sobota, 23 marca 2019

Nie, planetoida Apophis nie uderzy w Ziemię

Zbliża się Wielkanoc, tymczasem media wsiadły na swojego ulubionego konika, i jęły przypominać nam o kolejnym święcie ruchomym - końcu świata. Chodzi o planetoidę Apophis, która ma przelecieć blisko Ziemi, przy czym dziennikarze starają się tak nagiąć informacje w tytule  i pierwszym akapicie artykułu, aby wydawało się, że właśnie teraz jest jakieś ryzyko. Redakcje jedna po drugiej kopiują nagłówki o straszących sugestiach, w rodzaju twierdzenia, że NASA wydała jakieś ostrzeżenia, bądź z hasłem "koniec świata 2019" zakończonym zabezpieczającym przed pretensjami znakiem zapytania.
Aby stworzyć wrażenie, że chodzi o jakąś wciąż aktualną sprawę, niektóre redakcje już siódmy dzień podbijają te same artykuły, dodając nową datę (ostatnie takie podbicia zaczęły się pojawiać wczoraj wieczorem).

Pismacy, liczący na więcej klikań, nie są skorzy od razu ujawniać czytelnikowi, że asteroida ostatni raz minęła ziemię już dawno temu, zaś oni powtarzają jedynie odgrzewanego kotleta z amerykańskich mediów, które próbowały nakręcać taką panikę pod koniec stycznia. [1] Obecne nakręcanie zainteresowania jest wyłącznie produktem brukowców - resztą chyba wyłącznie polskim.
Co swoją drogą daje nam okazję do zaobserwowania, które redakcje posuwają się do manipulowania czytelnikami, i które lepiej zablokować na aplikacjach z wiadomościami. Co charakterystyczne - portale gazet regionalnych straszące tą informacją już od kilku dni, mają jednego właściciela. Obecnie "nowy" bo jedynie z dodaną datą artykuł na ten temat z wprowadzającymi w błąd tytułami ma Gazeta Lubuska, Express Bydgoski, Nowiny 24, Nowa Trybuna Opolska, Głos Koszaliński i Gazeta Współczesna. Pisała o tym też Gazeta Krakowska i kilka innych. Należą one do grupy wydawniczej Polska Press, należącej do koncernu Varlagsgruppe Passau.[2]
Artykuły powtarzają różnie nieprawdziwe twierdzenia, począwszy od kłamstwa, że planetoida mija ziemię 22 marca, po niedoprecyzowane stwierdzenie, że NASA ocenia szanse na zderzenie na 1:37 (taki był jeden z szacunków parę dni po odkryciu planetoidy, czyli w roku 2004).

Pierwsze artykuły na ten temat zaczęły się pojawiać w połowie lutego, po informacji od rosyjskich naukowców, która w zasadzie wyklucza możliwość zderzenia. Szanse na zderzenie z ziemią w roku 2029 oceniono na jeden do miliona, podczas kolejnych zbliżeń co kilkanaście lat podobne, największe ryzyko przypada w ich symulacji na rok 2062, gdzie szansa to około 1:100 000, czyli nadal bardzo mała. Media szukające fajnego newsa zinterpretowały te wyniki tak, że w ich wyliczeniach w tymże roku są duże szanse na zderzenie, co potem zmutowało w plotkę o tym, że na pewno do zderzenia w tymże roku za 40 lat dojdzie.
Potem, w połowie marca kilka większych portali (wp.pl; Wprost.pl) zdementowało pogłoski o rychłym zderzeniu[3]. Kolejne artykuły w powiązanych ze sobą mediach pojawiały się od tego czasu, modyfikując wieść w coś bardziej nośnego: w zasugerowanie, że nową informacją jest nie ryzyko zderzenia za kilkadziesiąt lat, tylko ryzyko zderzenia już za tydzień. Często czytana wieść była aktualizowana.  Na przykład artykuł z Nowiny24 pierwszy raz pojawił się 16 marca i był podbijany, z podaniem nowej daty, aż do wczoraj.

Z czego wynika niepokój? Asteroida Apophis, o orbicie przecinającą się z ziemską, została odkryta w 2004 roku. Stwierdzono wtedy, że obiekt ma ponad 300 metrów średnicy. Przez pierwsze dni po odkryciu dokładna orbita nie była zbyt dobrze znana, dlatego zależnie od ilości danych pojawiały się różne szacunki szansy na zderzenie. Sześć dni po odkryciu była to szansa 1:300, kolejnego dnia już 1:45 aż wreszcie po trzech dniach ryzyko wzrosło do 1:37. Wywołało to duży oddźwięk w mediach, który jak widać, nadal się utrzymuje. Stopniowo jednak coraz lepiej poznawaliśmy orbitę asteroidy i wreszcie po jednym okrążeniu i minięciu naszej planety, szacowane ryzyko szybko spadało. Obecnie uważa się, że ryzyko zderzenia podczas któregokolwiek zbliżenia w ciągu następnych stu lat jest rzędu 1:100 000.


Z Efemeryd na stronie projektu NEO, zajmującego się obserwacją takich ciał wynika, że aktualnie asteroida znajduje się dość daleko - obecnie jest w niemal takiej samej odległości od naszej planety, co Słońce (1,13 AU).  31 marca przejdzie pod orbitą Ziemi i będzie się od niej oddalać.

Kolejne przecięcie orbity Ziemi nastąpi około 17 lipca, ponieważ jednak wolniej lecąca asteroida goni szybszą Ziemię, odległość między nimi wzrośnie do 1,5 odległości do Słońca. Najbliższe zbliżenie obu obiektów nastąpi około 6 stycznia 2020, kiedy to będą się mijać w odległości 0,4 dystansu do słońca.
A co z tymi zbliżeniami, których się obawiamy? W roku 2029 asteroida zbliży się do ziemi na 35 tysięcy kilometrów, będzie więc bliżej niż Księżyc. Wedle tej symulacji nastąpi to 14 kwietnia o godzinie 5 UTC. Będzie to niezwykle blisko, ale jak na razie parametry orbity znamy na tyle dobrze, że realna szansa na zderzenie jest bardzo mała.
-----
* Symulacja orbity
[1] https://www.space.com/39440-asteroid-wont-hit-earth-in-february.html
[2]  https://pl.wikipedia.org/wiki/Polska_Press
[3] https://www.wprost.pl/swiat/10199438/asteroida-apophis-uderzy-w-ziemie-wyjasniamy-o-co-chodzi-w-kolejnej-teorii-o-koncu-swiata.html

wtorek, 5 lutego 2019

Słucham czasem - Francisco Tarrega

Słucham czasem kompozycji gitarowych Tarregi.

Francisco Tarrega to hiszpański klasyk gitary, żyjący na przełomie XIX i XX wieku, który skomponował kilkadziesiąt klimatycznych utworów. Niektóre są znane bardziej niż on sam. Standardowy dzwonek dostępny w telefonach Nokia oparty został na motywie zaczerpniętym z "Gran Vals", gdzie pojawia się kilka podobnych fraz. Jedyną modyfikacją motywu była zmiana ostatniej nuty na lepiej słyszalne, wznoszące się A.


Jego kompozycje miały bardzo klasyczny charakter, nawiązujące do hiszpańskich motywów ludowych, niekiedy też oparte na utworach dawnych kompozytorów jak Verdi czy Schumann. Grał palcami, początkowo głównie paznokciami, pod koniec życia promował styl opuszkowy.
Udało mu się wypromować gitarę jako instrument do kameralnych, solowych wykonań a nie tylko jaki instrument towarzyszący wokaliście. Skomponował 72 utwory, oraz opracował około 200 transkrypcji na gitarę utworów granych przez inne instrumenty.

Najbardziej lubię jego Kaprys Arabski
-----
http://www.maestros-of-the-guitar.com/tarrega.html

czwartek, 20 grudnia 2018

1996 - Trąba powietrzna w Niedźwiedziu

Spośród dawnych przypadków trąb powietrznych, ten wyróżnia się pomimo niespecjalnie dużej siły i zniszczeń. A to za sprawą dokumentacji fotograficznej, o którą trudno przed latami dwutysięcznymi.

Niedźwiedź to wieś położona w powiecie limanowskim, w obrębie pasma górskiego Gorców, w dolinie między dwoma wzgórzami. Informacje prasowe na temat wydarzenia są dość skąpe. Ot informacja o tym, że 30 sierpnia trąba powietrzna przeszła przez wieś, łamiąc pomnikowe lipy koło kościoła i zrywając dachówki z plebanii. Nie było by to specjalnie interesujące, gdyby nie zdjęcie ze strony parafii:

Zdjęcie ze strony parafii
Widać wyraźnie dobrze ukształtowany lej kondensacyjny zawieszony nisko nad ziemią. Obniżenie podstawy chmur obok może być słabo wykształconą chmurą stropową, wskazującą na superkomórkowe pochodzenie wiru. Perspektywa pokazuje też, że miejsce w którym zeszła trąba jest górzyste, zwykle taki teren przeszkadza.
Trochę podobny był teren przypadku trąby powietrznej koło Nowego Targu w 2001 roku, gdzie trąba zniszczyła sto domów w Morawczynie i Bielance, oraz w 2009 gdy trąba pojawiła się niedaleko Jabłonki.

sobota, 1 grudnia 2018

Autyzm wśród nieszczepionych dzieci



W ostatnich latach coraz szerzej dyskutowana jest opinia, co do możliwego związku masowych, obowiązkowych szczepień z chorobami neurorozwojowymi dzieci - głównie autyzmem i pokrewnymi mu zaburzeniami ze spektrum. Ludzie kłócą się na ten temat, przerzucając się słabymi argumentami, co wywołuje wrażenie, że właściwie nikt nie wie jak to jest. Przydałoby się więc jakieś badanie, które sprawdziłoby tą hipotezę w wiarygodny sposób.
I tu pojawiają się problemy - należałoby zbadać częstość tego rodzaju zaburzeń w dwóch grupach, na tyle podobnych, aby szczepienie lub nie było główną zmienną, i na tyle licznych, aby wynik nie był skutkiem błędów statystycznych. Spełnienie obu warunków na raz nie jest łatwe - porównywanie częstości autyzmu w różnych krajach, w których pewne szczepionki się stosuje a pewne nie, jest niemiarodajne ze względu na różnice w trybie życia, często też w jakości opieki zdrowotnej (na przykład porównywanie państwa europejskiego z jakimś krajem w Azji gdzie nie szczepi się w ogóle, a dziecko widzi lekarza dopiero w ciężkim stanie).
Wybranie na grupę kontrolną drobnego odsetka nieszczepionych w państwie, gdzie szczepi się przeważająca większość obywateli, może wprowadzić błąd związany ze zróżnicowaniem statystycznym, lub niereprezentatywnością.

Ideałem byłoby więc znalezienie rozwiniętego kraju o łatwo dostępnych danych medycznych, w którym pewna grupa dzieci nie byłaby szczepiona z przyczyn pozamedycznych, i które to trybem życia nie różniłyby się istotnie od reszty populacji.


Taka wyjątkowa okazja trafiła się w Danii. Kraj ten jest zasadniczo protestancki.  W pewnych gminach pośrodku ilość aktywnych wiernych jest szczególnie duża, obszar ten jest nawet niekiedy nazywany "pasem biblijnym". W niektórych z grup wyznaniowych wierni z zasady odmawiają szczepień, uzasadniając to przyczynami religijnymi - bądź uważając to za nienaturalną ingerencję, bądź za naruszenie boskich planów. W efekcie w kraju tym pojawiła się całkiem liczna grupa dzieci, które w młodym wieku nie zostały na nic zaszczepione. Poza tym, osoby te nie różnią się specjalnie trybem życia od pozostałych Duńczyków, stanowiąc idealną grupę porównawczą.

W analizie z 2002 roku porównano ze sobą trzy bazy danych - informacje medyczne o urodzeniach od 1991 do 1999 roku; informacje o tym które dzieci otrzymały szczepionkę oraz dane z krajowego rejestru chorób i zaburzeń psychicznych. Jako szczepionkę, której podanie lub nie brano pod uwagę, wybrano MMR przeciwko odrze, śwince i różyczce. Okres analizy zakończono cztery lata przed rokiem, w którym dokonywano analizy, bo zwykle do czwartego roku życia następuje większość diagnoz autyzmu.

W badanym okresie urodziło się 537 303 dzieci, z czego ubyło 5028 (śmierć lub emigracja za granicę). Zaszczepionych szczepionką MMR zostało 440 655 dzieci (82%) a niezaszczepionych 96 648.  Obie grupy nie różniły się w istotny statystycznie sposób stosunkiem płci, tygodniem urodzenia czy statusem materialnym rodziców.
W przebadanej grupie odnaleziono łącznie 316 przypadków autyzmu dziecięcego i 422 przypadki zaburzeń ze spektrum autystycznego. Z czego w grupie dzieci nieszczepionych znalazło się odpowiednio 53 i 77 przypadków, a w grupie szczepionych 263 i 345 przypadków. Ponieważ grupy istotnie różnią się liczebnością, lepiej jest wyrazić te liczby względem wielkości grup:
* W grupie szczepionych: zaburzenia autystyczne u 0,138%, częstość 138 na 100 tys.
* w grupie nieszczepionych: 0,134%, częstość 135 na 100 tys.

Wygląda więc na to, że różnice między zachorowalnością w obu grupach były wręcz znikome - 4  przypadki na 100 tys. dzieci. Ostatecznie jednak uwzględniając błąd statystyczny metody, różnice częstości między grupami chowają się w szumie przypadków. Wnioskiem z analizy było zatem nie odnalezienie istotnych różnic między grupami.[1]



Trochę podobny wniosek przyniosło amerykańskie badanie dzieci mających starsze rodzeństwo. Znanym faktem jest kilkukrotny wzrost ryzyka zaburzeń ze spektrum u młodszych dzieci, których starszy brat lub siostra wcześniej rozwinął takie zaburzenia. Szansa na powtórzenie się zaburzeń pierwszego dziecka u drugiego, młodszego, jest nawet siedem razy większa niż u rodzeństwa zdrowych dzieci. Innym znanym efektem jest powstrzymywanie się od niektórych zabiegów medycznych u młodszych dzieci, jeśli starsze zachorowały na autyzm.
W przebadanej grupie 95 727 dzieci do 5 roku życia, znalazło się 994 z diagnozą autyzmu dziecięcego i 1929 z diagnozą innych zaburzeń ze spektrum. Z tego u rodzeństwa zdrowych dzieci zaburzenia pojawiły się z częstością 0,9% a u rodzeństwa starszych dzieci z zaburzeniami, z częstością 6,9%.
W grupie młodszego rodzeństwa zdrowych dzieci znalazło się 86 093 zaszczepionych przynajmniej jedną dawką, z których zaburzenia autystyczne zdiagnozowano u 583 (0,67%), oraz 7735 niezaszczepionych, wśród których zaburzenia pojawiły się u 56 (0,72%).
W grupie młodszego rodzeństwa dzieci, z wcześniej wykrytymi zaburzeniami ze spektrum, znalazło się 1660 zaszczepionych przynajmniej jedną dawką, z czego zaburzenia rozwinęło 81 (4,8%), oraz 269 nieszczepionych, z których zaburzenia pojawiły się u 23 (8,5%).
Patrząc na surowe liczby wyglądałoby wręcz, że u nieszczepionych dzieci autyzm był częstszy, ale ze względu na małą liczebność tych grup różnice chowają się w błędzie statystycznym.[2]

------
[1] Kreesten Meldgaard Madsen et. al. A Population-Based Study of Measles, Mumps, and Rubella Vaccination and Autism, N Engl J Med 2002; 347:1477-1482
[2] Anjali Jain et.al. Autism Occurrence by MMR Vaccine Status Among US Children With Older Siblings With and Without Autism, JAMA. 2015;313(15):1534-1540

wtorek, 30 października 2018

Drobne rośliny kwiatowe (15.) - Iglica

Jedna z moich ulubionych roślin. Właściwie pierwsza, która zwróciła moją uwagę na te najdrobniejsze kwiaty, nieraz wręcz chowające się w trawie. Ciepła jesień sprawiła, że nadal jeszcze kwitnie.

Iglica pospolita to powszechna roślina z rodziny bodziszkowatych, jest więc spokrewniona z pelargonią. Liście pierzaste, nieco przypominające liście marchwi. Łodyga lekko owłosiona, często czerwonawo nabiegła. Kwiaty małe, do centymetra średnicy, z fioletowymi płatkami i wyraźnymi czerwonymi pylnikami. Spotykane są też naturalne odmiany o innym ubarwieniu, widziałem zdjęcia formy z ciemniejszymi, purpurowymi plamami wewnątrz kwiatu. Sam w Warszawie, na Żeraniu, spotkałem populację o kwiatach białych, na której obrzeżach pojawiały się osobniki o cechach mieszanych - kwiaty były różowe lub białe z fioletowymi plamkami, czasem o różnym nasyceniu w obrębie jednej rośliny. Rośliny tej formy nie miały też czerwonawo podbarwionych łodyg.

Po przekwitnięciu powstaje owoc w formie długiej, ostro zwężającej się szpili, stąd nazwa rodzajowa, oraz ludowe "bociani dziób", "bociani nos". Owoc wysychając rozdziela się na pięć części, wyrzucając nasiona przyczepione do spiralnych ości. Ości te są wrażliwe na wilgoć, skręcając się i rozkręcając, dzięki czemu zaczepione w szczelinach podłoża nasiona są dosłownie wkręcanie w glebę jak wiertło.

Występuje pospolicie. Pierwotnie pochodziła z okolic śródziemnomorskich, ale rozprzestrzeniła się na inne kontynenty. Bywa uważana za chwast, choć niespecjalnie uciążliwy, chętnie pojawia się na trawnikach, zaś na polach w uprawach warzyw okopowych.
Była dawniej używana jako zioło lecznicze, choć ze względu na małe rozmiary, niespecjalnie cenne. Zawiera głównie garbniki i gorycze, polifenole z grupy kwasu galusowego, kwercetynę, jest więc typowym ziołem ściągającym, przeciwbiegunkowym, wzmacniającym naczynka krwionośne. Spośród alkaloidów zawiera nieco kofeiny.
-------
* https://www.researchgate.net/publication/314525800_THERAPEUTIC_POTENTIAL_OF_ERODIUM_CICUTARIUM_-A_REVIEW

czwartek, 18 października 2018

Suspiria (1977)


W ramach wieczornego seansu filmowego obejrzałem sobie Suspirię z 1977 roku włoskiego reżysera Dario Argento. Ostatnio pojawił się remake, więc to dobra okazja aby powtórzyć klasykę. Film jest nawet dobry ale nierówny, niektóre efekty specjalne trochę słabo wypadły (np. łeb psa rozszarpującego gardło muzyka), główne aktorki grają dość anemicznie, sama fabuła została poprowadzona trochę po łebkach. Zwłaszcza widać to w zakończeniu, gdzie niby wyjaśniają się pewne tajemnice, ale pozostaje wiele zagadek i pewne elementy filmu się nie kleją.
Reżyser zaczyna pewne wątki w sposób sugerujący celowość działań (kontrolowanie głównej bohaterki czarami i narkotykami), ale ostatecznie nic z tego nie ma swojego rozwiązania. Brakowało też wyjaśnienia czemu te wszystkie rzeczy dzieją się akurat w szkole baletowej, zupełnie jakby nie można było ukryć mrocznego kultu w jakiś inny sposób. Powstaje wrażenie, jakby pod koniec zdjęć zmieniono pomysł na rozwiązanie, może zabrakło funduszy, więc postanowiono skrócić finał bez wdawania się w szczegóły.
Reżyser próbował naprawić ten błąd w kontynuacji, gdzie pojawia się objaśnienie systemu, na którym oparte były wydarzenia. Drugi film z serii, "Inferno", oparty na podobnym pomyśle, już się tak bardzo nie spodobał. Zaplanowany trzeci film, z powodu kiepskich wyników finansowych został zarzucony. Dopiero w 2007 roku Argento zdecydował się jednak nakręcić "Matkę łez" praktycznie nic nie zmieniając w koncepcji. Film kręcony w taki sposób, jakby był robiony w latach 80. bez rozwinięcia historii, bez próby rewizji sztampowego wizerunku głównej bohaterki (klasyczna niewinna piękność, wpadająca w tarapaty z powodu nierozsądnych decyzji), został zgodnie uznany za gniot.

Czemu jednak Suspiria wypada dobrze? Jest to pierwszorzędny spośród drugorzędnych filmów. Nie oszukujmy się, thrillero-horrory giallo nie były wyrafinowanym kinem. Tutaj jednak o odbiorze zadecydowała spójna, artystyczna wizja, budująca klimat.
Dobrze wypadła scenografia. Wystrój wnętrz bardzo dopracowany, zasadniczo nawiązuje do klasycznych secesyjnych wzorów, z wijącymi się roślinno-wężowatymi wzorami. Często widać nawiązania do Eschera (szkoda, że nie pojawiło się na przykład miejsce z przeplatającymi schodami). Momentami pojawiają się dobrze dobrane symbole okultystyczne. Do tego zaskakujące, ostre, bardzo kontrastowe oświetlenie. Duża część zdjęć nocnych dzieje się w świetle czerwonym, niebieskim lub zielonym, nadającym scenie nieco teatralnego wyglądu. Reżyser wykorzystał oświetlenie do budowania nastroju jak z sennego koszmaru, gdzie nawet to, co jest nierzeczywiste, jednak stapia się z realnością w jedną całość.
Kolorowe oświetlenie wydaje się zresztą raczej symboliczne, widoczne tylko dla widza, niż rzeczywiste w realności filmu. Jest nawet taka scena, w którym jedna z bohaterek próbuje dobudzić lokatorkę. Gdy nachyla się nad nią, rozpaczliwie próbując znaleźć kogoś do pomocy w chwili zagrożenia, widzimy w zbliżeniu obiektywu, że jest oświetlona zielonym światłem. Gdy wstaje, a my widzimy scenę z oddalenia, scenę oświetla tylko wyglądające naturalnie białe światło lampy. To przejście sugeruje, że światło może być odzwierciedleniem emocji; scena widoczna w zbliżeniu na twarz postaci obrazuje to jak ona odbiera dany moment, scena z dalszego  kadru pokazuje widok "rzeczywisty".
Klimat filmu podbija muzyka zespołu Goblin, momentami ostra, nieprzyjemna, kiedy indziej bardziej łagodna, wprowadzająca nastrój tajemnicy.

Zastanawia mnie, czy Argento mógł inspirować się polskim filmem "Sanatorium pod klepsydrą" Hasa, który pojawił się kilka lat wcześniej (i który też bardzo mi się podobał). Widać między nimi pewne podobieństwa odnośnie scenografii i użycia światła.

piątek, 12 października 2018

Topinambur

Wczesna jesień jest porą gdy najobficiej kwitnie topinambur. Ale mało kto wie, czym właściwie jest.

Jego złoto-żółte kwiaty przypominają nieco miniaturowe słoneczniki z bardzo długimi płatkami, i faktycznie w pewnym sensie nimi są. Pochodzący z Ameryki Północnej słonecznik bulwiasty nie był wykorzystywany jako roślina oleista, u nas najczęściej używany jest dla ozdoby ogrodu. Ma przykrą skłonność do rozrastania się na duże obszary, dlatego po ucieczce z ogródków zaczął plenić się na nieużytkach i łąkach, nieraz tworząc wielohektarowe płaty. Z tego też powodu w wielu krajach uważa się go za roślinę inwazyjną.
Liście szerokie, pokryte miękkim owłosieniem, łodygi cienkie, wysokie do dwóch metrów, pokryte owłosieniem na całej długości.

Jego najbardziej charakterystyczną cechą jest tworzenie bulw o słodkawym smaku, które mogą być jedzone. Czasem zresztą można spotkać go w supermarketach, jako rzadko rzucane na półki, egzotyczne warzywo. Dlatego bawi mnie gdy przejeżdżam obok ukwieconych łanów topinamburu, ze świadomością, że mało kto wie do czego można tą roślinę wykorzystać. 
Bulwy zawierają w składzie skrobię oraz cukry proste, nadające im słodkawy smak, jednak główną substancją spichrzową jest inulina - polisacharyd złożony z połączonych cząsteczek fruktozy. Sposób połączenia, wiązanie beta 2,1-glikozydowe, uniemożliwia rozkład podczas trawienia tak, jak to dzieje się ze skrobią. Duża więc część zjedzonej inuliny przechodzi do jelit, gdzie staje się ona pokarmem dla zasiedlających przewód pokarmowy bakterii. Dlatego stanowi ona probiotyk. Podobnie jak inne formy błonnika ułatwia wypróżniania i obniża poziom lipidów we krwi. Powstające w wyniku bakteryjnego metabolizmu krótkołańcuchowe kwasy tłuszczowe stanowią źródło energii dla kolonocytów.

Te prozdrowotne właściwości mogą się jednak stać nieco kłopotliwe. Pobudzona flora bakteryjna może wywołać wzdęcia i wiatry. Dlatego często zaleca się dłużej gotować bulwy. Podczas takiego dłuższego gotowania część inuliny hydrolizuje, bulwy stają się słodsze i łatwiejsze do strawienia. Ponoć jednak, w odróżnieniu od ziemniaków, można je jadać i na surowo.

Nazwa zwyczajowa "topinambur" pochodzi z języka francuskiego. W 1613 roku w Paryżu wielką sensację wywołali członkowie amazońskiego plemienia Tupinamba, przywiezieni z jedną z wypraw. Znani byli w przekazach jako kanibale i najgorszego typu dzikusy. W zbliżonym czasie z Ameryki Północnej przywieziono pierwsze sadzonki słonecznika bulwiastego. Jedno zostało skojarzone z drugim i egzotyczna roślina zyskała miano od owego plemienia, z którym nie miała faktycznie związku.