Czytałem sobie nie tak dawno "Morderstwo na plebanii" Agathy Christie i na samym początku zwrócił moją uwagę pewien szczegół, który należałoby chyba wyjaśnić czytelnikowi.
Narratorem kryminału jest pastor mieszkający w Angielskiej wsi St.
Mary Mead, jego dobroduszne w sumie podejście do ludzi, oraz słowne
gierki z żoną stanowią główne atuty tej książki. W pierwszym rozdziale
dowiadujemy się, że żona pastora nazywa się Gryzelda, co stanowi bardzo
odpowiednie imię, lecz zarazem brew temu imieniu Gryzelda nie była żoną
uległą i spokojną...
A czemu by miała? Aby się tego dowiedzieć, trzeba cofnąć się do
średniowiecza, bo aż tam zaczynają się korzenie tego zjawiska
kulturowego, do którego Christie się odwołała. Sam bym się tego nie
domyślił, gdyby nie to że kiedyś przeczytałem cały Dekameron, mając z
tego wielką uciechę.
Po 99 pociesznych opowieściach Boccacio serwuje nam osobliwość -
opowieść, zdającą się być kontrastem wobec poprzednio znanych. W tej
opowieści szlachcic, niechętny żenić się, zostaje w końcu namówiony do
ożenku. Aby nie cackać się za bardzo z poszukiwaniami, bierze za żonę
urodziwą, ale w sumie prostą chłopkę Gryzeldę, córkę owczarza, która od
razu się w nim zakochuje i przysięga mu miłość i wierność. Jednakowoż
szlachcic zaczyna powątpiewać w to, czy żona okaże się na prawdę tak
idealna i usłużna, jak teoretycznie, zgodne z zasadami i normami
ówczesnej Europy, być powinna. Poddaje ją przeto próbom, ciężkim i
wymagającym, które żona znosi milcząco, bez porywów, zgadzając się w
pełni z wolą męża.
Najpierw twierdząc, że poddani są niezadowoleni z tego, że urodziła mu
córkę, odbiera ją matce ogłaszając że chce ją zabić, na co matka
posłusznie się godzi. Potem podobnie czyni z synem, na co matka
posłusznie się godzi. Następnie oświadcza jej, że sprzykrzyło mu się
małżeństwo, i że dostał od papieża dyspensę, i teraz weźmie sobie drugą
żonę, piękniejszą i wyższego stanu.
Gryzelda godzi się na to i posłusznie wraca do domu ojca, paść owce.
Na koniec były mąż zaprasza Gryzeldę na wesele, ale jako służącą i
usługującą. Gryzelda godzi się na to, w niczym nie zdradzając
negatywnych uczuć i wreszcie witając nową żonę i życząc udanego
małżeństwa.
Tu mąż ujawnia wreszcie, że to wszystko były próby, jej dzieci żyją i
oto tutaj są na sali, dyspensy nie dostał i w ogóle wita ją tutaj u
swego boku.
Anormalne zachowanie żony, będącej chyba nie żywą osobą a inkarnacją
czystej wierności małżeńskiej, zwracało uwagę przez wieki. Petrarka
uznał Gryzeldę za idealną żonę i przetłumaczył tą opowieść na łacinę aż
wreszcie pod koniec wieku Chaucer streszcza ją w swych słynnych
"Opowieściach Kanterberyjskich" stanowiących absolutny klasyk
angielskiej literatury.
W kolejnych wiekach historię Gryzeldy podejmowali inni angielscy
pisarze. Kwestia niejasnego znaczenia umieszczenia tej opowieści na
końcu tak lekkiego zbioru nowel, oceny patologicznej wierności
bohaterki, czy stawianie jej za przykład sprawiły, że przez kilka
stuleci była to najbardziej znana nowela Dekameronu. I być może byłaby
dziś omawiana jako lektura szkolna, gdyby nie Paul Heyse i jego Teoria
Sokoła, który dla podbudowania swych rozważań wybrał najnudniejszą,
najmniej pocieszną i najmniej pieprzną opowieść, która dziś jest tylko z
tego powodu najbardziej znaną i najczęściej omawianą*.
Wobec takiej tradycji kojarzenia imienia, Pastor całkiem słusznie
zauważył, że dla żony kogoś takiego jak on, imię Gryzelda bardzo pasuje,
choć może nie specjalnie zgadza się z charakterem.
Swoją drogą, w Polsce "Gryzelda" kojarzy się niemile - choć w sumie
każdy przyzna że to głupie, ale podobne brzmienie sprawia, że Gryzelda
kojarzy się z gryzieniem. Jeśli weźmiecie pierwszą z brzegu Księgę
Znaczenia Imion, dowiecie się że Gryzelda jest zgryźliwa, niemiła,
irytująca i jeszcze kilka synonimów, dowodzących jak bezwartościowe są
takie publikacje.
------
*Tego typu przypadki, gdy literaturoznawcy najwięcej uwagi
przywiązują do utworów, omówionych już przez innych, to jest pewne
dzieła stają się znane, bo są omawiane, nazywam na własny użytek Efektem
Sokoła.
[Artykuł jest w zasadzie przeniesieniem posta z Biblionetki, który uznałem za wartościowy:
http://www.biblionetka.pl/art.aspx?id=924046 ]
Ciekawe. aż sam poszperam w opracowaniach.
OdpowiedzUsuń"nie specjalnie" - a nie czasem "niespecjalnie"...?
OdpowiedzUsuńJa tam nie jestem zadnym oczytanym studentem ktoregos tam roku, ktory sie tutaj puszy publikujac interesujace, a jakze, materialy, robiac przy tym bledy ortograficzne na poziomie podstawowki. Skoro nie potrafisz poprawnie pisac (a mi sie po prostu nie chce co chwila przerywac by tu cos dodac) to przynajmniej przedstaw sie skromniej, tylko jako chemik, bo co do tego oczytania to mialbym niejakie zastrzezenia.
Niewatpliwie przeczytalem w mym zyciu mniej ksiazek niz ty, ale na takie bledy bym sobie nie pozwolil...!
Przynajmniej "lekki wstyd"...
Drogi Anonimie - racz naumieć się zapisywać polskie słownictwo z wykorzystaniem polskiego liternictwa, np. ę, ą ć itp.
UsuńPoza tym byłbym dozgonnie wdzięczny za niezaśmiecanie sieci swoimi pretensjami, bo powiadomienia o tym trafiają także do mnie i niestety marnuje przez nie czas.