Tragiczne zajście w Górze Kalwaryi.W miejscu dawnego przytułku mieści się dziś dom pomocy społecznej dla osób o przewlekłych chorobach psychicznych. O dalszych losach sprawcy nie udało mi się dowiedzieć
W "Przytułku dla kalek i starców", który zbiegiem okoliczności zamienił się na szpital dla obłąkanych, od sześciu lat przebywa Bolesław Kabacik, który poprzednio już dłuższy czas pozostawał u Jana Bożego w Warszawie. Chory, po dwóch latach pobytu w zakładzie górnokalwaryjskim, zaczął objawiać instynkty i usposobienie awanturnicze. Dr. Rzeszotarski, ordynator zakładu, polecił służbie, aby go nie używano do drobnych robót gospodarczych.
W ostatnich czasach polecenie to ściśle nie było wykonywane, ponieważ Kabacik był spokojniejszy. W czwartek dano mu siekierę, Kabacik zaczął rąbać drzewo. Nagle dostawszy ataku furyi, wpadł on do ogródka w oddziale męzkim, gdzie odpoczywało około 30 chorych z dwoma dozorcami i zanim zoryentowano się w sytuacyi, obłąkany rzucił się, rzężąc przeraźliwie, na dwóch najbliżej stojących chorych i siekierą zabił ich na miejscu. Przerażeni chorzy zaczęli uciekać. Nie wszyscy jednak szukali ratunku w ucieczce, jedni (idyoci) nie zdawali sobie zupełnie sprawy z niebezpieczeństwa, drudzy zaś (paralitycy) pomimo usiłowań, nie mogli ruszyć się z miejsca. Gdyby nie przytomność dozorców, niewiadomo do jakich rozmiarów doszłaby ta straszna rzeź. Na ziemi leżało już 8 ciał ludzkich, straszliwie poranionych ostrzem topora. Jeden z dozorców wywalił wrota, prowadzące na dziedziniec i tym sposobem ułatwił ucieczkę, drugi zaś chwycił leżący na dziedzińcu orczyk i rzucił się z nim na szaleńca. Kabacik ujrzawszy zbliżającego się dozorcę, rzucił się ku niemu; dozorca jednak zręcznie rzucił orczyk, który ugodził szaleńca w nogi. Ból oprzytomnił Kabacika, który rzucił topór i spokojnie pozwolił się obezwładnić nadbiegłej z pomocą służbie.
Nieszczęśliwy szaleniec zabił 8 osób idyotów, a jednego ciężko zranił.
Nieszczęsny szaleniec, osadzony w odosobnionej celi, zdaje sobie sprawę z popełnionego czynu i zalewa się łzami na jego wspomnienie. *
---------
*Postęp nr 206, Poznań 13 września 1906