków). W większości były to zerwania, całkowite lub częściowe dachów, czasem przewracane były kominy i ściany szczytowe, które upadając na strop uszkadzały go. W szkole podstawowej w Łaszczowie przewrócony komin kotłowni uszkodził ścianę i przebił dwa stropy, na szczęście dzieci nie miały tam wówczas zajęć. W Nobrożu wiatr wybył witraż w rozecie, poważnie uszkodził organy, przekrzywił sygnaturkę i naderwał dach, tam też uszkodzona została strażnica OSP. Odłamki eternitowych płyt wbijały się w ściany, blachy znajdowano kilkaset metrów od domów.  Zdarzało się, że po zniszczeniu stodoły, wicher wypychał traktory na odległość kilkudziesięciu metrów.[1]
Ponadto zniszczeniu uległo 8 tysięcy hektarów lasu, głównie w nadleśnictwach Tomaszów i Mircze.[2] Zatarasowane drzewa utrudniały komunikację. Z powodu złamania kilkuset słupów, w wielu miejscach nie było prądu jeszcze tydzień po zdarzeniu.

Co zaskakujące mimo tak rozległych strat, do szpitali trafia tylko 7 ciężej rannych osób. Koło Łaszczowa ginie mężczyzna przygnieciony przewróconym drzewem. Zaledwie dzień wcześniej odbywał się tam festyn na którym bawiły się setki osób.

Kataklizm za granicą
Wichura jaka przeszła wówczas nad tym skrawkiem Polski była zaledwie odpryskiem większej, jaka dała się we znaki na Białorusi i Ukrainie.
Wedle podawanych informacji na Białorusi prędkość wiatru dochodziła do 32 m/s, uszkodzeniu uległo tam 7200 domów, zginęło 5 osób a 50 zostało rannych.[3][5] Straty dotyczyły głównie obwodu Brzeskiego, w regionach Iwanowskim, Iwacewiczowskim i Hancewiczowskim oraz w obwodzie Mińskim w okolicach Nieświeża, Klecka, Kopyla i Wołożyna. W samym Mińsku połamane zostały drzewa w parkach i rannych 9 osób.[4] 200 miejscowości pozbawionych było prądu. Straty sięgające 150 mln dolarów spowodowały, że Łukaszenko zwrócił się do międzynarodowych organizacji o pomoc finansową
 
Zniszczenia w obwodzie Mińskim

Na terenie Ukrainy uszkodzonych zostało 3500 domów (wraz budynkami gospodarskimi 11 tysięcy[6]), zginęło 11 osób a 90 zostało rannych. Wiatr dochodził w porywach do 50m/s[7] Huragan dotknął głównie Wołyń

Jeśli zatem traktować ten kataklizm łącznie, to zginęło w nim 17 osób zaś uszkodzonych zostało 15 tysięcy budynków. Była to zatem najgorsza wichura w europie środkowej w ostatnich dekadach, nie związana z orkanem. Zbliżoną wielkość zniszczeń w kraju miała dopiero wichura z 20 maja 1960 połączona z kilkoma trąbami powietrznymi.

Wichura? Trąba?
Opisy na jakie się natknąłem były dosyć skromne. Dziennik Wschodni ledwie o tym wspomniał, podobnie Kurier Lubelski, szersze artykuły opublikować dopiero Tygodnik Zamojski. Mam wrażenie że media wciąż jeszcze żyły wizytą papieża i mało się zaprzątały innymi, lokalnymi sprawami. Rozległość zjawiska jest oczywiście zbyt duża aby mogła je wywołać trąba powietrzna, ale niewykluczone że mogła się taka tam uformować w którymś z miejsc. Pewna kobieta w Podhajcach opisywała że gdy burza zaskoczyła ją na polu w trakcie pielenia, zaczęła uciekać w stronę domu i w pewnej chwili wiatr przeniósł ją na drugą stronę drogi, dobrych 40 metrów - kto wie czy aby sprawcą nie było jakieś chwilowe zawirowanie. W tej samej wsi wiatr przepchnął traktor na kilkadziesiąt metrów.
Co prawda znalazłem ówczesne mapy pogodowe ale nie umiem ich czytać, w każdym razie kontrast temperatur i ciśnień w tamtej okolicy nie wyglądał na jakoś szczególnie wielki, mimo to doszło do utworzenia linii burz generujących silny szkwał. Niewykluczone ze powstało tam bow echo, to jest łukowate wybrzuszenie linii burz, wywołujące bardzo silne podmuchy - tak to jak sądzę miało miejsce w zeszłym roku w Opoczyńskim, gdzie porwało tunele foliowe i uszkodziło wiele domów.
Jeśli próbować zbadać rozkład strat, to można zauważyć że choć duże zniszczenia stwierdzono w obwodzie Brzeskim, to nie dotyczyły samego Brześcia i nie dotarły do Polski. Na Ukrainie dotknęły okolice Kowla. Zatem pas burz musiał przebiegać ukośnie z południowego zachodu w Polsce na północny wschód na Białorusi, gdzie straty są szczególnie rozległe.

------

* chodzi o wichurę z 23 marca, która zabiła 11 osób
[1] Tygodnik Zamojski, 25 czerwca i 2 lipca 1997
[2] http://www.lublin.lasy.gov.pl/web/tomaszow/hodowla
[3] http://www.stolin.biz/arch_news_2008_07.htm
[4] http://www.belarus.net/minsk_ev/97/russia/n7/uragan25.htm
[5] http://reliefweb.int/node/31244
[6] http://reliefweb.int/node/31329
[7] http://pulib.if.ua/part/9535

piątek, 4 listopada 2011

"Ostrokręg wodnisty"



Kontynuując temat trąbologii podaję informację o ciekawym przypadku aż sprzed 180 lat:

P. Zenowicz opisuie ziawisko które widział w mieyscu mieszkania swoiego, Mińskiey gubernii, Dzińskim powiecie, w folwarku Psui,
O mil sześć od miasta powiatowego Dzisnej tyleż mil od miasteczka Głębokiego, przy samey granicy gubernii witebskiey, pomiędzy jeziorami Szszo i Dołhe zwanemi. Dnia 3 czerwca, po długich upałach, nastąpił silny deszcz niekiedy nieznośnym przeplatany skwarem; około godziny 4-tey z południa rozpogodziło się zupełnie, wiatr iednak południowo-wschodni dął dosyć silnie. O 5-tey zupełnie się uciszyło, a wpół godziny ukazała, się na wschodzie mała i ciemna chmurka, szybkim pędem w kierunku wspomnionego wiatru posuwająca się nad iezioro Szo, blisko dwóch mil kwadratowych powierzchni maiące, a o 3oo sążni od dworu odległe. Zaledwo chmura weszła po nad iezioro, nagle wzrastać zaczęła i deszcz rzęsisty z małym gradem padać zaczął; obłok iuz był na 3-ey części ieziora , gdy postrzegłem ostrokręg wodnisty, podnoszący się z ieziora, podstawą trzymaiący się chmury, wierzchołkiem , jakoby trochę ściętym, dotykaiący się powierzchni wody. Jezioro nagle się wzburzyło nadzwyczaynie, i woda z wielką szybkością postępowała w górę, iakoby pompą prowadzona, a o kilka dopiero sążni od powierzchni wody, nabierała ruchu wirowego, zawsze w górę podeymuiąc się. Tym sposobem przez pół godziny zwolna nad ieziorem przechodziła, a poźniey pociągnęła ponad błotną łąką wzdłuż krynicznego rowu napotkawszy na swey drodze stosy drzewa do niewidzialney wysokości z sobą unosiła, zawsze nadaiąc im ruch wirowy; i o kilkadziesiąt sążni na przód rzuciła; gdy zaś weszła na mieysca wyższe i suche, wtenczas ziawił się deszcz nadzwyczay ulewny; a trąba czyli kolumna wodna zdawała się wahać i w górę podnosić, lecz to tylko trwało póty nim me weszła na koniec ieziora Dołhem zwanego; a wtenczas pociągnięta naysilnieyszą attrakcyą, kolumna wodna znowu się chwyciła, że tak wyrażę powierzchni wody. Daley przeszedłszy znowu na ląd, napotkała na swem przeyściu człowieka, ze wsi sąsiedzkiey prowadzącego konia z roboty: obu porwała w swe wiry, konia rzuciła do bliskiego rowu; człowiek zaś znalazł się także odniesionym daleko; powiada że w przestrachu utracił przytomność i nie pamięta, co się z nim stało; czuł iednak silne potłuczenie ciała, i krew mu szła przez nos i usta. Daley trąba szła co raz nam znikaiąc z widoku dla odległości mieysca; postępuiąc zawsze w kierunku iezior, blisko od siebie położonych; chmury się późniey rozszerzyły i deszcz nadzwyczayuy padał ze dwie godziny po zniknieniu fenomenu. Widok ten tem był dziwnieyszy, że cały ten fenomen odbył się przy nadzwyczaynem uciszeniu się atmosfery, chmura mała, do którey się trąba przykleiła, nie zakrywała całego widnokręgu; kolumna zatem wody, zupełnie była widzialną i wydawała się nakształt szklanney leyki, wodą napełnioney, w którey przelewanie się wirowe, postępowanie w górę i opadanie wody, naylepiey widzieć można było. Pas, przez który trąba przechodziła, przy ziemi mógł nie więcey sążni 5o zaymować, i na niem było zboże wygniecione i drzewa połamane, z resztą fenomen żadney szkody nie uczynił w sąsiedztwie; ulewa iednak tak była wielką, że młyny i groble niektóre sąsiedzkie poznosiło, zasiewy pozmywało , kilkadziesiąt ludzi prostych będących na robociźnie we dworze i temu zdarzeniu przytomnych, lękali się w podziwieniu, aby wszystka woda ze wzburzonego ieziora Szszo nie uszła w górę; szum zaś tak był wielki przy przeyściu fenomenu, że prawie głuszył, będąc bardzo podobnym do szumu, iaki się daie słyszeć przy wodospadach rzek wielkich i porohach. Osądziwszy ten fenomen dosyć rzadkim na stałym lądzie i kommunikuiąc powszechności, o rzetelnym bycie fenomenu zaręczam.
Jan Zenowicz Art. gwar. Por. Fil. Kand.
W SOBOTĘ d. 9 PAŹDZIERNIKA i83o. Powszechny dziennik krajowy
Jest to zatem niezwykle dokładny opis trąby wodnej, powstałej nad pojezierzem. Miałem pewien problem w zlokalizowaniu tego miejsca na współczesnych mapach, wreszcie odnajdując wymienione punkty topografii w okolicach Ziąbek w powiecie Witebskim, na terenie obecnej Białorusi. Niestety współczesne mapy Białorusi są zaskakująco niedokładne. Na Google Maps widać tylko większe miejscowości, drogi i rzeki, zaś Jeziora Szo nie mogłem odnaleźć. Dopiero Mapster pomógł mi w tym.
Bardzo szczegółowa mapa okolic Głębokiego z lat międzywojnia[2] podaje biegi drobnych cieków wodnych, jezior, rozkład i nazwy miejscowości, dworów i folwarków, dzięki czemu można wnioskować o przebiegu wydarzeń. Przede wszystkim aby pojawić się nad Szo a potem przejść krótko nad Dołhem, trąba musiała iść z południowego wschodu na północny zachód z przewagą kierunku północnego. Znajduję tam też "rów kryniczny" czyli małą rzeczkę otoczoną zabagnionymi łąkami. Autor nie mógł podać bliższych informacji na temat przebiegu trąby za Dołhem, wspominał jednak, że przesuwała się nad kolejnymi jeziorami i niszczyła lasy.
Założyłem więc, że pojawiła się nad jeziorem, przeszła w pobliżu małego strumyka wpadającego do Szo od północnego wschodu, przeszła przez południową część jeziora Dołhe mijając wieś Draczyno, która mogła już wówczas istnieć, i do której zmierzał uniesiony wieśniak, następnie szła pewien czas po zalesionych wzgórzach wzdłuż brzegu aby znów znaleźć się nad Dołhem, co przy podawanej szerokości 50 sążni (1 sążeń - ok. 1,75 m więc 50 sążni to 80-90 metrów) dawałoby następującą ścieżkę przejścia:

Dalej mogła pojawiać się i w innych miejscach, ale mapa i się kończy a obserwator nie wiedział. Gdyby przechodziła bardziej w kierunku zachodnim przeszłaby przez większą wieś Obrąb, która mogła już wówczas istnieć, i zahaczyła by zapewne o jezioro Psuja - zaś autor relacji o tym by zapewne wspominał, jako że to dosyć jeszcze blisko. Gdyby przeszła bardziej na północ uderzyłaby w Kamionkę. Ponieważ o zniszczeniach w tych miejscowościach nie ma wzmianki, można uznać taki przybliżony przebieg za usprawiedliwiony.

Zależnie od przyjętych założeń początku i końca kontaktu z ziemią, ścieżka przejścia miałaby długość przynajmniej 4-6 km, porównując z liniami siatki rozstawionymi tu co 2 km, choć mogła być dłuższa bo wedle autora trąba znikła mu z oczu w powodu odległości a nie zaniku. Opis wyglądu i zachowania pasuje do tornada nie związanego z wirującą superkomórką burzową - zresztą o burzy i grzmotach nie ma tu wzmianki - typu landspout. Trąba tego typu nie jest zwykle zbytnio silna, i rzeczywiście, prócz unoszenia drewna, połamania drzew i uniesienia człowieka, nie mamy tu nic więcej nad powiedzmy średnie F2.

Przypadek ten należy do najlepiej opisanych z XIX wieku do jakich się dogrzebałem. Ciekaw jestem swoją drogą, czy białoruscy meteorolodzy o nim wiedzą - bo jest to zapewne jeden ze starszych przypadków na tych terenach.

-------
[1] Powszechny Dziennik Krajowy, 9 października 1830 EBUW
[2] http://igrek.amzp.pl/3907