Po raz pierwszy od dekady zawitała do nas kometa widoczna gołym okiem, a już z pewnością najwyraźniejsza i najdłużej widoczna od czasu słynnej Halle-Boppa. Poprzednie okazje nie były tak efektowne i łatwo dostępne - kometa Mahcholtza z 2005 roku była widoczna krótko, z bardzo ciemnych miejsc, i miała formę okrągłego obłoczka, a kometa Holmesa z 2007 była położona bardzo nisko nad horyzontem. Kometa Lovejoy i McNaught były widoczne głównie z półkuli południowej.
Kometę odkryto w marcu podczas przeglądu nieba teleskopem w podczerwieni i już wtedy przewidywano, że może być jasna. Niepewne było tylko to, czy przetrwa spotkanie ze słońcem, co nie udało się dwóm innym tegorocznym kandydatkom na efektowne obiekty. Ostatecznie po minięciu z początkiem lipca aphelium stała się widoczna na niebie z jasnością 3,5 mag. Od tego czasu stopniowo słabnie, przechodząc przechodząc nisko po północnej stronie nieba. Obecnie przelatuje przez "nogi" Wielkiej Niedźwiedzicy i w miejscach o ciemnym północnym horyzoncie jest jeszcze z trudem zauważalna gołym okiem.
Oczywiście gdy tylko pojawiły się dobre zarunki zacząłem polować na ią z aparatem. Tutaj zdjęcie sprzed tygodnia, gdy była na tyle jasna, że bez problemu dało się zobaczyć jej odbicie w wodzie. Tutaj nad korytem Bugu.
W miarę upływu czasu ogon pyłowy coraz bardziej oddala się od prostego jak strzała niebieskawego ogona gazowego. Oba oddzielnie widać już na tym zdjęciu zrobionym trzy dni później:
Przy wyższej czułości (ale i większych szumach) widać tę cechę wyraźniej:
Fantastyczne zdjęcia! Dziękuję! :)
OdpowiedzUsuń