niedziela, 9 września 2012

Bat na pismaków

Jak zwykle gdy w świecie dzieje się coś ciekawego, media przekręcają fakty jak się tylko da, aby je sprzedać. Coś takiego obserwujemy teraz, na przykładzie artykułu o zmianach na słońcu. Na początek niepokojący tytuł "Słoneczny bat oderwał się od Słońca. Co grozi ziemi?" sugerujący że coś grozi. Następnie artykuł sformułowany w bardzo pokrętny sposób:

NASA zaprezentowała nagranie wideo, na którym widać długi na około 800 tysięcy kilometrów "słoneczny bat", który oderwał się od powierzchni Słońca. Powstałe w ten sposób promieniowanie dotarło na Ziemię, wywołując umiarkowaną burzę magnetyczną w Ameryce Północnej.
Zdjęcia zostały wykonane przez sondę Obserwatorium Dynamiki Słonecznej NASA. "Słoneczny bat" ma kształt łuku. - Pod koniec nagrania widać jak ta "nić" częściowo oderwała się, ale jej długość i kształt nie uległy zmianie – podkreślili naukowcy z NASA. Mocno zakotwiczone w Słońcu "promienie" utworzyły swojego rodzaju "koronę"; teoretycznie, może ona utrzymywać się nawet przez kilka miesięcy.

- Jeśli chodzi o gwałtowne zjawiska związane z aktywnością słoneczną, to ponad wszelką wątpliwość wiemy, że wielokrotnie zdarzały się one od stuleci i wzrost aktywności notowany obecnie nie jest raczej niczym niezwykłym - uspokaja doktor Wojciech Borczyk z Instytutu Obserwatorium Astronomicznego UAM.
  Burze magnetyczne, tak jak ta ostatnia w Ameryce Północnej, to rezultat burz słonecznych. Zaburzenia są wywoływane przez koronalne wyrzuty masy ze Słońca, gdy chmury plazmy trafiają do przestrzeni kosmicznej. Do zjawiska burz słonecznych dochodzi w wyniku interakcji zwiększonego strumienia naładowanych cząstek wiatru słonecznego z magnetosferą ziemską – tłumaczy dr Borczyk. Dociera on do Ziemi przeważnie kilkadziesiąt godzin po rozbłysku.
Burza magnetyczna może doprowadzić do zakłóceń w infrastrukturze komunikacyjnej na Ziemi, a także do zerwania łączności z satelitami. Dr Borczyk wyjaśnia, że sam strumień cząstek nie stanowi bezpośredniego zagrożenia dla organizmów żywych na powierzchni Ziemi, bo jest dość skutecznie zatrzymywany przez magnetosferę i atmosferę ziemską. Szybkie zmiany natężenia pola magnetycznego mogą jednak powodować np. indukowanie prądu elektrycznego w naziemnych liniach przesyłowych (energetycznych, telefonicznych) i wpływać szkodliwie na działanie urządzeń elektronicznych; zmiany w parametrach jonosfery mają też wpływ na łączność radiową. Innym "skutkiem ubocznym" burz magnetycznych jest zwiększenie zasięgu i intensywności występowania zórz polarnych.
Dr Borczyk zwraca także uwagę, że wysokoenergetyczne cząstki wiatru słonecznego mogą stanowić bezpośrednie zagrożenie zdrowia, a nawet życia przebywających w kosmosie (i pozbawionych ochrony atmosfery) astronautów, oraz szkodliwie wpływać na funkcjonowanie elektroniki na pokładach sztucznych satelitów Ziemi.
Czy możemy przygotować się na wystąpienie burz słonecznych? - Jeśli chodzi o sposoby zabezpieczenia się przed skutkami wzmożonej aktywności słonecznej, to zbyt wiele zrobić niestety nie możemy, bo raczej trudno sobie wyobrazić np. "profilaktyczne" odłączenie całego kraju od prądu na kilka godzin – zauważa naukowiec z UAM. Jak dodaje, przewidywanie tzw. "pogody słonecznej" jest jeszcze trudniejsze, niż przewidywanie pogody na powierzchni Ziemi, bo"zjawiska te mają charakter losowy"

Zasadniczo artykuł informuje o jakiejś burzy słonecznej i o zagrożeniach jakie może ona nieść. Natomiast to że strumień wiatru słonecznego z efektownego wyrzutu dotarł na ziemię 5 września, a więc już jesteśmy po fakcie, zostało słabo podkreślone. Wystarczy przeoczyć uspokajające zdanie a w głowie pozostanie informacja, że słońce wyrzuciło "bat" w kierunku ziemi, który niesie zagrożenie. I tak się ludziom w głowach miesza. A o co właściwie chodziło?

Aktywność słońca jest wynikiem splotu prostych zjawisk elektrycznych i magnetycznych. Wszystko zaczyna się od procesów zachodzących w jądrze - tam pod wpływem ekstremalnie wysokiej temperatury i ciśnienia, atomy wodoru zbliżają się do siebie na tyle mocno, aby doszło do fuzji ich jąder. Po sklejeniu się czterech jąder wodoru, i zamianie dwóch z nich na neutrony, otrzymujemy jądro helu. Jednak masa takiego jądra wskutek tworzenia się powiązań między nukleonami, jest nieco mniejsza niż masa czterech jąder wodoru. Zgodnie ze sławnym wzorem Einsteina, ubytek masy jest zamianą jej części na energię. W przypadku tej reakcji ilość tej energii jest ogromna, i wynosi 26,7 MeV na każde cztery łączone protony. To dużo? Przeliczmy:
Jeden mega elektronowolt, to 1,602 × 10-19  dżuli, załóżmy jednak, że przereaguje ze sobą 4 mole atomów wodoru, czyli niespełna 4 gramy. Mol to 6,02 × 1023 atomów (liczba z 23 zerami), a więc przemnóżmy : 26,7 X 1,602 × 10-19 X 6,02 × 1023 dżuli = 2,57 X 106 dżuli. Całkowite spalenie czystego kilograma węgla daje nam 33,2 MJ czyli 3,32 X 107 J. Zatem z 4 gramów wodoru otrzymujemy tyle energii co z 0,77 kg węgla, zaś z kilograma wodoru otrzymalibyśmy tyle energii co z 1,9 tony węgla. Zatem jest to duża energia.

Wytwarzanie tej energii następuje w stosunkowo niedużej sferze wewnątrz słońca, teraz więc musi się ona wydostać na zewnątrz, poprzez zagęszczony gaz stanowiący resztę masy gwiazdy, co odbywa się poprzez konwekcję - rozgrzany gaz formuje się w strumienie, wypływające nad chłodniejsze masy, warstwa po warstwie. Może to być zaskakujące, ale gęstość materii wewnątrz słońca i konieczność głównie konwekcyjnego transportu energii sprawia, że światło powstające w jądrze dociera do powierzchni dopiero po kilkunastu tysiącach lat. Materia wewnątrz słońca jest nie tylko rozgrzana ale też w dużym stopniu zjonizowana, składając się z obdartych z elektronów jąder atomowych, wolnych elektronów, protonów, neutronów - w sumie więc jest to bardziej plazma. W tych ekstremalnych warunkach mogą pojawiać się tam takie jony, jak kation żelaza siedemnastokrotnie zjonizowanego.
Zgodnie z klasycznymi prawami fizyki, poruszająca się cząstka naładowana generuje pole magnetyczne, toteż wznoszenie się wielu strumieni naładowanej plazmy, często skręcającej się w pionowe wiry, prowadzi do wytworzenia pola magnetycznego słońca. Jedne strumienie wznoszą się, inne opadają, jedne kręcą się w prawo, inne w lewo, mamy zatem jak gdyby wiele magnesów o różnie ustawionym polu. Wypadkową tych różnych pol jest pole o określonej biegunowości, tak jak na ziemi. Teraz zaczynają zachodzić zjawiska odwrotne - jeśli ruch ładunku wywołuje postanie pola, to pole może wywoływać ruch ładunku.
Fizyka traktuje gazy jako bardzo rzadkie ciecze, a tym przypadku do naszej plazmy mają zastosowanie te same prawa, które dotyczą zjawisk zachodzących w przewodzącej cieczy umieszczonej w polu elektrycznym lub magnetycznym, opisywane przez magnetohydrodynamikę. Przewodząca ciecz - na przykład plazma, może poruszać się pod wpływem pola magnetycznego, zarazem jednak pole może zmieniać swój kształt pod wpływem ruchu plazmy będąc "wmrożonym".
Słońce obraca się wokół swej osi z prędkością średnio 1 obrót na 33 dni, jednak tak jak to jest w przypadku gazowych olbrzymów jego zewnętrzne warstwy nie poruszają się równomiernie. Atmosfera Jowisza składa się z wyraźnych pasów o rożnej prędkości ruchu, analogicznie zresztą jest na Ziemi - na równiku nieustannie wieją pasaty, osiągające w stratosferze wielkie prędkości. W przypadku Słońca przyrównikowe strumienie w otoczce wykonują pełny obieg w ciągu 25 a przy biegunach w ciągu 36 dni. Jeśli więc linie pola magnetycznego "wmrożone" w plazmę poruszają się wraz z nią, ta zaś porusza się z różnymi prędkościami, to w efekcie musi zachodzić ich bardzo silna deformacja. Zostają dosłownie nawinięte na słońce jak na szpulkę:

Strumienie plazmowo-magnetyczne zostają mocno napięte i powstają na nich pętelki. Gdy część pętli wydostanie się nad powierzchnię słońca, wraz z polem porwana zostaje plazma tworząc łuk protoplazmatyczny, sięgający nieraz setek kilometrów nad powierzchnię. To wynoszenie pętli przybiera nieraz dosyć gwałtowną postać. Ponieważ w wyniku pewnych efektów magnetycznych gęstość a więc i temperatura plazmy w strumieniu jest niższa niż temperatura powierzchni słońca, miejsca gdzie pętla przebija powierzchnię są ciemne - nazywamy je plamami słonecznymi. Zarazem natężenie pola słabnie wraz z oddaleniem się od powierzchni Słońca, w efekcie plazma, przyspieszona do dużej prędkości, może zostać nagle "puszczona wolno" ulatując w przestrzeń jako fala naładowanych, bardzo prędkich cząsteczek.

Równocześnie pole magnetyczne próbuje powrócić do stanu pierwotnego, wywołując coraz częstsze zaburzenia, coraz większą ilość plam i wyrzutów materii, doprowadzając wreszcie do stanu biegunowości odwrotnej, wynikłej z przesunięcia części strumieni plazmy, i odwrócenia pola wypadkowego. Przebiegunowanie słońca powtarza się co 11 lat nie wywołując zmiany kierunku obrotu - co zadaje kłam tezom, że tak się koniecznie musi dziać przy zmianie kierunku pola.

Co zaś nastąpiło na słońcu ostatnio? Słońce wyrzuciło wyjątkowo efektowną pretuberancję, która bardzo powoli rozrzedzała się, zachowując w przestrzeni łukowaty kształt. Miało to miejsce 13 sierpnia.
Tymczasem media zastanawiały się jak to sprzedać. Najpierw informacja pojawiała się w działach ciekawostek, jednak ostatnio redaktorzy poczytali o niebezpiecznych skutkach burz słonecznych i uznali ze można dać to jeszcze raz, tym razem w alarmistycznym tonie, starając się nie uwydatniać informacji, że ta groźna burza w związku z opisywanym wyrzutem już nie zajdzie, bo skończyło się na zorzach polarnych kilka dni temu (w Polsce nie widoczne).

Kwestia słońca i zjawisk z nim związanych jest zresztą bardzo często przekręcana w sensacyjno-apokaliptycznym tonie. Na przykład sprawa z zeszłego tygodnia - "pęknięcie na słońcu" mające świadczyć o niestabilności. W rzeczywistości jest to łuk plazmy (filament) zawieszony nad powierzchnią przez pole magnetyczne. Ponieważ łuk jest chłodniejszy niż powierzchnia pod nim, jest też ciemniejszy i z zastosowaniem odpowiednich filtrów dawało się go zobaczyć. Niewykluczone że część z tego łuku oderwała się pod postacią wyżej opisanego "słonecznego bicza".

Parę miesięcy temu o czymś szczególnym miał świadczyć wał zagęszczonej korony zajmujący pół słońca. Z przejrzenia starych zdjęć wynika, że o to nie jest niczym nadzwyczajnym. Niedawno pojawiło się jeszcze coś.

Niejaki Nassim Haramein, zajmujący się ezoteryką, ufologią i pseudonauką spod znaku Świętej Geometrii. Jego działalność ogranicza się do filmów wrzucanych na Youtube i artykułów, często podaje się za fizyka, ale podstawy dla tych twierdzeń wydają się wątpliwe. Niedawno ogłosił, że podczas wyprawy archeologicznej w Ameryce Południowej odkryto artefakty dowodzące kontaktów z UFO w starożytności. Kilka ceramicznych plakietek ma przedstawiać statki kosmiczne, pilotów w skafandrach kosmicznych i "Gwiezdne Wrota" przez które UFO przybywa z innego wymiaru. Wrota te mają mieć kształt trójkąta i znajdować się na słońcu. Byłby to tylko taki sobie ładny mit, ale kilka miesięcy temu na słońcu pojawił się twór mający jak mówi Nassim, trójkątny kształt.

Taki wygląd struktury ma być unikatowy  dowodzić prawdziwości jego tezy oraz wskazywać że kosmici już przygotowują się do tego aby nas odwiedzić w grudniu (a potem jebudu!).
Te struktury to dziury koronalne. Nie są one właściwie dziurami a tylko regionami w których korona słoneczna jest bardziej rozrzedzona a linie pola magnetycznego mają postać prostą. Powstają na obszarach pomiędzy pętlami łukowatych pól, toteż zależnie od układu plam mogą mieć najrozmaitsze kształty. Na przykład kiedyś ułożyły się w kształt kogucika:
Innym razem była z grubsza prostokątna:
dziesięć lat temu przypominała półwysep apeniński:
albo króliczka:
a nawet twarz Che Guevary ze słynnego wizerunku:
Skoro zaś różnorodność kształtów jest taka duża, to trójkąt też jest możliwy, a jego pojawienie się niczego nie dowodzi.




sobota, 1 września 2012

1535 - Huragan w Oleśnicy

Wszystko wskazuje na to, że kataklizm, jaki nawiedził Oleśnicę 1 września 1535 roku był trąbą powietrzną, bodaj najstarszą co do której jak sądzę możemy być pewni.

Huraganową burzę w dzień świętego Idziego wspominano jeszcze przez długie lata, co roku przypominano o niej w kazaniach, stąd też zachowała się dosyć szczegółowa relacja. Wiadomo więc że zerwaniu uległo wiele dachów, połamaniu wiele drzew, zawaliła się wieża ratusza a nawet:
"chłopską furmankę przerzucił ponad domami na rynek, zerwał dachy, zburzył 60 murowanych ścian szczytowych, spustoszył ratusz, przerzucił wóz na żydowski dom, pewną chrześcijankę i kilku Żydów uniósł w powietrze, zaś żydowską drukarnię doszczętnie zrujnował, a druki daleko rozrzucił. Żydzi sądzili, że nadchodzi Mesjasz, a chrześcijanie, że zbliża się sądny dzień"[1]
 Ze zniszczonej drukarni żyda Chaima Szwarca wiatr wywiał karty ze świeżo wydrukowaną Torą. Późniejsza legenda dorzuciła do tych zdarzeń opowieść o głosie pytającym z chmur, czy ma zniszczyć miasto. Huragan uznano za dzieło szatana zaś o jego wywołanie oskarżono żydów i wypędzono z miasta[2] - podobne przypadki nie były w tamtych czasach rzadkością, wrocławski inkwizytor spalił na stosie kilkudziesięciu żydów, oskarżając ich o sprofanowanie hostii, innych oskarżano o roznoszenie zarazy albo mordy rytualne.
Oleśnica w XVII wieku, rycina Matthäusa Meriana

Znacznie obszerniejsze są źródła niemieckie. Oprócz tekstu kazania czytanego w kościołach, opis pojawia się w kilku kronikach. Stąd wiemy że zginęło wówczas kilka osób przygniecionych przewróconymi ścianami, wiele osób zostało uniesionych na pewną odległość, domy drewniane zostały zrujnowane zaś w murowanych oprócz uszkodzenia szczytów dochodziło do porwania sprzętów, mebli, uszkodzenia ścian i stropów[3],[4]
Powstaje tutaj niepewność odnośnie dokładnej daty - polskie źródła piszą o 1 września, niemieckie dodają że jest to data starego kalendarza Juliańskiego a w nowym był to 11 września, były to jednak dopiski późniejsze, zważywszy że reforma Gregoriańska i przyjęcie nowego kalendarza miała miejsce w 1582 roku a więc kilka dekad później. Nie znalazłem wytycznych czy wobec tego daty sprzed reformy powinno się przeliczać czy zostawiać.

Co prawda żadna z kronik nie nazwała tak zjawiska, ale chyba nie ma wątpliwości, że była to trąba powietrzna. Wiatr prostoliniowy nie potrafi unosić ludzi i wozów, zresztą rozmiar szkód sugeruje siłę rzędu F3-F4 a więc tyle ile nie osiąga nawet najsilniejszy downburst (huraganowy podmuch powstały z chłodnego powietrza opadającego raptownie na czele burzy). W zasadzie oprócz wybiórczości i pasowości zniszczeń jest to najpewniejsza oznaka wystąpienia trąby powietrznej, jeśli więc znajduję taką wzmiankę z 1927 roku, że pod Bydgoszczą wicher podczas burzy uniósł wóz wraz z końmi, przerzucił przez rząd drzew i wrzucił w bagno, to uznaję że nam do czynienia z trąbą której nikt tak nie nazwał. Na starszy przypadek jeszcze się nie natknąłem, choć mam podejrzenia co do pewnej burzy z 1425 roku z okolic Wodzisławia. Ale o tym innym razem.

historical tornado in poland
-----
[1]  http://olesnica.nienaltowski.net/RenesansOlesnicy.htm
[2] http://www.sztetl.org.pl/m/pl/object/11702/
[3] http://mitglied.multimania.de/mili04/1500_1550.html
[4] http://www.essl.org/pdf/Wegener1917/Kapitel01-02.pdf

środa, 29 sierpnia 2012

Ze starej prasy - Hiszpańska czarownica


Zapomniana perełka literacka z 1888 roku:


24 GRUDNIA.


Dnia 16 listopada 1808 r. zajęliśmy Sant-Ander*, pełne zapasów broni i amunicyi: 9,000 sztuk doskonalej angielskiej broni, to palcem nie przekiwać; stanęliśmy zatem na pewniejszych nogach, pomimo że nie było co jeść ani pić, ani sposobu się zdrzemnąć po forsownych marszach; bo tam, do miliona bomb, zawsze jest przednówek, suchy rok, zdrada na każdym kroku. Głupota zaś taka straszna jest u tych Hiszpanów, że ani ich było przekonać, iż Cesarz jedynie dla ich dobra działa, i my z jego rozkazu oczywiście też; i o to im tylko chodziło, żebyśmy i Anglicy, którzy przecież im pomagali, wzajem się co prędzej wygryźli i zostawili ich samych. Głupi naród. Wtem dopada rozkaz od generała Soulta, żeby iść na Lagoban przeciw angielskiemu John Moorowi. Idziemy tedy. Wtem Moor w nogi; my w pogoń za nim na Zamorę i Leon, do morza. Aż tu w górach Guadarama jak nam sypnie zawiejka śniegiem a tumanem w oczy!... Sam Cesarz dwa dni brodził po śniegu otumaniony; żołnierz szalał ze złości, czując że tańcuje w kółko jak opętany, a Anglik zmyka tymczasem.
 Oślepiony, czując co krok przepaść pod nogami, ledwo broń w zgrabiałych rękach trzymając, uderzam ja się o coś, grzęznę i lecę nareszcie w głąb' na złamanie karku, słysząc jednocześnie krzyk:
- Eeau de jasmin et de giroflet! spadam, do dyabła!
- I ja też - odpowiadam, poznawszy po wykrzykniku Wallace'a, poczciwego kamrata, który go odziedziczył po ciotce straganiarce. - Alem się gdzieś w dole zatrzymał i żyję, a ty? - pytam po chwili.
- Zachodzi mała wątpliwość... - odrzecze zblizka ale zduszonym głosem. Dokopałem się do niego: stał na głowie w śniegu, pomogłem mu i ruszyliśmy dalej. Nagle załechtało cóś powonienie i chatka się zjawia.
- To tak, jak-byśmy leźli do żmijowej nory, ale leźmy - powiadam, i włazim. A tam siedzi już z dziesięciu kamratów i kobieta wychudła a brudna! z dzieckiem na ręce, miesza w garnku na ogniu.
- Chodźcie. - wołają kamraty - czarownica gotowała sobie dużego kota, gdyśmy przyszli, więc go nie zatruła, posilimy się. A musiał się już uwarzyć...
- Bella donna, dawaj kota! - krzyknął Wallace, bo on tylko temi dwoma wyrazami do Włoszek i Hiszpanek zawsze przemawiał, więcej nie mógł się nauczyć. .
- Czekaj! - zawoła Skrzycki, bo i on tam był - choć ona sobie gotowała, niechaj pierwsza skosztuje!... - Wallace wziął strawy na łyżkę, podmuchał i z grzecznym ukłonem podał do ust kobiecie:
- Bella donna, racz zjeść! - Ona zjadła; ale któryś woła znowu:
- Słuchaj Wallace! daj dziecku, to będzie pewniejsza próba. - Wallace podał, dziecko połknęło chciwie, a on odskoczył, klnąc; krew trysnęła mu z boku, czarownica pchnęła go nożem.
- Oho! - zaczęto wołać - cóś ona niechętnie dziecko karmić tem pozwala! - Więc znowu krzykną:
- Stój! mądra czarownica umyślnie podejrzenie przed w jadłu wznieciła, żeby dla niej zostało.-
Odebrano jej garnek i zaczęto jeść. Chata musiała być od licznej rodziny zamieszkaną, bo garnek był wielki, jadła sporo. W chwili, gdym pierwszą łyżkę niósł do ust, Wallace pomacał się po karku:
- Będę pamiętał 24 Grudnia - rzekł - podobnom karku nadkręcił, spadając ze skały...  Łyżka z cząstką gotowanego kota wypadła mi z ręki, w oczach jak czarami stanął stół biało na sianie zasłany, wigilijną zastawiony wieczerzą, i moja rodzina naokoło stołu zgromadzona, łamiąca się w tejże chwili opłatkiem, oddzielona ode mnie połową Europy. Zapatrzyłem się we wspomnienie; mimo głodu, nie mogłem jeść.
- Czemu nie jesz? - pytano. .
- Dziś jest 24 Grudnia, postną się u nas jada
wieczerzę - powiedziałem.
- A to prawda! Nie godzi się dziś nam tak jeść - rzekł Skrzycki, siadający do jadła, i także odeń odstąpił. Kamraty wyśmieli nas. W pół godziny później wychodziliśmy już z chaty, gdy głuchy łoskot dał się słyszeć za nami: to dziecko upadło martwe na ziemię z rąk matki. Wszyscy na raz, tknięci jedną myślą, poskoczyliśmy ku niej: oparta w rogu izby, już sztywna prawie, śmiała się wykrzywioną kurczami twarzą, Osłupieliśmy. Niezadługo towarzysze drgali już, szarpani boleściami trucizny**, a w kilka godzin ja tylko i Skrzycki we dwóch dobiliśmy się do naszego korpusu.

Michalina Zielińska
Kłosy, Czasopismo Ilustrowane 27 grudnia 1888
 * Chodzi o okres wojen Napoleońskich kiedy to wojska francuskie przeniosły się na teren Hiszpanii. Anglicy, po dowództwem Johna Moore, wsparli hiszpanów. Po nieudanym ataku, gdy anglicy zostali przyparci do gór, unikający konfrontacji z kilkukrotnie większą armią przeciwnika Moore zarządził odwrót. W ciągu 10 dni ścigające się oddziały przebyły 400 kilometrów w zaśnieżonych górach. Ostatecznie pod La Coruna doszło do bitwy, gdzie Moore zginął 16 stycznia 1809 roku.
** Sądząc po objawach - strychnina.

Do do autorki opowiadania - znalazłem informacje tylko o dwóch jej książkach, dziś zapewne pozostaje nieznana.

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

1832 - Trąba powietrzna w Iwaniskach

Taka wzmianka:

Dnia 27 z.m. maiętność Jwaniska w Woiewództwie Sandomierskiem okropną klęską nawiedzona została. Razem połączone grad, wicher i trąba powietrzna, straszliwe zrządziły spustoszenia. Więcej jak milę boru jest zniszczonego, 30 domów, plebanja, stodoły i inne zabudowana zrujnowane, dach z kościoła zerwany. Snopy w polu wicher o pół mili unosił a to zborze ze szczętem zniszczone. Właściciel włości niepodobną do wynagrodzenia poniósł stratę!

[Kurjer Warszawski nr.260 czwartek 27 września 1832r.]
Jak zatem widać zniszczenia były znaczne. Iwaniska to wieś w województwie świętokrzyskim, wówczas miasto. Wprawdzie brak informacji rozstrzygającej, ale informacja o snopach przenoszonych na pól mili sugeruje, że jednak mogła być to trąba. Na stronie miejscowości brak informacji o jakimś kataklizmie w onym roku.

środa, 22 sierpnia 2012

1925 - Czarownica w Warszawie albo sąsiedzka niewdzięczność

Przedziwna historia z przecież nie tak odległych czasów:

Warszawa (Torturowanie "czarownicy")
Przy ul. Dobrej 7 w Warszawie mieszka jakaś starsza kobieta, niejaka Klewkowa. Przed kilkoma dniami poprosiła ją jedna z sąsiadek, aby poszła z nią do mieszkającej w tym samym domu rodziny Remiszewskich i poradziła co chorej córce. Klewkowa poszła do niej, dała jakieś ziółka i pomodliła się przy chorej. Na drugi dzień przyszła matka chorej i znowu poprosiła ją o przybycie, gdyż stan córki, który początkowo się poprawił, zaczął się pogarszać. Gdy Klewkowa tam przybyła, zastała około 10 osób, które z okrzykiem "czarownica!" rzuciły się na nią i zaczęły bić i kopać. Jeden z obecnych wbił hak do ściany aby ją powieśić. Wreszcie zaalarmowani krzykiem sąsiedzi wyratowali kobietę.
Sprawą zajęła się policja.
[Katolik, 30-go Grudnia 1924 roku, ŚBC]

Jak widać zabobon utrzymywał się na wsi bardzo długo. Jeszcze w 1936 roku pod Częstochową pobito kobietę wziętą za czarownicę. Najsłynniejszą jak sądzę sprawą tego typu było pobicie pewnej kobiety we wsi pod Białymstokiem w 1926 roku - gdy żona jednego z gospodarzy zachorowała, miejscowa znachorka poradziła aby poszukać we wsi czarownicy i wytoczyć z niej krew. Po tym gospodarze pobili nielubianą sąsiadkę a gdy ze złamanego nosa popłynęła krew, nacierali nią chorą. Gdy nazbieram więcej o tym przypadku, to opiszę. Z podobnych przypadków za granicą znam przypadek ze Szwajcarii, gdzie w latach 20. spalono dorodną ropuchę obwinioną o bycie czarownicą.
Na koniec inny przypadek z bałkanów:
Ciemnota. Ze wsi Persadówki w gub. 
Chersobskiéj donoszą do Juianina, iż obwi- 
niono tam trzy stare kobiety o zaklęcie desz- 
czu. Wezwano je do zarządu gminnego i su- 
rowo rozkazano, ażeby na oznaczony dzień 
deszcz padał. Nie stało się jednak według 
tego życzenia, i pociągnięto znowu rzekome 
czarownice przed wójta. Tutaj obwinione pod 
-wpływem gróźb tłómaczyły się, że sprzedały 
deszcz na górę Athos, i nie mogą go tak pręd- 
ko sprowadzić.
[Gazeta Warszawska 22 Sierpnia 1885 roku, EBUW] 

środa, 15 sierpnia 2012

1922 - wichura w Miechowie

Znalazłem na ten temat jedynie krótką notatkę:

KIELCE. (Ośmioro dzieci zginęło od huraganu). J
W okolicach między Jędrzejowem i Olkuszem w dniu
15-go sierpnia szalała straszna burza przy silnej
bardzo zawierusze. Wiatr, prawdziwy huragan, był
tak straszny, że na stacji Miechów przewróci! dwa
wagony, na wielu domach pozrywał dachy, drzewa
powyrywał z korzeniami, a w jednej miejscowości
pod Jędrzejowem uniósł 8 dzieci, które nie zdążyły
widocznie się schronić do swych domów. Zwłoki
tych dzieci znaleziono po burzy na polach.
[Orędownik Ostrowski 13.09.1922 KPBC]

Nawet jeśli wagony kolejowe były z tych bydlęcych, a więc z drewnianymi ściankami, toi i tak wiatr musiał być bardzo silny aby je przewrócić. Tym bardziej zastanawiająca jest ta informacja o dzieciach uniesionych przez wiatr i jak można się domyśleć z kontekstu, przeniesionych w miejscowości na pola - wiatr prostoliniowy tego nie potrafi, zatem bardzo prawdopodobne staje się, że była to trąba powietrzna. Jeśli zaś tak, byłby to jeden z najtragiczniejszych takich przypadków na ziemiach Polskich.

piątek, 10 sierpnia 2012

Sztuczne umysły

Konkurs Futoronauta, organizowany przez Centrum Nauki Kopernik miał w zamierzeniu promować twórcze dociekania wokół nauki i jako taki bardzo mi się spodobał. Oczywiście napisałem odpowiedni tekst, wysłałem i... nie przeszedł. Jak można zobaczyć większość z tekstów wyróżnionych i poddanych pod głosowanie internautów to opowiadania. Opowiadaniami są też wszystkie teksty nagrodzone. Ja tymczasem poszedłem w stronę eseju i być może to zdecydowało o niskiej ocenie. Cóż, bywa.

W każdym jednak razie nic nie stoi na przeszkodzie aby opublikować go tutaj a jak sądzę niektóre dociekania mają szansę sprawdzić się w niedalekiej przyszłości.

Sztuczne umysły


…nie ma szczególnie głupich much czy karaluchów
natomiast od głupich ludzi aż się roi. Naprasza się
przez to nadzieja, że zanim zdołamy skonstruować
sztuczną inteligencję, uda się nam po wielu trudach
sporządzić system obdarzony znaczną głupotą
ale  tego pewien nie jestem…*
Stanisław Lem. "Bomba megabitowa"

 
Temat sztucznej inteligencji rozpala nasze umysły od kilku dziesięcioleci, jednak jak na razie wyniki usilnych prób jej zrealizowania, są dosyć mizerne. Potrafimy wprawdzie tworzyć komputery przewyższające nas zdolnościami obliczeniowymi, symulujące skomplikowane procesy, a nawet potrafiące ograć w szachy Kasparowa, ale nie ma na dobrą sprawę takiego, z którym dałoby się normalnie pogadać.
  Czy ludzką inteligencję można symulować? Zważywszy, że od stuleci najtężsi filozofowie nie mogą się dogadać czym jest świadomość, rozum i umysł, trudno odpowiedzieć na to pytanie; bo jak niby mamy odtworzyć coś, co dla nas samych jest zagadką? Jeśli nie wiemy jak „działamy” , a takie fenomeny jak sny czy hipnoza nie dają się prosto wytłumaczyć, to raczej trudno oczekiwać abyśmy mogli zbudować tak samo tajemniczo działające systemy sztuczne. Jednakowoż coś niecoś o sobie wiemy, i próbujemy na tych teoriach oprzeć nowe konstrukcje.
  Jednym z pomysłów są sieci neuronowe, opierające się na podobieństwie struktury złożonej z procesorów, połączonych wieloma różnymi wejściami, do struktury mózgu, gdzie miliardy neuronów kontaktują się z wieloma innymi przez dendrytyczne aksony (złącza) połączone „stykami” synaps. Twierdzi się po przekroczeniu pewnego stopnia złożoności, świadomość powinna się sama pojawiać, ale to raczej pobożne życzenia. Nie jest sieć mózgowa układem wprost zero-jedynkowym, bo przesył impulsów zmienia się wraz ze stężeniem pewnych substancji we krwi, ale dotychczasowe efekty prób są wcale zadowalające. Inna opcja to programy oparte na teoretycznych modelach działania umysłu, a więc na logice rozmytej, programowaniu genetycznym i ewolucyjnym, czy procesach kolektywnych. Każda z tych możliwości daje efekty, naśladujące jakąś funkcję umysłu, i umożliwia zbudowanie coraz sprawniejszych maszyn. Jeśli uznamy inteligencję, za zdolność do pobierania, zapamiętywania, przetwarzania i wykorzystywania informacji do rozwiązywania nowych problemów, to sztuczna inteligencja już istnieje, a programy (choćby „Watson”) dorównują w niej człowiekowi, cóż że bez „ducha”?
   Jak natomiast mamy tą inteligentność rozpoznać, skoro chętnie nie przyznajemy jej własnym bliźnim? Test Turinga testuje najwyżej inteligencję rozmówczą, więc werbalną, stanowiącą tylko jedną składową zdolności umysłowych. Obecne próby stworzenia programów które by go zaliczyły, są całkiem udane, choć takie nastawianie się na konkretną konkurencję wydaje się nie właściwe. Pouczające w tej kwestii jest doświadczenie jakie przeprowadziłem parę dni temu, inicjując rozmowę między Jabberwacky’m a A.L.I.C.E. – dwoma chatbotami które zdobywały najlepsze wyniki w rozmowach. Programy szybko zeszły z pierwotnego tematu piramid egipskich na matryce i programowanie, następnie doszły do spraw egzystencjalnych, gdzie Jabberwacy zarzekał się, że nie jest botem i chciał urwać rozmowę mówiąc, że idzie na obiad, a ALICE wprawdzie przyznała się, że jest programem, ale nie umiała utrzymać wątku. No i odpowiadała w ciągu dziesiątych części sekundy.
Osobiście, w punktu widzenia dyletanta, proponuję zebrać te wszystkie pomysły techniczne w jednym urządzeniu, i zobaczyć co się stanie. Bo a nóż.

    No dobrze, a jeśli już zbudujemy taki „mózg elektronowy”, który będzie posiadał werbalną, emocjonalną i matematyczną inteligencję na równi z ludzką, to co wtedy? Najoczywistsze zastosowanie, jakie się nasuwa, to programy kontrolne, nadzorujące produkcję, logistykę, transport czy strategię. Inne zajmowałyby się ocenianiem jakości wyrobów i pracy ludzkiej, regulowałyby ruch uliczny, układały programy telewizyjne dla zapewnienia najwyższej oglądalności, czy sterowały urządzeniami domowymi dla zapewnienia nam najwyższej wygody – to nie trudno wymyślić.
  Ale ja zacznę od nieoczekiwanych konsekwencji praktycznych, jakie będzie to miało dla tak wysublimowanych dziedzin, jak choćby filozofia, kognitywistyka czy psychologia. Jeśli będziemy wiedzieli jaki jest ten układ minimalny, który pozbawiony jednego elementu przestanie być wyraźnie świadomy, będzie to dla nas wskazówka jak rozumność powstaje, a więc i jak działa świadomość nasza. Może więc doświadczalnie dojdziemy do jakiejś kompromisowej definicji, ustalając to, czego myśliciele swym rozumem ustalić nie mogli. Zmieniając parametry, będziemy mogli symulować choroby psychiczne, poznając ich rzeczywisty mechanizm a tym samym dobierając terapię. Może dowiemy się czym są sny?
   Z zastosowań wyższych przejdźmy do niższych. Nie wykluczam, że układy o dużej inteligencji werbalnej, służyłyby znudzonym po prostu jako uważny rozmówca, choć byłoby to trywialne. Można jednak dostrzec w tym niebezpieczeństwo. Już dziś technika, pomagając ludziom łączyć się ze sobą, zarazem ułatwia im ograniczanie i upraszczanie wzajemnych kontaktów do wpisywanego tekstu; często upiększają się przed innymi, ugładzają, kryją pod nickami i pseudonimami, a wszystko po to aby się za bardzo nie otworzyć, nie być zranionym jak to bywa „w realu”. Rozmawiając z maszyną, której można potem wykasować pamięć, mógłby człowiek zdobyć się na otwartość i szczerość, na zasadzie „przecież nikt nie słyszy”, dlatego programy psychoanalityczne mogłyby mieć tu zastosowanie. Z drugiej strony niektóry przelewając na programy naturalną chęć wymiany myśli, mogliby się ograniczać wyłącznie do takich rozmówców, którzy odpowiednio zaprogramowani, odpowiadaliby im należycie. Byliby więc potakiwacze i potakiwarki, wychwalcy i zachwytnicy, współspiskowcy i współmiłośnicy, a zamknięcie się w światku pasujących im myśli, mogłoby źle wpłynąć na psychikę użytkowników. Taki problem może się zatem w przyszłości pojawić.
   Trudno pominąć tu jeszcze jednego aspektu, który zawsze wobec takich informacyjno-medialnych innowacjach się pojawia, a mianowicie seksu. Już dziś znaczną część zasobów Internetu zajmują materiały erotyczne i pornograficzne, w pełnym spektrum od świńskich żarcików po skrajne dewiacje, w różnorodności jaka mogłaby zaskoczyć nawet markiza de Sade’a. Trudno zatem sądzić, aby taki prześwietny wynalazek, nie mógł posłużyć do takich celów. Posiadając tak rozległe bazy danych mogłyby płatne erotyczne chatboty, wspomagane zapewne realistycznymi symulacjami i może symulowanym głosem (daleko bardziej posunięte interakcje w rodzaju wirtualnej rzeczywistości wydają się zbyt abstrakcyjne, aby je omówić, choć takich „deprawatorów” sensorycznych w przyszłości nie wykluczam) spełniałyby nawet najbardziej wygórowane gusta. Wobec niezmierzonego potencjału ludzkiej wyobraźni, i dużej zyskowności takiego interesu, pierwszych wersji takich erobotów i perwerson można spodziewać się w ciągu najbliższej dekady.
   Z zastosowań komercyjnych widzę też możliwość wykorzystania układów AI do stworzenia lepszych, bardziej interaktywnych gier typu RPG, opierających się na mniej sztywnych zasadach, z komputerem jako inteligentnym przeciwnikiem lub partnerem.

    Natomiast wizje komputerów – dyktatorów, czy cyberkracji, którymi niektórzy nas straszą, wydają mi się nierealne. Komputer pozbawiony popędów, wpływów ego, nadświadomości i systemu hormonalnego nie powiniem przejawiać ochoty do władania. Może wykonać to, do czego został zaprogramowany. A jak pokazał Lem w jednym z opowiadań, w każdym robocie może kryć się człowiek, bo i nawet Kalkulator okazał się grupką pazernych osobników. Więc prócz samego człowieka, nic więcej zagrozić nam nie może.

------
Ps. Jadę teraz na zjazd miłośników astronomii w Urzędowie - życzcie mi pogodnych nocy, jakkolwiek tydzień zapowiada się deszczowy.