piątek, 7 czerwca 2019

Strusia noga biskupa

Powieść Connie Willis "Nie licząc psa" stanowi całkiem udany przykład SF z motywem podróży w czasie. Główny bohater jest XXI-wiecznym historykiem, któremu przydzielono jeden z elementów ważnego projektu rekonstrukcji katedry w Coventry - spalonej w czasie nalotów  II wojny światowej i dziś zachowanej jako trwała ruina. Projekt finansuje i nadzoruje apodyktyczna lady Shrapnell, której zależy na tym, aby odtworzyć wygląd katedry w formie z końca XIX wieku. Ma w tym pewne prywatne motywy - to właśnie w tej katedrze, w roku 1888, jej prababka doznała niesamowitej przygody, która odmieniła jej życie. Bohaterowie mają więc w zasadzie poprzez liczne podróże w przeszłość śledzić jej przodkinię w okolicach krytycznego momentu, aby dowiedzieć się, i wykonać kopię wyglądu, czym jest wspominana w pamiętnikach Strusia Noga Biskupa, stanowiąca element wyposażenia katedry i w całym tym zdarzeniu niezwykle ważna.
I jak to zwykle bywa w takich opowieściach, od razu pakują się w kłopoty, niechcący zmieniając bieg historii i teraz muszą długo posiedzieć w przeszłości, aby naprawić linię czasową.




Ponieważ Strusia Noga przewija się przez fabułę niezwykle często (nawet częściej niż wycieraczka do piór), czytelnika może zastanawiać o co też chodzi. Ja wyobrażałem to sobie jako jakąś żeliwną, kutą w ozdobne ażury kolumnę. Książka w tym względzie nie pomagała, dość oględnie opisując przedmiot jako niezbyt zachwycający, z kutego żelaza i z dużą ilością ozdóbek.

W oryginale był to "Bishop's bird stump", polskie tłumaczenie jest więc bardzo dosłowne a przy tym kuriozalne. Bird Stump to charakterystyczna dla epoki forma bardzo ozdobnego, kiczowatego wazonu mającego formę pniaczka obrośniętego pnączami, z porcelanowymi ptakami na gałązkach (zwykle jedna liściasta gałązka z jednym ptaszkiem), czasem z postaciami odpoczywającymi w trawie pod pniem. Kwiaty wsadzało się w górny otwór pnia, czasem też w końce konarów i stylizowane dziuple.
Wzór popularny na przełomie XIX i XX wieków


Bardziej dziś znaną wersją jest spotykana niekiedy waza z siedzącym ptakiem "bird's wase" w formie szerokiego pieńka z jedną gałązką na której siedzi ptaszek. Sam widywałem kubki w takiej formie.


Modyfikacją wzorca wydają się wazy w formie poidełka parkowego przy którym siedzi ptak, może też ceramiczne kubki, w których mały ptaszek siedzi na uchu.

poniedziałek, 3 czerwca 2019

Sezon na obłoki srebrzyste rozpoczęty

Wczoraj było je całkiem ładnie widać, spodziewam się, że dziś także się pojawią. Obłoków należy wypatrywać około dwie godziny po zachodzie, nad północno-zachodnim, północnym a później też północno-wschodnim horyzontem.
Obłoki to wyjątkowo wysoko się pojawiająca odmiana chmur, sięgają nawet do 100 km nad powierzchnię ziemi. Na tej wysokości podświetla je słońce a my obserwujemy z Europy ławicę chmur nad biegunem północnym. Pisałem o nich więcej w artykule (link)

Tutaj obłoki około godziny 1:30, sięgały do mniej więcej 15 stopni nad horyzont.







niedziela, 26 maja 2019

1916 - Katastrofa na Wiśle

Wielka katastrofa na Wiśle.
"Dnia 2 go b. m., w same Zaduszki o godz. 5-ej po pol. przewoźnik miejscowy, zwyczajem codziennym przewoził na promie 145 mieszkańców Kazimierza lubelskiego, którzy codnia wracali nad wieczorem do domów swych z robót z za Wisły. Prom dobijał już niemal do brzegu, przewoźnik jednak, lękaiąc się zbyt gwałtownego dobicia, cofnął się na kilkanaście metrów, aby ominąć wir i znaleźć miejsce dogodniejsze do lądowania.  Nagle, gdy prom wypłynął na środek, woda przedostała się do obu łodzi, stanowiących podstawę tymczasową, promu. Cały prom, wraz ze wszystkiemi podróżnemi poszedł wnet na dno.
 Dwadzieścia jeden osób ocalało, z których część ratowała się dopłynięciem, a część wydobyto z nurtów rzecznych. Czterdzieści trupów wydobyto z głębia Wisły, zgórą osiemdziesiąt pozostało dotychczas na dnie. Ogółem, według obliczeń w katastrofie śmierć poniosły conajmniej 124 osoby "

[Goniec Częstochowski nr. 256 1916]

Była to prawdopodobnie najgorsza taka katastrofa w żegludze śródlądowej na terenie Polski. Inne artykuły podają, że gdy jeden z promów zatrzymał się na wirze, pasażerowie myśląc że są już przy brzegu skupili się z przodu jednego z dwóch powiązanych promów, przez co woda wdarła się na przeciążony pokład; powstała panika, także na drugim promie. Ostatecznie oba promy przewróciły się i to była główna przyczyna dużej ilości ofiar. Do wypadku doszło kilka metrów od brzegu, ale w porę gdy było już całkiem ciemno.
Ze względu na okres wojenny nie było o tym wydarzeniu mocno głośno i artykuły ówczesnej prasy nie były zbyt obszerne. W dodatku zaraz po tym nastąpiło ogłoszenie projektu utworzenia państwa polskiego, co zajęło sporo szpalt w prasie.

--------
* [Gazeta Lwowska Niedziela, 12 Listopada 1916. JBC UJ]
* Ziemia Lubelska nr 555 (9 listopada) 1916

piątek, 17 maja 2019

1888 - Trąba powietrzna pod Ełkiem

„Dnia 14 maja, w poniedziałek po południu między piątą i szóstą godziną nawiedziła część powiatu naszego trąba powietrzna, jakiey naystarsi ludzie w stronach naszych jeszcze nigdy nie byli doczekali. Osobliwie byli nią nawiedzeni mieszkańcy w Rogalu i okolicy. Aż do piątey godziny wcale wiatru nie było. Ale jednym razem powstał taki wicher, zawsze się dokoła siebie kręcący, że słomę z dachów pozdzierał, drzewa z korzeni wyrywał i ludzie obalał. A ci, co na polu byli, musieli się na ziemię rzucić, aby ich trąba wgórę nie wzięła. Wozownią grabnęła trąba i przeniosła ją, jako pióro, na gościniec. A piasek kurzył się, że zgoła świata nie było widać. Niektórzy mniemali, że koniec świata i że sądny dzień nastąpił. Łaty, deski, kamienie i kawały cegły latały jak ziarna piaskowe na powietrzu. Gnóy zmiotała trąba z roli tak głaciuchno, że ani krzty na niey nie zostało. Jezioro wyglądało tak, jak klepisko, albowiem trąba zakryła całą powierzchownią wody słomą. Strasznie było patrzeć na to spustoszenie. Na szczęście nie trwał ten objaw natury dłużey, jak tylko minutę, bo inaczey byłoby spustoszenie jeszcze straszniejsze”

[Gazeta Lecka nr. 21 1888 WBC]

Ów "wicher kręcący" wskazuje na to, że faktycznie była to trąba powietrzna.

Łek to dawna nazwa Ełku. Zmianę nazwy, utrwaloną podczas powojennych ustaleń nazw polskich, przypisuje się utrwalonemu błędowi językowemu. W miejscowniku nazwa powinna brzmieć "Łku", niezbyt wygodnie. W takich przypadkach słów zaczynających się od zbitek spółgłoskowych, połączenia z przyimkami są łagodzone dodatkowym "e". Mówiono więc "ze Łku" i "we Łku". Szybko zaczęto błędnie rozczytywać nazwę jako "w Ełku" i "z Ełku". Gdy w 1946 szukano polskiego odpowiednika niemieckiej nazwy, błąd językowy był dość powszechny aby uznano,m że tak właśnie brzmi polska nazwa.
Gazeta Lecka była lokalną gazetą skierowaną do częściowo już zniemczonych Polaków, drukowana bardzo ozdobną szwabachą, językiem przywodzącym na myśl raczej sam początek a nie koniec XIX wieku.

niedziela, 12 maja 2019

Drobne rośliny kwiatowe (17.) - Żywiec

Tę akurat roślinę znalazłem, gdy jeszcze nie kwitła, ale jest na tyle ciekawa, że warto coś o niej napisać:

Znalazłem ją w lesie opodal Hajnówki, na wycieczce podczas majówki. Od razu poznałem, że ciemne narośla w kątach łodyżek liści to bulwki a nie jakieś owady, ale samej rośliny nie skojarzyłem. Jest gatunek lilii rozmnażający się w podobny sposób, czytałem też o jakimś jaskrze, ale ta roślina nie pasowała mi do tych rodzajów. Niewysoka, listki początkowo podzielone na pięć, sześć i  więcej, na szczycie łodygi kwiatowej w formie pojedynczych przylistków. Na czubkach widać było nierozwinięte jeszcze kwiaty, które jak oceniałem po kolorze zawiązujących się płatków, mogły być różowawe. No i te bulwki.
Niektóre gatunki rozmnażają się wegetatywnie wytwarzając cebulki, bulwki lub całe małe roślinki na pędach, najbardziej znana jest z tego kalanchoe żyworódka. Tu było najwyraźniej podobnie. Roślina nie miała konkretnego zapachu, same bulwki nie miały też specjalnie smaku (gdyby był to któryś z jaskrów, powinny być piekące). Zagadkę rozwiązałem dopiero w domu, i nie było to trudne, bo właściwość tej rośliny jest botanikom dobrze znana. Wpłynęła też chyba na nazwę rodzaju.

Żywiec bulwkowaty, bo tak nazywa się ten gatunek, to niezbyt częsta roślina zielna, lubiąca wilgotne lasy mieszane. Jej stanowiska są rozproszone po obrzeżach kraju, kilka na Podlasiu, kilka w Lubuskiem, parę na wybrzeżu i pogórzu, w centrum kraju niemal zupełnie jej brak. Do tego samego rodzaju należą jeszcze trzy rosnące u nas gatunki, o zupełnie innym pokroju i bez własności wytwarzania bulwek.
Należy do rodziny kapustowatych i wedle opisów powinien mieć lekko gorczycowy zapach, którego ja nie stwierdziłem.

Jeśli chodzi o zastosowanie, to mało jest o nim informacji. Różański napisał o nim trochę, okazuje się mieć ciekawe właściwości odkażające wewnętrznie, bakterio, pierwotniako i grzybobójcze, zewnętrznie regeneracyjne i zapobiegające wypadaniu włosów.*
------
*  https://rozanski.li/2778/zywiec-dentaria-w-praktycznej-fitoterapii/

piątek, 3 maja 2019

Równoważenie kamieni kolejny raz

Następne zabawy z układaniem kamieni.

Od największego do najmniejszego:

I na odwrót:

W tym przypadku za największą poziomą przekładkę posłużył mi płat silnie zwapniałej gliny:

Na tle tego dojrzewającego zboża wygląda pięknie

Ten stosik wyszedł dość krzywo:
Kilka stosików z aktualnej majówki:











piątek, 12 kwietnia 2019

Planety nad piramidami

W roku 2012 oprócz oczywiście Końca Świata, media promowały jeszcze inną bzdurę - informację o niezwykle rzadkim, zdarzającym się co 2,5 tysiąca lat ustawieniu się na jednej linii trzech planet - Merkurego, Wenus i Saturna - i to jeszcze tuż nad piramidami w Gizie. Rzecz ilustrowała grafika komputerowa, która wraz z odpowiednim podpisem krążyła potem po całym internecie:

Od tego czasu minęło już sporo lat, ale internet posiada pewną wybiórczą pamięć, mianowicie zapamiętuje bzdury i zapomina o prawdzie. Dlatego też ostatnio grafika ta, brana za zdjęcie, zaczęła ponownie krążyć po internecie. O zjawisko pytało mnie już parę osób, które widziały obrazek na fejsie, warto więc może napisać co nieco o tej sprawie.

Czy taka koniunkcja (zbliżenie) miała miejsce? Owszem, miała. Czy jest czymś rzadkim że planety ustawiły się "na jednej linii"? Cóż, gdyby ustawiły się na jednej linii, to pozasłaniałyby się wzajemnie. W tym przypadku widzieliśmy je blisko na niebie, ułożone na jednej linii w przestrzeni, co jest kwestią perspektywy. To zaś że planety tworzą taką pozorną linię, nie jest niczym nadzwyczajnym - orbity planet wokół słońca mieszczą się z parostopniowym oddaleniem w z grubsza jednej płaszczyźnie. Leży w niej też orbita Ziemi, toteż z naszego punktu widzenia słońce przesuwa się na tle gwiazd po linii, którą podążają też wszystkie inne planety. Linię tą nazywamy ekliptyką.

Przy pomocy odpowiedniego programu symulującego widok nieba na danym miejscu na ziemi, możemy łatwo sprawdzić jak wyglądała tamta koniunkcja i czy była tak ładna jak na obrazku. Ja użyłem programu Stellarium.
Z punktu widzenia Egipcjan, całość prezentowała się nie tak zachwycająco:

Planety były widoczne wczesnym rankiem, w zasadzie już na rozjaśnionym niebie, najniżej leżał Merkury, który mógł być słabo widoczny. Przede wszystkim jednak tworzyły linię niemal pionową. Aby zobaczyć trójkę planet nachyloną pod takim łagodnym kątem jak na obrazku, trzebaby się chyba wybrać na Islandię. Przyczyny tego zjawiska są interesujące - ekliptyka, czyli linia płaszczyzny układu słonecznego, to w zasadzie prosta linia. To zaś, pod jakim kątem ją widzimy, zależy od dwóch czynników - dnia w roku, w związku z sezonowymi wahaniami nachylenia o 46 stopni, oraz szerokości geograficznej miejsca obserwacji. To pierwsze wynika z pochylenia osi Ziemi w przestrzeni, to drugie jest wynikiem tego, że Ziemia jest kulą.

Ze względu na duże rozmiary planety, linia horyzontu, wyznaczająca lokalny poziom, jest widoczna jako prosta. W rzeczywistości jest to krótki odcinek okręgu. Jego orientacja względem gwiazdowego tła odpowiada nachyleniu stycznej do okręgu. Na biegunach styczna do okręgu przekroju ziemi jest równoległa do płaszczyzny równika, przez co w dniu równonocy, gdy równik niebieski przecina ekliptykę, słońce jest widoczne cały dzień na horyzoncie, w trakcie nieustającego wschodo-zachodu. Im bardziej przybliżamy się do równika, tym większy kąt ekliptyki względem horyzontu. W strefie zwrotnikowej linia ta jest prawie pionowa, w niektóre dni idealnie pionowa; wówczas słońce w południe przechodzi przez zenit.
Kair leży na równoleżniku 30 N, dlatego linia ekliptyki nigdy nie jest za bardzo oddalona od pionu.

Czy taka koniunkcja to rzadkie zdarzenie? Nie bardzo. Wenus ma okres obiegu 224 dni  a Merkury 87 dni.  Z kolei Saturn przechodzi za Słońcem co roku. Nie trzeba specjalnie wyjątkowego trafu, aby te trzy planety znalazły się niedaleko siebie na niebie.

Podobna sytuacja miała miejsce w 2009 roku, wtedy koniunkcja była jeszcze bliższa, cała trójka mieściła się w obszarze około 10 stopni kątowych (szerokość pięści w wyciągniętej dłoni)
Koniunkcja w 2009 roku widziana z Egiptu
Inne podobne koniunkcje zdarzają się co kilka lat. W roku 2002 stosunkowo blisko (ćwiartka nieba) znalazły się Wenus, Saturn, Jowisz, Mars i Merkury,  podobny układ z tymi planetami powtórzył się w roku 2016.