poniedziałek, 22 czerwca 2015

Angielskie rymowanki

Pomysł tego wpisu wziął się z prób zrozumienia co też miała na myśli Agatha Christie w swojej książce "Pierwsze, drugie - zapnij mi obuwie".

Autorka stosunkowo często wplatała w treść książek rymowanki dziecięce, czasem nadając im makabryczny charakter (zwłaszcza w "Dziesięcioro Murzyniątek" i "Kieszeń pełna żyta") czasem posługując się nimi jako wskazówkami, a czasem jedynie komentując nimi pewne ogólne wrażenia jakie chciała zawrzeć w książce.
W tym konkretnym przypadku dopasowanie wierszyka do fabuły o morderstwie pewnego dentysty wypadło nader mizernie, zaś sam wiersz brzmi zupełnie niezrozumiale:

Pierwsze, drugie - zapnij mi obuwie;
Trzecie, czwarte - zamknij drzwi otwarte;
Piąte, szóste - dobierz patyczki proste;
Siódme, ósme - ułóż je prosto;
Dziewiąte, dziesiąte - kura tłusta na zachętę;
Jedenaste, dwunaste - pułapki przepastne;
Trzynaste, czternaste - dziewczyny zalecają się;
Piętnaste, szesnaste - kucharki ciekawskie;
Siedemnaste, osiemnaste - dziewczyny przyjazne;
Dziewiętnaste, dwudzieste - moje talerze są puste.
 (tłum. Tadeusz Jan Dehnel)[1]
 Wierszyk jest w Anglii takim klasykiem, jak co najmniej Lokomotywa u nas. Bywał już śpiewany i na różne sposoby przerabiany. W wersji oryginalnej stanowi rymowankę mającą pomóc zapamiętać kolejność liczb od 1 do 20:

One two buckle my shoe
Three, four, shut at the door
Five, six, pick up sticks
Seven, eight, lay them straight
Nine, ten, a big fat hen
Eleven, twelve, dig and delve
Thirteen, fourteen, maids a-courting
Fifteen, sixteen, maids in the kitchen
Seventeen, eighteen, maids in waiting
Nineteen, twenty, my plate's empty
 Zarazem jednak ma też ciekawą historię i pewien rzeczywisty sens.

Rymowanka znana jest już od XIX wieku, pierwsza wersja została opublikowana w roku 1805 w zbiorze Songs of Nursery (czyli Pieśni dla przedszkolaków) wydanym w Londynie, prawdopodobnie został oparty na jakichś starszych wyliczankach.

Jeśli chodzi o sens, to wierszyk miał się odnosić do pewnych czynności wykonywanych przez pracowników, rzemieślników czy służących, w kolejności od początku dnia do obiadu.[2] Pierwsze dwa wersy:
 One two buckle my shoe - zapnij mi buty
Three, four, shut at the door -
zatrzaśnij drzwi

To początek dnia. Każdy kto wstaje do pracy, musi się ubrać, wzuć buty (a jeśli ma buty zapinane na klamerki, to także musi je zapiąć), a potem wyjść z domu zamykając drzwi.

Kolejne trzy odnoszą się zapewne do pracy koronczarki. W jednym z typów, nazywanym koronczarstwem klockowym, tka się wzór przeplatając grupy nici nawiniętych na długie szpulki, nazywane klockami. Grupy szpulek przekłada się splatając nici w założony wzór. Już utworzony kawałek przypina się szpilką do okrągłej poduszki, nazywanej "tłustą kurą", na którą nałożony jest podkład z narysowanym wzorem. Dzięki temu tworzy się bardzo zwiewna koronka. O tym też mówią kolejne wersy:
Five, six, pick up sticks - ułóż patyczki
Seven, eight, lay them straight -
postaw je prosto
Nine, ten, a big fat hen -
wielka tłusta kura

Następny wers:
Eleven, twelve, dig and delve - kopać i grzebać

Zapewne miał się odnosić do pracy ogrodnika

Kolejne dotyczą pokojówek:
Thirteen, fourteen, maids a-courting - pokojówki zalecają się (kokietują, uwodzą))
Fifteen, sixteen, maids in the kitchen -
pokojówki w kuchni
Seventeen, eighteen, maids in waiting -
pokojówki w oczekiwaniu (pewnie czekają w tej kuchni na danie do zaniesienia)


Ostatnie nawiązuje do wątku czekania na służące z daniem:
Nineteen, twenty, my plate's empty - mój talerz jest pusty.

Między wersjami są lekkie różnice - w najwcześniejszej z 1805 ostatni wers brzmiał "mój żołądek jest pusty" ale chyba ktoś uznał "stomach" za słowo za trudne dla dzieci i w wersji z 1810 pojawia się wersja "mój Dzwon jest pusty" (czyli mój brzuch jest pusty). W tej pierwszej na danie w kuchni czeka tylko jedna pokojówka, która w dodatku jest całowana, zaś zamiast kopania i grzebania jest tylko "draw a courtain"[3] co znaczyło tyle co "odsłonić zasłony".[4]

Znając tą interpretację i ogólny sens kolejnych wersów, mogłem więc wymyślić wersję która lepiej oddaje znaczenie, i jak sądzę chyba lepiej brzmi:
 "Pierwsza, druga - zawiąż buta
Trzecia, czwarta - otwórz warsztat
Piąta, szósta - klocki ustaw
siódma, ósma - szpulkę trzymaj
Dziewiąte, dziesiąte - przypnij tu wątek
Jedenaste, dwunaste - strzyż krzewy liściaste
Trzynaste, czternaste - panny falbaniaste
I piętnaste i szesnaste - kucharz piecze tackę ciastek
Siedemnaste, osiemnaste - pokojówka czeka na stek
Dziewiętnaste i dwudzieste - danie nie gotowe jeszcze" 

Niektóre fragmenty można by lepiej oddać, na przykład
Pierwszy, drugi - zawiąż bucik
Trzeci, czwarty - sklep otwarty
ale bez wprowadzania dużych zmian trudno dopasować jedną formę liczebnika aby ułożyć wszystkie wersy.

Inną słynną rymowanką użytą przez Agathę Christie, jest "Hickory, Dickory, Dock", co w polskim tłumaczeniu zastąpiono inną polską rymowanką "Entliczek, pentliczek".
Wersja angielska:
Hickory dickory dock
The mouse ran up the clock
The clock struck one
The mouse ran down
Hickory dickory dock
Jest bardzo typową rymowanką, gdzie rytm jest podkreślony przez użycie dziwnych słów, dobranych lub przekształconych aby pasowały do tego rytmu. Brzmienie pierwszego wersu ma naśladować brzmienie zegara, zapewne szafkowego z wahadłem. Słowo "hickory" to pochodząca z języka pewnego plemienia Indian nazwa Orzesznika, pospolitego drzewa rosnącego w Ameryce, zaś "dock" to dok portowy, ale też określenie szczawiu. Stąd przypuszczenie, że wierszyk mógł powstać pierwotnie w Ameryce[5]. Jednak podobieństwo słów jest zapewne zbiegiem okoliczności, bo w wielu starszych wersjach użyto nieco innych wyrazów.
Po raz pierwszy wierszyk opublikowano w 1744 roku w Londynie w zbiorze Tommy Thumb's Pretty Song Book ( "Ładne pieśni Tomcia Palucha"), tam pierwszy wers brzmiał "Hickere Dickere Dock"; wersja ze zbioru Mother Goose's Songs z 1765 brzmiała "Dickery, Dickery Dock".

W tej sytuacji zastąpienie wierszyka polskim Entliczkiem-Pentliczkiem jest bardzo trafne, bo także jest to wyliczanka ze zniekształconymi wyrazami. Nie znalazłem dokładnych informacji o historii czy pierwszym pojawieniu się - jedna strona podaje wersję w której pojawia się Jan Kapistran, słynny kaznodzieja i inkwizytor, który w XVI wieku doprowadził na Śląsku do wielu procesów o czary[6]. Nie wiem jednak czy wywodzenie stąd, że wierszyk pochodzi z tamtych czasów i wywodzi się z tamtych wydarzeń jest trafne - ja mam nieco wątpliwości. Fraza "pana Jana Kapistrana" brzmi tak rymowankowo, że mogła znaleźć się w wierszyku dużo później. Zwłaszcza, że równie popularną wersją jest ta z "czerwonym guziczkiem".
------------
[1]  http://www.agathachristie.pl/motto.html
[2] http://www.rhymes.org.uk/one_two_buckle_my_shoe.htm
[3]  https://en.wikipedia.org/wiki/One,_Two,_Buckle_My_Shoe
[4]  http://dictionary.reference.com/browse/draw+the+curtain
[5] http://www.rhymes.org.uk/hickory_dickory_dock.htm
[6]  http://www.katostwo-nyskie.pl/index.php?page=ciekawe/entliczek

piątek, 5 czerwca 2015

1892 - Trąba powietrzna koło Włodawy

A oto i kolejny przykład gwałtownych przejawów polskiego klimatu:

Trąba powietrzna. Mieszkańcy wsi Petryłowa w powiecie Chełmskim, gubernji Lubelskiej, oglądali w dzień Zielonych Świątek niezwykłe zjawisko. Była to trąba powietrzna, która nawiedza zwykle kraje gorące, położone w blizkości równika,
ale u nas i wszędzie, gdzei powietrze jest umiarkowane, nadzwyczaj rzadko daje się widzieć. Włościanie wracając z nabożeństwa zobaczyli nad wsią jakby ogromny słup dymu i pobiegli na ratunek, myśląc, że ogień ogarnął chyba wszystkie zagrody. Zbliżając się jednak zobaczyli, że to nie był dym, tylko ciemna, prawie czarna chmura, z któréj spływał jakby ognisty
strumień błyskawic. Następnie środek chmury zaczął się upuszczać i zwisł niby słup ku ziemi. Słup ten stawał się coraz
grubszy, aż w końcu mógł mieć ze cztery sążnie średnicy. Czas jakiś stał on w miejscu, potém zaczął się kręcić i posuwać ku
wsi; ale zmienił kierunek i zwróciwszy się w bok, znikł zwolna z przed oczu patrzących. Po przejściu trąby ziemia była jakby skopana, a najgrubsze drzewa leżały powyrywane z korzeniami. Po chwili spadł obfity deszcz, a miejscami grad niesłychanéj wielkości.

[Gazeta Świąteczna 26 czerwca 1892 roku, WBC]
Petryłów to mała wieś w województwie Lubelskim, na południowy zachód od Włodawy. Opis jest wystarczająco jednoznaczny aby móc potwierdzić trąbę powietrzną. Mieszkańcy mieli szczęście, że wir ominął wieś.

Zielone Świątki są świętem ruchomym obchodzonym 50 dni po Wielkanocy, i w roku 1892 wypadały 5 czerwca.

wtorek, 2 czerwca 2015

1850 - katastrofa promu w Kwidzynie

Kolejna zapomniana tragedia na rzecznych promach:
Z Marienwerder donoszą, że tam w d. 2 b. m. przy przeprawie przez Wisłę, zatonął prom napełniony pielgrzymami; 30 osób tylko uratowano, jakkolwiek prom odbił ledwo o 5 prętów od brzegu; 100 osób przeszło zatonęło, i to powiększej części z różnej klassy biedniejszej, których nazwiska niewiadomo.—
[KURJER WARSZAWSKI. D. 12. Czerwca. Rok 1850. EBUW]
Prawdopodobnie była to istniejąca do niedawna przeprawa Janowo-Gniew. Nie był to jednak najtragiczniejszy wypadek promu na polskich rzekach. Ale o tym innym razem.

piątek, 29 maja 2015

Błędy astronomów

Kuriozalne pomyłki, źle postawione przecinki...

Planetoida której nie było
2 lutego 1892 roku Max Wolf, niemiecki astronom znany z wielu odkryć asteroid, zaobserwował obiekt, który wstępnie oznakował jako 330 Adalbertia. Wolf fotografował wybrane fragmenty nieba i porównywał ich wygląd z mapami. Dzięki tej metodzie odkrył ponad 200 asteroid i kilka komet.
Z tamtym obiektem był jednak ten problem, że kolejni obserwatorzy nie mogli odnaleźć asteroidy, wyglądało zatem na to, że był to kolejny przypadek zagubionej asteroidy, to jest takiej, której jasność bądź zbyt słabo poznana  orbita nie pozwoliły na ponowne obserwacje.
Dopiero sto lat później podczas dokładnego przeglądu materiałów astronoma i porównaniu ze znanymi danymi, wyszło na jaw, że doszło do gigantycznej pomyłki. Obiekt który odkrył Wolf był zwykłą gwiazdą, nie było żadnej asteroidy.[1]
Nazwa i cyfrowe oznaczenie zostały więc wykorzystane do nazwania innej asteroidy odkrytej przez Wolfa w 1902 roku.


Gwiazdy które nie były zmienne
W połowie lat dwudziestych astronom Ceraski porównywał z nowszymi danymi stare klisze z obrazami nieba naświetlonymi w moskiewskim obserwatorium jeszcze w czasie I wojny światowej. Mierząc jasności poszczególnych gwiazd i porównując ich położenie z nowszymi danymi, zauważył iż pewna gwiazdka w gwiazdozbiorze Lwa, która zwykle miała jasność na samej granicy uchwytności dla użytego aparatu, na kliszy z dnia 25 marca 1917 roku niespodziewanie zwiększyła swoją jasność o kilka wielkości. Ponieważ jednak późniejsze obserwacje wykazały że gwiazda znów świeci tym samym blaskiem co poprzednio, uznano że nagłe pojaśnienie było związane z wybuchem, a samą gwiazdę sklasyfikowano jako zmienną kataklizmiczną.
Dopiero w 1995 roku stwierdzono, że przed laty doszło do pomyłki - za gwiazdę wzięto obiekt znajdujący się obok, była to planetoida Flora kilka dni po opozycji. W czasie kolejnych obserwacji planetoida odsunęła się od tamtego miejsca, a obserwatorzy znaleźli tam jedynie niezmienną gwiazdę. Wprawdzie między położeniem gwiazdki a jaśniejszego obiektu była pewna rozbieżność, ale Ceraski uznał że poprzednicy popełnili błąd wyznaczenia pozycji gwiazdy.[2]
Identyczna pomyłka zdarzyła się w 1934 roku, gdy w podobnych okolicznościach zaobserwowano i sklasyfikowano gwiazdę wybuchową CV Aquari, która ostatecznie okazała się planetoidą Europa.

Planetoidy odkryte dwa razy
W czasach gdy nie było jeszcze komputerowych baz danych z możliwością szybkiego wyszukiwania, badacze asteroid musieli opierać się tylko na papierowych spisach znanych, odkrytych obiektów o wyznaczonej orbicie.
I zdarzały się w związku z tym błędy.

W 1904 roku Wolf odkrył planetoidę oznaczoną jako 525 Adelajda. W 1930 roku odkryto obiekt nazwany 1171 Rusthawela. Dopiero w latach 50. zorientowano się, że to jeden i ten sam obiekt. Spór co do nazwy rozwiązano w ten sposób, że pozostawiono nowsza nazwę a starą wykorzystano do nazwania innej planetoidy[3]. Identycznie postąpiono w przypadku planetoid 787-Moskva/1317 Silvretta; 1095 Tulipa/1449 Virtanen; 864 Aase/1078 Menthia i 715 Transvaalia/933 Susi.

Planetoida która straciła dobre imię
21 października 1928 roku chiński astronom odkrył planetoidę oznaczoną patriotycznie 1125 China. Potem nie udało się jej odnaleźć więc uznano, że to kolejna zgubiona planetka. W 1957 roku odkryto kolejny obiekt o tymczasowym oznaczeniu 1957 ONZ1. Wstępne wyliczenia orbity wskazywały na to, że jest to tamta zaginiona planetoida, toteż obiekt o lepiej opisanej orbicie nazwano w ten sposób.
Jednak w 1987 roku odkryto kolejny obiekt, zaś po przekopaniu baz danych i wykonaniu symulacji okazało się, że na pewno jest to tamta, chińska planetoida z 1928 - zaś ta z lat 50. miała źle wyliczoną orbitę i błędnie uznano, że jest to odnalezienie zagubionego obiektu.
Przeprawianie nazwy uznano chyba za zbytnią komplikację, dlatego obiekt z 1957 roku pozostał przy błędnie przypisanej nazwie China, zaś teraz już na pewno ponownie odnaleziony obiekt z lat 20. nazwano 3789 ZhongGuo.[4] Nazwa to transliteracja nazwy Chin w dialekcie mandaryńskim.


Galaktyka zdublowana
Gdy w XIX wieku astronom John Dryer przygotowywał swój Nowy Generalny Katalog zbierający informacje o znanych galaktykach i gromadach gwiazd, posługiwał się głównie zapisami innych obserwatorów, donoszących o wykryciu nowego obiektu. Niestety, bywało że zapisy te były błędne, co prowadziło do zabawnych pomyłek. Tak było z galaktyką wpisaną na listę jako NGC 20 - jako pierwszy opisał ją R. J. Mithell. Trzydzieści lat później ponownie odkrył ją Swift, jednak ustalając jej pozycję na niebie, popełnił błąd i przypisał jej położenie bliskie, lecz różne niż rzeczywiste.
Opierający się na różnych doniesieniach Dryer nie miał jak tego zweryfikować, dlatego ta sama galaktyka pojawia się na liście dwa razy, jako NGC 20 i NGC 6.

--------
[1] West, R, Madsen, C and Schmadel, L: "On the Reality of Minor Planet (330) Adalberta", Astronomy and Astrophysics 110, 1982.
[2]  Schmadel, L. D., Schmeer, P., & Börngen, F., TU Leonis = (8) Flora: the non-existence of a U Geminorum star, Astronomy and Astrophysics 312, 496
[3]  http://pl.wikipedia.org/wiki/%28525%29_Adelaide
[4] http://ssd.jpl.nasa.gov/sbdb.cgi?sstr=3789+Zhongguo

czwartek, 14 maja 2015

1908 - Trąba powietrzna w Białymstoku

Czas otworzyć sezon z trąbami.:
Trąba wietrzna.
Dnia 25-go (12) maja nad wsią Piaskami w powiecie białostockim, gubernji grodzieńskiej, przeciągnęła burza z gwałtownym wiatrem,
który pozrywał z budynków dachy, a nawet same budynki poskręcał i pokrzywił. Była to trąba wietrzna. Narobiła ona dużo szkody. Cała wieś zasnuta była słomą ze strzech. Ludzi, którzy byli natenczas w polu, wiatr poprzewracał
i taczał po ziemi.

Gazeta Świąteczna nr. 23 1908 EBUW
Wieś Piaski pod Białymstokiem obecnie jest jedną z dzielnic tego miasta. Co do daty - właściwa jest data 25 maja. Wcześniejsza o 13 dni data 12 maja to data "starego porządku" czyli kalendarza juliańskiego, obowiązującego wówczas w zaborze rosyjskim.

Czy zaś zjawisko było rzeczywiście trąbą powietrzną? Niewykluczone, wprawdzie nie ma jednoznacznego opisu ale to "przewracanie i taczanie" ludzi mogłoby sugerować trąbę.

czwartek, 9 kwietnia 2015

1886 - Wiekanocne przesądy

Śmieszny zabobon na lud w okolicach Łukowa w Siedleckiem. Oto powiadają tam, że kto pierwszy powróci z rezurekcji do domu, temu najlepiej będzie się przez cały rok wiodło. To też jak włościanie wyjdą z kościoła, każdy chce sąsiadów prześcignąć. Choć ksiądz proboszcz upomina, aby tego nie czynili, bo to i śmiech i grzech wierzyć w takie przesądy, a i nieszczęście z tego być może - jednakowoż nie wszyscy słuchają dobrej rady. Więc i tej wielkiejnocy ścigali się tam wieśniacy po drogach. Aż podczas takich gonitw trzy wozy starły się nagle ze sobą i połamały się w kawałki, a ośmioro ludzi jadących tak się poraniło i pokaleczyło, że musiano ich odwieźć do szpitala w Łukowie. Najciężej został pobity Jak Ciszak, tak, że lekarze nie mieli nadzieji utrzymać go przy życiu. Co się z nim w końcu stało, nie wiemy. - Takie to powodzenie tych, co w głupie przesądy wierzą.

[Gazeta Świąteczna dnia 23 maja roku 1886]

Wielkanoc w roku 1886 wypadała 25 kwietnia, co stanowi najpóźniejszą możliwą datę.

poniedziałek, 23 marca 2015

Zaćmienie 2015

Do tegorocznego zaćmienia przygotowywałem się już od dawna.

Kwestią najbardziej niepewną była pogoda - jeszcze trzy dni przed prognozy sugerowały częściowe zachmurzenie. Nie miałem ochoty na powtórkę z 2011 roku gdy jeszcze głębszego zaćmienia nie było w ogóle widać. Stopniowo jednak w przewidywaniach niebo coraz bardziej się klarowało.
Sprawdziłem czy wszystko w teleskopie działa jak trzeba i czy filtr się nie przetarł.
Pozostawało tylko zaczekać.

W dzień zaćmienia pogoda sprawiła mi miłą niespodziankę - wbrew zapowiedziom chmur piętra wysokiego i zakrycia 20% nieba chmurami niskimi, niebo było czyste i gładkie. Pogoda wręcz idealna. Szybko rozłożyłem teleskop i tuż przed pierwszym kontaktem, zacząłem go składać na trawniku przed blokiem. Zajęło mi to nieco dłużej, dlatego gdy pierwszy raz spojrzałem na słońce, było już lekko przesłonięte:
Plama słoneczna przy brzegu tarczy była bardzo dobrze widoczna. Lepiej udało mi się ją uchwycić na tym nieco późniejszym zdjęciu:
Jako że wraz ze sprzętem byłem dobrze widoczny w okolicy, zaczęli podchodzić przechodnie, aby też popatrzeć. Starsza pani wspominała jak to w latach 50. przerwali im lekcje w szkołach i rozdano okopcone szkiełka aby mogli popatrzeć bo było bardzo głębokie zaćmienie. Jakiś inny pan wspominał to samo zaćmienie, widziane przez niego znad morza, gdzie było tak mocno że na chwilę zrobiło się ciemno (chodzi o zaćmienie w 1954 roku, które w Sejnach było zaćmieniem całkowitym a na dużej połaci kraju miało fazę powyżej 90%).
Tymczasem zakrywanie słońca przez księżyc stawało się coraz wyraźniejsze i dało się je zobaczyć w plamkach światła rzucanych przez małe otwory, co starałem się uchwycić:

Im bliżej fazy maksymalnej tym wyraźniejsze było przyciemnienie blasku słońca. Wyglądało to trochę jakby na słońce nasunęła się cienka chmura. W fazie maksymalnej jeśli przymrużyło się powieki, można było gołym okiem dostrzec, że słońce jest rogalikiem. Mniej więcej na 20 minut przed momentem najgłębszego zakrycia, księżyc przesłonił plamę słoneczną:

Miałem wrażenie, że zrobiło się nieco chłodniej i ciszej. Nie słyszałem przechodniów, na pobliskim boisku szkolnym skończył się wuef i przez kilka minut w zasięgu wzroku nikogo nie spostrzegłem.

Faza maksymalna (ok. 10:48)
Gdy stopień zakrycia zaczął się zmniejszać, pomyślałem o innych metodach zobrazowania zaćmienia. Zdjąłem filtr i rzutowałem obraz na książkę:
Odsłoniłem też lunetkę celowniczą i wyostrzyłem obraz w cieniu teleskopu:
Zaczęło się robić wyraźnie jaśniej i cieplej. Podeszło jeszcze kilka osób. Starszy pan wspominał jak to w jednostce wojskowej obsługiwał lunetę do namierzania celów. Pytał czy mam tutaj okular eliptyczny albo obiektyw oscylacyjny, ale nie, takich sprzętów nie miałem. Ktoś inny zawołał syna, żeby też sobie zobaczył.
Tymczasem księżyc odsłonił plamę słoneczną:
Ostatnich kilka minut:
Gdy wróciłem już do domu, zaciekawiłem się tym, czy rzeczywiście w fazie maksymalnej zrobiło się chłodniej. Wedle wskazań najbliższej stacji w Terespolu, tuż po fazie maksymalnej, o godzinie 11 (10 UTC) dotychczasowy wzrost temperatury przyhamował ale nadal następował. Wrażenie chłodu wynikało więc nie z tego, że ochłodziło się powietrze, tylko stąd, że słońce słabiej przygrzewało.
Efekt zaćmienia w zmianie temperatur był widoczny w całym kraju, gdzieniegdzie było to jedynie przyhamowanie wzrostu, jak w Bydgoszczy:
W wielu miejscach był to spadek o 0,5-1 stopień. Efekt ten zarejestrowano na przykład w Warszawie:
Spadek odnotowała też automatyczna stacja pogodowa. Przy okazji ładnie widać korelację ze spadkiem natężenia promieniowania słonecznego:
Faza maksymalna w Warszawie to 66% co zmniejszyło moc promieniowania o ok. 70%. Spadek temperatury na tej stacji był mocniejszy, bo o około 2,5-3 stopnie.[1]

Podobny efekt widać na wskazaniach z Gdańska:


Największą fazę zaćmienia miało w kraju Świnoujście. Zasłonięcie 76% słońca obniżyło temperaturę o prawie 2 stopnie:

W kilku miejscowościach nadmorskich wpływ zaćmienia na temperaturę był jednak niemal niezauważalny. Wynikało to zapewne z silnego zachmurzenia, przez co temperatura powietrza nad gruntem nie zależała tak mocno od nasłonecznienia. Pełniejsze opracowanie tematu znajdziecie tutaj:
http://meteomodel.pl/BLOG/?p=9623

Dosyć ciekawie zaćmienie wyglądało z satelity pogodowego - widoczne jest stopniowe zaciemnianie aż do okolic Wysp Owczych, gdzie miało miejsce zaćmienie całkowite:

------
[1] http://www.label.pl/po/zacmienie-warszawa-20-03-2015.html