Pokazywanie postów oznaczonych etykietą terroryzm. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą terroryzm. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 12 września 2011

W windzie



11 września 2001 roku Jan Demczur jak co dzień wstał o 4:45. Z jego domu w New Jersey jest zaledwie kilka minut drogi do dworca kolejowego, skąd tunelem dojeżdża do pracy, na Manhattan. W roboczym kombinezonie, z nieodłączną myjką, zabiera się za mycie setek szklanych drzwi i ścianek działowych biur na 90-95 piętrze North Tower w kompleksie WTC. Mijają go setki ludzi, niektórych rozpoznaje, wita się z nimi, może chwilkę rozmawia. Przez 11 lat pracy zdążył niektórych poznać, jak choćby ten strażnik w japońskim banku na 93 piętrze, czy recepcjonista z Carr Futures. Nowy pracownik pyta go, gdzie ma się udać; później pracuje z nim przez resztę ranka na tym samym piętrze.
Po godzinie ósmej zjeżdża na 43 piętro do kawiarni, zjeść śniadanie, a po kwadransie wsiada do windy ekspresowej, by powrócić na swoje piętro. Wkrótce potem słyszy głośny huk zaś winda zaczyna chybotać się na boki niczym wahadło i spada. Na szczęście automatyczne hamulce zatrzymują ją po paru chwilach. "Pewnie dźwig pękł" - stwierdza jeden ze współpasażerów. Zaledwie miesiąc wcześniej doszło do podobnego wypadku, wtedy winda zatrzymała się po 35 piętrach. Demczur i piątka pechowych pasażerów czeka więc na ekipy ratownicze sądząc, że skończy się na chwilach strachu. Jednak z góry, z szybu, napływa gęsty gryzący dym. Staje się jasne, że z windy trzeba się szybko wydostać, jednak po otworzeniu drzwi okazało się, że wyjście blokuje ściana szybu. "Czu ktoś ma nóż?" - pyta spokojnie.

W tym samym czasie Mike Komorowski, nowojorski strażak, jest jeszcze w domu, przygotowując się do porannej zbiórki, jednak szybki telefon ściąga go do remizy. Z Chinatown do WTC było zaledwie kilka minut. Na miejscu zastał płonącą wieżę i szczątki wyposażenia biur rozrzucone wokół. Wydaje się, że doszło do wybuchu gazu. Dowodzący John Jonas nakazuje udać się strażakom na górę. Zanim jednak to następuje, głośny huk i błysk ognia rozdziera powietrze. W drugą wieżę uderza samolot. "Strzelają z rakiet!" krzyczy jeden ze strażaków.
Klatka schodowa B jest jedyną, która sięga od parteru aż na samą górę, dlatego nią właśnie, gęsiego, przepuszczając bokiem ewakuujących się pracowników, wchodzą na wyższe piętra. Najbardziej zadziwiające jest, że niektórzy z uciekających cofają się aby podać strażakom kubek wody. Padają słowa otuchy "Niech bóg was błogosławi", "Zasługujecie na podwyżkę, ". Po kilkunastu piętrach przystają dla nabrania oddechu. Mają na sobie kilkadziesiąt kilogramów sprzętu nie licząc dodatkowych butli z powietrzem. Na 27 piętrze budynek drży, z zewnątrz dobiega głośny huk. Dowódca pyta innego strażaka, który wychylił się z drzwi prowadzących na piętro "czy to było to co myślę?", na co ten odpowiada "Tak. Druga wieża zawaliła się". Dowódca obraca się do swoich ludzi i rozkazuje: "Schodzimy!"

Ściana, która uniemożliwiała wyjście z windy, była ścianką z płyt gipsowych. Demczur zaczyna kuć w niej ostrzem zmywaczki, a gdy te odpada, kuje samym trzonkiem rakla. Co kilka minut zmienia go któryś ze współpasażerów. Ma parę chwil aby odpocząć i pomyśleć. Jak to się zaczęło?
Z zawodu był hydraulikiem. Urodził się w Janiewicach koło Sławna. W 1980 roku wyjechał na zaproszenie ciotki. Przez kilka lat dorabiał na czarno jako hydraulik nim w 1987 ożenił się z Nadią, amerykanką. Spodobał się jej ten cichy, drobny człowieczek, który potrafi wszystko naprawić i skonstruować. W 1991 roku, dzięki wstawiennictwu krewnych żony, zaczyna zajmować się myciem szyb w najwyższym budynku Nowego Jorku. To dlatego znalazł się teraz w tym miejscu; gdyby jednak wrócił na swoje piętro, już by nie żył. Myśli o dzieciach i o tym, że jest im potrzebny. To mobilizuje go do walki o życie.
Przekuwanie się przez dziesięciocentymetrową ściankę zajmuje im 45 minut, za nią natykają się na następną, ta jednak pęka po kilku kopniakach. Tak przeciskają się do łazienki. Demczur, odruchowo cofa się po wiadro. Na opustoszałym piętrze natykają się na strażaka, który każe się im ewakuować. Schody są gęste od ludzi, niektórzy są poparzeni, ranni. Gdy są już na 12 piętrze budynek drży. Właśnie zawaliła się druga wieża. "Szybko!" popędza ich strażak.
Na wysokości 2 piętra schody są zawalone gruzem. Pracownicy wychodzą na hol, panuje zamieszanie, nikt nie wie którędy iść. Demczur przypomina sobie o dodatkowych schodach sięgających niższych kondygnacji, za nim idą pozostali ocaleni. Gdy wreszcie zmęczony wydostaje się na zakurzoną ulicę ze zdumieniem rozgląda się wokół. Dotychczas nie wiedział co się stało, teraz widzi płonącą wieżę i dymiące guzy drugiej, ludzie wokół mówią o ataku. Sanitariusz, który podał mu kubek wody popędza go aby odszedł. Demczur odbiega, stwierdzając, że zgubił gdzieś wiadro. Po pewnym czasie odwraca się aby spojrzeć na wieżę akurat gdy antena na dachu zaczyna chwiać się i osuwać. Wieża zapada się rozrzucając wokół gruz i betonowo-azbestowy pył, który zakrywa wszystko...

Gdy strażacy schodzą na schodach pojawia się kobieta; zeszła z 73 piętra, jest tak słaba, że nie może iść. "Nazywam się Josephine" - mówi, "Josephine, wydostaniemy cię stąd" - odpowiada strażak, obejmuje ją w talii i pomaga iść. Pozostali zwalniają kroku aby nie rozdzielać grupy, mówią "Josephine, twoje dzieci i wnuki chcą cię widzieć dziś w domu", i tak wolno, krok za krokiem schodzą aż do czwartego piętra, aż kobieta przysiada, mówiąc "dalej już nie mogę". I wtedy strażacy słyszą huk.
"Pierwszą rzeczą jaką poczułem, był niesamowity pęd powietrza na plecach" - powie później Matt. Narastające dudnienie dobiegało z wyższych pięter, ściany zaczęły się trząść. Podmuch huraganowego wiatru, zmieszanego z gruzem roztrąca strażaków. Podłoga faluje i opada niczym spadająca winda. Gdy wszystko się kończy, zasypami pyłem strażacy nie wierzą że żyją.
Znaleźli się w obszernej kieszeni między gruzami, na samym gole, na zwałowisku pokruszonego betonu, wylądował Matt. Miejsce wydawało się bezpieczne, wyglądało na to, że zawaliła się tylko część budynku. Po dłuższych próbach uruchomienia krótkofalówki udaje się im znaleźć połączenie z Tomem Haringiem, zastępcą szefa straży.
"Gdzie jesteście?"
"W wieży północnej, w klatce schodowej B"
"Nie możemy znaleźć"
"Jak to? Po wejściu do hallu są schody. Jesteśmy między czwartym a drugim piętrem"
"zaraz... gdzie tu jest North Tower?..."
Sytuacja okazuje się bardziej skomplikowana. W miejscu wieży północnej znajduje się wysoka na sześć pięter kupa gruzu. Tuż obok, wciąż płonie ogień. Po kilku godzinach podejmują próbę ucieczki. Ich droga prowadzi między skręconymi dźwigarami, ledwie trzymającymi się betonowymi blokami, po stalowych belkach nad głębokimi szczelinami, w gęstym dymie trwającego w gruzach pożaru. Wreszcie o godzinie 2:34 wychodzą na zewnątrz.

Bohater
Gdy Demczur dochodzi do swojego domu nie wie jeszcze, że piątka ocalonych przez niego opowie o swej przygodzie mediom. Nie wie, że w ciągu następnego roku udzieli setki wywiadów, wystąpi w programie w którym łamaną angielszczyzną opowie co przeżył. W zdenerwowaniu wciąż ściska trzonek rakla. Kilka miesięcy później producent myjki zaprosi go aby przemówił. Nie może wyjść z zachwytu, że to ich myjka posłużyła do wydostania się z windy. Druga taka okazja się nie powtórzy. Demczur staje na mównicy, krótko przemawia, daje się sfotografować z myjką. To nie ta sama, tamtą, wraz z roboczym mundurem zabrudzonym pyłem, oddał do muzeum. Za darmo.

Gregore W. Bush wysłał mu list: "Przesyłamy panu płynące z głębi serca podziękowania i podziękowania od pełnego wdzięczności Narodu za pańskie bezinteresowne wysiłki w odpowiedzi na tragiczne wydarzenia 11 września. Pańskie działania w mgle tej narodowej tragedii były naprawdę heroiczne" Cała Ameryka uznała go za bohatera.

Cała piątka współpasażerów - Shivam Iyer, Jan Paczkowski, George Phoenix, Colin Richardson i Al Smith - przetrwała.




Ocaleni
Wiadomo o 20 osobach które przeżyły upadek wieży.
Matt Komorowski należał do grupy 13 strażaków, którzy przetrwali w szybie klatki schodowej. Szyb schodów ewakuacyjnych w którym się znajdowali, nie załamał się na krótkim odcinku między czwartym a drugim piętrem. Gdyby schodzili szybciej bądź wolniej, zginęliby. Pozostali to: Billy Butler, Tommy Falco, Jay Jonas, Michael Meldrum, Sal D'Agastino, Mickey Kross , Jim McGlynn, Rob Bacon, Jeff Coniglio i Efthimiaddes Jim ; Policjant Dave Lim, szef batalionu Rich Picciotto z 11 batalionu; i pracownica WTC Josephine Harris. 341 innych strażaków zginęło.

Ostatnią osobą wyniesioną żywą z gruzów była Genelle Guzman-McMillan, pochodząca z Trynidadu sekretarka w Port Authority. Uciekając zatrzymała się na 13 piętrze aby odłamać szpilki od butów. Zasypana w gruzach przetrwała 28 godzin zanim znaleźli ją ratownicy. Inżynier z tej samej firmy Pasquale Buzzelli szedł obok niej. Po zawaleniu się budynku ocknął się na samym szczycie gruzów ze złamaną nogą. Dwaj policjanci John McLoughlin i William Jimeno przeżyli w gruzach szybu windy 13 i 21 godzin. Tom Canavan z First Union Banku utknął w przejściu podziemnym pomiędzy wieżami gdy pierwsza z nich upadła. Wyczołgał się spomiędzy betonowych płyt na kilka minut przed upadkiem drugiej wieży.[1]

-----
Na podstawie:
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80708,1011836.html
http://911research.wtc7.net/cache/wtc/analysis/theories/acfd_miraclecompany_6.htm

http://www.csmonitor.com/2002/0909/p01s02-ussc.html
http://www.nytimes.com/2001/10/09/nyregion/09OBJE.html?searchpv=past7days
http://www.christianpost.com/news/last-world-trade-center-survivor-tells-of-meeting-god-in-the-rubble-55373/
[1] http://911research.wtc7.net/sept11/victims/wtcsurvivors.html