poniedziałek, 16 czerwca 2014

Dlaczego Kubuś jest Puchatkiem?

Dlaczego Kubuś jest Puchatkiem? Bo jest puszysty? (a puszysty bo je za dużo słodyczy?).

Nie, pan Kubuś o bardzo małym rozumku jest Puchatkiem i Kubusiem, bo tłumacze nie wiedzieli jak przetłumaczyć jego prawdziwe, niejednoznaczne miano.

Gdy Alan Alexander Milne pisał swoją książkę dziecięcą z zamiarem, aby bawiła jego syna Krzysztofa, nie wiedział jak wielki osiągnie sukces. Przedtem wydał zbiór opowiadań będących parodią Sherlocka Holmesa, strasznie słabą powieść romantyczną, której potem sam się wstydził, oraz tomik wierszyków i rymowanek dziecięcych. Stanowił zresztą ten nierzadki przypadek, gdy pisarz osiąga największy sukces w tej części swej twórczości, jakiej nie poważa. Przykładowo Verne pisał fantastyczne opowieści dla zarobku aby móc ze spokojem pracować nad "prawdziwym pisarstwem" to jest grubymi, naszpikowanymi szczegółami powieściami historycznymi, które nie odnosiły sukcesów. Philip Dick najchętniej pisałby powieści obyczajowe a Lem rozprawy teoretyczne.
A.A. Milne najchętniej pisałby romanse i kryminały, miał nawet na tym tle spory ze swym agentem - gdy przyszedł do niego mówiąc, że chciałby teraz napisać kryminał, ten poradził mu żeby skupić się na humorystycznych opowiastkach z których jest znany jako współpracownik Puncha, po wydaniu pierwszej bajki agent mówił mu, że kryminał autora znanego z bajek miałby złe przyjęcie a po wydaniu drugiej że wszyscy kojarzą go teraz z bajkami i wierszykami, więc wydawcy kryminału nie przyjmą. Choć oczywiście cieszył go sukces dwóch, niepoważnych książeczek, ale też z czasem zaczynał go irytować. Po ukończeniu drugiej książeczki zapowiedział, że kontynuacji nie przewiduje. Spełnił swoje marzenie wydając powieść "Czerwony Dom" która stała się bardzo popularna i przez niektórych była podawana za przykład idealnego kryminału. Chandler w jednym z artykułów zjechał tą powieść od góry do dołu za piętrzenie gromadzących się w fabule nieprawdopodobieństw.

Skąd pomysł na bajkę? Jego syn bawił się w tym czasie zabawkami w kształcie zwierzątek. Był tam miś, osiołek o zwisających uszach, kangurzyca, tygrys i świnka. Początkowo opowiadał chłopcu opowiastki o jego zabawkach aż uznał, ze mógłby napisać pełnowymiarową bajkę na ten temat. Miś pierwotnie nazywał się Edward, ale potem nadano mu dziwne miano "Winnie-The-Pooh", którego tłumaczenie nie jest takie oczywiste.
Nazwa misia wynikała z połączenia dwóch rzeczy, które spodobały się Chrisowi - w miejskim Zoo spodobała mu się niedźwiedzica Winnipeg, nazwana tak od kanadyjskiego miasta. Chłopiec nazywał ją po prostu Winnie, co stanowi zdrobnienie od żeńskiego imienia Winfred. Spodobał mu się też łabędź pływający w stawie, którego nazywał The Pooh bo fukał, a samo "pooh" to angielska pisownia pewnego dziecięcego wyrażenia, nieartykułowanego Fi lub Pche, któremu zwykle przypisuje się znaczenie "to nie ważne". Przenośnie pooh-pooh to wyrażenie oznaczające wyśmiewanie, lekceważenie. Ponieważ miało to być jednak nie fuknięcie ale imię zwierzątka, nie był to po prostu "pooh łabędź" tylko The Pooh.

Gdy chłopiec dostał zabawkę w kształcie misia nie mógł zdecydować czy nazwać go po niedźwiedzicy czy po łabędziu, więc nadał mu imię łączące oba miana, stąd pisownia łączna Winnie-The-Pooh. Stanowiło to dla pierwszej polskiej tłumaczki, Ireny Tuwim problem, bo jak oddać w przekładzie fakt, że miś ma imię pochodzące od fuknięcia i nazwy miasta, którego jeden człon jest rodzaju żeńskiego, choć w języku polskim zabawka Miś ma wyraźnie rodzaj męski.

Fonetycznie fuknięcie "pooh!" czyta się "pu!", jeśli jednak czytać literalnie, staje się podobny do słowa Puch, stąd pomysł przekładu jako Puchatek. A Kubuś? Tłumaczka najwyraźniej uznała, że choć dzieciom płcie się czasem mylą, i dziecko może się rzeczywiście czasem upierać, aby pajacyka nazywać Dorotka a lalkę Tomek, to jednak Miś Winia będzie źle brzmieć. Może nawet będzie to brzmiało niestosownie?
Dlatego uznała, że najlepiej całkiem pominąć ten wątek i nadała mu pospolite imię Kubuś. Przy okazji wycięła z pierwszego rozdziału akapit tłumaczący skąd chłopiec nadał misiowi takie imię.

Przekład tak się przyjął, że wrósł na trwale w świadomość czytelników i na stworzonym w nim słownictwie bazują wszystkie przekłady filmów i akcesoriów związanych z tym bohaterem, gdy więc w 1986 roku pojawił się nowy przekład, w którym podano inne imiona a głównego bohatera nazwano Fredzia Fi-fi, wśród fanów zawrzało - jak można było tak pozmieniać?!
Tymczasem nowa tłumaczka nic nie zmieniała. Przełożyła powieść jeszcze bliżej  oryginału, tak aby czytelnik mógł poznać The Pooh'a tak jak widzą go czytelnicy anglosascy.
W oryginalnej powieści bohater jest nazywany albo The Pooh albo Winnie-The-Pooh, lecz w zdaniach stosuje się wersję męską (och zjadał miodek, on zaglądał itd.). Kontrast między płciami nie jest jednak tak oczywisty, są bowiem angielskie imiona które mogą być bez zmiany formy nadane chłopcom lub dziewczynkom.
Podobnie jest z innymi bohaterami, których imiona były dziecięcymi zdrobnieniami i przekręceniami. Mama Kangurzyca to Kanga i tak jest w nowszym przekładzie. Maleństwo to "Baby Roo" co stanowi właściwie samą końcówkę słowa Kangooroo, stąd propozycja Gurek (od Kangurek). Kłapouchy określany był onomatopeją, oddaną jako Iijaa.

Spór jaki wynikł po wydaniu nowego tłumaczenia stanowił w istocie dość stary konflikt między dwiema możliwymi metodami przekładu. Jak się czasem mówi "przekład jest jak kobieta - albo ładna albo wierna" i to jest istotą różnicy. Idealny przekład, który brzmi jakby utwór był w tym języku napisany, musi zarazem często odejść od oryginału. Przekład Ireny Tuwim jest takim właśnie "pięknym" przekładem. Ale dobrze byłoby pamiętać w jakim miejscu "zdradza" oryginał. A dzieje się to właśnie w kwestii imienia bohatera, zaś kontrowersje jakie wzbudza nowy przekład bardzo dużo mówią o pierwotnych przyczynach sporów, jakie dziś stanowią jeden z głównych wątków dyskusji medialnych. Bowiem dla wielu oczywista wydaje się kwestia, która oczywistą nie jest -  jakie atrybuty są męskie lub żeńskie?

Przypadek Misia Winnie[1] może w jakim stopniu przypominać kontrowersje wokół Tinkie Winkie i jego czerwonej torebki. Sam temat stanowił prowokację dziennikarzy Wprost, którzy zaczęli wkręcać rzeczniczkę praw dziecka, że zachodzi tutaj "promocja homoseksualizmu" i gdy ta przyznała, że należy zbadać temat w świat poszła wieść - Polacy dopatrują się brzydkich rzeczy w Teletubisiach.
Skojarzenie wzięło się jednak w rzeczywistości od amerykańskiego pastora, którzy podobne insynuacje snuł w kazaniach.
Są to jednak insynuacje intrygujące - dlaczego noszenie torebki przez postać bez cech płciowych i o niejednoznacznym imieniu, ma promować homoseksualizm? Ba, gdyby nawet była to postać jednoznacznie męska, z wąsami, torsem itp. to nadal nie była by to tak oczywista sprawa, bo co ma torebka do preferencji? Jeśli już coś by miała sugerować to raczej transwestytyzm, to jest przebieranie się. I chyba właśnie to, czyli pomieszanie atrybutów, było głównym źródłem zaniepokojenia.
-----------
* http://kobieta.dlastudenta.pl/artykul/Kubus_Puchatek_czy_Fredzia_Phi_Phi,83792.html
* http://www.academia.edu/4819860/Puchata_przepustka_do_slawy._Irena_Tuwim

[1] Jak więc w świetle oryginału nazwać bohatera? Myślę że bliskim odpowiednikiem, zachowującym pierwotne cechy ale też nie kłującym w oczy, byłoby określenie Fiś Wini - kontaminacja dziecięcego "fi" czyli "pooch" z misiem jako pierwsze imię zaś Wini jako drugie. Wini może być traktowane zarówno jak zdrobnienie od Wincenta lub Winicjusza, a więc imienia męskiego, jak i jako zdrobnienie od żeńskiego Winifreda, zatem ma tą niejednoznaczność, połączenie z oryginałem, ale też nie brzmi dziwnie i niestosownie.
Nawiasem mówiąc właśnie to podobieństwo Winnie The Pooch do zdrobnienia Wini było parę lat temu powodem kuriozalnej decyzji Rady języka Polskiego aby nie zezwolić nadawać dzieciom takiego imienia.
http://www.rjp.pan.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=425:wini-&catid=76:opinie-o-imionach&Itemid=58 A szkoda.

[gdyby jakiś tłumacz chciał użyć tej propozycji w kolejnym przekładzie Milne'a, gotów jestem użyczyć w zamian za wzmiankę w posłowiu]

Post Scriptum
Gdy czytam wiadomość o radnych z Tuszyna, którzy mają zastrzeżenia do Puchatka bo nie nosi spodni, nie wiem czy się śmiać czy płakać. Najlepiej płakać ze śmiechu.
http://www.polskieradio.pl/5/3/Artykul/1296627,Kubus-Puchatek-nieprzyzwoity-Swiatowe-media-mowia-o-radnych-z-Tuszyna

3 komentarze:

  1. świetna robota!
    Warto przypomnieć o podobnych problemach w przypadku Tolkiena i jego Hobbitów - kuriozalne (nomen omen w tym miejscu) "woreczkowo". Oraz o Pippi Langstrump też tłumaczonej w dziwny sposób.

    Świetnie ująłeś aspekt że do określenia postaci istotniejsze jest zachowanie a nie atrybuty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze mówiąc chodzą mi po głowie następne wpisy o bajkach i ich tłumaczeniach i tym jak wpływa to na odbiór. Na przykład o muminkach.

      Tolkien i jego tłumaczenia to też ciekawa sprawa, jak choćby przypadek Krasnoludów - w świecie anglosaskim uważa się, że Tolkien zmienił sposób patrzenia na znane już z legend i powieści mitologiczne istoty The Dwarf. U nas neologizm odcina tolkienowskie krasnoludy od mitologicznego kontekstu, tym bardziej, że czytelnicy i pisarze w Polsce chyba nie wiedzą jak przedstawiano je dawniej.

      Usuń
  2. Bardzo dobry pomysł z rozwinięciem jednego posta do całego cyklu!

    OdpowiedzUsuń