Niespotykany proces topnienia pokrywy lodowej na Grenlandii zarejestrowały w ciągu kilku dni lipca satelity NASA. Lód na praktycznie całej wyspie w niezwykle dużym stopniu uległ topnieniu – podała na swojej stronie amerykańska agencja kosmiczna. Takie zjawisko jest bardzo rzadko spotykane. Co mogło je wywołać?
W lecie średnio około połowy powierzchni lądolodu topnieje w sposób naturalny. Jednak tegoroczny poziom topnienia lodu drastycznie się zwiększył. Zgodnie z danymi satelitarnymi około 97 proc. powierzchni pokrywy lodowej w połowie lipca uległo powierzchniowemu topnieniu. Badacze nie wiedzą jeszcze, czy to zjawisko wpłynie na końcową letnią utratę lodu i czy podniesie się w związku z tym poziom mórz.
O tyle teraz Onet.pl pisze:
Niemal cała pokrywa lodowa Grenlandii stopniała. NASA była tak zaszokowana tym widokiem, że myśleli, że popełnili błąd. Pokrywa lodowa Grenlandii co roku trochę topnieje, ale w tym roku stopniała prawie zupełnie i było to zupełnie zaskakujące.Można z tego tekstu zrozumieć, że gruba na ponad trzy kilometry pokrywa lodowa Grenlandii, stopniała całkowicie w kilka dni, co jest oczywistą bzdurą. W czym natomiast rzecz?
Lodowiec, zasadniczo jest wielką kupą śniegu, który tak się swoją masą sprasował, że przeobraził się w lód i zaczął spływać w dół od miejsca w którym się akumulował. Lód bowiem, choć wydaje się bardzo twardy, zmienia swe właściwości pod wpływem bardzo wysokich ciśnień, ulegając "płynięciu" i zachowując się troszeczkę jak bryła miękkiego metalu. Poddany naciskowi powoli ale jednak odkształci się. W podobny sposób zachowuje się sól kamienna - sprasowana przez kilometry skał zostaje wyciśnięta w górę w miejscu osłabienia lub tektonicznej nieciągłości warstw, tworząc "buławę" nazywaną wysadem, sięgającą nieraz bardzo płytko. Wysad w Wapnie zaczynał się tylko 50 metrów pod powierzchnią.
Jeśli więc w miejscu gdzie gromadzi się śnieg, zwykle górskiej kotlinie, utworzy się go odpowiednio gruba warstwa, zmiękczone warstwy spodnie zostaną wypchnięte gdzie tylko mogą, na przykład do leżącej poniżej doliny. Z wyciśniętego lodu tworzy się jęzor, płynący przez dolinę dzięki popychaniu przez kolejne partie akumulowanego materiału, oraz dzięki lekkiemu nadtapianiu w spodnich warstwach, co tworzy wodno-błotny smar.
Jeśli chodzi o akumulację i topnienie, to lodowiec można podzielić na dwa obszary - pola firnowe i obszary ablacji. Na tych pierwszych spada więcej śniegu niż topnieje go w okresie ciepłym. To tu przyrasta ilość lodu i stąd ruszają lodowce. Drugi, leżący niżej obszar, to ten gdzie więcej lodu topnieje co roku niż spada. Granica miedzy tymi obszarami, wyznaczającą wysokość powyżej której spadły śnieg będzie się utrzymywał, to granicy wiecznego śniegu, której przebieg zależy od warunków lokalnych, szerokości geograficznej i ilości opadów. To chyba zrozumiałe.
W przypadku Grenlandii wysokość granicy wiecznego śniegu wynosi około 1000-500 metrów nad morze, ponieważ zaś większość lądolodu leży powyżej tej wysokości, to i większość jego powierzchni stanowią pola firnowe. W normalnej zatem sytuacji lodowce topnieją silnie na obrzeżach, na części pól firnowych topnieją słabo, na tyle mało, że nie przekraczają ilości spadłej podczas zimy, a na części powierzchni, w głębi kontynentu, śnieg praktycznie nie topnieje, najwyżej staje się wilgotny i po nocnym przemrożeniu zbija się w twardy firn, od którego obszary te wzięły nazwę.
Wiedząc to wszystko, łatwo możemy zinterpretować doniesienia - dotychczas obszar objęty topnieniem obejmował tylko 40% powierzchni Grenlandii, jednak masa bardzo ciepłego powietrza, jaka przez kilka dni oddziaływała na tamte tereny spowodowała, że na większości powierzchni stało się wykrywalne powierzchniowe topnienie. Stan ten minął a i tak dotyczył tylko cienkich warstw zewnętrznych. Nie ma mowy o "całkowitym stopieniu pokrywy lodowej" jak to idiotycznie piszą media.
Tak wyglądałaby Grenlandia bez lodowców
Odniosę się też może do ostatnich anomalii pogodowych w naszym kraju, o których piszą u nas media. Co jest przyczyną, że pojawiają się obecnie zjawiska, jakich nigdy nie było? Krótka pamięć. Cały ten blog dowodzi, że tego typu zjawiska nie są u nas żadną nowością, może jedynie dawniej nie było telewizji na okrągło zalewającej nas tymi samymi, wciąż powtarzanymi zdjęciami, filmami i komentarzami, co współcześnie sprzyja rozwijaniu atmosfery zagrożenia. Tak więc nie przejmujcie się za bardzo co tam piszą w gazetach - czasem piszą nie zbyt mądrze.
Cudne, już z daleka coś śmierdziało z tych "alarmujących doniesień"...
OdpowiedzUsuń