W każdym jednak razie nic nie stoi na przeszkodzie aby opublikować go tutaj a jak sądzę niektóre dociekania mają szansę sprawdzić się w niedalekiej przyszłości.
Sztuczne umysły
…nie ma szczególnie głupich much czy karaluchów
natomiast od głupich ludzi aż się roi. Naprasza się
przez to nadzieja, że zanim zdołamy skonstruować
sztuczną inteligencję, uda się nam po wielu trudach
sporządzić system obdarzony znaczną głupotą
ale tego pewien
nie jestem…*
Stanisław Lem. "Bomba megabitowa"
Temat sztucznej inteligencji
rozpala nasze umysły od kilku dziesięcioleci, jednak jak na razie wyniki
usilnych prób jej zrealizowania, są dosyć mizerne. Potrafimy wprawdzie tworzyć
komputery przewyższające nas zdolnościami obliczeniowymi, symulujące
skomplikowane procesy, a nawet potrafiące ograć w szachy Kasparowa, ale nie ma
na dobrą sprawę takiego, z którym dałoby się normalnie pogadać.
Czy
ludzką inteligencję można symulować? Zważywszy, że od stuleci najtężsi
filozofowie nie mogą się dogadać czym jest świadomość, rozum i umysł, trudno
odpowiedzieć na to pytanie; bo jak niby mamy odtworzyć coś, co dla nas samych
jest zagadką? Jeśli nie wiemy jak „działamy” , a takie fenomeny jak sny czy
hipnoza nie dają się prosto wytłumaczyć, to raczej trudno oczekiwać abyśmy
mogli zbudować tak samo tajemniczo działające systemy sztuczne. Jednakowoż coś
niecoś o sobie wiemy, i próbujemy na tych teoriach oprzeć nowe konstrukcje.
Jednym
z pomysłów są sieci neuronowe, opierające się na podobieństwie struktury
złożonej z procesorów, połączonych wieloma różnymi wejściami, do struktury
mózgu, gdzie miliardy neuronów kontaktują się z wieloma innymi przez dendrytyczne
aksony (złącza) połączone „stykami” synaps. Twierdzi się po przekroczeniu
pewnego stopnia złożoności, świadomość powinna się sama pojawiać, ale to raczej
pobożne życzenia. Nie jest sieć mózgowa układem wprost zero-jedynkowym, bo
przesył impulsów zmienia się wraz ze stężeniem pewnych substancji we krwi, ale
dotychczasowe efekty prób są wcale zadowalające. Inna opcja to programy oparte
na teoretycznych modelach działania umysłu, a więc na logice rozmytej, programowaniu
genetycznym i ewolucyjnym, czy procesach kolektywnych. Każda z tych możliwości
daje efekty, naśladujące jakąś funkcję umysłu, i umożliwia zbudowanie coraz
sprawniejszych maszyn. Jeśli uznamy inteligencję, za zdolność do pobierania, zapamiętywania,
przetwarzania i wykorzystywania informacji do rozwiązywania nowych problemów,
to sztuczna inteligencja już istnieje, a programy (choćby „Watson”) dorównują w
niej człowiekowi, cóż że bez „ducha”?
Jak natomiast mamy tą inteligentność rozpoznać,
skoro chętnie nie przyznajemy jej własnym bliźnim? Test Turinga testuje
najwyżej inteligencję rozmówczą, więc werbalną, stanowiącą tylko jedną składową
zdolności umysłowych. Obecne próby stworzenia programów które by go zaliczyły,
są całkiem udane, choć takie nastawianie się na konkretną konkurencję wydaje
się nie właściwe. Pouczające w tej kwestii jest doświadczenie jakie
przeprowadziłem parę dni temu, inicjując rozmowę między Jabberwacky’m a
A.L.I.C.E. – dwoma chatbotami które zdobywały najlepsze wyniki w rozmowach.
Programy szybko zeszły z pierwotnego tematu piramid egipskich na matryce i
programowanie, następnie doszły do spraw egzystencjalnych, gdzie Jabberwacy
zarzekał się, że nie jest botem i chciał urwać rozmowę mówiąc, że idzie na
obiad, a ALICE wprawdzie przyznała się, że jest programem, ale nie umiała
utrzymać wątku. No i odpowiadała w ciągu dziesiątych części sekundy.
Osobiście, w punktu widzenia
dyletanta, proponuję zebrać te wszystkie pomysły techniczne w jednym
urządzeniu, i zobaczyć co się stanie. Bo a nóż.
No dobrze, a jeśli już zbudujemy taki „mózg
elektronowy”, który będzie posiadał werbalną, emocjonalną i matematyczną
inteligencję na równi z ludzką, to co wtedy? Najoczywistsze zastosowanie, jakie
się nasuwa, to programy kontrolne, nadzorujące produkcję, logistykę, transport
czy strategię. Inne zajmowałyby się ocenianiem jakości wyrobów i pracy ludzkiej,
regulowałyby ruch uliczny, układały programy telewizyjne dla zapewnienia
najwyższej oglądalności, czy sterowały urządzeniami domowymi dla zapewnienia
nam najwyższej wygody – to nie trudno wymyślić.
Ale ja zacznę od nieoczekiwanych konsekwencji
praktycznych, jakie będzie to miało dla tak wysublimowanych dziedzin, jak
choćby filozofia, kognitywistyka czy psychologia. Jeśli będziemy wiedzieli jaki
jest ten układ minimalny, który pozbawiony jednego elementu przestanie być
wyraźnie świadomy, będzie to dla nas wskazówka jak rozumność powstaje, a więc i
jak działa świadomość nasza. Może
więc doświadczalnie dojdziemy do jakiejś kompromisowej definicji, ustalając to,
czego myśliciele swym rozumem ustalić nie mogli. Zmieniając parametry, będziemy
mogli symulować choroby psychiczne, poznając ich rzeczywisty mechanizm a tym
samym dobierając terapię. Może dowiemy się czym są sny?
Z zastosowań wyższych przejdźmy do niższych.
Nie wykluczam, że układy o dużej inteligencji werbalnej, służyłyby znudzonym po
prostu jako uważny rozmówca, choć byłoby to trywialne. Można jednak dostrzec w
tym niebezpieczeństwo. Już dziś technika, pomagając ludziom łączyć się ze sobą,
zarazem ułatwia im ograniczanie i upraszczanie wzajemnych kontaktów do
wpisywanego tekstu; często upiększają się przed innymi, ugładzają, kryją pod
nickami i pseudonimami, a wszystko po to aby się za bardzo nie otworzyć, nie
być zranionym jak to bywa „w realu”. Rozmawiając z maszyną, której można potem
wykasować pamięć, mógłby człowiek zdobyć się na otwartość i szczerość, na
zasadzie „przecież nikt nie słyszy”, dlatego programy psychoanalityczne mogłyby
mieć tu zastosowanie. Z drugiej strony niektóry przelewając na programy
naturalną chęć wymiany myśli, mogliby się ograniczać wyłącznie do takich
rozmówców, którzy odpowiednio zaprogramowani, odpowiadaliby im należycie.
Byliby więc potakiwacze i potakiwarki, wychwalcy i zachwytnicy, współspiskowcy
i współmiłośnicy, a zamknięcie się w światku pasujących im myśli, mogłoby źle
wpłynąć na psychikę użytkowników. Taki problem może się zatem w przyszłości
pojawić.
Trudno pominąć tu jeszcze jednego aspektu,
który zawsze wobec takich informacyjno-medialnych innowacjach się pojawia, a
mianowicie seksu. Już dziś znaczną część zasobów Internetu zajmują materiały
erotyczne i pornograficzne, w pełnym spektrum od świńskich żarcików po skrajne
dewiacje, w różnorodności jaka mogłaby zaskoczyć nawet markiza de Sade’a.
Trudno zatem sądzić, aby taki prześwietny wynalazek, nie mógł posłużyć do
takich celów. Posiadając tak rozległe bazy danych mogłyby płatne erotyczne chatboty,
wspomagane zapewne realistycznymi symulacjami i może symulowanym głosem (daleko
bardziej posunięte interakcje w rodzaju wirtualnej rzeczywistości wydają się
zbyt abstrakcyjne, aby je omówić, choć takich „deprawatorów” sensorycznych w
przyszłości nie wykluczam) spełniałyby nawet najbardziej wygórowane gusta. Wobec
niezmierzonego potencjału ludzkiej wyobraźni, i dużej zyskowności takiego
interesu, pierwszych wersji takich erobotów i perwerson można spodziewać się w
ciągu najbliższej dekady.
Z zastosowań komercyjnych widzę też
możliwość wykorzystania układów AI do stworzenia lepszych, bardziej
interaktywnych gier typu RPG, opierających się na mniej sztywnych zasadach, z
komputerem jako inteligentnym przeciwnikiem lub partnerem.
Natomiast wizje komputerów – dyktatorów,
czy cyberkracji, którymi niektórzy nas straszą, wydają mi się nierealne.
Komputer pozbawiony popędów, wpływów ego, nadświadomości i systemu hormonalnego
nie powiniem przejawiać ochoty do władania. Może wykonać to, do czego został
zaprogramowany. A jak pokazał Lem w jednym z opowiadań, w każdym robocie może
kryć się człowiek, bo i nawet Kalkulator okazał się grupką pazernych osobników.
Więc prócz samego człowieka, nic więcej zagrozić nam nie może.
------
Ps. Jadę teraz na zjazd miłośników astronomii w Urzędowie - życzcie mi pogodnych nocy, jakkolwiek tydzień zapowiada się deszczowy.
------
Ps. Jadę teraz na zjazd miłośników astronomii w Urzędowie - życzcie mi pogodnych nocy, jakkolwiek tydzień zapowiada się deszczowy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz