wtorek, 3 kwietnia 2018

1939 - O ocieplaniu się ziemskiego globu


W dyskusjach na temat zmian klimatycznych co i rusz pojawia się teza, że to nowy wymysł naukowców, coś o czym wcześniej się nie mówiło, w związku z czym jest to sprawa niesprawdzona, za słabo przebadana. Często powtarzanym mitem jest twierdzenie, że ponoć kiedyś mówiono o "ocieplaniu klimatu" a teraz ponoć więcej jest mowa o "zmianach klimatycznych" jakby nie było pewne, w którą stronę zachodzą zmiany. W dyskusjach przewija się opinia, że mówienie o ociepleniu to moda a nie wynik odkryć naukowych.  No bo jak wiadomo, jeśli my o czymś wcześniej nie słyszeliśmy, to tego nie było.

Tymczasem grzebiąc w starej prasie nie miałem problemu ze znalezieniem informacji o obserwowaniu ocieplenia klimatu jeszcze w czasach przedwojennych. Poglądy na temat przyczyn były wówczas nieco inne, ale samo zjawisko jest odnotowywane w prasie codziennej, skierowanej do przeciętnych ludzi, już od początków XX wieku.
Jednym z lepszych przykładów może być ten artykuł z 1939 roku:

Zagadki klimatu Ziemi
Wzrost energii słońca spowodował złagodzenie klimatu naszego globu

   Na oceanie Arktycznym znajduje się kilkadziesiąt stacyj meteorologicznych, które powstały w ciągu ostatnich dwudziestu lat. Stacje te prowadzą stałe obserwacje temperatury, opadów, ruchu lodów etc. co w sumie daje obraz klimatu regionów polarnych. Założone przez rząd sowiecki stacje polarne mają służyć celom dalszym, głownie zaś zorganizowaniu sieci informacyjnej i wykryciu warunków i dróg, umożliwiających bezpośrednią komunikację morską poprzez ocean Lodowaty i cieśninę Beringa z Ameryką Północną.
   Rezultaty stałych obserwacyj i badań prowadzonych przez meteorologów znajdujących się na tych stacjach, dały uboczny wynik, ciekawy ze względów naukowych. Na podstawie tych pomiarów rosyjski profesor, Berg, fizyk stwierdził, iż Południowa granica wiecznych lodów przesunęła się na północ.W związku z czym dało się zauważyć ocieplenie powietrza oraz wód, gdyż w okolicach polarnych pojawiły się ryby i zwierzęta, które bytowały dotąd w rejonach bardziej wysuniętych na południe. Dalej podkreśla prof. Berg, iż w roku 1936-ym lato było bardzo ciepłe we wschodniej Grenlandii, a pokrywa lodowa znikła w połowie lipca aż do 72 stopnia, czego nie obserwowano nigdy jeszcze w tych okolicach.
   Od 1921 roku mnożyły się raporty meteorologów donoszących o stałym ocieplaniu się klimatu w rejonach arktyki. Rzeki północnej Syberii zamarzają później niż zwykle, lody zaś ruszają wcześniej, ptaki przylatują wcześniej, niż w ubiegłych dziesięcioleciach. Sto lat temu trzeba było wiercić studnie w Mezeniu (Syberia Północna) w zlodowaciałej, twardej jak granit ziemi; obecnie zmieniło się to a w roku 1933 obliczono, iż najniższy stopień zamarzania przesunął się o 40 klm. na północ od Mezenia.
  Ale - jak twierdzi prof. Berg - ogólne złagodzenie klimatu nastąpiło nie tylko w okolicach Arktyki, lecz na całym globie ziemskim. Przeciętna temperatura podniosła się nie tylko w północnej Europie i Ameryce, lecz także na półkuli południowej - w Santiago (Chile) w Buenos Aires (Argentyna), w Kapsztadzie (Afryka Południowa), w Bombaju, nawet na wyspie Jawie.
   Wytłumaczenia ścisłego i dokładnego tego zjawiska nie potrafiła jeszcze dać nauka. Niektórzy uczeni wysunęli hipotezę, że w morzach północnych nastąpiło przesunięcie ciepłego prądu Golfstromu. Gdyby tak było, to - twierdzą inni uczeni - nie wystarczyłby jeszcze ten fakt do wytłumaczenia wzrostu ciepłoty na półkuli południowej i w okolicach podzwrotnikowych. Profesor Berg podaje ze swojej strony, jako jedną z przyczyn, wzrost energii słonecznej i zmiany w składzie powietrza otaczającego ziemię, które sprawiły, iż tropo i stratosfera stały się bardziej przepuszczalne dla promieni słonecznych. Ale i on twierdzi w końcu, że całe to zjawisko zawiera dużo jeszcze punktów ciemnych i tajemnych, których nauka nie może wyjaśnić i wytłumaczyć.
    Obserwacje meteorologiczne z innych punktów globu  potwierdzają zgodność zjawisk klimatycznych, które wywołały ogólną zmianę temperatury. znajdujemy się za tym w okresie ogólnego ocieplenia. Jak długo będzie trwał ten proces, na to nie mogą dać odpowiedzi uczeni, ograniczając się na razie do stwierdzenia faktu.

[Łodzianin nr. 57 Niedziela 26 lutego 1939, Łódzka Biblioteka Cyfrowa http://bc.wimbp.lodz.pl/Content/71066/Lodzianin1939_no_057a.pdf ]

Co ciekawsze, podpowiedź co do innych możliwych przyczyn obserwowanych zmian pojawia się w tej samej gazecie, pod artykułem, gdzie w krótkiej notatce autor opisuje energię słońca zgromadzoną pod ziemią w formie złóż węgla, która teraz jest uwalniana przez człowieka.

Wprawdzie hipotezę, iż spalanie paliw kopalnych i wzrost zawartości dwutlenku węgla w powietrzu, którego właściwości gromadzenia energii cieplnej z promieniowania zaobserwował eksperymentalnie, wysunął już w 1898 roku Svante Arrhenius, ale przez długi czas efekt ten był nie doceniany. Nie było za bardzo wiadomo jaka jest czułość klimatu na ten gaz, to jest jak duży musi być wzrost zawartości, aby średnia temperatura globu wzrosła o stopień. Na podstawie ogólnego stężenia oceniano, że efekt jest słaby, dlatego przyczyn obserwowanych zmian szykano w zmianach aktywności słońca lub siły magnetyzmu. Było to w tym czasie o tyle prawdopodobne, że obserwowana aktywność słońca rosła. Jednak począwszy od lat 70. następne maksima aktywności były coraz słabsze, a przyrost temperatur zamiast zahamować, wystrzelił w górę jeszcze wyraźniej.

Co do informacji podanych w artykule - Mezeń to miasto w obwodzie Archangielskim, w pobliżu zatoki mezeńskiej na północ od stolicy obwodu, nad rzeką o tej samej nazwie, w pobliżu Morza Białego. Wedle nowszych danych linia wiecznej zmarzliny, to jest obszaru z ciągłą warstwą gruntu zamarzającego na dłużej niż rok, przesunęła się już poza cieśninę łączącą Morze Białe z Oceanem Arktycznym. W okolicy Mezenia zmarzlina ma już postać izolowanych wysp, głównie w miejscach porośniętych lasem, większe obszary pojawiają się nad samym morzem na zachód od miasta, obszary z ciągłą zmarzliną pojawiają się już na półwyspie Kanin.

Jeśli zaś chodzi o pokrywę lodową latem, to w ostatnich latach zwykle cała mieści się powyżej 75 stopni szerokości geograficznej a podczas minimum z roku 2012 większość mieściła się powyżej 80 stopni:

W porównaniu z minimami notowanymi w latach 20. różnica jest spora:
zasięg lodu w sierpniu 1926 (link)

21 komentarzy:

  1. Problemem nie jest występowanie efektu cieplarnianego (bo jest on dobrze opisany modelami matematycznymi) ale po pierwsze przypisywanie mu podstawowego znaczenia w ociepleniu klimatu, a po drugie i wazniejsze staszenia ludzi ociepleniem klimatu!
    Tymczasem ludzkość i nawza cywilizacja spokojnie przetrwa ocieplenie nawet znaczne ale kolejnej epoki lodowcowej już nie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Skoro jest dobrze opisany modelami - to znaczy, że to te modele przypisują mu podstawowe znaczenie, nie sądzisz? Więc w czym problem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Model opisuje dzialanie nie znaczenie. Do ustalenia znaczenia efektu cieplarnianego potrzebne były by dobrze sprawdzone modele klimatyczne a tu ciągle mamy przewagę gdybania nam matematyką.

      Usuń
    2. Jeżeli mając na myśli "gdybanie" mówisz "30 lat przewidywań, które się sprawdziły" to i owszem. Który model klimatyczny wg ciebie nie działa?

      Usuń
    3. A które się sprawdziły?

      Usuń
  3. Akurat zeszliśmy się tematyką postów. Jak dla mnie niepewności w tym wszystkim niemało ale:
    1. samo ciepełko jest miłe gorzej, że towarzyszy mu trend wzrostu częstości wydarzeń ekstremalnych typu huragany, cyklony, długotrwałe posuchy (i to jest konkretne zagrożenie tu i teraz szczególnie na polskich nizinach, w górach i na pogórzu jeszcze nie za bardzo się to czuje),
    2. szybkość obserwowanych zmian jest podobno większa niż kiedykolwiek - człowiek gwałtownych zmian nie lubi nawet na lepsze,
    3. to że w nauce jest moda na Global Change i jeszcze niedawno 70% grantów miało w temacie te słowa (lub pochodne - nawet jeśli dotyczyło przedmiotów zupełnie oderwanych) nie zmniejsza samych zagrożeń.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ad2 - problem w tym że spotyka się oceny skali nasilenia pogodowych zjawisk ekstremalnych (głównie w publicystyce i polityce, nie w nauce, ale to te dwie ostatnie przedostają się do świadomości społecznej) oparte o wycenę strat. I faktycznie wskazują olbrzymi skok, ale bez porównania wartości zniszczonego mienia kiedyś i dziś te slupki to czystya manipulacja. Wszak rozwalona huraganem szopa to co innego niż uszkodzone wiatrem o takiej samej sile centrum konferencyjne...

      Usuń
    2. No, przy okazji szukania informacji do wpisu znalazłem artykuły o dość niepokojącej sytuacji na Syberii związanej z topnieniem wiecznej zmarzliny. Zmarzlina zawiera w sobie bardzo dużo wody, wraz z ociepleniem oceanu arktycznego nasiliła się więc przybrzeżna abrazja, zwłaszcza w miejscach, gdzie zmrożone warstwy są grube (miejscami zamarznięte klify dochodzą do 20-30 m). Ze względu na bardzo niespoisty charakter rozmarzniętego materiału, cofanie się brzegu jest bardzo szybkie i przyspieszyło w ostatnich latach do nawet 40 m rocznie. Niektóre miejscowości będzie trzeba poprzesiedlać w całości, kilka stacji meteorologicznych założonych w XX wieku w bezpiecznej odległości od brzegu właśnie wpada do morza.
      Taki efekt jest zdecydowanie bardziej wyraźny niż na przykład podtapianie płaskich wysepek wzrostem poziomu morza rzędu centymetrów na dekadę.

      Usuń
    3. Wpływ ekstremów pogodowych w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat na lasy europejskie dobrze ocenia taki artykuł
      http://globalskywatch.com/chemtrails/ubbthreads.php?ubb=download&Number=5740&filename=nclimate2318-s1.pdf

      Usuń
    4. W skrócie wygląda to tak https://3c1703fe8d.site.internapcdn.net/newman/gfx/news/hires/2014/44-climatechang.jpg

      Usuń
    5. I znów Stanisławie bez znajomości zalesienia (a sciślej tego jak się zwiększało) w danym okresie ten wykres też niewiele uczy.
      Bo silny huragan na Łemkowynie w 1890 wielkich szkód w drzewostanie nie narobił, za to ten sto lat potem już owszem.

      Usuń
  4. Radzieckie SF z 1942 ("Wygnanie władcy"):

    "Profesor uznał projekt Ławrowa w ogóle za zbyteczny. Klimat
    na całej kuli ziemskiej, a więc i w Arktyce, zmienia się, idąc w kierunku ocieplania. Nie ma więc sensu, aby ludzkość zajmowała się sprawą, która prędzej czy później i tak zostanie rozwiązana przez przyrodę."

    I ciekawa wizja przyszłości: "klimatologia weszła do programu szkół średnich, jako przedmiot obowiązujący"

    OdpowiedzUsuń
  5. Kubo - owszem, robi wrażenie... Trzęsacz takze

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zauważ, że w Trzęsaczu abrazja 2 km zajęła Bałtykowi 400 lat, przy obecnym tempie na Syberii cofnięcie brzegu o 2 km zajmie tylko 50 lat, o ile proces nie przyspieszy. Zwłaszcza, że z danych historycznych wynika, że proces przyspiesza w ostatnich dekadach po poziomu nie notowanego, głównie z powodu ocieplenia rejonach arktycznych.

      Usuń
    2. "Poziom nienotowany" w zapiskach ludzkich, czy zapisie kopalnym?
      Ponadto topnienie lodu w Arktyce nie podniesie poziomu wody na tej samej zasadzie na jakiej nie podnosi go topnienie kostek lodu w szklaneczce whiski...
      Podnieść by poziom wody mogło!stopnienie lodowców grenlandzkich, a to zdaje się jest szacowane na okres znacznie dłuższy niż 50lat?

      Usuń
  6. @Maciej Beskidnick:
    Poza jednym filmem S-F nie widziałem "straszenia" globalnym ociepleniem, które stawiałoby tezę o upadku cywilizacji.
    To, czym "straszono" to koszty -- katastrof naturalnych, konieczności dostosowania się, podniesienia poziomu wód, wywołanej zmianami klimatycznymi migracji.
    Ludzkość powinna wytrwać, chyba że fale migracji doprowadzą do serii wojen (nie stawia się formalnie takiej tezy, ale właśnie na kilkuletnią suszę (wywołaną globalnym ociepleniem) wskazuje się, jako na przyczynę zaostrzenia problemów w Syrii i wywołania wojny domowej, która zadziałała jako dodatkowe koło zamachowe migracji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1) - A co to za film? Bo ja znam co najmniej trzy z samej Europy.
      2) - "podniesienie poziomu wód" to model dający proste przełożenie ilości wody w lodowcach i podniesienie poziomu oceanu po ich stopieniu (czyli kostki lodu w szklaneczce whisky), problem w tym że Ziemia nie jest kulą lecz geoidą, model nie obejmuje różnego natężenia grawitacji (związanej z nierównym rozłozeniem masy) oraz pomija kwestię wynurzania się lądów pozbawiony czapy lodowej, co spowoduje efekt odwrotny do podnoszenia się poziomu wód.
      Migracje mają podloze ekonomiczne nie ekologiczne (jak na razie, i nic nie wskazuje by mialo to się zmienić w mozliwej do przewidzenia przyszlości).
      Syria - to kwestia polityki i wojny wywolanej celowo, globalne ocieplenie w tym kontekście to zwykłe mydlenie oczu

      Usuń
    2. Wynurzanie lądów to proces powolny. Po upływie 10 tysięcy lat Skandynawia jeszcze nie osiągnęła równowagi. Jeśli sprawdzi się najgorszy scenariusz rozpadu lodowców Zachodniej Antarktydy, to w roku 2117 poziom morza w Europie będzie wyższy o dwa-trzy metry, a z wypiętrzenia się lądu po ustępującym lądolodzie Europa nie skorzysta, bo wypiętrzać się będzie Antarktyda a nie Europa.

      Spadek grawitacji lądolodu grenlandzkiego nieco obniży poziom morza wokół Grenlandii, gdzie znów mało kto na tym skorzysta. Natomiast wypuszczenie takiej ilości wody wywoła większy wzrost poziomu średniego oceanu - także w Europie.
      Tak, takie rzeczy się też modeluje.
      Nie, jeśli Ty o tym nie słyszałeś, to nie znaczy, że tego nie ma.
      Zanim zacznie się stawiać tezy o tym czego modele nie przewidują albo czego naukowcy nie biorą pod uwagę, wypadałoby sprawdzić, bo może się zdarzyć przykra niespodzianka.

      Usuń
    3. Przykrą niespodzianką jest to że czwarta próba odniesienia się do twoich słów została stracona, bo szablon Googli pozwala na przypadkowe wylogowanie się podczas pisania na smartfonie.

      Oczywiście jeśli ja czegoś nie wiem to nie znaczy że to coś nie istnieje. Ale jeśli w publikacji nie ma słowa o tektonice czy zmianach grawitacyjnych wywolanych zmianami gęstości skorupy ziemskiej to mam prawo zakladać iż modele na podstawie których materiał powstawał także ich nie zawierały. Tymczasem nieuniknione wynurzanie się płyty antarktycznej może wręcz przyśpieszyć lub wzmocnić efekt podnoszenia się poziomu wszechoceanu, ale z tego co czytam wszędzie znajduję proste przełożenie objętości lodu na objętość wody.

      Usuń
    4. @ Beskidnick

      Wynika to z różnych skal czasowych. W okresie 100 lat wypiętrzenie izostatyczne lądu ma mniejszy wpływ globalny niż stopnienie lądolodu. Dopiero gdy mowa o skali kilkutysiącletniej to efekt staje się znaczący bo na przykład Jutlandia cały czas się wypiętrza co spłyca cieśniny i przez to Bałtyk już raz stał się jeziorem. W efekcie uwzględnienie samej tylko wody z topnienia + efekt rozszerzalności cieplnej daje szacunki wpływu na wszechocean wystarczająco dokładne dla ocen wpływu na gospodarkę w skali dekad. A ten będzie znaczący, biorąc pod uwagę jak dużo miast leży na bardzo płaskim i mało wyniesionym nad morze terenie.

      Usuń
    5. Owszem!
      Wszystko prawda. Ale nadal nie jest tak ze mozemy wprost porównywać objętości lodu do stopionej wody i przekladac je na poziomy oceanów i mórz.

      Usuń